KOMENTARZ
Grzegorz Makuch
Współpracownik BiznesAlert.pl
W lutym Władimir Putin złożył wizytę na Węgrzech. Przy tej okazji obie strony podpisały dokument potwierdzający wolę kontynuowania dostaw rosyjskiego gazu na Węgry. Jednak nim skrytykujemy premiera Węgier za łamanie „europejskiej solidarności” warto pamiętać, że początkiem czerwca 2010 r., tuż po objęciu urzędu szefa rządu, premier Wiktor Orban złożył swoją pierwszą wizytę nie gdzie indziej, ale właśnie w Polsce. Pokładał on wówczas duże nadzieje w Warszawie. Oczekiwał, że Polska, będąc największym krajem Europy Środkowo-Wschodniej, przejmie rolę lidera regionu i wzmocni zarazem pozycję Grupy Wyszehradzkiej. Premier Orban spoiwem tych relacji nieprzypadkowo chciał uczynić bezpieczeństwo energetyczne, rozumiejąc jak dużą rolę będzie ono odgrywało w XXI wieku. Zwłaszcza, że Węgry są w bardzo dużym stopniu uzależnione od dostaw surowców z Rosji.
I w podobnej sytuacji znajduje się cała Europa Środkowo-Wschodnia, co jest konsekwencją wdrożenia na początku lat 90. XX wieku doktryny Walentina Fallina, która zakłada, że eksport surowców do EŚW będzie narzędziem polityki Kremla wobec tego regionu. Z tej zależności żaden z krajów nie jest w stanie wyjść w pojedynkę, dlatego Polska wydawała się Orbanowi naturalnym liderem EŚW. Ponadto sytuacji sprzyjał fakt, że Polska w 2011 r. przejmowała prezydencję w Radzie UE właśnie po Węgrzech. Pozostaje jednak pytanie, czy rząd Donalda Tuska chciał rozwijać pozycję Polski jako regionalnego lidera?
W tym czasie głównym projektem dywersyfikującym źródła gazu do EŚW miał być gazociąg Nabucco, którego koncepcja upadła początkiem 2012 r. Przyczyną klęski był oczywiście brak solidarności w ramach UE i troska o dobro partykularne, narodowe, a nie Wspólnoty. Bowiem kilka państw europejskich jak Włochy (Eni posiadało 20% udziałów w konsorcjum South Stream), Francja (EdF 15% udziałów) i Niemcy (Wintershall 15%) wybrały wspólną inwestycję z Rosją, czyli Gazociąg Południowy (South Stream) będący rosyjską odpowiedzią na próbę zdywersyfikowania dostaw gazu do EŚW via Nabucco.
Położenie państw regionu EŚW znacznie się skomplikowało wraz z aneksją przez Rosję Krymu i wtargnięciem do wschodniej Ukrainy. A postawa państw Europy Zachodniej, zwłaszcza przez pierwsze półrocze 2014 r., była kolejnym – po upadku Nabucco, ciosem zadanym państwom EŚW. Bowiem Berlin podtrzymał chęć oddania kolejnych 50% przepustowości na OPAL-u i wymiany aktywów w WIEH, WIEE, WINZ w zamian za 25,01% udziałów w rosyjskim złożu Achimow. Transakcja ta finalnie nie doszła do skutku i trudno powiedzieć, kto podjął decyzję o rezygnacji. Niemniej szef BASF Kurt Bock wyraził żal z powodu niezrealizowania umowy i zapowiedział, że jego firma wciąż będzie współpracować z Gazpromem, również w zakresie poszukiwania i wydobycia węglowodorów na polu Achimow. Szef Wintershallu Rainer Seele przeciwny był nakładaniu jakichkolwiek sankcji na Rosję i apelował, by konflikt o Krym rozwiązano na drodze dialogu. Z kolei prezes niemieckiego E.On Johannes Theissen potwierdził wolę dalszej współpracy z firmami rosyjskimi, podobnie jak brytyjsko-holenderski Shell. Dla żadnej z tych firm rosyjska aneksja Krymu nie była powodem do przerwania kooperacji z Moskwą.
