Zanim Donald Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej, rozpoczął kampanię na rzecz unii energetycznej. Pomysł polegał na tym, żeby UE ustanowiła jeden wspólny rynek elektryczny i gazowy, oraz żeby zbudowała interkonektory umożliwiające przepływ energii pomiędzy poszczególnymi sieciami krajowymi. Przede wszystkim Tusk domagał się przejrzystości kontraktów gazowych, żeby Gazprom nie mógł arbitralnie ustalać cen dla poszczególnych odbiorców i w ten sposób zdobywać władzę nad nimi – pisze Judy Dempsey dla Carnegie Endowment for International Peace.
19 marca br. podczas szczytu UE Tusk odniósł małe zwycięstwo. Wszyscy przywódcy zgodzili się zwiększyć transparentność na rynku gazowym, tak by dostawcy nie mogli nadużywać swojej pozycji do łamania prawa UE, oraz zmniejszania bezpieczeństwa energetycznego. Jednak główny cel, jakim było ujawnienie kontraktów, został pominięty w ostatecznym tekście porozumienia. Przeciwnie, konkluzja szczytu stanowi: „W odniesieniu do handlowych umów na dostawy gazu, poufność informacji handlowych musi być zagwarantowana”.
Jak dodaje Dempsey, taka sytuacja musiała zadowolić przede wszystkim Viktora Orbana. W styczniu podpisał kontrakt z Putinem na finansowanie drugiej elektrowni atomowej na Węgrzech, w miejscowości Paks. Później parlament węgierski utajnił treść traktatu na trzy lata. To właśnie z takimi tajemnicami chciał skończyć Tusk.
W ten sposób przywódcy państw UE uniknęli drażliwej kwestii tajności. Tusk i przywódcy państw bałtyckich znaleźli natomiast poważnego sojusznika w Dyrekcji Generalnej do spraw Konkurencji KE. Ten organ okazał się być niezwykle skuteczny w zapobieganiu przejęciu przez Gazprom europejskiego sektora energetycznego. Komisja robi to, przyjmując dosłowną interpretację trzeciego pakietu energetycznego UE.
Przyjęty w 2011 roku pakiet ma na celu liberalizację rynku gazowego UE. Gdy zostanie w pełni przyjęty, będzie można przymusowo rozdzielać spółki zajmujące się dotąd jednocześnie produkcją, zakupem i dystrybucją gazu. Ponadto pakiet zakłada dostęp innych firm do sieci gazociągów , oraz publiczny charakter wysokości opłat, by umożliwić konkurencję i spadek cen w sektorze gazowym.
Władze antymonopolowe UE nie marnują czasu na sprawdzanie zgodności z trzecim pakietem, nawet jeśli niektóre państwa zaczęły go realizować. W 2012 r. Komisja rozpoczęła dochodzenie przeciwko praktykom cenowym Gazpromu wobec wielu państw Europy Środkowej i Wschodniej będących członkami UE.
Litwa zgłosiła skargę do KE, zarzucając Gazpromowi blokowanie konkurencji, na skutek czego mógł on narzucać odbiorcom zbyt wysokie ceny. W tym celu Rosja mogła używać tą państwową firmę jako instrument nacisku politycznego.
Margrethe Vestager, komisarz do spraw konkurencji powiedziała w wywiadzie dla Wall Street Journal 18 lutego, że skutki dochodzenia antymonopolowego będą przedstawione w ciągu najbliższych tygodni. Dodała, że celem jej działania jest zapewnienie wszystkim spółkom takich samych zasad działania.
Judy Dempsey stwierdza, że to nie wszystko. Władze antymonopolowe UE zablokowały Gazpromowi projekt budowy South Stream, który miał łączyć Rosję przez Morze Czarne z Bułgarią i Europą Wschodnią. Rurociąg ten nie tylko miał uniezależniać Rosję od tranzytu przez terytorium Ukrainy, ale dawał jej bezpośredni dostęp do rynków środkowo-wschodniej Europy.
Gazprom opuścił projekt po żądaniu KE, by także inne spółki miały dostęp do tej infrastruktury. Komisja ostrzegła także Bułgarię, że zapłaci poważne kary jeśli nie zastosuje się do zasad trzeciego pakietu energetycznego.
Władze ochrony konkurencji także zatrzymały projekt OPAL. Jest to gazociąg w Niemczech który transportuje gaz z Nord Stream. Komisja sprzeciwia się monopolistycznej pozycji Gazpromu w OPAL. Zagroziła utrzymaniem ograniczenia użycia tego rurociągu do 50% mocy przesyłowych. Skutkiem tej decyzji Gazprom zawiesił realizację kolejnej odnogi Nord Stream.
Kolejny cios dla Gazpromu to wycofanie się koncernu BASF z umowy z rosyjskim gigantem. Wcześniej zawarto umowę, na mocy której spółka sprzedaży gazu Wingas, należąca do BASF, miała stać się własnością Gazpromu. W zamian za to Wintershall, zajmująca się wydobyciem gazu i ropy, miała dostać dostęp do syberyjskich pól gazowych. Co ważniejsze, umowa dawałaby Gazpromowi dostęp do systemu obrotu i magazynowania gazu w Niemczech.
Ogłaszając zawieszenie umowy, BASF obwinił napięcie pomiędzy UE i Rosją wokół aneksji Krymu.
Sankcje UE wobec Rosji także miały wpływ na decyzję BASF. Istnieje poważna wątpliwość, że komisja również przyglądała się temu kazusowi.
Praca KE nie jest łatwa, zwłaszcza że wielu państwom UE nadal zależy na współpracy z Gazpromem bardziej niż na dywersyfikacji. Jednak gorliwość KE w zwalczaniu monopoli dowodzi, jak dawna wszechmoc rosyjskiego giganta słabnie – czytamy na stronie Carnegie Endowment for International Peace.