Dwie trzecie ankietowanych nabywców opału przyznaje, że ma dla nich znaczenie pochodzenie kupowanego surowca i chętniej od importowanego wybraliby polski węgiel. Prawie 40 proc. ankietowanych zapowiada, że jest w stanie więcej zapłacić za produkt polskich kopalń.
Opracowanie, przygotowane na podstawie badania przeprowadzonego wśród grupy osób ogrzewających swoje domy i mieszkania węglem, opublikował w poniedziałek działający od ponad 10 lat serwis Oferteo.pl, łączący osoby poszukujące produktów z ich dostawcami. Raport potwierdza m.in., że najpopularniejszym paliwem w Polsce od lat pozostaje ekogroszek.
Uczestnicy badania, którzy deklarowali możliwość zapłaty wyższej kwoty za węgiel z krajowych kopalń, najczęściej byliby gotowi zapłacić za polski węgiel do 10 proc. więcej (71 proc. wskazań). Co czwarty ankietowany deklarował, że może zapłacić więcej o 11-25 proc. 31 proc. badanych nie chce więcej płacić za krajowy węgiel, a 30 proc. nie ma na ten temat zdania.
Najpopularniejszym paliwem w Polsce od lat pozostaje ekogroszek. W 2018 roku zainteresowanych było nim 49 proc. osób, które poszukiwały opału do ogrzewania mieszkania lub domu. Mniej niż co trzeci ankietowany (31 proc.) interesował się ekologicznym pelletem drzewnym. Tradycyjny węgiel kamienny zamówiło natomiast 13 proc. badanych. Najczęściej zamówienia dotyczyły od 3,1 do 5 ton opału (42 proc.).
Przewaga ekogroszku w dużej mierze wynika z kosztów. Wybierając opał ankietowani przede wszystkim kierowali się względami ekonomicznymi (67 proc.), a dopiero w dalszej kolejności podawane były kwestie ekologiczne (48 proc.) oraz możliwość dostawy (29 proc).
Podczas piątkowych obchodów barbórkowych w Katowicach minister energii Krzysztof Tchórzewski mówił, że w tym roku do Polski napłynęło już 10 mln ton węgla z importu, co – jak ocenił – jest wyzwaniem dla polskich kopalń.
„Zmniejszymy udział węgla w energetyce, ale utrzymajmy ten poziom (zużycia – PAP), który jest; polskim węglem, a nie węglem zagranicznym – to jest główne wyzwanie, które przed nami stoi; naprawdę trzeba do tego poważnie podejść” – powiedział w miniony piątek Tchórzewski w Katowicach.
Zmniejszenie krajowego wydobycia, przy utrzymującym się popycie, skutkuje wzrostem importu węgla, który w tym roku – jak szacował niedawno prezes handlującego węglem Węglokoksu Sławomir Obidziński – może wynieść maksymalnie 17-18 mln ton, wobec 13,3 mln ton w roku ubiegłym oraz wobec rekordowego poziomu 15 mln ton w roku 2011. Najwięcej węgla napływa do Polski z Rosji.
Wiceminister energii Tadeusz Skobel wyjaśniał jesienią w Sejmie, że wzrost importu w ostatnim czasie świadczy o zapotrzebowaniu polskiego rynku i dowodzi jego atrakcyjności. Podkreślał, że unijne prawo wyklucza możliwość zablokowania importu np. z Rosji czy Ukrainy.
W ub. roku do kraju wpłynęło 13,3 mln ton zagranicznego węgla, w tym 8,7 mln ton z Rosji. Mniejszy udział mają Czechy, Stany Zjednoczone, Australia i Kolumbia. Przy 6 mln ton ubiegłorocznego polskiego eksportu, bilans importu netto w 2017 r. wyniósł 7,3 mln ton, a odnosząc to tylko do węgla rosyjskiego – 2,7 mln ton. Oznacza to odpowiednio 11 proc. i 4 proc. udziału w krajowym rynku węgla, przy 65,5 mln ton wydobycia tego surowca w Polsce w minionym roku.
Według danych Eurostatu w pierwszych trzech kwartałach tego roku Polska zaimportowała już ponad 14 mln ton węgla, głównie z Rosji.
Polska Agencja Prasowa