OZE muszą pozbyć się chińskiego kagańca, by wesprzeć wojsko

30 lipca 2024, 07:35 Bezpieczeństwo

– Energetyka rozproszona jest trudniejsza do zniszczenia, dlatego w razie wojny lepiej zapewni bezpieczeństwo energetyczne. Ma jednak dwa minusy, jest zależna od warunków pogodowych i Chin. Państwo Środka może wykorzystać łańcuchy dostaw jako smycz na karku Zachodu, a elektronikę jako kaganiec do kontroli systemów energetycznych – pisze Marcin Karwowski, redaktor BiznesAlert.pl.

Źródło: Freepik

  • Inwestycje w OZE są korzystne nie tylko ze względu na klimat, ale i bezpieczeństwo. Energetykę rozproszoną trudniej zniszczyć.
  • Instalacje konieczne do wytwarzania zielonej energii powstają przy silnym udziale Chin, które próbują wypracować monopol.
  • Zarówno eksperci, jak i NATO wskazują, że wpływ Państwa Środka na zachodnią energetykę jest niebezpieczny.
  • Priorytetem Europy powinno być wypracowanie alternatywnych łańcuchów dostaw, najlepiej wewnętrznych.

Odnawialne źródła energii powinny być rozpatrywane nie tylko z punktu widzenia transformacji energetycznej, ale i bezpieczeństwa. Mimo, że to żołnierze oraz sprzęt wojskowy są najbardziej widocznym ogniwem obronności, nie mogą działać bez zaplecza logistycznego. A do niego kwalifikują się dostawy energii elektrycznej. Mając wojnę za miedzą, oraz realną szansę na konflikt u własnych bram nie można ignorować potrzeby wprowadzenia zmian. NATO jest w tej komfortowej sytuacji, że wojna w Europie rozgorzała nie na terytorium państw członkowskich, a jednego z sąsiadów. Stąd można wyciągnąć wnioski, gdy zagrożenie dopiero się pojawia. OZE nie jest jednak lekiem na wszelkie zło. Przez swój charakter potrzebuje stabilizatora. A za instalacjami odnawialnych źródeł energii czai się kolejne zagrożenie, powiewające chińską flagą. Czy pójście w energetykę rozproszoną nie oznacza chińskiego kagańca na twarzy Zachodu?

Energetyka rozproszona to energetyka trudna do zniszczenia

Rosja udowodniła, że atakuje nie tylko cele militarne, ale i cywilne czy infrastrukturę, w tym energetyczną. Przykładem takich działań jest kwietniowy atak, który zniszczył Trypolską Elektrownię Cieplną. Wyraźnie jednak obiera na cel obiekty napędzane paliwami kopalnymi, jest to kwestia rachunku zysku i kosztów. Mimo kontynuowania ostrzałów Rosja ma problem z pozyskaniem sprzętu wojskowego, o czym świadczy m.in. używanie amunicji z Korei Północnej. Tym samym poświęcenie środków na wyłączenie elektrociepłowni, która zaopatruje część wrogiej stolicy ma większy sens niż atakowanie pojedynczych wiatraków (albo nawet całych farm wiatrowych) czy relatywnie łatwych do naprawienia sieci przesyłowych.

– Mówiąc o odbudowie, i zapewnieniu większego bezpieczeństwa energetycznego, ważna jest decentralizacja. Obecnie system energetyczny Ukrainy jest mocno scentralizowany, Rosja łatwo może zidentyfikować punkty kluczowe do jego sprawnego działania, a następnie w nie uderzyć […] Ukraina sama przyznała, że źródła odnawialne nie są obiektami ataków – wyjaśniał Maciej Zaniewicz z Forum Energii, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

– Owszem duża część OZE została okupowana, z racji na fakt, że była budowana głównie na wschodzie i południu kraju. Miała tam najlepsze warunki, chociażby z uwagi na wietrzność, nasłonecznienie i dostępność lądów. Jednak Rosjanie zniszczyli zaledwie jeden procent ukraińskich turbin wiatrowych, okupując około 80 procent – dodał.

Brak energii to nie tylko dotkliwy cios dla przemysłu i uciążliwe chwile dla obywateli. Bez prądu nie ma zbrojeniówki. Dowodem na to jest sytuacja ukraińskiego producenta dronów Ptashka Drones, który na skutek planowanych przerw w dostawie energii (spowodowanych stratami w energetyce) nie mógł produkować bezzałogowców dla ukraińskiej armii. Historia potoczyła się szczęśliwie, dzięki pomocy internautów zebrano środki na generatory i magazyny energii.

