Budowa nowego bloku energetycznego w Elektrowni Ostrołęka wiąże się ze zobowiązaniami dotyczącymi synchronizacji energetycznej Litwy, Łotwy i Estonii z UE – tłumaczył we wtorek w Katowicach minister energii Krzysztof Tchórzewski. Nie zgadza się z tym ekologiczna Koalicja „Stop Ostrołęce C”.
„Projektowana elektrownia, którą wiele środowisk ekologicznych krytykuje – Ostrołęka (…) jest związana z (…) terminami, zobowiązaniami energetycznej synchronizacji Litwy, Łotwy i Estonii z Unią Europejską – tutaj zabezpieczamy jeden gigawat” – powiedział minister podczas jednej z dyskusji towarzyszących Szczytowi Klimatycznemu COP24 w Katowicach.
„To, że ta elektrownia była przygotowana, ma za sobą cztery lata przygotowań, powoduje, że szybciej będzie mogła być uruchomiona. A cel, który został postawiony – synchronizacji Litwy, Łotwy i Estonii – to 2025 rok” – mówił Tchórzewski, wskazując, że konieczna będzie jeszcze budowa kabla morskiego i zabezpieczenie rezerwy energetycznej w postaci kolejnego megawata energii.
„Są pewne cele, które niekonieczne z punktu widzenia naszego interesu – i ekologicznego i interesu gospodarczego – byłyby dla nas najważniejsze, tylko niekoniecznie na tym zyskujemy; ale to jest pewna solidarność europejska. Bez nas, bez Finlandii, bez Szwecji, kraje bałtyckie nie mogłyby się zsynchronizować z Unią Europejską, więc pewne takie działania też musimy podejmować” – tłumaczył Tchórzewski powody decyzji o budowie nowego bloku węglowego w Ostrołęce.
„Ale jest w Polsce bardzo duża determinacja walki o czystość klimatu i myślę, że (…) następne nasze działania to potwierdzą” – oświadczył szef resortu energii.
Z argumentacją ministra nie zgadzają się ekolodzy, którzy we wtorkowym oświadczeniu uznali, że swoją wypowiedzią Tchórzewski potwierdził, że „budowa Ostrołęki C nie leży w ekonomicznym ani ekologicznym interesie Polski”. Według Koalicji „Stop Ostrołęce C”, nie ma żadnych dokumentów międzynarodowych potwierdzających tezę o konieczności budowy bloku dla synchronizacji energetycznej UE i państw bałtyckich.
W ocenie ekologów, resort energii nie przedstawił żadnego dokumentu strategicznego, który twierdziłby, że elektrownia Ostrołęka C jest istotnym elementem warunkującym zakończenie synchronizacji systemów elektroenergetycznych państw bałtyckich z Europą Kontynentalną – ani dokumentów Komisji Europejskiej, ani Polskich Sieci Elektroenergetycznych ani litewskiego operatora LitGrid.
„Według naszej wiedzy dokument twierdzący, że Ostrołęka C jest konieczna dla synchronizacji z krajami bałtyckimi, po prostu nie istnieje. Gdy zawiodły inne argumenty minister Tchórzewski sięga po nowe, irracjonalne uzasadnienie jej budowy. Twierdzenie, że tego wymaga solidarność europejska, a jednocześnie brak jakiejkolwiek solidarności w działaniach na rzecz ochrony klimatu poprzez odchodzenie od węgla, to przejaw wyjątkowej hipokryzji” – skomentowała Diana Maciąga, koordynatorka ds. klimatu ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.
Ekolodzy apelują, by Polska zrezygnowała ze stosowania węgla między 2025 a 2030 rokiem. Jak wyliczyli, Ostrołęka C może emitować do 2063 r. 6 mln ton CO2 rocznie. Według koalicji organizacji przeciwnych budowie nowego bloku w Ostrołęce, „Ostrołęka C jest trwale i głęboko nieopłacalna – przyniesie co najmniej 2,34 mld zł straty. Będzie produkować prąd drożej, niż odnawialne źródła energii i grozi wzrostem cen energii dla odbiorców”, nie spełni też – uważają ekolodzy – unijnych standardów emisyjnych wynikających z najlepszych dostępnych technik, które obowiązywać będą od 2021 r.
W połowie października rozpoczęły się pierwsze prace budowlane przy realizacji Elektrowni Ostrołęka C o mocy 1 tys. megawatów. Nowy blok ma zacząć działać w 2023 r. Według zapowiedzi resortu energii, Ostrołęka C będzie ostatnią inwestycją opartą o moce węglowe. Wspólna inwestycja Grup Energa i Enea realizowana jest na podstawie umowy inwestycyjnej przez spółkę celową Elektrownia Ostrołęka. Wartość oferty konsorcjum, które ma wybudować nowy blok, to 5,049 mld zł netto, czyli 6,023 mld zł brutto.
Polska Agencja Prasowa