icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Perzyński: Siemens to pionek w grze o australijski węgiel

W ostatnich dniach niemieckie media relacjonowały wymianę złośliwości pomiędzy dyrektorem generalnym Siemensa Joe Kaeserem a uczestniczką młodzieżowych strajków klimatycznych Luisą Neubauer. Chodziło o zaangażowanie firmy w wielki kompleks kopalni węgla Carmichael w stanie Queensland w Australii. Chociaż projekt ten bynajmniej nie jest autorstwa Siemensa, tylko indyjskiej firmy Adani, to właśnie berlińsko-monachijski koncern stał się obiektem ataku ze strony Fridays for Future. Wbrew pozorom jednak to wcale nie Kaeser i Neubauer odgrywają główną rolę w tej historii – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Plamy na wizerunku

Na przestrzeni ostatnich lat niemiecki przemysł, niegdyś wizytówka niemieckiej gospodarki, która stanowiła o jej sile, przechodzi poważny kryzys wizerunkowy. Zaczęło się od tzw. dieselgate, gdzie na kłamstwie o emisyjności swoich samochodów została przyłapana grupa Volkswagen. Afera dieslowa wstrząsnęła sceną polityczną w Niemczech, koncern z Wolfsburga przetrwał te turbulencje, choć do dziś nie może pozbyć się plamy na wizerunku. Można złośliwie powiedzieć, że to Siemens był w tej kwestii prekursorem, ponieważ miał na koncie niejedną aferę na długo zanim w centrum zainteresowania znalazły się koncerny motoryzacyjne; warto przypomnieć, że w latach 2004-2006 szwajcarska prokuratura udowodniła, że firma ta płaciła łapówki wysokim przedstawicielom Gazpromu, by uzyskać kontrakt na dostawę turbin na potrzeby budowy Gazociągu Jamał-Europa.  Teraz z kolei zdaje się, że żaden szanujący się zwolennik Fridays for Future nie kupi pralki od Siemensa. Wszystko to za sprawą Luisy Neubauer – pochodząca z bogatej dzielnicy Hamburga 23-letnia aktywistka rzuciła rękawicę prezesowi Siemensa Joe Kaeserowi. Na pierwszy rzut oka wygląda to na pojedynek Dawida z Goliatem, jednak żyjemy w epoce mediów społecznościowych, gdzie niepodzielnie władzę sprawują młodzi. Na twitterze furorę robi hasztag #KaeserFuelsFires, aktywnie promowany między innymi przez samą Neubauer.

Ekspert: Australijczycy mogą stać się uchodźcami klimatycznymi

Kopalnia Carmichael

W tym miejscu należy wyjaśnić genezę sporu, który uosabia wyżej wymieniona dwójka: w północno-wschodnim stanie Australii Queensland powstaje potężny zespół kopalni węgla kamiennego o nazwie Carmichael – wydobycie ma tam sięgać około 60 milionów ton rocznie, czyli mniej więcej tyle, ile węgla kamiennego wydobywa się obecnie w całej Polsce. Kiedy w 2010 roku władze Queensland ogłosiły ten projekt, żywotność inwestycji określono na 150 lat, lecz potem stopniowo skracano go, najpierw do 90, a potem do 60 lat. W Australii pokłady węgla kamiennego znajdują się płytko pod ziemią, więc surowiec wydobywa się metodą odkrywkową. Głównym inwestorem jest indyjska firma Adani Group, a właściwie jej spółka zależna Adani Mining. Projekt ten został przyjęty zarówno przez rząd federalny w Canberze, jak i przez władze lokalne w Queensland. Inwestycja ma się składać z trzech głównych elementów: budowy zespołu kopalni, linii kolejowej łączącej je z Portem Abbott oraz rozbudowy samego portu, by dostosować go do obsługi tak ogromnych ilości węgla. Kontrowersje budzi symboliczny fakt, że statki załadowane węglem będą pływać nad Wielką Rafą Koralową, narażając ten wrażliwy ekosystem na szkody. Na potrzeby tego projektu Siemens ma dostarczyć sygnalizację kolejową pomiędzy kopalniami a portem. Po protestach Fridays for Future i ich nieco kłopotliwej konkurencji Extinction Rebellion firma zobowiązała się, że ponownie rozważy swoje zaangażowanie, ale zdecydowała się nie zmieniać planów, ku wściekłości aktywistów klimatycznych, co można zrozumieć w kontekście gigantycznych i katastrofalnych pożarów trawiących Australię od tygodni.

