Polska bierze udział w trudnych negocjacjach reformy rynku energii Unii Europejskiej. – Polska administracja wskazuje, że takie przedłużenie wsparcia jest konieczne w celu zapewnienia bezpieczeństwa dostaw energii w kraju, ponieważ bez niego stare „węglówki” mogą być wcześniej wyłączane – tłumaczy Maciej Burny z Enerxperience w BiznesAlert.pl.
Pomimo usilnych starań Prezydencji szwedzkiej o znalezienie kompromisu, unijni ministrowie ds. energii pozostają podzieleni w kwestii trzech kluczowych elementów reformy rynku energii elektrycznej po posiedzeniu 19 czerwca.
Są to: 1) kontrakty różnicowe (ang. Contracts for Difference, dalej „CfD”) – w tym zakres ich stosowania i kierunek wydatkowania przychodów z nich pozyskanych; 2) limity cenowe dla instalacji inframarginalnych – kwestia możliwości ich dalszego stosowania i zasilania krajowych budżetów; 3) mechanizmy mocowe – przedłużenie derogacji od limitu emisyjności 550 g CO2/kWh dla instalacji korzystających z tego typu wsparcia.
Kontrakty różnicowe poróżniły głównych graczy
W przypadku kontraktów różnicowych spór przebiega głównie pomiędzy Francją a Niemcami, które mają rozbieżne interesy w kwestii możliwości korzystania z tej formy wsparcia przez istniejące instalacje. Paryż dąży do objęcia kontraktami swoich ponad 50 istniejących reaktorów jądrowych, a Berlin nie zgadza się na tą formę publicznego wsparcia argumentując to zakłóceniem konkurencji, lecz po cichu chce zapewne ich wcześniejszego wyłączania. Prawdopodobnie ta kwestia zostanie rozwiązana poprzez wprowadzenie zasady proporcjonalności wielkości kontraktu różnicowego do skali przeprowadzanych inwestycji modernizacyjnych.
Drugą ważną kwestią dla państw członkowskich jest sposób redystrybucji przychodów z kontraktów różnicowych. Komisja Europejska chciała, aby trafiały one bezpośrednio do odbiorców końcowych – przede wszystkim gospodarstw domowych i firm – w sposób proporcjonalny do zużycia energii. Jednak rządy, analogicznie do „znaczenia” przychodów z aukcji CO2, nie chcą się zgodzić na tak sztywne zasady i wolą mieć opcję wydania ich na dowolne cele. Dla przykładu Niemcy chciałyby priorytetowo dofinansować z tych środków dużych odbiorców przemysłowych, ale znajdą się też chętni żeby łatać nimi swoje luki budżetowe. Stąd w najnowszych propozycjach Szwedów pojawiła się już wzmianka o możliwości przeznaczenia „wartości ekwiwalentnej” środków, które mają trafić do odbiorców zamiast bezpośredniego transferu do nich przychodów z CfD. Otwiera to możliwość na dowolne transfery budżetowe pozyskanej z CfD gotówki.
Fiskusy chcą części zysków tanich wytwórców energii
Drugim istotnym tematem, który dzieli stolice europejskie jest kwestia przyszłości stosowania limitu cen energii dla tańszych wytwórców – głównie OZE i energetyki jądrowej, które nie ponoszą kosztów emisji CO2. Komisja Europejska nie zaproponowała przedłużenia obecnie stosowanych nadzwyczajnie limitów cen w wysokości 180 EUR/MWh lub poniżej (w gestii danego państwa), które obowiązują na mocy Rozporządzenia Rady UE tylko do końca bieżącego miesiąca. Ale część państw chce mieć nadal taką opcję co najmniej przez kolejny rok, nie zważając na głosy największych europejskich stowarzyszeń branżowych – od wytwórców, po obrót energią – które zgodnie podkreślają, że dalsze limity cen wprowadzają niepewność regulacyjną i zagrażają przekierowaniu inwestycji dekarbonizacyjnych poza Europę.
Czy węgiel dostanie kolejną taryfę ulgową?
Wreszcie przechodzimy do być może najistotniejszej kwestii dla Polski, tj. możliwości przedłużenia korzystania ze wsparcia elektrowni węglowych w formie mechanizmów mocowych przez dodatkowe 3 ½ roku (z lipca 2025 r. do końca 2028 r.). Prezydencja szwedzka niespodziewanie włączyła taką możliwość do tekstu negocjowanego podczas Rady UE, co już samo w sobie należy uznać za duży sukces polskich negocjatorów, którzy wyegzekwowali nowy zapis i zbudowali adekwatną grupę państw mogących zablokować ewentualny kompromis bez niego.
