Napięcia pomiędzy UE a Chinami są wypadkową złych relacji pomiędzy Państwa Środka z Ameryką. Europa również jest podzielona w stosunku do sposobu prowadzenia polityki wobec Pekinu – mówi prof. Bogdan Góralczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, były ambasador RP w Tajlandii, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Dlaczego w ostatnich tygodniach można obserwować wzrost napięcia pomiędzy Europą a Chinami?
Prof. Bogdan Góralczyk: Eskalacja napięcia pomiędzy UE a Chinami to echo ostatnich wydarzeń, które mają miejsce na linii USA – Chiny. To, co się dzieje, niestety coraz mocniej pachnie nową Zimną Wojną. Chiny w kontekście tej rywalizacja próbowały rozegrać Europę jako tak zwany „trzeci biegun”. Zarazem jednak jak mantrę powtarzają powiedzenie „Nie chcemy wojny ale jej się nie boimy”, bowiem w rzeczywistości nie chciałyby odtworzenia dwubiegunowego świata. Chiny mają problem ze znalezieniem odpowiedniego partnera. Japonia nie może nim być ze względów historycznych, Indie nie chcą nim być, z Australią też ostatnio relacje uległy znacznemu pogorszeniu. Partnerem zatem mogła zostać tylko Europa.
Chiny przygotowały dwie strategie względem naszego kontynentu. Pierwszą jest Belt and Road Initiative czyli dwa Jedwabne Szlaki – lądowy oraz morski oraz drugi format czyli 17+1 czy teraz 16+1 ponieważ Litwa ogłosiła wyjście z niego. Wydawało się, że te relacje zmierzają w dobrym kierunku. Inicjatywę w stosunku do Chin przejęły Niemcy, co było widać 30 grudnia ubiegłego roku, kiedy kanclerz Angela Merkel dosłownie kolanem przepchnęła wielką umowę inwestycyjną Unia-Chiny tzw. CAI (China – EU Comprehensive Agreement on Investment). Chiny ogłosiły ją jako swoje zwycięstwo, przypominając przy tym o podpisanej miesiąc wcześniej, w listopadzie 2020 roku, wielkiej umowie o partnerstwie tzw. RCEP (Regional Comprehensive EconomicPartnership) z piętnastoma państwami Azji i Pacyfiku, bez Stanów Zjednoczonych. Te dwie umowy skierowane są głównie przeciwko USA, aby wypchnąć je z roli dominującej ekonomicznie gospodarki na globie. Po zmianie administracji prezydenckiej w USA, postanowiono wysłać do Azji trzech najważniejszych urzędników, czyli Sekretarza Stanu, Sekretarza Obrony i Doradcę ds. Bezpieczeństwa Narodowego. Wizyty odbyły się w Indiach i Japonii, a potem doszło do medialnego zderzenia z Chińczykami na Alasce. Te czynniki sprawiły, że atmosfera stężała, a Europa zrozumiała, że Chiny stały się coraz bardziej pewne siebie, coraz bardziej asertywne.
Umowa CAI trafiła do Parlamentu Europejskiego w celu ratyfikacji, gdzie ma obecnie niewielkie szanse. Wcześniej zadbano, aby umowa ta nie trafiła do ratyfikacji przez parlamenty narodowe, bo to oznaczałoby praktycznie pewne fiasko tego przedsięwzięcia. Te ostatnie ruchy związane z wzajemnymi sankcjami, z medialnymi aktami wrogości są elementem nowej Zimnej Wojny między USA a Chinami, a w środku znajduje się Europa.
Wspomniał Pan o sankcjach. Głównym ich powodem sankcji są właśnie prześladowania Ujgurów w Sinciangu. Jednak słychać o nich już od lat. Czemu dopiero teraz zdecydowano się na sankcje wobec Chin?
To jest właśnie jeszcze jedna odsłona kampanii walki pomiędzy USA a Chinami. Będzie wiele takich medialnych walk. Raz będzie to Tybet, raz Sinciang, innym razem Hongkong, później Tajwan. Jeżeli Amerykanie z Chińczykami się nie dogadają, a niestety wiele na to wskazuję, to taka eskalacja będzie coraz bardziej powszechna, a do wzniecania napięć będą wykorzystywane różne preteksty. To są klasyczne „proxy war”, czyli wojny zastępcze. Pierwszą odsłonę widzieliśmy nawet w Polsce, kiedy ówczesna ambasador USA w Polsce medialnie spierała się z ambasadorem ChRL.
Mówi Pan o wojnie medialnej, o retoryce. Czy nie ma jednak ryzyka, że ona przeniesie się na sektor gospodarczy? UE jest dość zależna od surowców m.in. metali ziem rzadkich, które są niezbędne w procesie dochodzenia do neutralności klimatycznej.
W Unii Europejskiej zastosowano tak zwane głosy ważone. Bez Niemiec nie ma możliwości podejmowania żadnej decyzji. Pozostaje do odpowiedzi pytanie o to, czy w Europie odtworzy się tandem Paryż – Berlin. W tym kontekście przeradza się ono w pytanie konkretnie o Niemcy, ewentualnie duet z Francją. Prezydent Macron niedawno ogłosił swoją wizję Strategicznej Niezależności Europy. Pani Merkel przez całe swoje rządy udowodniła, że potrafiła współpracować z Pekinem. Natomiast ona odchodzi z urzędu Kanclerza i warto zastanowić się nad tym, kto przyjdzie w zamian i jaką politykę będzie prowadził. Instytucje unijne w tym kontekście są marginalne i jedyne znaczenie będzie miał Parlament Europejski podczas debaty o ratyfikacji CAI.
Czy uważa Pan, że realny jest brak ratyfikacji CAI przez Parlament Europejski?
Tak uważam. Na ten moment na pewno byłaby odrzucona. Jednak przez najbliższy rok politycy mają debatować, aż do przejęcia prezydencji w Unii Europejskiej przez Francję. Jeszcze wiele w tym czasie może się zdarzyć. Na dzisiaj ta umowa zostałaby odrzucona.
Dlaczego Litwa zdecydowała się wyjść z formatu 17+1, który zamienił się teraz w 16+1?
Nie tylko Litwa ma negatywne podejście do współpracy z Chinami. Wśród pozostałych 16 państw są takie jak Serbia, Węgry czy Grecja, które jednoznacznie opowiadają się za współpracą z Chinami. Uważają one, że przyniesie to korzyści handlowe i gospodarcze. Jest jednak również druga grupa, która ujawniła się po aneksji Krymu, wojnie na Donbasie, która kieruje się racjami bezpieczeństwa. Wśród nich znajdują się wszystkie państwa bałtyckie. W tej grupie trzeba też lokować Polskę, przynajmniej w trakcie prezydentury Donalda Trumpa. W chwili obecnej Warszawa chyba nie bardzo wie co ze sobą zrobić, ponieważ nie ma ścisłych związków z administracją Joe Bidena, natomiast pojawiły się jakieś sygnały w stosunku Chin o m.in. inwestycji w Małaszewiczach, o wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach, ale nie wiadomo w świetle pandemii, kiedy mogłoby do niej dojść. Polska dotychczas kierowała się aspektem bezpieczeństwa, a nie korzyści ekonomicznych.
Najciekawiej jednak prezentuje się przypadek Czech, które były bardzo aktywnymi uczestnikami rozmów z Chinami, natomiast teraz sytuacja się całkowicie zmieniła i postawili na relację z Tajwanem, skazując się automatycznie na oziębienie relacji z ChRL.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Jakóbik: Wojna o pokój przed Świętami i dezinformacja chińsko-rosyjska (FELIETON)