Pożoga w Australii uwalnia ponad połowę rocznej krajowej emisji CO2

Aktywistka vs biznesmen

W odpowiedzi na ataki na jego osobę i firmę, Joe Kaeser publicznie zapewnił, że Siemens podtrzymuje cel osiągnięcia neutralności klimatycznej przedsiębiorstwa do 2030 roku, jednak ze względu na zobowiązania kontraktowe „nie ma możliwości” porzucenia współpracy z Adani. Publicznie zaproponował on Luisie Neubauer wysokie stanowisko w dziale energetycznym firmy, ale ta szybko i zdecydowanie odrzuciła tę „intratną” propozycję: – Gdybym ją przyjęła, musiałabym reprezentować interesy spółki i nigdy nie mogłabym być niezależnym krytykiem działań Siemensa. Byłoby to niezgodne z moją rolą aktywistki na rzecz klimatu – powiedziała Neubauer i zaleciła, by zamiast niej stanowisko to objęła osoba ze środowiska naukowego.

Luisa Neubauer i Joe Kaeser to przeciwnicy niemal idealni – ona jest młodą, radykalną kobietą, popierającą de-growth (ruchy społeczne, które łączy antykapitalistyczne założenie, że w imię ochrony środowiska należy zrezygnować z konsumpcji i wzrostu gospodarczego), znaną z kontrowersyjnych opinii na temat „białych mężczyzn z północnej półkuli”, którzy według niej są winni katastrofy ekologicznej. On z kolei niemal doskonale oddaje cechy znienawidzone przez Neubauer – od 40 lat pracuje w Siemensie, gdzie sprawuje funkcję prezesa od niemal siedmiu lat, ma nienaganne wykształcenie, niebotyczne zarobki oraz ścisłe związki z mniej lub bardziej brudną polityką – przez lata reprezentował niemiecki biznes w spotkaniach Angeli Merkel z rządem Chin czy byłym prezydentem USA Barackiem Obamą, co samo w sobie kompromitujące nie jest, w przeciwieństwie do jego wizyt na świeżo anektowanym Krymie w marcu 2014 roku, których celem były spotkania z prezydentem Rosji Władimirem Putinem i zapewnienie Siemensowi kontraktów na dostawy turbin gazowych na okupowany półwysep. Poświęcenie Kaesera dla interesów swojej korporacji jest godne podziwu, zwłaszcza że to nielegalne posunięcie Rosji spotkało się z jednoznacznym potępieniem na arenie międzynarodowej, a wizyta prezesa Siemensa na Krymie nie przeszła w mediach niezauważenie – ostro skrytykowała go za to sama kanclerz Merkel, a nieżyjący już Zbigniew Brzeziński przypomniał Kaeserowi, że jego przedsiębiorstwo ma więcej interesów w Stanach Zjednoczonych niż w Rosji.

Ekolodzy krytykują Siemensa za zaangażowanie w projekt wielkiej kopalni węgla w Australii

„Drugie dno”

Krótką i burzliwą historię sporu Luisy Neubauer i Joe Kaesera można zaszufladkować na kilka sposobów – po pierwsze, jest to przykład próby bardzo konkretnego zdefiniowania osi sporu w zachodnich społeczeństwach, którego stronami są dwie różne grupy wiekowe i grupy interesów. Po drugie, może być to spór o prym w gronie aktywistów klimatycznych – sami podkreślają oni, że pragną pozostać zrzeszeniem demokratycznym bez jednego lidera, ale niewątpliwie ich twarzą jest Greta Thunberg, której teraz rośnie konkurencja w postaci starszej koleżanki z Hamburga. Po trzecie, i być może najważniejsze, jest to jedna z tych historii „z drugim dnem”; zdrowy rozsądek podpowiada przecież, że nawet jeśli z tak wielkiego projektu jak Carmichael wycofałby się dostawca sygnalizacji kolejowej, to główny inwestor szybko znalazłby nowego dostawcę technologii, a kopalnia i tak by powstała.

Nowa przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen postuluje wprowadzenie Europejskiego Zielonego Ładu, wysyłając społeczeństwom (oraz koncernom) jasny sygnał, że kurs na dekarbonizację gospodarek jest nieodwracalny, a inwestycje związane z węglem nie są w Europie mile widziane. Doskonale rozumie to Siemens, który nie mogąc inwestować w projekty węglowe w Unii, po prostu robi to tam, gdzie na czarne złoto patrzy się łaskawszym okiem.

Co łączy pożary z kopalnią?