– Walka o niską emisję jest ważna i skuteczna z punktu widzenia dziedzin przemysłu, które pierwsze w nie wejdą. Oczywiście nie chodzi o produkcję czołgów zasilanych energią elektryczną, mimo, że podobne projekty powstają, to obecnie jest to bardziej wizja science fiction. Zbrojeniówka jest segmentem bardzo energochłonnym. Próby zmniejszenia emisyjności są ważne, ale jeszcze ważniejsza jest kwestia bezpieczeństwa sektora. Jeżeli zbrojeniówka jest uzależniona od dwóch lub trzech źródeł to wyłączając je wyłącza się fabryki. Jeżeli zastosuje się rozproszone zasilanie, i zdywersyfikuje energię, to będzie trudniejsze do zniszczenia – tłumaczy Jarosław Wolski, ekspert ds. obronności w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Dostawy energii z OZE utrudnią doprowadzenie do sytuacji gdy państwo będzie musiało planować przerwy w dostawie energii. Jednak by Polska mogła mieć zapewnioną zieloną energię ta potrzebuje sama być bezpieczna. Stąd kluczowe jest utrzymanie przez NATO kontroli na Bałtyku, gdzie powstają m.in. polskie morskie farmy wiatrowe. Dodatkowo energia zależna od warunków pogodowych potrzebuje magazynów energii i stabilizatora w postaci gazu lub atomu. Biorąc pod uwagę, że pierwsza polska elektrownia jądrowa dopiero powstaje, nie ma tu wielkiego wyboru…

Zielona energia powinna wesprzeć nie tylko zbrojeniówkę. Budynki administracyjne MONu, jednostki szkoleniowe czy bazy mogą śmiało być zasilane z OZE. I powinny pozostać niezależne energetycznie od dostaw paliw stałych, które łatwo mogą zostać zablokowane.

Zniszczona na skutek rosyjskiego ataku elektrownia w Ochtyrce (marzec 2022). Źródło: Wikimedia Commons

NATO oraz BBN radzą i ostrzegają

Przewaga rozproszonych źródeł energii w kwestii bezpieczeństwa to nie jest tylko opinia dziennikarzy, analityków i ekspertów. Temat został podniesiony w rekomendacjach prezydenta Andrzeja Dudy do Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, które powstały przy udziale Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

– Należy opracować i wdrożyć strategiczny program rozwoju energetyki rozproszonej, opartej o zdywersyfikowany miks paliwowy (maksymalnie wykorzystujący lokalne źródła paliw pierwotnych) i odnawialne źródła energii. Celem jest zwiększenie elastyczności i bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej i ciepła dla obiektów infrastruktury krytycznej w przypadku wystąpienia poważnych zakłóceń w pracy Krajowego Systemu Elektroenergetycznego – czytamy w tekście.

– W celu zapewnienia niezbędnej mocy sterowalnej oraz stabilności sieci energetycznej, w tym w celu pokrycia luk energetycznych w regionach, gdzie występują znaczący konsumenci energii (przemysł, duże aglomeracje miejskie), należy rozważyć zainstalowanie mocy wytwórczych z różnego typu źródeł. Zastosowanie powinny mieć nowoczesne źródła energii odnawialnej,  a w przyszłości małe modułowe reaktory o właściwej mocy jednostkowej – zapisano w dalszej części rekomendacji.

Jak prezydent zauważa, tylko odpowiedni miks, oparty o OZE zapewni elastyczność i bezpieczeństwo dostaw dla infrastruktury krytycznej.

29 czerwca 2023 roku NATO i Unia Europejska przedstawiły wnioski grupy zadaniowej, która miała na celu zbadanie odporności infrastruktury krytycznej i wskazanie jej słabych punktów. Autorzy wskazali cztery kluczowe sektory: energetykę, transport, infrastrukturę cyfrową i kosmiczną. Stwierdzili, że sabotaż magistrali Nord Stream udowodnił wrażliwość infrastruktury energetycznej. Wskazali również, że działania wojskowe są zależne od cywilnych sieci energetycznych i dostaw. Zdaniem grupy zadaniowej rosnące wykorzystanie OZE może wzmocnić odporność państw członkowskich, poprzez zmniejszenie zależności od systemu centralnego. Wskazuje jednak, że nowa infrastruktura niesie za sobą wyzwanie w zakresie ochrony fizycznej oraz na poziomie łańcucha dostaw, pochodzącego poza NATO i Unii Europejskiej.

