Chociaż w mediach mogliśmy przeczytać o zagrożeniu egzystencjalnym dla Baltic Pipe, Polacy przekonują, że inwestycja będzie realizowana bez przeszkód. Spór terytorialny z Danią jej nie zagrozi – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Spór terytorialny Polska-Dania
– Statki prowadzące analizę środowiskową dla Baltic Pipe pływają już po Bałtyku. Koniec inwestycji jest przewidziany na październik 2022 roku, kiedy kończy się rok gazowy, a pod koniec tego roku kończy się kontrakt jamalski. Mamy zdążyć. Wszystko jest tak policzone, aby to było możliwe – ocenił pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
Firma HEG, która jest rywalem PGNiG, głównego klienta na gaz z Baltic Pipe, na rynku polskim alarmowała na łamach BiznesAlert.pl, że wspomniany spór dotyczy polskiej części wyłącznej strefy ekonomicznej rozciągającej się na szerokości województwa zachodniopomorskiego pomiędzy wodami terytorialnymi Polski i Danii, tj. wokół wyspy Bornholm.
– Polska uważa, że ma prawo wytyczyć granicę swojej wyłącznej strefy ekonomicznej w odległości 12 mil morskich od tzw. linii podstawowej. Zgodnie z tym założeniem obszar ten należy do Polski. Dania uważa jednak, że sporny obszar jest elementem jej południowej granicy obszarów morskich w tej części Bałtyku, a jako sposób obliczenia danej granicy uważa tzw. linię mediany, czyli linię jednakowo odległą od wybrzeża Polski i wybrzeża Bornholmu – czytamy w komunikacie firmy.
– Według Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza wymagane jest porozumienie dwustronne do delimitacji wyłącznych stref ekonomicznych. Spór można również poddać pod rozstrzygnięcie właściwych komisji w ramach wspomnianej Konwencji. Obecnie Polska i Dania nadal nie wypracowały w tej kwestii porozumienia – ostrzegał HEG.
– Jest dobra wola wszystkich uczestników, ale po drodze do załatwienia są sprawy praktyczne – poinformował Naimski. – W prasie w którymś momencie pojawił się problem szarej strefy między Bornholmem a polskim wybrzeżem. On nie jest załatwiony od kilkunastu lat. Istnieje obszar, gdzie zgodnie z koncesją o prawie morza ONZ wyłączne strefy ekonomiczne między państwami powinny być rozdzielone. Zwykłą regułą jest podział geometryczny. Jednak nasi prawnicy stwierdzili, że skoro mamy dłuższe wybrzeże, to należy nam się więcej.
– To należy załatwić i jest na to sposób. To nie tylko nasz problem. Wspomniana konwencja mówi o tymczasowym porozumieniu. Umówiliśmy się z Duńczykami, że takie zostanie zawarte – zadeklarował pełnomocnik.
Chodzi o artykuł 74 odnoszący się do warunków zapewnienia przestrzegania ustaw i innych przepisów prawnych państwa nadbrzeżnego. Punkt pierwszy stanowi, że „Delimitacja wyłącznej strefy ekonomicznej między państwami, których wybrzeża leżą naprzeciw siebie lub sąsiadują ze sobą, następuje w drodze umowy na podstawie prawa międzynarodowego w rozumieniu artykułu 38 Statutu Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, w celu osiągnięcia rozwiązania opartego o zasadę słuszności”.
Punkt trzeci tego artykułu stanowi zaś, że „do czasu zawarcia umowy przewidzianej w ustępie 1 zainteresowane państwa podejmą wszelkie starania, w duchu zrozumienia i współpracy, aby doprowadzić do zawarcia tymczasowych układów o charakterze praktycznym oraz aby w takim okresie przejściowym nie utrudniać ani nie udaremniać zawarcia ostatecznej umowy. Układy takie nie powinny przesądzać ostatecznej delimitacji”.
Oznacza to, że możliwe jest podpisanie tymczasowego porozumienia, które umożliwi budowę Baltic Pipe pomimo sporu terytorialnego Polski z Danią. Według Naimskiego ma ono niebawem zostać podpisane. Ostatecznym rozwiązaniem tego problemu zajmie się zapewne później ministerstwo spraw zagranicznych. Przypadek Baltic Pipe powinien zachęcić resort do bardziej energicznego działania, niż w ostatnich kilkunastu latach.
Następne wyzwanie to skrzyżowanie z Nord Stream 2
Znamy już podział ról przy projekcie. 28 listopada Gaz-System poinformował, że przy budowie podmorskiego odcinka gazociągu Baltic Pipe ze złóż norweskich, przez Danię, do Polski, Polaków wesprze australijska firma Subsea Engineering Associates. To może być owoc rozmów w Warszawie, które umożliwiła polska spółka poprzez organizację konferencji branżowej relacjonowanej przez BiznesAlert.pl. Australijczycy mają pilnować terminarza i zarządzać ryzykiem projektu.
Nie ma także sporu o budowę tłoczni na potrzeby Baltic Pipe, choć wcześniej sugerowały to media. Jak podaje Gaz-System, w ramach przedsięwzięcia zostaną rozbudowane tłocznie gazu w Goleniowe i Odolanowie wraz z węzłem i infrastrukturą towarzyszącą. Rozbudowany będzie węzeł przesyłu gazu oraz powstanie nowa tłocznia w Gustorzynie. Inwestycje te są niezbędne dla funkcjonowania polskiego systemu przesyłowego po powstaniu gazociągu podmorskiego, łączącego Danię z Polską.
Problem może się pojawić przy krzyżowaniu z Nord Stream 1 i Nord Stream 2 (jeżeli ten drugi powstanie). Technicznie nie ma żadnych przeszkód. Wielokrotnie pisałem w BiznesAlert.pl o tym, że teza o tym, że gazociągi nie mogą się krzyżować pod wodą jest mitem. Jednakże do realizacji tego celu potrzebne jest porozumienie z konsorcjami odpowiedzialnymi za te magistrale. Z przyczyn politycznych procedura z tym związana może się przedłużać, choć istnieją precedensy udanych rozmów przy krzyżowaniu Balticconnector z Estonii do Finlandii. Od zręcznych działań Polaków zależy, czy krzyżowanie z Nord Stream 1 i 2 odbędzie się bez problemów. Drugi gazociąg z Rosji do Niemiec ma być gotowy do końca 2019 roku. Baltic Pipe ma rozpocząć pracę do października 2022 roku. Wyścig z czasem trwa.
Jakóbik: Spór z Danią o Baltic Pipe? Uderzenie w projekt w kluczowym momencie