Niecałe trzy lata temu w australijskim parlamencie pewien poseł prezentował zgromadzonym bryłę węgla wielkości grejpfruta, czym wywołał niemałe zamieszanie. – To jest węgiel. To jest węgiel. Nie bójcie się! Nie bójcie się! Nie skrzywdzi was, nie skrzywdzi – mówił ku ogólnej konsternacji publiczności. Tym posłem był Scott Morrison z Partii Liberalnej, obecny premier Australii. Zdjęcia przerażającej pożogi w jego kraju wywołały lawinę wyrazów sympatii i wsparcia z całego świata, a sytuacje kryzysowe są dla polityków idealnym momentem, by stworzyć wizerunek męża stanu, ale Morrison nie wykorzystał tej okazji, ponieważ w pierwszej fazie pożarów był z rodziną na urlopie na Hawajach, zaś po powrocie bagatelizował znaczenie pożarów. Zatem chcąc nie chcąc, Morrison stał się twarzą prowęglowej polityki Australii, którą, broniąc premiera Australii, prowadzili także jego poprzednicy. Od 2000 roku liczba osób zatrudnionych w górnictwie wzrosła ponad dwukrotnie, a Australia jest szóstym największym wydobywcą węgla na świecie. Chociaż około 75 procent surowca idzie na eksport, głównie do Azji, to węgiel stanowi 40 procent australijskiego miksu energetycznego, a elektrownie węglowe odpowiedzialne są za 29 procent emisji dwutlenku węgla w tym kraju.

Premier Australii: Nie dokonam nierozsądnych cięć w przemyśle węglowym

Jednak w przeciwieństwie do Polski, w Australii węgiel rzeczywiście zasługuje na miano „czarnego złota”, bo przynosi tam imponujące zyski, a sama kopalnia Carmichael nie będzie tu wyjątkiem  – stworzy w Queensland 10 tysięcy miejsc pracy, a cztery miliardy ton węgla, jaki ma zostać wydobyty przez 60 lat działania tej kopalni ma przynieść zyski rzędu 300 miliardów dolarów. Wniosek jest więc taki, że takiej okazji nie przepuści ani australijski rząd, ani firma Adani, a Siemens nawet gdyby chciał, to nie mógłby tego projektu zatrzymać, więc woli uchronić swoje interesy niż wizerunek. A młodzi niech patrzą i się uczą.

Rapacka: Czy pożary w Australii będą lekcją dla innych krajów?

W ostatnich dniach niemieckie media relacjonowały wymianę złośliwości pomiędzy dyrektorem generalnym Siemensa Joe Kaeserem a uczestniczką młodzieżowych strajków klimatycznych Luisą Neubauer. Chodziło o zaangażowanie firmy w wielki kompleks kopalni węgla Carmichael w stanie Queensland w Australii. Chociaż projekt ten bynajmniej nie jest autorstwa Siemensa, tylko indyjskiej firmy Adani, to właśnie berlińsko-monachijski koncern stał się obiektem ataku ze strony Fridays for Future. Wbrew pozorom jednak to wcale nie Kaeser i Neubauer odgrywają główną rolę w tej historii – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Plamy na wizerunku

Na przestrzeni ostatnich lat niemiecki przemysł, niegdyś wizytówka niemieckiej gospodarki, która stanowiła o jej sile, przechodzi poważny kryzys wizerunkowy. Zaczęło się od tzw. dieselgate, gdzie na kłamstwie o emisyjności swoich samochodów została przyłapana grupa Volkswagen. Afera dieslowa wstrząsnęła sceną polityczną w Niemczech, koncern z Wolfsburga przetrwał te turbulencje, choć do dziś nie może pozbyć się plamy na wizerunku. Można złośliwie powiedzieć, że to Siemens był w tej kwestii prekursorem, ponieważ miał na koncie niejedną aferę na długo zanim w centrum zainteresowania znalazły się koncerny motoryzacyjne; warto przypomnieć, że w latach 2004-2006 szwajcarska prokuratura udowodniła, że firma ta płaciła łapówki wysokim przedstawicielom Gazpromu, by uzyskać kontrakt na dostawę turbin na potrzeby budowy Gazociągu Jamał-Europa.  Teraz z kolei zdaje się, że żaden szanujący się zwolennik Fridays for Future nie kupi pralki od Siemensa. Wszystko to za sprawą Luisy Neubauer – pochodząca z bogatej dzielnicy Hamburga 23-letnia aktywistka rzuciła rękawicę prezesowi Siemensa Joe Kaeserowi. Na pierwszy rzut oka wygląda to na pojedynek Dawida z Goliatem, jednak żyjemy w epoce mediów społecznościowych, gdzie niepodzielnie władzę sprawują młodzi. Na twitterze furorę robi hasztag #KaeserFuelsFires, aktywnie promowany między innymi przez samą Neubauer.

