Rapacka: Atom na wyborach

20 lutego 2020, 07:31 Atom

W przestrzeni publicznej po raz kolejny rozgorzała dyskusja na temat budowy elektrowni jądrowej w Polsce, tym razem za sprawą wypowiedzi rzecznika rządu Piotra Müllera, która nic nie wniosła. Atom może zostać wykorzystany w kolejnej w kampanii wyborczej, ale nie oznacza to, że należy się spodziewać postępów projektu – pisze Patrycja Rapacka, redaktor BiznesAlert.pl.

Głosowanie. Fot. Flickr
Głosowanie. Fot. Flickr

Kierunek amerykański

Energetyka jądrowa to jest taki obszar, który przez ostatnich kilkanaście, kilkadziesiąt lat był elementem długich dyskusji, ale myślę, że rozstrzygnięć możemy się spodziewać w tym roku – powiedział rzecznik Müller w Programie 1 Polskiego Radia. Rząd polski powinien podjąć w tym roku decyzję w tej kwestii, jeśli zależy mu na utrzymaniu harmonogramu prac i realizacji założeń zawartych w projekcie strategii energetycznej do 2040 roku, który przewiduje, że Polska uruchomi pierwszą elektrownię jądrową o mocy 1-1.5 GW w 2033 roku. Docelowo łączna moc energetyki jądrowej w 2043 roku ma wynieść 6-9 GW. Istotnym elementem atomowej układanki jest wybór technologii. Rzecznik rządu poinformował jeszcze na początku lutego, że rząd negocjuje z Japonią, Francją i USA. Wybór technologii ma nastąpić w 2021 roku. Nie wiadomo jak zaawansowane są poszczególne rozmowy. Można usłyszeć, że Polska bardziej kieruje się w stronę współpracy z Amerykanami. Jeszcze w 2018 roku ówczesny minister energii Krzysztof Tchórzewski otwarcie stwierdził, że propozycja złożona przez Stany Zjednoczona odpowiada polskim oczekiwaniom.

Wartoprzypomnieć, że 12 czerwca 2019 roku Polska sygnowała z USA porozumienie o współpracy w dziedzinie cywilnego wykorzystania energii jądrowej. Interesująca wydaje się też informacja, że Amerykanie wspomogą projekty energetyczne w krajach Trójmorza kwotą miliarda dolarów. BiznesAlert.pl sugerował, że fundusze mogłyby wesprzeć także prace przy atomie. O współpracy z Amerykanami rozmawiał także wiceminister klimatu Adam Guibourgé-Czetwertyński podczas spotkania z Wilburem Rossem, sekretarzem handlu USA. Z kolei minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz podkreślił, że po wizycie prezydenta Emmanuela Macrona polskie firmy mogą skorzystać na współpracy z Francją. Odniósł się także do energetyki jądrowej: – Na pewno wiele sektorów może skorzystać ze współpracy z Francją. I chociaż w zakresie energetyki jądrowej jesteśmy zaawansowani w rozmowach ze Stanami Zjednoczonymi, jednak w innych dziedzinach możliwości współpracy są duże – powiedział Czaputowicz. Te wypowiedzi wskazują na kierunek amerykański.

Nie ma woli politycznej

Niestety, dalej mowa jest jedynie o projekcie elektrowni, a nie o jej budowie. Co jakiś czas pojawiają się deklaracje, że marzenia o polskim atomie są na wyciągnięcie ręki. Politycy wielokrotnie mówili, że decyzja zostanie podjęta już wkrótce, ale po kilku latach nie wiadomo nawet gdzie ostatecznie miałaby powstać pierwsza polska atomówka. Obecnie spółka odpowiedzialna za realizację projektu jądrowego, czyli PGE EJ1, wykonuje badania lokalizacyjne i środowiskowe w dwóch potencjalnych lokalizacjach: „Lubiatowo-Kopalino” (gm. Choczewo) i „Żarnowiec” (gm. Krokowa i gm. Gniewino). Co prawda, wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin stwierdził w odpowiedzi na jedną z interpelacji, że „czas trwania badań środowiskowych wynika z terminów określonych w odpowiednich ustawach (m.in. 12 miesięcy dla monitoringów środowiskowych oraz 24 miesiące dla monitoringów sejsmicznych, meteorologicznych oraz hydrologicznych). Wybór miejsca inwestycji może zostać dokonany jedynie po zakończeniu wspomnianych badań”. Nie wiadomo jednak kiedy się zakończą. Podobną niewiadomą pozostaje model finansowania atomu. Resort aktywów państwowych przekonuje, że decyzja w tej sprawie ma zostać podjęta po rozmowach z „potencjalnymi generalnymi wykonawcami (firmy inżynieryjne) i dostawcami technologii (oferenci reaktorów)”.  Z kolei w kolejnych odpowiedziach na pytana posłów uzależnia los projektu jądrowego od przyjęcia strategii energetycznej oraz Polskiego Programu Energetyki Jądrowej (PPEJ). Nie wiadomo jednak kiedy to się stanie.

– Wybudowanie elektrowni jądrowej jest jednym z ważnych filarów dostarczenia energii w Polsce – podkreślił Müller. Mimo to brakuje konkretów. Tymczasem ruszyła kampania prezydencka w toku której kandydaci mówią już o energetyce, w tym o atomie. Kandydat Szymon Hołownia przekonywał w rozmowie w TOK FM, że „jeśli dzisiaj otworzymy przetargi, za 15 lat będziemy mieć pierwszą elektrownię jądrową. Nie ma na to czasu”. Kandydatka Koalicji Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska także miała ambiwalentne podejeście do energetyki jądrowej. – Pewne jest, że musimy wycofać się z węgla i korzystać z OZE. Atom jest rozwiązaniem, które w wielu krajach działa, ale jest też bardzo kosztowne. To temat debaty, którą musimy odbyć. Nie możemy bać się podejmować trudnych decyzji – wyjaśniła podczas debaty przedwyborczej w Platformie Obywatelskiej. Urzędujący prezydent Andrzej Duda, Władysław Kosiniak-Kamysz z Polskiego Stronnictwa Ludowego, Robert Biedroń z Lewicy ani Krzysztof Bosak z Konfederacji nie wypowiadali się jeszcze o atomie w trakcie kampanii.

Atom, którego nikt nie widział

Po kilku latach zapowiedzi trudno jest poważnie traktować nowe deklaracje polityków o rychłym rozstrzygnięciu losu elektrowni jądrowej w Polsce. Rzecznik rządu nie przedstawił konkretów, wywołując pustą dyskusję zwolenników i przeciwników atomu nad Wisłą. Temat może zyskać na znaczeniu w kampanii prezydenckiej, ale próżno oczekiwać od polityków jasnych deklaracji. Tymczasem wizja pierwszej dostawy energii z polskiej elektrowni jądrowej w 2033 roku się oddala. 13 lat na przygotowanie kadry, infrastrukturę i otoczenia prawnego, to niewiele czasu. Tymczasem Polacy dyskutują o atomie, o którym każdy słyszał, ale nikt go nadal nie widział.