icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

RAPORT: Czy wiatr i inne alternatywy zdmuchną atom?

Budowa elektrowni jądrowej ma się przyczynić do zapewnienia stabilnego źródła pozyskiwania energii i wyjścia naprzeciw zaostrzającej się unijnej polityce energetyczno-klimatycznej. Tymczasem PKN Orlen ogłasza ambitny program inwestycyjny w sektorze petrochemicznym. Wygląda na to, że płocki koncern dołącza do grona spółek, które próbują uciec od zaangażowania w projekt atomowy.

Orlen stawia na petrochemię

Na początku tygodnia, na tle instalacji rafinerii w Płocku, prezes PKN Orlen Daniel Obajtek zapowiedział, że do 2023 roku spółka przeznaczy ok. 8,3 mld złotych na inwestycje w petrochemię. Jak zaznaczył, to największy w historii koncernu program inwestycyjny. W jego ramach ma powstać kompleks pochodnych aromatów, rozbudowany ma zostać kompleks olefin i zdolności produkcyjne fenolu, ma także zostać zbudowane centrum badawczo-rozwojowe. Realizacja tych inwestycji ma przynieść wzrost EBIDTA o 1,5 mld złotych. Zauważmy, że w ubiegłym roku wskaźnik EBIDTA Orlenu wyniósł rekordowe 11,078 mld złotych. Dla porównania w 2014 roku miał wartość ujemną na poziomie 2,72 mld złotych.

Inwestycje mają pozwolić Orlenowi na zwiększenie mocy produkcyjnych w segmencie petrochemii o około 30 procent. Prezes Obajtek stwierdził również, że projekty wpisują się w obserwowany trend wzrostu popytu na produkty petrochemiczne, będący efektem rosnącej liczby ludności na świecie, wzrostu gospodarczego oraz zmiany struktury zapotrzebowania na surowce używane w przemyśle. Warto jednak wspomnieć, że przed Orlenem program inwestycji w petrochemię realizowała także Grupa Lotos, która dzięki Programowi 10+ w latach  2007-2011 przeznaczyła na ten cel ok. 5,5 mld złotych. Po te instalacje chce sięgnąć płocki koncern, który wkrótce ma przejąć gdyńskiego konkurenta.

Mimo, że petrochemiczne plany Orlenu wynoszą ok. 8,3 mld złotych, spółka przekonuje, iż jest w stanie zrealizować ten projekt. Według zapowiedzi prezesa Obajtka, rozpatrywane są różne możliwości finansowania, a decyzja w tej sprawie ma zostać podjęta jesienią i wpisana do zaktualizowanej strategii Grupy, co w perspektywie do 2023 roku oznaczałoby, że na ten cel rocznie spółka przeznaczałaby ok. 2,08 mld złotych. Dla porównania w latach 2014-2017 na inwestycje koncern przeznaczył ok. 18,7 mld złotych (średnio ok. 4,68 mld złotych rocznie). Plany Orlenu można odbierać pozytywnie tym bardziej, że, jak przekonują analitycy, petrochemiczny kierunek inwestycji Orlenu jest właściwy, ponieważ jest to przede wszystkim spółka naftowa, a nie taka, której główną działalnością jest produkcja energii. Zresztą potwierdził to sam prezes Obajtek. – Obecnie naszym kierunkiem jest Lotos, przemysł petrochemiczny i morskie farmy wiatrowe na Bałtyku. Tu też prowadzimy analizy. Nie odchodzimy od tych pomysłów. Będziemy skupieni na inwestycjach głównie w petrochemię – powiedział prezes Orlenu. Jednak nie odniósł się do możliwości uczestniczenia spółki w budowie elektrowni jądrowej, o czym pisał redaktor naczelny BiznesAlert.pl, Wojciech Jakóbik.

