KOMENTARZ
Prof. Władysław Mielczarski
Politechnika Łódzka
O programie restrukturalizacji, może nie całego górnictwa, ale jednej tylko firmy Kompani Węglowej można by powiedzieć: lepiej późno niż wcale, gdyby nie szereg wątpliwości.
O ile można zrozumieć konieczność likwidacji części kopalni, to już gorzej z akceptacją znacznych zwolnień dotyczących tysięcy osób. Jeżeli pozostałe kopalnie mają pracować 6 dni w tygodni, chociaż dlaczego nie 7 dni i w systemie pięciobrygadowym, to znacznie lepsze wydaje się przeniesienie górników z zamykanych kopalni. Zwolnienie tak dużej grupy ludzi będzie rodziło problemy społeczne, których rozwiązywanie też jest kosztowne. Nie wszyscy mogą wyjechać do Niemiec, gdzie rząd od lat na subsydiowanie górnictwa wydaje 4 mld Euro rocznie przy wydobyciu porównywalnym z Kompanią Węglową.
Kluczem do powodzenie całej operacji jest zapewnienie efektywnego działania nowej spółki jaka powstanie na bazie Kompani Węglowej. Sam nie jestem przekonany czy proponowana restrukturalizacja wymaga tak dużych zmian organizacyjnych: powoływania nowych podmiotów i przenoszenia majątku do tych nowopowstałych spółek. To wszystko jest bardzo czasochłonne. Wymaga dokładnych wycen przenoszonego majątku i organizacji nowych struktur. Jest to zadanie na kilka lat, a w przypadku górnictwa nie ma tyle czasu, bo przez kilka lat, kiedy problemy górnictwa narastały, niewiele robiono.
Jeżeli nowa firma SPV, jak zakłada program, będzie wymagała znacznego dofinansowania, to pytanie pojawia się; skąd wziąć na to środki? Polskie Inwestycje Rozwojowe okazały się propagandową wydmuszką, a liczenie na wspomaganie przez elektroenergetykę jest co najmniej nierealistyczne. Trzy z czterech państwowych firm elektroenergetycznych już dziś wymagają systemu wspomagania inwestycji w nowe moce wytwórcze, a na największą z nich, PGE SA, nakłada się obowiązki wielokrotnie przerastające możliwości tej grupy. PGE SA ma wybudować, opierając się na bilansie spółki, dwa bloki w elektrowni Opole, inwestycji która jako project finanse jest nieopłacalna, dwie elektrownie jądrowe, które są jeszcze bardziej nieopłacalne, a ostatnio ma zostać zaangażowana w ratowanie niemieckiej energetyki przez zakup starych elektrowni wystawionych na sprzedaż przez Vattenfall, na które nie ma chętnych. Pomysły łączenia elektrowni z kopalniami węgla kamiennego w innych sposób niż kontrakty zawsze kończyły się tak samo, czyli niezrealizowanymi zamierzeniami.
Zawsze zastanawiam się, dlaczego Kompania Węglowa nie miałaby zająć się choćby częściowo detalicznym handlem węgla, bo tego typu działalność jest bardzo opłacana. Wiem, że takie pomysły były w 2013 roku, ale nic z nich nie wyszło. Może naruszały czyjeś interesy, które są ważniejsze od interesu górnictwa.
Chociaż należy cieszyć się, że w końcu zajęto się problemami jakie ma górnictwo węgla kamiennego, to możliwość efektywnego funkcjonowania górnictwa po tym programie wzbudza szereg wątpliwości, a jego społeczne skutki wątpliwości te pogłębiają.