Również rozpoczęcie wojny hybrydowej na wschodzie Ukrainy nie kolidowało z podpisywaniem kolejnych dokumentów dotyczących Gazociągu Południowego. Gazprom i Siemens przedłużyły i rozszerzyły zakres umowy o strategicznym partnerstwie, na mocy której niemiecka firma miała zapewnić elektronikę dla budowanego Gazociągu Południowego, a włoski Saipem (spółka córka Eni, który ma 20% udziałów w Gazociągu Południowym) miał wybudować jego morski odcinek. Z kolei niemiecki Europipe miał dostarczyć 50% rur dla Gazociągu Południowego. A francuski ambasador w Rosji Jean – Maurice Ripert, po spotkaniu z szefem Gazpromu ogłasza, że dobra współpraca w ramach obu gazociągów (Północny i Południowy) wzmacnia więzi UE i Rosji jak i gwarantuje sprawne dostawy gazu (GdF ma 9% w Nord Stream, a EDF ma 15% w South Stream). W czerwcu 2014 r. austriacki OMV powrócił do konsorcjum South Stream – o czym zaświadczyli podpisami prezydenci Rosji i Austrii, Władimir Putin i Heinz Fischer. Tym sposobem połowa surowca (32 mld) z Gazociągu Południowego miała trafić do hubu w Baumgarten, gdzie Gazprom ma już udziały w magazynach. Z drugiej strony KE naciskała na Bułgarię, by zablokowała przebieg Gazociągu Południowego przez jej terytorium. I mimo, że Gazociąg Południowy w pierwotnym kształcie nie dojdzie do skutku (zastąpi go Turkish Stream), to przykłady dowodzące braku europejskiej solidarności w energetyce można mnożyć.
W 2014 r. nikt rozsądny nie liczył już, że Polska przejmie rolę lidera regionu EŚW. A że natura nie znosi próżni, to powołano do życia serbsko-bułgarkso-węgierską inicjatywę na rzecz kreowania polityki energetycznej Europy Środkowo-Południowej – Danube Energy Initiative. Jednak jako że zarówno Serbia, jak i Bułgaria – w wyniku zmiany koncepcji Gazociągu Południowego – wypadły z obiegu Orbanowi pozostał już tylko perspektywa zacieśniania relacji energetycznych z Rosją i Trójkątem Sławkowskim. Grupa Sławkowska – tj. Austria, Czechy i Słowacja, opowiedziała się za powstaniem Tureckiego Potoku (Turkish Stream), który umożliwi dostawy gazu do Europy z pominięciem Ukrainy. W przypadku Orbana nie był to wybór serca, lecz rozumu – po tym, jak został odtrącony przez Warszawę i zdradzony – jak cała EŚW – przez Europę Zachodnią. W tym miejscu należy również zapytać, dlaczego UE przyzwalała przez długie lata na rozbudowę projektu South Stream, który uderzał w bezpieczeństwo państw EŚW, w tym Węgier. Dziś Budapesztowi nie wolno kooperować z Rosją, by mamy wojnę na Ukrainie? Ale ten sam konflikt nie przeszkadzał w utrzymywaniu dalszej współpracy Europy Zachodniej z Rosją, aż do czasu nałożenia – wbrew woli wielu państw – sankcji na Rosję. A nade wszystko, państwa Trójkąta Sławkowskiego nie musiałyby wchodzić w tę relacje z Rosją, gdyby wpierw Europa Zachodnia nie zdradziła regionu EŚW doprowadzając swoją zachłannością do upadku projektu Nabucco.
Oczywiście, można by upatrywać alternatywy w Korytarzu Południowym (TANAP+TAP), gdyby UE odpowiednio się do tego projektu przyłożyła. Jednak takie działania skutkowałyby zderzeniem z polityką rosyjską, czego Bruksela chce uniknąć. Podobnie rzecz ma się z surowcami z obszaru Morza Śródziemnego: Rosja skutecznie penetruje ten region i prawdopodobnie już zablokowała surowiec ze złóż izraelskich (jeśli gaz w ogóle zostanie wydobyty, to egipskie terminale LNG wyeksportują go w region Azji), a Turcja blokuje poszukiwanie w rejonie Cypru. Grecja natomiast, po zwycięstwie Syrizy, opowiada się za powstaniem hubu u swoich granic, do którego ma trafić gaz z Turkish Stream.