Przygoda Orlenu z atomem

W tym kontekście warto przypomnieć, jak zaczęła się przygoda płockiego koncernu z atomem, mimo że brak jej doświadczenia w realizacji projektów jądrowych. Temperaturę dyskursu podgrzała wypowiedź z początku lutego odwołanego później wiceprezesa Orlenu Mirosława Kochalskiego, który zapytany o potencjalny udział Orlenu w projekcie atomowym stwierdził, że ,,spółka analizuje wszystkie możliwe projekty, które mogą mieścić się w naszej strategii, naturalnie łącznie z projektem elektrowni jądrowej”. Zaledwie dwa miesiące później, podczas konferencji wynikowej, członek zarządu Orlenu ds. finansowych Wiesław Protasewicz mówił, że spółka nie podjęła wiążącej decyzji o udziale w projekcie atomowym. – Ewentualna decyzja zależy od ostatecznego kształtu norm prawnych i finansowych. Te informacje medialne oddaliły w czasie podjęcie ostatecznej decyzji o budowie elektrowni – mówił.

RAPORT: Wojna atomowa w Orlenie

Decyzja w sprawie rozpoczęcia projektu jądrowego, podobnie jak w przypadku strategii energetycznej była już wielokrotnie odkładana. Głównym powodem opóźnień było znalezienie odpowiedniej formuły finansowania tego projektu. Wydaje się jednak, że Orlen, który na przejęcie Unipetrolu wydał ponad 4 mld złotych, chce inwestować w morską energetykę wiatrową, wypłacić dywidendę na rekordowym poziomie 3 zł za akcję (decyzja w tej sprawie ma zostać podjęta 26 czerwca – przyp. red.), a ponadto chce przeznaczyć na petrochemię ponad 8 mld złotych, daje czytelny sygnał do tego, aby decydenci nie uwzględniali go jako potencjalnego partnera przy projekcie jądrowym.

Atomowy odwrót?

Podobnie jak Orlen, z zaangażowania w budowę siłowni jądrowej chce zrezygnować część udziałowców PGE EJ1, a więc podmiotu, który jest odpowiedzialny za jej realizację. Od pewnego czasu można zaobserwować wstrzemięźliwość w deklaracjach PGE, która posiada w niej 70 procent udziałów w spółce, na temat budowy elektrowni jądrowej. Jej przedstawiciele wskazują, że atom jest jedną z opcji strategicznych, to spółka idzie w kierunku rozwoju ciepłownictwa, kogeneracji i morskich farm wiatrowych. Ponadto chce przejąć aktywa Polenergii należące do rodziny Kulczyków (m.in. ciepłownicze, lądowe farmy wiatrowe, planowane projekty offshorowe), o czym również można przeczytać na BiznesAlert.pl.

 

Jakóbik: Wiatraki zamiast atomu? Gra o spadek po Kulczyku

 

Kolejnych wątpliwości co do przyszłości realizacji projektu jądrowego dostarczają wypowiedzi ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Według niego Tauron i KGHM muszą się wycofać z realizacji projektu jądrowego ze względów finansowych. Wyraził jednak nadzieję, że PGE pozostanie w konsorcjum odpowiedzialnym za budowę. Tauron i KGHM posiadają w nim 10 procent udziałów, co zdaniem szefa resortu energii, wiązałoby się z wydatkami na poziomie 800–850 mln złotych na spółkę. Jak zaznaczył minister Tchórzewski, KGHM ma kłopoty z aktywami zagranicznymi, a Tauron rozbudowuje elektrownię w Jaworznie.

Warto wspomnieć o Enei, która również ma udziały w PGE EJ i wydała 6,3 mld złotych na budowę nowego bloku o mocy 1000 MW. Ponadto spółka stoi przed kolejnym wyzwaniem inwestycyjnym w postaci rozbudowy Elektrowni Ostrołęka o 1000 MW, której koszt konsorcjum GE Power i Alstom Power System oszacowało na ok. 6 mld złotych. Mimo to Enea i Tauron  przekonują, że nadal pozostają akcjonariuszami PGE EJ1.

Mimo zapewnień przedstawicieli ministerstwa energii, przyszłość budowy elektrowni jądrowej budzi coraz więcej pytań, ponieważ kolejni inwestorzy próbują ominąć możliwość zaangażowania się w ten projekt. Czy wobec tego petrochemia, gaz i wiatr znad Bałtyku zdmuchną atom?

Tchórzewski: Najpierw atom, potem morskie wiatraki

Budowa elektrowni jądrowej ma się przyczynić do zapewnienia stabilnego źródła pozyskiwania energii i wyjścia naprzeciw zaostrzającej się unijnej polityce energetyczno-klimatycznej. Tymczasem PKN Orlen ogłasza ambitny program inwestycyjny w sektorze petrochemicznym. Wygląda na to, że płocki koncern dołącza do grona spółek, które próbują uciec od zaangażowania w projekt atomowy.

Orlen stawia na petrochemię

Na początku tygodnia, na tle instalacji rafinerii w Płocku, prezes PKN Orlen Daniel Obajtek zapowiedział, że do 2023 roku spółka przeznaczy ok. 8,3 mld złotych na inwestycje w petrochemię. Jak zaznaczył, to największy w historii koncernu program inwestycyjny. W jego ramach ma powstać kompleks pochodnych aromatów, rozbudowany ma zostać kompleks olefin i zdolności produkcyjne fenolu, ma także zostać zbudowane centrum badawczo-rozwojowe. Realizacja tych inwestycji ma przynieść wzrost EBIDTA o 1,5 mld złotych. Zauważmy, że w ubiegłym roku wskaźnik EBIDTA Orlenu wyniósł rekordowe 11,078 mld złotych. Dla porównania w 2014 roku miał wartość ujemną na poziomie 2,72 mld złotych.

Inwestycje mają pozwolić Orlenowi na zwiększenie mocy produkcyjnych w segmencie petrochemii o około 30 procent. Prezes Obajtek stwierdził również, że projekty wpisują się w obserwowany trend wzrostu popytu na produkty petrochemiczne, będący efektem rosnącej liczby ludności na świecie, wzrostu gospodarczego oraz zmiany struktury zapotrzebowania na surowce używane w przemyśle. Warto jednak wspomnieć, że przed Orlenem program inwestycji w petrochemię realizowała także Grupa Lotos, która dzięki Programowi 10+ w latach  2007-2011 przeznaczyła na ten cel ok. 5,5 mld złotych. Po te instalacje chce sięgnąć płocki koncern, który wkrótce ma przejąć gdyńskiego konkurenta.

Mimo, że petrochemiczne plany Orlenu wynoszą ok. 8,3 mld złotych, spółka przekonuje, iż jest w stanie zrealizować ten projekt. Według zapowiedzi prezesa Obajtka, rozpatrywane są różne możliwości finansowania, a decyzja w tej sprawie ma zostać podjęta jesienią i wpisana do zaktualizowanej strategii Grupy, co w perspektywie do 2023 roku oznaczałoby, że na ten cel rocznie spółka przeznaczałaby ok. 2,08 mld złotych. Dla porównania w latach 2014-2017 na inwestycje koncern przeznaczył ok. 18,7 mld złotych (średnio ok. 4,68 mld złotych rocznie). Plany Orlenu można odbierać pozytywnie tym bardziej, że, jak przekonują analitycy, petrochemiczny kierunek inwestycji Orlenu jest właściwy, ponieważ jest to przede wszystkim spółka naftowa, a nie taka, której główną działalnością jest produkcja energii. Zresztą potwierdził to sam prezes Obajtek. – Obecnie naszym kierunkiem jest Lotos, przemysł petrochemiczny i morskie farmy wiatrowe na Bałtyku. Tu też prowadzimy analizy. Nie odchodzimy od tych pomysłów. Będziemy skupieni na inwestycjach głównie w petrochemię – powiedział prezes Orlenu. Jednak nie odniósł się do możliwości uczestniczenia spółki w budowie elektrowni jądrowej, o czym pisał redaktor naczelny BiznesAlert.pl, Wojciech Jakóbik.

Przygoda Orlenu z atomem

W tym kontekście warto przypomnieć, jak zaczęła się przygoda płockiego koncernu z atomem, mimo że brak jej doświadczenia w realizacji projektów jądrowych. Temperaturę dyskursu podgrzała wypowiedź z początku lutego odwołanego później wiceprezesa Orlenu Mirosława Kochalskiego, który zapytany o potencjalny udział Orlenu w projekcie atomowym stwierdził, że ,,spółka analizuje wszystkie możliwe projekty, które mogą mieścić się w naszej strategii, naturalnie łącznie z projektem elektrowni jądrowej”. Zaledwie dwa miesiące później, podczas konferencji wynikowej, członek zarządu Orlenu ds. finansowych Wiesław Protasewicz mówił, że spółka nie podjęła wiążącej decyzji o udziale w projekcie atomowym. – Ewentualna decyzja zależy od ostatecznego kształtu norm prawnych i finansowych. Te informacje medialne oddaliły w czasie podjęcie ostatecznej decyzji o budowie elektrowni – mówił.

RAPORT: Wojna atomowa w Orlenie

Decyzja w sprawie rozpoczęcia projektu jądrowego, podobnie jak w przypadku strategii energetycznej była już wielokrotnie odkładana. Głównym powodem opóźnień było znalezienie odpowiedniej formuły finansowania tego projektu. Wydaje się jednak, że Orlen, który na przejęcie Unipetrolu wydał ponad 4 mld złotych, chce inwestować w morską energetykę wiatrową, wypłacić dywidendę na rekordowym poziomie 3 zł za akcję (decyzja w tej sprawie ma zostać podjęta 26 czerwca – przyp. red.), a ponadto chce przeznaczyć na petrochemię ponad 8 mld złotych, daje czytelny sygnał do tego, aby decydenci nie uwzględniali go jako potencjalnego partnera przy projekcie jądrowym.

Atomowy odwrót?

Podobnie jak Orlen, z zaangażowania w budowę siłowni jądrowej chce zrezygnować część udziałowców PGE EJ1, a więc podmiotu, który jest odpowiedzialny za jej realizację. Od pewnego czasu można zaobserwować wstrzemięźliwość w deklaracjach PGE, która posiada w niej 70 procent udziałów w spółce, na temat budowy elektrowni jądrowej. Jej przedstawiciele wskazują, że atom jest jedną z opcji strategicznych, to spółka idzie w kierunku rozwoju ciepłownictwa, kogeneracji i morskich farm wiatrowych. Ponadto chce przejąć aktywa Polenergii należące do rodziny Kulczyków (m.in. ciepłownicze, lądowe farmy wiatrowe, planowane projekty offshorowe), o czym również można przeczytać na BiznesAlert.pl.

 

Jakóbik: Wiatraki zamiast atomu? Gra o spadek po Kulczyku

 

Kolejnych wątpliwości co do przyszłości realizacji projektu jądrowego dostarczają wypowiedzi ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Według niego Tauron i KGHM muszą się wycofać z realizacji projektu jądrowego ze względów finansowych. Wyraził jednak nadzieję, że PGE pozostanie w konsorcjum odpowiedzialnym za budowę. Tauron i KGHM posiadają w nim 10 procent udziałów, co zdaniem szefa resortu energii, wiązałoby się z wydatkami na poziomie 800–850 mln złotych na spółkę. Jak zaznaczył minister Tchórzewski, KGHM ma kłopoty z aktywami zagranicznymi, a Tauron rozbudowuje elektrownię w Jaworznie.

Warto wspomnieć o Enei, która również ma udziały w PGE EJ i wydała 6,3 mld złotych na budowę nowego bloku o mocy 1000 MW. Ponadto spółka stoi przed kolejnym wyzwaniem inwestycyjnym w postaci rozbudowy Elektrowni Ostrołęka o 1000 MW, której koszt konsorcjum GE Power i Alstom Power System oszacowało na ok. 6 mld złotych. Mimo to Enea i Tauron  przekonują, że nadal pozostają akcjonariuszami PGE EJ1.

Mimo zapewnień przedstawicieli ministerstwa energii, przyszłość budowy elektrowni jądrowej budzi coraz więcej pytań, ponieważ kolejni inwestorzy próbują ominąć możliwość zaangażowania się w ten projekt. Czy wobec tego petrochemia, gaz i wiatr znad Bałtyku zdmuchną atom?

Tchórzewski: Najpierw atom, potem morskie wiatraki

Najnowsze artykuły