O potrzebie szybkich decyzji w sprawie farm wiatrowych mówi portalowi BiznesAlert.pl Michał Kaczerowski, prezes Ambiens.
BiznesAlert.pl: Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach minister energii prosił o czas na transformację energetyczną, ale poparł rozwój OZE w Polsce. Czy mamy do czynienia ze zwrotem?
Michał Kaczerowski: Możemy mówić o zwrocie. Od czasu przejęcia zarządzania energetyką przez obecną ekipę rządzącą OZE było dyskryminowane. Ogłoszenie dużych aukcji można interpretować jako światełko w tunelu. Jest to jednak próba nadrabiania zaległości z lat 2016-18. Jeden GW zakontraktowany dzisiaj, a możliwy do zbudowania w 2-3 lata to moc, która powinna wzrosnąć w energetyce wiatrowej w ostatnich latach i już dziś być widoczna, abyśmy byli na czas z realizacją zobowiązań polityki klimatycznej. Jeden GW to jedna szósta obecnych mocy w wietrze, ale już dawno powinniśmy go mieć. Branża patrzy optymistycznie na ten krok. Ma nadzieje na dalsze, niezbędne zmiany.
Co z celami polityki klimatycznej?
Nie uda się zrealizować tego celu ze względu na prozaiczne uwarunkowania projektowe, ograniczenia mocy przerobowych czy niepewności natury inwestycyjnej (finansowanie). Jesteśmy w niedoczasie względem roku 2020. Argumentem w dialogu z Brukselą będą moce zakontraktowane w aukcji. Dzisiejszą moc 5,8 GW budowaliśmy kilkanaście lat. Nie jesteśmy w stanie budować pod presją czasu jednocześnie tak dużego wolumenu również ze względu na pogodę czy np. ograniczenia natury przyrodniczej. Projekty będą kolejkowane i to musi potrwać. W wariancie optymistycznym frekwencja w aukcji będzie wysoka, podobnie jak determinacja właścicieli projektów z pozwoleniem na budowę i umową przyłączeniową. Rodzi to ryzyko zbyt niskich cen, które nie zapewnią finansowania. Część inwestorów postawić może wszystko na jedną kartę mając na półce kurzący się segregator z terminowymi decyzjami administracyjnymi, jednocześnie nie mając wiedzy na temat harmonogramu kolejnych aukcji. Strategia polityki energetycznej jest bardzo oczekiwana przez branżę.
Tymczasem ustawa odległościowa nadal hamuje energetykę wiatrową na lądzie.
To sedno problemu. Mamy pierwszą aukcję. Być może będzie kolejna. Projekty gotowe dzisiaj do startu w aukcji i budowy prędzej czy później się skończą. Należy o tym pamiętać mając jednocześnie świadomość, że realizacja lądowej farmy wiatrowej od zera to okres 5-7 lat.
Dalszy rozwój energetyki wiatrowej wymaga zatem realizacji nowych projektów typu greenfield. Dzisiaj takiej możliwości nie ma ze względu na ustawę odległościową wykluczającą obszary w odległości mniejszej lub równej 10-krotności wysokości turbiny wiatrowej od najbliższej zabudowy oraz obszarów chronionych. Jak pokazuje analiza Ambiens to ponad 99% terytorium kraju. Jednocześnie regulacje te ograniczają zastępowanie starych turbin nowymi, bardziej efektywnymi, czyli repowering. Mamy w Polsce turbiny pracujące już 15 lat. A technologia wiatrowa rozwija się wciąż dynamicznie, wzrasta efektywność maszyn. Niejednokrotnie opłaca się szybciej niż pierwotnie zakładano wymieniać turbiny na większe, nowocześniejsze, bardziej wydajne – dające więcej energii z danego obszaru. Widać to analizując tak zwany capacity factor pojedynczych projektów oraz statystyki rynków europejskich. Jeśli spojrzeć na miejsca z porównywalnymi warunkami wiatrowymi, to widać, że polska energetyka wiatrowa się starzeje. Produkujemy mniej energii z zainstalowanej mocy niż kraje porównywalne pod względem warunków wiatrowych. Tam jest więcej nowoczesnych maszyn. U nas luka inwestycyjna z ostatnich trzech lat jest już widoczna w systemie, nie tylko pod kątem braku nowych mocy przyłączanych, ale również w zakresie produkcji. Uwolnienie dewelopmentu nowych projektów spowodowałoby wzrost efektywności i służyło realizacji krajowych interesów polityki energetycznej oraz rosnących wymogów klimatycznych. Dzisiaj jest idealny czas aby pomyśleć nie tylko o celach 2020 ale wyjść naprzeciw wyzwaniom roku 2030.
Czy będzie zmiana?
Dyrektor ds. OZE w ministerstwie energii wspomniał na EKG w Katowicach, że z farm wiatrowych powinny korzystać społeczności lokalne. Chcę to rozumieć jako wyjście naprzeciw pomysłowi branży w zakresie partycypacji społecznej, która miałaby stanowić doskonałe uzupełnienie indywidualnej oceny oddziaływania na środowisko. Farmy powinny dawać wymierne korzyści społecznościom lokalnym. To prosty i uczciwy mechanizm. Aby to zjawisko mogło zaistnieć, regulacje muszą być przewidywalne co pozwoli inwestorom podzielić się rentownym biznesem. Nie może być np. niepewności wobec podatku od nieruchomości.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik