Wizja polityki klimatycznej stała się kością niezgody w kampanii przed majowymi wyborami europejskimi i parlamentarnymi w Belgii. Premier Charles Michel został skrytykowany za przyłączenie się do państw deklarujących neutralność klimatyczną do 2050 roku.
Zdaniem Geerta Bourgeois z Nowego Sojuszu Flamandzkiego (NV-A), partii, która do niedawna współtworzyła koalicję rządową w Belgii, premier Michel nie miał mandatu, żeby podejmować decyzje o dołączeniu do grupy państw opowiadających się za neutralnością klimatyczną UE do połowy XXI wieku.
Liderzy ośmiu krajów – poza Belgią, jeszcze przywódcy Danii, Hiszpanii, Francji, Luksemburga, Holandii, Portugalii i Szwecji – wystosowali wspólny apel w tej sprawie przy okazji czwartkowego nieformalnego szczytu 27 państw Unii Europejskiej w rumuńskim Sybinie.
W deklaracji podkreślono, że ze względu na swoje fundamentalne znaczenie walka ze zmianami klimatycznymi musi być podstawą agendy strategicznej dla UE na lata 2019-2024. Liderzy ósemki wezwali też pozostałe państwa Wspólnoty, by zobowiązały się do osiągnięcia celu zerowych emisji gazów cieplarnianych netto, najpóźniej do 2050 roku.
Dziennik „De Standaard”, a za nim inne belgijskie media podały w piątek, że podejście premiera Michela do tej sprawy zostało źle odebrane przez Bourgeois, który jest szefem regionalnego rządu Flandrii, a także liderem listy Nowego Sojuszu Flamandzkiego na eurowybory 26 maja. W Belgii tego dnia odbędą się też przedterminowe wybory ogólnokrajowe w efekcie tego, że NV-A wystąpił z koalicji rządowej.
Stało się to właśnie przez politykę klimatyczną, a dokładnie sprzeciw tego ugrupowania wobec przyjęcia przez Belgię Światowego Paktu w sprawie Migracji. NV-A jest znacząca siłą polityczną w Belgii. Według sondaży ugrupowanie to może liczyć na blisko 30 proc. poparcia w zamieszkiwanej przez 6,5 mln osób Flandrii; w całym kraju mieszka 11,3 mln osób.
„Rolą rządu tymczasowego nie jest deklarowanie stanowiska przyszłego rządu w tak ważnej, mające daleko idące konsekwencje sprawie” – oświadczył Bourgeois, którego słowa przytacza dziennik „Le Soir”. Minister-prezydent regionu flamandzkiego wytknął przy tym szefowi rządu, że ten nie przeprowadził żadnych konsultacji w tej kwestii. Michel odpowiedział za pośrednictwem „De Standaard”, że miał poparcie rządu federalnego i parlamentu, który przyjął pod koniec 2018 roku, po odejściu z gabinetu przedstawicieli N-VA, rezolucję wzywającą do wzmocnienia celów klimatycznych.
Dodał przy tym, że wskazał w liście do liderów państw, z którymi przyjął wspólną deklarację, że Belgia, ze swoim tymczasowym rządem, nie może przyjmować żadnych wiążących prawnie zobowiązań.
Choć przedstawiciele organizacji zajmujących się ochroną klimatu liczyli na to, że na szczycie w Sybinie „27” zajmie się tym tematem, w przyjętej deklaracji z 10 zobowiązaniami na temat walki z globalnym ociepleniem nie ma ani słowa.
Kwestia długoterminowej polityki klimatycznej UE jednak ma wrócić, bo przed Wspólnotą faktycznie jest decyzja w sprawie celu na 2050 rok. W ubiegłym roku Komisja Europejska przedstawiła swoją wizję zakładającą osiągnięcie neutralności gospodarki dla klimatu do połowy tego stulecia.
Belgijski system polityczny sprawia, że żadna z partii nie ma szans na samodzielne rządzenie po wyborach. Po ubiegłorocznym kryzysie politycznym i rozpadzie koalicji Michel pozostał na czele rządu tymczasowego, jednak obserwatorzy nie spodziewają się, by to on miał kierować kolejnym gabinetem. 26 maja Belgowie zagłosują w wyborach federalnych, wyborach regionalnych i wyborach europejskich.
Polska Agencja Prasowa