***
W kontekście działań Wiktora Orbana jako niezwykle ciekawy i ważny jawi się wywiad udzielony przez premiera Rosji Władimir Putin w listopadzie 2010 r. „Sueddeutsche Zeitung”, gdzie zaproponował stworzenie wspólnoty gospodarczej „od Lizbony po Władywostok”. Dodał również, że już niebawem UE otrzyma „zdywersyfikowane i elastyczny system zaopatrzenia w gaz ziemny”, co będzie konsekwencją budowy Gazociągu Południowego (dzisiaj w nowej odsłownie: Tuskish Stream). Przy tej okazji zarysował ewentualną możliwość utworzenia strefy wolnego handlu, wspólnej polityki przemysłowej, ujednolicenia przepisów prawnych i celnych. Z kolei początkiem 2015 r. w Davos Angela Merkel zasygnalizowała gotowość do podjęcia rozmów między Unią Europejską i Eurazjatycką Unią Gospodarczą o „możliwościach kooperacji w ramach wspólnej przestrzeni handlowej”. Zatem współpraca państw Europy Zachodniej z Rosją jest próbą ratowania pokoju, zaś kooperacja Budapesztu z Moskwą, to już zdrada unijnej solidarności (gdyby ona kiedykolwiek istniała!).
Warto również mieć w pamięci podpisany w Petersburgu marcu 2013 r. „Roadmap EU-Russia Energy Cooperation until 2050”. Sygnatariuszami dokumentu byli po stronie UE komisarz ds. energii Günther Oettinger i reprezentujący stronę rosyjską minister energetyki Aleksander Nowak. Czytamy w nim, że rozwój długoterminowej współpracy energetycznej, dotyczącej elektryczności, gazu, ropy, węgla, OZE, efektywności energetycznej, jest dla obu stron konieczny i zaowocuje powstaniem w 2050 r. paneuropejskiego subkontynentu energetycznego. Jednak nim do tego dojdzie, to UE usiłuje wpierw uwspólnotowić politykę energetyczną tworząc koncepcja Unii Energetycznej. Tłumaczy to również skąd to oburzenie wobec decyzji Orbana: podpisując umowę bilateralną z Moskwą na dostawy gazu nie oglądał się na KE. Tym samym zadał cios koncepcji Unii Energetycznej, nim ona powstała. Bowiem wstępna umowa między Budapesztem i Moskwą nie zawiera klauzuli take or pay i cena gazu ma wynieść 260 USD/tys. m3 – bez najmniejszego wsparcia ze strony KE.
I miejmy nadzieję, że więcej państw UE opamięta się i zacznie realizować politykę ukierunkowaną na rzeczywiste bezpieczeństwo energetyczne, a nie formalizowania na poziomie UE relacji Berlina z Moskwą. W przypadku Polski dobrym początkiem byłaby budowa połączenia Polska-Słowacja, bo jest to element Korytarza Północ-Południe, który ma zapewnić (przez terminale LNG w Świnoujściu i w Chorwacji na wyspie Krk) dostawy gazu pochodzenia innego niż rosyjski. Odsądzany od czci i wiary Orban zbudował już połączenie o przepustowości 5 mld m3 gazu rocznie ze Słowacją (występuje opóźnienie po węgierskiej stronie związane z tłocznią gazu w Szada, które można zniwelować w przeciągu miesiąca, ale intekonektor już powstał). Polskie połączenie ze Słowacją (o przepustowości 10 mld) planowane jest na rok 2019/2020. Zatem, czy to polska premier powinna „przywoływać do porządku” Orbana? Zauważmy również, że we wspomnianym dokumencie (Roadmap EU-Russia 2050), którego sygnatariuszami byli Oettinger i Nowak, napisane jest explicite, że zależność państw EŚW od surowców z Rosji będzie utrzymana przez dekady. I taką oto alternatywę ma Orban…
***
Autor napisał książkę pt.: Gaz łupkowy. Wielka gra o bezpieczeństwo energetyczne. Została ona wydana pod patronatem medialnym BiznesAlert.pl. Książkę można zamówić pod adresem: www.gazlupkowy.net