Na świecie są dziesiątki funduszy inwestycyjnych, które mogą kredytować projekty kopalń węgla kamiennego i elektrowni węglowych – o problemach finansowania rozwoju energetyki węglowej rozmawiamy z prof. dr. hab. inż. Władysławem Mielczarskim.
BiznesAlert.pl: Komisja Europejska akceptując finansowanie restrukturyzacji polskiego górnictwa węgla kamiennego pośrednio zaakceptowała nasz miks energetyczny oparty na węglu. Czy nie jest tak, że restrukturyzacja to zamykanie kopalń, tymczasem ten miks będzie wymagał odpowiedniego zaopatrzenia w węgiel?
Władysław Mielczarski: Badania symulacyjne pokazują, że niezależnie od różnych scenariuszy rozwoju w Polsce zapotrzebowanie na węgiel nie tylko nie będzie malało, ale może wzrosnąć. Zużycie energii elektrycznej rośnie dosyć wolno, około 1 proc. rocznie, i wzrost ten jest zaspokajany z nadmiarem przez rosnącą produkcję z odnawialnych źródeł energii. Jednak ciągłość zasilania zapewniają tylko cztery technologie produkcji energii elektrycznej: elektrownie jądrowe, gazowe oraz na węgiel kamienny i brunatny.
Na budowę elektrowni jądrowych nie ma większych szans ze względu na olbrzymie koszty tej technologii. Zasilanie elektrowni gazem stoi pod dużym znakiem zapytania, chociaż gazu jest na świecie dużo, szczególnie tego, który jest skraplany i ceny są coraz niższe. Jednak spalanie gazu w dużych elektrowniach systemowych budzi wątpliwości, ponieważ w pierwszym rzędzie gaz powinien być zużywany w przemyśle chemicznym, czy być zużywanym do ogrzewania domków mieszkalnych, ponieważ to główny sposób zmniejszenia trującego nas „smogu”.
Około 1/3 energii elektrycznej produkujemy z węgla brunatnego, jednak stare odkrywki około roku 2040-2050 zostaną wyeksploatowane, a nie wiadomo gdzie i czy powstaną nowe kopalnie węgla brunatnego. Pozostaje nam tylko węgiel kamienny. Produkujemy tego węgla około 73 mln ton rocznie, z czego 60 proc. zużywają energetyka. Tylko około 15 proc. węgla kamiennego jest zużywana w gospodarstwach domowych.
Może wystąpić sytuacja, że obecnie zamykamy kopalnie i redukujemy zatrudnienia, aby za kilkanaście lat budować nowe kopalnie i szukać górników. Kilka firm światowych widzi przyszłość polskiego węgla inwestując w nowe kopalnie.
A może w Polsce zabraknie węgla?
Raczej węgla nie zabraknie, ale trzeba będzie ten węgiel importować, ponieważ nie wystarczy krajowej produkcji. W przypadku braku nowych odkrywek węgla brunatnego, węgiel kamienny będzie musiał ten brak zastąpić jako źródło energii. Z drugiej strony następuje proces restrukturyzacji górnictwa, którego elementem jest zamykanie najmniej wydajnych szybów. Może to za kilka lat doprowadzić do sytuacji, że krajowego węgla będzie za mało. Nie będzie problemów z jego importem, ponieważ na świecie zasobów węgla kamiennego jest na kilkaset lat. W Polsce, w Gdańsku, mamy węgloport i rozwiniętą sieć kolejową, aby dowieźć węgiel do elektrowni. W ostateczności możemy skorzystać z portów niemieckich, jak: Hamburg czy Brema. Problemem może być wyższy koszt. Już obecnie ceny węgla na ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) osiągają około 80-90 dol/tonę. Co prawda jest to węgiel o lepszym cieple spalania (26GJ/t), niż węgiel polski (20-21GJ/t), ale cena jest znaczna, do której trzeba doliczyć koszty transportu.
Jeśli okaże się, że trzeba budować nowe kopalnie, to skąd można spodziewać się kredytowania budowy nowych kopalń, skoro Unia Europejska zabrania nie tylko pomocy publicznej na to kredytowanie, ale także banki europejskie uznają program dekarbonizacji za obowiązujący?
Musimy wypracować nowy model finansowania budowy zarówno kopalni, jak i elektrowni węglowych, bo na wsparcie z Unii Europejskiej trudno będzie liczyć. Jednak na świecie są dziesiątki funduszy inwestycyjnych, w tym emerytalnych, które poszukują inwestycji długoterminowych. Z pewnością finansowanie będzie trochę droższe, ale to nie znaczy, że nie będzie można uzyskać finansowania na technologie węglowe.
Sytuacja gospodarcza Polski poprawia się, a co najważniejsze poprawia się percepcja kondycji naszej gospodarki publikowana przez agencje ratingowe. To z pewnością ułatwi pozyskanie finansowania. Nie jesteśmy jedyną gospodarką w Europie, w której elektroenergetyka jest oparta na węglu. Niemcy produkują z węgla brunatnego ponad połowę energii elektrycznej, a emisje CO2 są ponad 2,5 krotnie większe niż w Polsce. Emisje w Niemczech wzrosną po 2021 roku, kiedy zostaną zamknięte elektrownie jądrowe, a jedyną możliwością ich zastąpienia będą elektrownie gazowe. Emitują one trochę mniej CO2 (0,5t/MWh), w porównaniu z elektrowniami węgla kamiennego (0,85t/MWh), jednak są to dosyć znaczne emisje.
Rozmawiała Teresa Wójcik