KOMENTARZ
Adam Czyżewski
Główny Ekonomista PKN Orlen
Gdyby wśród obywateli naszego kraju zrobić konkurs na jedno słowo, najtrafniej oddające to, czego oczekują od rządzących, nie mam wątpliwości, że wygrałoby słowo „zmiana”. Oczekiwanie zmiany nie jest jedynie naszą specyfiką i ma szerszy kontekst, zarówno ekonomiczny jak i społeczny.
Po kryzysie finansowym z lat 2008-2009 gospodarka światowa rozwija się wciąż zbyt wolno i niepewnie. Stało się to przyczyną zaostrzenia napięć społecznych w gospodarkach wschodzących i rozwijających się, które najsilniej odczuły skutki kryzysu finansowego. W wielu z nich napięcia społeczne przerodziły się w wojny domowe. Oliwy do ognia dolał głęboki spadek cen ropy naftowej, który spowodował przesunięcie blisko 2 bilionów dolarów od producentów do konsumentów, pozbawiając dużą grupę krajów wschodzących i rozwijających się istotnego strumienia dochodów. Także Europa odczuwa skutki kryzysu, który w krajach najbardziej zadłużonych wymusił głębokie, długotrwałe obniżenie dochodów.
Czynnikiem zmiany w Europie jest i będzie polityka klimatyczna, której cele znajdują silniejszą społeczną akceptację niż koszty, które różnie rozkładają się pomiędzy przemysły. Przypadek Volkswagena pokazuje, że zderzenia z rosnącymi kosztami dostosowań klimatycznych i środowiskowych nie wytrzymał nawet system wartości potężnego koncernu samochodowego, wywodzącego się z kraju, który ma ambicję bycia liderem w dostosowaniach do zmian klimatu. Z przypadku Volkswagena do zapamiętania jest to, że nokautujący cios został wymierzony za granicą, w kraju, który skutecznie chroni własny przemysł przed nieuczciwą konkurencją.
W tym samym czasie rewolucja IT spowodowała, że procesy społeczne uległy niesamowitemu przyspieszeniu. Socjologowie twierdzą, że zmiana pokoleniowa następuje obecnie co osiem lat! Mało kto porównuje dzisiaj jakości swojego życia z jakością życia rodziców, gdy ma możliwość bezpośredniego odniesienia swojej sytuacji do warunków życia w innych krajach, zwłaszcza tych bogatszych. Fala uchodźców z Syrii podąża do Niemiec, bo skoro nie można żyć we własnym kraju, to korzystając z informacji dostępnych w Internecie wybierają kraj, który uchodźcom oferuje najkorzystniejsze warunki startowe. Najmłodsze pokolenie w krajach rozwijających się po prostu chce żyć tak, jak się żyje w krajach rozwiniętych. Ponieważ zmiana jest dla nich chlebem powszednim, wybierają najkrótszą drogą do materialnego sukcesu, jaką jest migracja w poszukiwaniu pracy. W przypadku gospodarek wschodzących, które zyskały swoją nazwę z powodu szybkiego wzrostu, młodzi ludzie wyjeżdżali by zdobyć wykształcenie i doświadczenie a następnie wrócić do pracy w we własnym kraju, bo w dynamicznie rosnącej gospodarce są najlepsze warunki do rozwoju własnej kariery. W tych krajach na skłonność do migracji zarobkowej wpływa zarówno różnica w dochodach na głowę pomiędzy krajami jak i w dużym stopniu perspektywa rozwoju własnego kraju. Pamiętam, że jeszcze 10 lat temu chiński urzędnik lub biznesmen mówiący po angielsku był rzadkością. Dzisiaj nikogo nie dziwi to, że chińscy urzędnicy mają dyplomy z najlepszych zagranicznych uczelni.
