Unia Europejska stoi przed ogromnym wyzwaniem jakim jest przejście z energetyki węglowej na energię ze źródeł odnawialnych. Jednym z elementów tej rewolucji są mechanizmy zdolności, które zdaniem przeciwników stały się jedynie legalną publiczną pomocą dla wysokoemisyjnych paliw kopalnych. Dodatkowo negatywnie wpływając na rozwój konkurencyjności, co osłabia wysiłki UE na rzecz budowy jednolitego rynku energii umożliwiającego transgraniczną płynną wymianę energii elektrycznej.
Natomiast zwolennicy tych mechanizmów uważają, że wsparcie udzielane przez poszczególne rządy elektrowniom węglowym i nisko wydajnym elektrowniom gazowym w istotny sposób ułatwi przejście na odnawialną energię elektryczną. Odcięcie konwencjonalnego przemysłu energetycznego od państwowych dotacji staje się więc kluczowym problemem do rozwiązania. Tylko jak szybko i jak wysokim kosztem, zarówno finansowym, jak i politycznym, można z tych zastrzyków finansowych zrezygnować.
Bardzo trudno jest utrzymać stały i niezmienny poziom produkcji czystej energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych. Jej nadmiar trudno jest w sposób efektywny zmagazynować i wykorzystać w momencie zwiększenia zapotrzebowania na moc albo gdy warunki atmosferyczne nie pozwalają na dostateczną jej produkcję. Wtedy pojawia się pomysł wykorzystania zdecydowanie bardziej elastycznych elektrowni konwencjonalnych opalanych węglem lub gazem, które w sytuacji „kryzysu” mogłyby wesprzeć krajowe sieci energetyczne. Ale co z nadmierną emisją dwutlenku węgla i planami UE dotyczącymi zapobieganiu zmianom klimatu na Ziemi? „Argumentem przemawiającym za redukcją CO2 jest to, że dzięki zapewnieniu wsparcia dla wykorzystania paliw kopalnych, rynki zdolności wytwórczych pozwolą krajom UE osiągnąć wyższy procent produkcji energii odnawialnej. Daje im pewność posiadania rezerwowego potencjału, gdy wiatr i energia słoneczna nie są dostępne.” – powiedział w wywiadzie dla EURACTIV Michael Pollitt, profesor Uniwersytetu Cambridge, który w Centrum Monitorowania Środków w Europie (CERRE) prowadzi projekt badawczy dotyczący mechanizmów wydajności. Pollit uważa, że wykorzystywanie mechanizmu zdolności przez wytwórców energii z paliw wysokoemisyjnych powinno się zmniejszyć wraz ze wzrostem udziału energii odnawialnej w miksie energetycznym danego państwa. Jedynym problemem w tej sytuacji jest wprowadzenie odpowiednich zabezpieczeń, które pozwolą uniknąć nadużyć.
Kolejną kwestia związaną z mechanizmem zdolności jest transgraniczna wymiana energii i wpływ jaki zbyt wiele zbędnych siłowni pracujących w obecnej sieci będzie miało na tworzenie się jednolitego rynku energii w UE. „Jeśli za pośrednictwem krajowego mechanizmu zdolności produkcyjnych utrzymasz stare brudne elektrownie w systemie i pozwolisz im kontynuować handel – to zakłóci transgraniczne przepływy energii elektrycznej. Na przykład, polska elektrownia węglowa otrzymująca dopłaty za moc może wytwarzać energię elektryczną w czasie, gdy system nie jest obciążony i sprzedawać go poza granicami Polski, nawet jeśli nie jest to konieczne z europejskiego punktu widzenia.” – mówi Pollit.
Jednym z argumentów, na jaki państwa członkowskie UE zawsze będą mogły się powołać to fakt, że mechanizmy wydajności są niezbędnym elementem zapewniającym bezpieczeństwo energetyczne, wykorzystywanym w celu uniknięcia utraty mocy w sieciach lub zaspokojenia szczytowego zapotrzebowania w okresie zimowym. „Rządy krajowe są odpowiedzialne za zapewnienie bezpieczeństwa dostaw. Jeśli nastąpi blackout, obywatele zwrócą się do swojego rządu, a nie do Komisji Europejskiej.” – powiedziała Virginie Schwartz, dyrektor ds. energii we francuskim ministerstwie ds. ekologii podczas internetowego seminarium zorganizowanego w zeszłym tygodniu w ramach kampanii Make Power Clean.