Wymiana floty nieoperacyjnej MON na elektryki pozwoli uniezależnić sektor od dostaw paliw. Na zdjęciu Tesla Cybertruck. Źródło: Tesla

Chińska smycz i kaganiec

Łańcuch dostaw i wydobycie surowców ziem rzadkich, niezbędne do tworzenia nowych instalacji OZE jest zależny w znacznej mierze od Chin. Monopol, który Państwo Środka próbuje wypracować, grozi rosnącym uzależnieniem się energetycznym. Chiny są bliskim sojusznikiem Rosji, diagnozowanej jako główne zagrożenie NATO. Dodatkowo pozostają w konflikcie ze Stanami Zjednoczonymi, najsilniejszym członkiem Sojuszu. Uzależnienie się od ich eksportu może doprowadzić do oddania kontroli w ręce potencjalnego wroga. Parafrazując stary dowcip, Zachód może otrzymać depeszę: Panele fotowoltaiczne STOP Surowce STOP.

– Bardzo ważny jest fakt, że Chiny do niedawna miały monopol na wydobycie i eksport metali ziem rzadkich. Surowców bez których nie ma postępu naukowo-technicznego i rozwoju nowoczesnych technologii. Inne kraje ruszyły z własnym wydobyciem, ale Chiny odpowiadają za ponad 60 procent wydobycia niewiele mniej eksportu światowego. Parę razy udowodniły, że mogą z tych surowców korzystać w wojnie handlowej lub celnej – wyjaśnia prof. Bogdan Góralczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, były ambasador RP w Tajlandii, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

– Uważam, że wyzwanie ze strony Chin w dziedzinie surowców niezbędnych do alternatywnych źródeł energii jest poważne. Mogące skutkować wojną handlową i celną. Państwo Środka ma dźwignię nacisku, mimo zmian i rosnącej konkurencji, wiele łańcuchów dostaw ciągle rozpoczyna się na ich terytorium – dodaje.

Uzależnienie zachodniej energetyki od dostaw z Pekinu można porównać do zapięcia Europie smyczy na karku. A do tego łatwo może dołączyć kaganiec. Znaczna część przemysłu Państwa Środka jest kontrolowana (często również dotowana) przez państwo. Dotyczy to również elektroniki, która jest oceniana przez ekspertów jako nieszczelna. Przekazuje na zewnątrz informację, a w poważniejszych sytuacjach może zapewnić zdalny dostęp.

– Sektor energetyczny jest prawdopodobnym celem ataków, czy to hakerów, czy to państw wrogich. Wrażliwym punktem są sterowniki, które mogą nie tylko być celem wrogiej ingerencji, ale dodatkowo w znacznej części są chińskiej produkcji. (…) Mogą zawierać backdoor, czyli wejście z zewnątrz, niekontrolowane przez użytkownika i o którym wie tylko producent. Tym samym osoba, bądź grupa osób, wiedzących o backdoorze może podłączyć się wykorzystując go do urządzenia i pozmieniać parametry. Taka sytuacja może doprowadzić nawet do blackoutu. Przykładowo jeżeli wszystkie liczniki wyłączą się i przestanie pobierać moc to dojdzie do nadmiaru w sieci energetycznej, którego skutkiem może być nawet jej zniszczenie – mówi Cyprian Gutkowski, z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

W lutym 2024 roku estoński wywiad wydał raport w którym przestrzegł przed ekspansją chińskiej technologii. Wskazał na wnioski wyżej przytoczone: działanie Pekinu obliczone jest na uzależnienie od siebie Zachodu i stworzenia furtki do zdalnej kontroli. Estończycy wyraźnie podkreślili, że nie powinno się używać chińskich rozwiązań zwłaszcza w fotowoltaice. Chińskie falowniki mogą umożliwić zdalne wyłączenie instalacji. Niskie ceny produktów są efektem dotowania przez państwo i elementem większej gry.

OZE są wykorzystywane w US Army i Gwardii Narodowej. Źródło: Flickr

Przyszłość OZE w sektorze wojskowym

Wracając do zielonej energii jako korzystnej dla wojska to Polska nie byłaby prekursorem. Podobne rozwiązania są stosowane przez Stany Zjednoczone, Austrię czy Cypr. Możliwość zastosowania bezemisyjnych źródeł w komponencie nieoperacyjnym omawiałem w tekście „Czy zielona armia to silna armia?”.

Wyciągając wnioski z wojny na Ukrainie widać, że zwiększenie roli energetyki rozproszonej wpływa pozytywnie na bezpieczeństwo i stabilność systemu energetycznego. Problemem są jednak sieci elektroenergetyczne, które nie pozwalają na dołączenie dużej ilości nowych źródeł. Trzeba też uniezależnić się od Chin w kwestii dostaw, zwłaszcza elektroniki. Zachód musi znaleźć alternatywne rynki, najlepiej wewnętrznie. Nierozsądna transformacja energetyczna nie tylko nie zapewni bezpieczeństwa Polsce, a włoży pilot do jej energetycznego krwioobiegu w obce ręce.

Zielona armia to hit czy kit? Spięcie