Ekspert: Australijczycy mogą stać się uchodźcami klimatycznymi

Kopalnia Carmichael

W tym miejscu należy wyjaśnić genezę sporu, który uosabia wyżej wymieniona dwójka: w północno-wschodnim stanie Australii Queensland powstaje potężny zespół kopalni węgla kamiennego o nazwie Carmichael – wydobycie ma tam sięgać około 60 milionów ton rocznie, czyli mniej więcej tyle, ile węgla kamiennego wydobywa się obecnie w całej Polsce. Kiedy w 2010 roku władze Queensland ogłosiły ten projekt, żywotność inwestycji określono na 150 lat, lecz potem stopniowo skracano go, najpierw do 90, a potem do 60 lat. W Australii pokłady węgla kamiennego znajdują się płytko pod ziemią, więc surowiec wydobywa się metodą odkrywkową. Głównym inwestorem jest indyjska firma Adani Group, a właściwie jej spółka zależna Adani Mining. Projekt ten został przyjęty zarówno przez rząd federalny w Canberze, jak i przez władze lokalne w Queensland. Inwestycja ma się składać z trzech głównych elementów: budowy zespołu kopalni, linii kolejowej łączącej je z Portem Abbott oraz rozbudowy samego portu, by dostosować go do obsługi tak ogromnych ilości węgla. Kontrowersje budzi symboliczny fakt, że statki załadowane węglem będą pływać nad Wielką Rafą Koralową, narażając ten wrażliwy ekosystem na szkody. Na potrzeby tego projektu Siemens ma dostarczyć sygnalizację kolejową pomiędzy kopalniami a portem. Po protestach Fridays for Future i ich nieco kłopotliwej konkurencji Extinction Rebellion firma zobowiązała się, że ponownie rozważy swoje zaangażowanie, ale zdecydowała się nie zmieniać planów, ku wściekłości aktywistów klimatycznych, co można zrozumieć w kontekście gigantycznych i katastrofalnych pożarów trawiących Australię od tygodni.

Pożoga w Australii uwalnia ponad połowę rocznej krajowej emisji CO2

Aktywistka vs biznesmen

W odpowiedzi na ataki na jego osobę i firmę, Joe Kaeser publicznie zapewnił, że Siemens podtrzymuje cel osiągnięcia neutralności klimatycznej przedsiębiorstwa do 2030 roku, jednak ze względu na zobowiązania kontraktowe „nie ma możliwości” porzucenia współpracy z Adani. Publicznie zaproponował on Luisie Neubauer wysokie stanowisko w dziale energetycznym firmy, ale ta szybko i zdecydowanie odrzuciła tę „intratną” propozycję: – Gdybym ją przyjęła, musiałabym reprezentować interesy spółki i nigdy nie mogłabym być niezależnym krytykiem działań Siemensa. Byłoby to niezgodne z moją rolą aktywistki na rzecz klimatu – powiedziała Neubauer i zaleciła, by zamiast niej stanowisko to objęła osoba ze środowiska naukowego.

Luisa Neubauer i Joe Kaeser to przeciwnicy niemal idealni – ona jest młodą, radykalną kobietą, popierającą de-growth (ruchy społeczne, które łączy antykapitalistyczne założenie, że w imię ochrony środowiska należy zrezygnować z konsumpcji i wzrostu gospodarczego), znaną z kontrowersyjnych opinii na temat „białych mężczyzn z północnej półkuli”, którzy według niej są winni katastrofy ekologicznej. On z kolei niemal doskonale oddaje cechy znienawidzone przez Neubauer – od 40 lat pracuje w Siemensie, gdzie sprawuje funkcję prezesa od niemal siedmiu lat, ma nienaganne wykształcenie, niebotyczne zarobki oraz ścisłe związki z mniej lub bardziej brudną polityką – przez lata reprezentował niemiecki biznes w spotkaniach Angeli Merkel z rządem Chin czy byłym prezydentem USA Barackiem Obamą, co samo w sobie kompromitujące nie jest, w przeciwieństwie do jego wizyt na świeżo anektowanym Krymie w marcu 2014 roku, których celem były spotkania z prezydentem Rosji Władimirem Putinem i zapewnienie Siemensowi kontraktów na dostawy turbin gazowych na okupowany półwysep. Poświęcenie Kaesera dla interesów swojej korporacji jest godne podziwu, zwłaszcza że to nielegalne posunięcie Rosji spotkało się z jednoznacznym potępieniem na arenie międzynarodowej, a wizyta prezesa Siemensa na Krymie nie przeszła w mediach niezauważenie – ostro skrytykowała go za to sama kanclerz Merkel, a nieżyjący już Zbigniew Brzeziński przypomniał Kaeserowi, że jego przedsiębiorstwo ma więcej interesów w Stanach Zjednoczonych niż w Rosji.

