Morze Południowochińskie to nie tylko element wielkiej polityczno-militarnej gry między Pekinem i Waszyngtonem. Akwen ma żywotne znaczenie dla chińskiej gospodarki, zajmuje kluczowe miejsce w koncepcji Nowego Jedwabnego Szlaku. Stał się nawet elementem wewnętrznych rozgrywek – mówi portalowi BiznesAlert.pl Paweł Behrendt, analityk Centrum Studiów Polska-Azja.
Od czasu reform z lat 80 ubiegłego wieku Komunistyczna Partia Chin zaczęła w coraz większym stopniu wykorzystywać nacjonalizm w celu legitymizacji swojej władzy. Doprowadziło to do sytuacji, w której ustępstwa w istotnych propagandowo i prestiżowo sprawach mogą doprowadzić do wstrząsów wewnętrznych. Już w roku 2010, a następnie 2012 antyjapońskie demonstracje związane z wydarzeniami wokół spornych Wysp Senkaku/Diaoyu przeradzały się w antyrządowe protesty.
Przywracanie godności
Magazyn Nikkei Asian Review jako jeszcze jeden powód asertywnej postawy Chin wskazuje próbę okiełznania jastrzębi z kręgów wojskowych. Prezydent Xi Jinping w chwili objęcia władzy nie cieszył się dużym autorytetem w szeregach Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. W celu pacyfikacji sił zbrojnych zastosowano podejście dwutorowe: z jednej strony kampania antykorupcyjna, uderzająca przede wszystkim w przeciwników władzy oraz przywrócenie instytucji oficerów politycznych, a z drugiej stałe zwiększanie finansowania i przyzwolenie na paramilitarne konflikty na Morzach Południowo- i Wschodniochińskim.
Działania na przyległych akwenach prezentowane są również jako dochodzenie historycznej sprawiedliwości. Chińscy przywódcy głoszą dążenie do przezwyciężenia spuścizny po stuleciu poniżenia zapoczątkowanym I wojną opiumową (1839-42). W tym kontekście Chiny przedstawiane są jako ofiara europejskiego imperializmu, a obecne działania są całkowicie uzasadnionym przywracaniem godności i statusu Państwa Środka.
Gospodarka, głupcze!
Próby objęcia kontrolą Morza Południowochińskiego są nierozerwalnie związane z najambitniejszym planem gospodarczym Pekinu: Nowym Jedwabnym Szlakiem. Z różnych względów w Polsce większym zainteresowaniem cieszy się nitka lądowa, jednak dla Chin i ich zachodnioeuropejskich partnerów dużo ważniejsze jest połączenie morskie. Wystarczy tylko przypomnieć, że aż 99 proc. wymiany handlowej między ChRL a krajami UE odbywa się drogą morską i nawet najbardziej ambitne projekty infrastrukturalne nie zmienią poważnie tego stanu na rzecz transportu kolejowego.
Pekin zdecydował się także wykorzystać Morski Jedwabny Szlak jako swoistą marchewkę w stosunku do pozostałych państw zgłaszających roszczenia do archipelagów Morza Południowochińskiego. Tylko w ramach tego projektu Chiny planują zainwestować w infrastrukturę w Azji Południowo-Wschodniej 40 miliardów dolarów. Kolejnych 100 mld może zostać przeznaczone na projekty finansowane przez Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych.
Wspomniany już morski szlak handlowy przebiegający przez Morze Południowochińskie należy do najbardziej uczęszczanych tras żeglugowych świata. Łączna wartość przepływających tamtędy w obie strony towarów szacowana jest już na 5 bilionów dolarów rocznie. Tą drogą dostarczanych jest też prawie 80 proc. ropy naftowej i gazu ziemnego importowanych przez Chiny i Japonię. Jednocześnie jest to niemal 90 proc. eksportu tych surowców drogą morską z Zatoki Perskiej.
Samo Morze Południowochińskie może też być jednym z najbogatszych obszarów roponośnych świata. Amerykańska Energy Information Agency szacuje tamtejsze złoża nawet na 11 mld baryłek ropy oraz 5,38 biliona metrów sześciennych gazu ziemnego. Spora część tych złóż jest wprawdzie niedostępna przy obecnej technologii albo ich eksploatacja jest nieopłacalna przy obecnych cenach, jednak to, co pozostaje, stanowi łakomy kąsek dla wszystkich państw regionu. Nie chodzi tylko o potencjalne zyski. Dynamicznie rozwijające się gospodarki potrzebują coraz większej ilości surowców. W przypadku Chin w grę wchodzi jeszcze znaczące skrócenie strategicznego szlaku zaopatrzeniowego.
Bo może
Dlaczego ChRL prowadzi tak zdecydowaną i ryzykowną politykę w swoim najbliższym otoczeniu? Odpowiedź jest prosta: bo może. Różnica potencjału gospodarczego i militarnego jest zdecydowanie po stronie Chin, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę pozostałe państwa Azji Południowo-Wschodniej razem wzięte. Nie oznacza to jednak jedności opinii w Pekinie. Chińska polityka zagraniczna dopiero się kształtuje i chociażby na przykładzie Morza Południowochińskiego można wyróżnić trzy postawy:
- radykałów dążących do realizacji roszczeń terytorialnych za wszelką cenę, nawet jeżeli groziłoby to pełnoskalowym konfliktem zbrojnym ze Stanami Zjednoczonymi;
- realistów – frakcję odpowiadającą za obecną politykę, zdającą sobie sprawę z mocnych oraz słabych stron ChRL i szukającą granic, do jakich można się posunąć;
- umiarkowanych, którzy zdają sobie sprawę z reperkusji obecnych roszczeń i działań; ich zdaniem należy przyjąć bardziej pojednawczą postawę i z czasem porzucić linię 9 kresek, która w ich opinii jest niepotrzebną przeszkodą na drodze do konsensusu.
Na razie nikt nie znalazł sposobu na powstrzymanie polityki określanej w Pekinie mianem pasywnej asertywności i nic nie wskazuje, aby miało się to w najbliższej przyszłości zmienić. Ponadto chińscy decydenci doskonale zdają sobie sprawę, że czas gra na ich korzyść.