– Z punktu widzenia ekonomicznego propozycje polityków dotyczących spółek giełdowych są absurdalne i tylko negatywnie odbiją się na możliwościach inwestycyjnych tych firm – mówi Roman Przasnyski, ekonomista i analityk rynku finansowego w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: W ostatnim czasie kilkukrotnie pojawiły się pomysły „ograniczenia” zysków spółek energetycznych w przyszłym roku. Czy to realne i jak tego ewentualnie dokonać?
Roman Przasnyski: Propozycja ograniczenia zysków spółek giełdowych to propozycja pójścia na ścianę z czterema podstawowymi prawami ekonomii. Możliwa jest sytuacja, że spółki,`nie tylko giełdowe, działają bez zysku, ale to sytuacje nadzwyczajne i co ważne, rzadko kiedy jest to intencjonalne i długofalowe. Jest kwestia prawa spółek handlowych, według którego zarządy i same spółki działają w otoczeniu rynkowym. Ten kodeks zakłada, że spółki działają dla zysku i w interesie akcjonariuszy, czy szerzej, tzw. interesariuszy. Nie zawsze muszą dążyć do maksymalizacji tego zysku, ale jednak zysk jest istotny. Trzecim elementem jest ład korporacyjny, czyli obowiązują zasady działania spółek giełdowych. Czwartym elementem jest kwestia możliwości inwestycyjnych. propozycja wicepremiera Sasina była kontrowersyjna, jednak propozycja premiera Morawieckiego ją znacznie przebiła.
Jak takie ograniczenie zysków wpłynęłoby na możliwości inwestycyjne? Tyle wszak mówimy o transformacji, a kwestia zysków w kontekście inwestycji wydaje się kluczowa…
Otóż to. Prognozy dotyczące inwestycji w polskiej energetyce mówią o konieczności wydatkowania w ciągu najbliższych kilkunastu lat biliona 300 mld złotych. Takich pieniędzy trzeba skądś poszukać. W ekonomii istnieje tak zwany wskaźnik EBITDA, czyli zysk spółki przed opodatkowaniem, amortyzacją i odsetkami. Jeżeli premier chce aby zysk wynosił zero plus to wskaźnik EBITDA albo się obniży, a już na pewno nie dojdzie do jego podwyższenia. Dlaczego to jest istotne? Dlatego, że wszystkie instytucje, spółki itp mierzą swoje możliwości inwestycyjne EBITDĄ. Jeżeli ten wskaźnik będzie wynosił zero plus, a zadłużenie spółki mogłoby wynosić np. trzykrotność EBITDY to trzy razy zero plus wynosi zero. Z punktu widzenia ekonomicznego i prowadzenia spółek, to jest totalny absurd.
W międzyczasie pojawiła się propozycja ograniczenia nie zysków, a przychodów spółek…
Przychody spółek można ograniczyć w prosty sposób – mrożąc ceny. Mrożenie cen energii spowoduje, że przychody spółek nie wzrosną. Ograniczenie przychodów jest jednak absurdalne. To wszystko jest działaniem krótkoterminowym, bez patrzenia w przyszłość.
Te wszystkie inwestycje, które mają sprawić, że kiedyś energia miałaby być tańsza muszą zakładać duże finansowanie. W medycynie 40 pare stopni gorączki powodują konieczność ratowania pacjenta. Teraz, ze względu na te doraźne i mało efektywne działania, nasza energetyka przez następnych kilka lat będzie miała ciągłą gorączkę na poziomie 39 stopni. To efekt wstrzymywania transformacji, wstrzymywania inwestycji.
Te propozycje, które padają z ust polityków wpłyną na możliwości inwestycji spółek. Spółki mają pieniądze na inwestycje z finansowania zewnętrznego, o którym mówiliśmy i kapitału własnego. Kapitał własny można uzyskać na dwa sposoby. Pierwszy to ograniczenie wypłacania dywidendy, czyli zachowanie wypracowanego przez firmę zysku netto na potrzeby inwestycji. Drugim sposobem jest emisja akcji i ich sprzedaż inwestorom. Jeżeli inwestor popatrzy na wykres kursów spółek energetycznych od momentu wejścia na giełdę, to zobaczy, że wartość tych spółek spadła o połowę a niektórych nawet o dwie trzecie. Jeżeli taki inwestor chciałby kupić akcje spojrzy na te wykresy i skojarzy dalej te wyniki z deklaracjami premiera Morawieckiego to podejmie raczej negatywną decyzję inwestycyjną. I to jest efekt tych wszystkich szumnych, ale populistycznych zapowiedzi.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Glapiński: Szok na rynkach surowców energetycznych jest główną przyczyną inflacji