Bezpieczeństwo dostaw jest podstawową kompetencją krajową, co niedawno we wspólnym wystąpieniu podkreśliły ponownie rządy Polski, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Grecji, Węgier i Irlandii. „W związku z tym ostatecznym zadaniem państw (członkowskich) jest ustalenie, czy konieczne jest wprowadzenie mechanizmu zdolności wytwórczych w ramach ich własnego rynku.” – oświadczyło siedem krajów we wspólnym stanowisku. Dlatego KE wychodzi naprzeciw zapotrzebowaniom poszczególnych państw stawiając przy tej okazji pewne warunki. Przede wszystkim mechanizmy zdolności wytwórczych przed wprowadzeniem ich w życie każdorazowo muszą uzyskać zatwierdzenie z departamentu Komisji, który jest odpowiedzialny za kontrolę pomocy udzielanej przez rząd. A to wymusza przestrzeganie unijnych przepisów dotyczących jednolitego rynku. Do niedawna Bruksela raczej dość łagodnie podchodziła do realizacji tego warunku. Obecnie unijni regulatorzy w ramach proponowanej reformy rynku energii elektrycznej chcą zaostrzyć swój stosunek do sytuacji. „Myślę, że Komisja zdała sobie sprawę, że rynki zdolności wytwórczych powstaną niezależnie od tego, czy jej się to podoba, czy nie. Zdecydowano więc, że lepiej będzie temu zapobiec niż pozwolić, aby kierujące się różnymi zasadami rynki mocy pojawiły się w całej Europie.” – uważa Pollitt.
Jedną z najważniejszych zmian w przepisach, jakie zamierza wprowadzić KE jest zachęcenie państw członkowskich do poszukiwania dostępnej energii poza swoimi granicami, zamiast polegania na zapasowych elektrowniach wewnątrz kraju. Unijni komisarze chcą „zeuropeizować” mechanizmy zdolności wytwórczych w poszczególnych państwach poprzez tworzenie transgranicznych obszarów przetargowych umożliwiających wzięcie udziału producentów mocy z sąsiednich krajów. Po przełamaniu granic zmniejszeniu ulegnie zapotrzebowanie na energię produkowaną w całej Europie i wewnątrz poszczególnych państw, argumentuje Komisja Europejska. Autorzy pomysłu uważają, że dodatkowe opłaty emisyjne obciążające elektrownie dopuszczone do przetargu na rynkach mocy przyspieszą zamknięcie najbardziej zanieczyszczających powietrze elektrowni węglowych. Ponadto „regionalne centra operacyjne” przewidziane w proponowanych nowych regułach rynkowych powinny uwzględniać wszystkie transgraniczne aspekty handlu energią elektryczną, w tym przepisy dotyczące konfiguracji stref rynkowych.
Jednak kraje UE niechętnie rezygnują ze swobody, jaką zapewnia możliwość korzystania z zapasowych elektrowni. Częściowo takie podejście do tej kwestii tłumaczy brak transgranicznych połączeń międzysystemowych, bez których wymiana transgraniczna jest po prostu niemożliwa. Do 2020 roku połączonych miało zostać co najmniej 10 procent sieci elektroenergetycznych. Obecna reforma przewiduje połączenie 15 procent europejskich sieci elektrycznych do 2030 roku, ale zdaniem analityków ta propozycja może nie wyjść poza fazę negocjacji.
Według szacunków Agencji ds. Koordynacji Regulatorów Energetyki (ACER) istniejąca energetyczna infrastruktura transgraniczna jest w tej chwili wykorzystywana zaledwie w 31 procentach. Dodatkowo unijne organy antymonopolowe podejrzewają operatorów systemów przesyłowych, że Ci chronią swoje rynki krajowe poprzez systematyczne ograniczanie transgranicznych przepływów energii elektrycznej. Zdaniem Fabiena Roquesa, profesora nadzwyczajnego na Paris Dauphine University i konsultanta w Compass Lexecon, problemy techniczne wynikające z niedostosowania wzajemnych połączeń sieciowych i wymiany transgranicznej można stosunkowo łatwo rozwiązać. „Prawdziwym problemem jest wola polityczna do okazania solidarności w przypadku niedoboru (mocy). Nie jest to łatwa do rozwiązania kwestia, ponieważ nie chodzi tylko o narodową suwerenność: oznacza to w praktyce akceptację faktu, że klienci po jednej stronie (granicy) mogą zostać odcięci (od prądu), aby zagwarantować dostawy po drugiej stronie, co potencjalnie może mieć ogromne skutki gospodarcze.” – twierdzi Roques.
Zmiana podejścia do problemu wymiany transgranicznej w wymiarze regionalnym stanowi element strategii na rzecz większej integracji i solidarności na europejskim rynku energii. Zdaniem Roquesa koordynatorzy regionalni „nie powinni być postrzegani jako substytut porozumień politycznych i operacyjnych między państwami członkowskimi, a operatorami działającymi między systemami przesyłowymi”. Dlatego wszystkie działania na rzecz integracji wspólnego rynku energetycznego powinny być wprowadzane „krok po korku”. Według jednego z raportów Parlamentu Europejskiego bardziej fizycznie zintegrowany wewnętrzny rynek energii mógłby rocznie zapewnić wzrost wydajności o co najmniej 250 miliardów euro. Tylko dopóki korzystanie z dodatkowych, wysokoemisyjnych elektrowni będzie dostatecznie tanie, rządy poszczególnych krajów członkowskich UE będą bardziej zainteresowane zachowaniem obecnego bezpieczeństwa politycznego niż wprowadzaniem niskoemisyjnych rozwiązań i pakietów zwalczających zmiany w środowisku naturalnym.
Euractiv.com/Roma Bojanowicz