Polska administracja wskazuje, że takie przedłużenie wsparcia jest konieczne w celu zapewnienia bezpieczeństwa dostaw energii w kraju, ponieważ bez niego stare „węglówki” mogą być wcześniej wyłączane. Nowe moce oparte na gazie ziemnym aktualnie realizowane będą stopniowo się pojawiać w systemie od przyszłego roku (zaczynając od 2×700 MW w Dolnej Odrze), a kolejne duże bloki gazowe prawdopodobnie pojawią się w tegorocznej aukcji rynku mocy z dostawą energii zakontraktowaną właśnie na koniec 2028 r. – stąd data derogacji z pewnością nie jest przypadkowa.
Taki ruch Prezydencji spowodował natychmiastową reakcję grupy „przyjaciół OZE”, która jeszcze przed posiedzeniem Rady spotkała się m.in. w celu ustalenia wspólnego sprzeciwu dla przedłużenia derogacji dla węgla. Na czele tej grupy wydają się być Niemcy. Minister Habeck nie szczędził krytyki dla tego rozwiązania podczas debaty publicznej argumentując, że jest ono niezgodne z celami klimatycznymi UE, a bloki węglowe mogą przecież dalej funkcjonować na rynku bez wsparcia. Wtórowały mu także takie państwa jak Holandia, Dania, Portugalia, czy Belgia. W efekcie tych interwencji, Pani Komisarz UE ds. energii, Kadri Simson, podsumowała debatę mówiąc, że potrzebny jest bardziej wyważony tekst, choć przed nią poparła zapis o dłuższej derogacji dla węgla.
Co dalej z porozumieniem Rady UE?
W związku z brakiem zaplanowanych posiedzeń Rady UE do końca Prezydencji szwedzkiej, osiągnięcie porozumienia pomiędzy państwami jeszcze do końca czerwca wydaje się mało prawdopodobne. We wtorek (20.06) efekt negocjacji w Radzie omówili ambasadorowie państw UE, ale posiedzenie nie skutkowało żadnym postępem w negocjacjach. Biorąc pod uwagę znaczenie pozostających do uzgodnienia kwestii, trudno założyć że uda się osiągnąć kompromis na niższym szczeblu negocjatorów.
W takim scenariuszu, negocjacje w Radzie przejmie Prezydencja hiszpańska. Rząd Hiszpanii jest przychylny rynkom mocy jako trwałemu elementowi modelu rynku energii w UE i powinien także wspierać dążenia Polski do przedłużenia wsparcia elektrowni węglowych. Będzie także z pewnością popierał dalsze interwencje na rynku w formie limitów cen energii dla wytwórców niskoemisyjnych, co wydaje się spójne z postulatami polskimi. Tym niemniej, jako Prezydencja, Hiszpanie nie będą w stanie wzmocnić tych postulatów formalnie swoimi głosami (a mają ich aż 27 – tyle co Polska), gdyż będą zmuszeni do stanowiska neutralnego jako przewodniczący negocjacji. Dodatkową komplikacją będą wybory parlamentarne w Hiszpanii zaplanowane na koniec lipca i możliwa zmiany władzy.
Kluczowe dla Polski będzie też stanowisko Francji dotychczas przychylne Warszawie. Głównym interesem Francuzów będzie jednak przeforsowanie kontraktów różnicowych dla modernizowanych reaktorów jądrowych. Jeśli Paryż będzie w stanie ugrać swoje, to może być gotowy na odpuszczenie innych kwestii w negocjacjach. Wyzwaniem więc będzie „utrzymanie ich przy stole” w temacie mechanizmów mocowych przez Polskę, jak i utrzymanie szerszej grupy państw z możliwością blokowania porozumienia (tzw. mniejszości blokującej) w przypadku wycofania zapisu o dłuższej derogacji węglowej.
Ważnym dla Polski dodatkowym argumentem będzie z pewnością wojna w Ukrainie i kwestia utrzymania przez nasz kraj możliwości eksportu energii do naszego sąsiada w sytuacji kontynuowanych ataków na ukraińskie elektrownie. Widać, że ta kwestia jest dobrze zrozumiana przynajmniej przez część decydentów w Brukseli, co podkreśliła podczas ostatniego posiedzenia sama szwedzka Wicepremier i Minister ds. energii, Ebba Busch, prowadząca negocjacje.
Burny: Jasne i ciemne strony transformacji energetycznej Europy (ANALIZA)