Ekolodzy krytykują Siemensa za zaangażowanie w projekt wielkiej kopalni węgla w Australii

„Drugie dno”

Krótką i burzliwą historię sporu Luisy Neubauer i Joe Kaesera można zaszufladkować na kilka sposobów – po pierwsze, jest to przykład próby bardzo konkretnego zdefiniowania osi sporu w zachodnich społeczeństwach, którego stronami są dwie różne grupy wiekowe i grupy interesów. Po drugie, może być to spór o prym w gronie aktywistów klimatycznych – sami podkreślają oni, że pragną pozostać zrzeszeniem demokratycznym bez jednego lidera, ale niewątpliwie ich twarzą jest Greta Thunberg, której teraz rośnie konkurencja w postaci starszej koleżanki z Hamburga. Po trzecie, i być może najważniejsze, jest to jedna z tych historii „z drugim dnem”; zdrowy rozsądek podpowiada przecież, że nawet jeśli z tak wielkiego projektu jak Carmichael wycofałby się dostawca sygnalizacji kolejowej, to główny inwestor szybko znalazłby nowego dostawcę technologii, a kopalnia i tak by powstała.

Nowa przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen postuluje wprowadzenie Europejskiego Zielonego Ładu, wysyłając społeczeństwom (oraz koncernom) jasny sygnał, że kurs na dekarbonizację gospodarek jest nieodwracalny, a inwestycje związane z węglem nie są w Europie mile widziane. Doskonale rozumie to Siemens, który nie mogąc inwestować w projekty węglowe w Unii, po prostu robi to tam, gdzie na czarne złoto patrzy się łaskawszym okiem.

Co łączy pożary z kopalnią?

Niecałe trzy lata temu w australijskim parlamencie pewien poseł prezentował zgromadzonym bryłę węgla wielkości grejpfruta, czym wywołał niemałe zamieszanie. – To jest węgiel. To jest węgiel. Nie bójcie się! Nie bójcie się! Nie skrzywdzi was, nie skrzywdzi – mówił ku ogólnej konsternacji publiczności. Tym posłem był Scott Morrison z Partii Liberalnej, obecny premier Australii. Zdjęcia przerażającej pożogi w jego kraju wywołały lawinę wyrazów sympatii i wsparcia z całego świata, a sytuacje kryzysowe są dla polityków idealnym momentem, by stworzyć wizerunek męża stanu, ale Morrison nie wykorzystał tej okazji, ponieważ w pierwszej fazie pożarów był z rodziną na urlopie na Hawajach, zaś po powrocie bagatelizował znaczenie pożarów. Zatem chcąc nie chcąc, Morrison stał się twarzą prowęglowej polityki Australii, którą, broniąc premiera Australii, prowadzili także jego poprzednicy. Od 2000 roku liczba osób zatrudnionych w górnictwie wzrosła ponad dwukrotnie, a Australia jest szóstym największym wydobywcą węgla na świecie. Chociaż około 75 procent surowca idzie na eksport, głównie do Azji, to węgiel stanowi 40 procent australijskiego miksu energetycznego, a elektrownie węglowe odpowiedzialne są za 29 procent emisji dwutlenku węgla w tym kraju.

Premier Australii: Nie dokonam nierozsądnych cięć w przemyśle węglowym

Jednak w przeciwieństwie do Polski, w Australii węgiel rzeczywiście zasługuje na miano „czarnego złota”, bo przynosi tam imponujące zyski, a sama kopalnia Carmichael nie będzie tu wyjątkiem  – stworzy w Queensland 10 tysięcy miejsc pracy, a cztery miliardy ton węgla, jaki ma zostać wydobyty przez 60 lat działania tej kopalni ma przynieść zyski rzędu 300 miliardów dolarów. Wniosek jest więc taki, że takiej okazji nie przepuści ani australijski rząd, ani firma Adani, a Siemens nawet gdyby chciał, to nie mógłby tego projektu zatrzymać, więc woli uchronić swoje interesy niż wizerunek. A młodzi niech patrzą i się uczą.

Rapacka: Czy pożary w Australii będą lekcją dla innych krajów?

Najnowsze artykuły