W ostatnim czasie brałem udział w dwudziestym, jubileuszowym Kongresie Obywatelskim. Motywem przewodnim kongresu była „Polska Jutra” i hasło „Możemy być lepsi!”. Blisko półtora tysiąca uczestników zgromadzony w gmachu Politechniki Warszawskiej zastanawiało się, jak to zrobić, by się zmienić. Pomocne okazały się drogi do lepszej Polski, czyli 10 idei Kongresu Obywatelskiego. W głosowaniu nad tym, którą z nich wybrać, wygrała idea „Twórzmy relacje i więzi” a zaraz za nią „Szanujmy i doceniajmy się nawzajem”, na którą sam głosowałem. Tak zmienić mogę się ja, może każde z nas i już staniemy się lepszymi obywatelami.
Mnie jednak najbardziej nurtuje to, jaka ma być Polska jutra? Co trzeba zmienić, by pobudzić nasz potencjał rozwojowy, który w mojej opinii obecnie dalece nie w pełni wykorzystujemy? Nie chodzi mi o maszyny i urządzenia, lecz o to, w jaki sposób jako społeczeństwo myślimy o rozwoju. Czyż nie jest tak, że sami wyznaczamy sobie granice myślenia, za które nie mamy odwagi wyjść? W sektorze energii tą granicą jest horyzont bilansu energetycznego kraju, czyli 10-15 lat, bo tyle czasu mniej więcej trwa cykl projektowo – inwestycyjny elektrowni węglowej. Jeśli za 15 lat potrzebujemy dodatkowych mocy w energetyce, musimy już dzisiaj zacząć projektować przyrosty mocy. Z konieczności musimy ograniczyć się do istniejących technologii, bo tylko te są do wykorzystania. Taki sposób myślenia ogranicza rozwój do inwestycji i dobrze się sprawdza w procesie modernizowania gospodarki. Gdy się remontuje dom, wiadomo, co trzeba wymienić lub naprawić.
Wróćmy na chwilę do historii. Od początku transformacji celem (misją) rozwoju Polski było zapewnienie bezpieczeństwa oraz nadrobienia luki rozwojowej na drodze demokracji oraz poprzez budowę gospodarki rynkowej. Tej misji towarzyszyła wizja Polski w Europie i w NATO, realizowana etapami: od Układu Europejskiego (stowarzyszeniowego, 16 grudnia 1991) po pełne członkostwo Polski w Unii Europejskiej (1 maja 2004) i zobowiązanie wejścia do strefy euro po spełnieniu kryteriów konwergencji, oraz od Partnerstwa dla Pokoju (2 lutego 1994) po pełne członkostwo w NATO (12 marca 1999). Możliwości kontynuacji tej misji rozwoju nadal istnieją, ale w wielu obszarach są ograniczone. Wizja Polski w Europie, która powstała na początku transformacji, w zasadzie została zrealizowana a misja podlega konstruktywnej krytyce. W dodatku czynniki zewnętrzne nie są już tak atrakcyjne. Nie jest jasny kierunek rozwoju UE (pogłębianie integracji politycznej, czy jedynie budowa instytucji jednolitego rynku europejskiego?) oraz przyszłość funduszu spójności, z którego tak wiele zyskała Polska Na dodatek motory wzrostu polskiej gospodarki są już wyeksploatowane i wymagają remontu: społeczeństwo się starzeje, produktywność jest coraz niższa, technologie importowane nie dają już dużych przewag w wydajności na poziomie mikro, koszty pracy są coraz mniej konkurencyjne. Narasta potrzeba zmiany.
Od czego zacząć? Przede wszystkim zmianie musi ulec horyzont rozwoju. Najwyższy czas wyjść z pułapki krótkoterminowego myślenia wyłącznie na temat tego, co chcemy i musimy mieć natychmiast i zastanowić się, kim chcemy być w Europie i na świecie, jaką rolę widzimy dla Polski w długiej perspektywie, jakie niesiemy ze sobą wartości? To jest pytanie o nasz edukowany światopogląd. Nad przygotowaniem odpowiedzi trzeba solidnie popracować. Zacząć dobrze jest od tego, by zrozumieć otaczający nas świat i dobrze zidentyfikować długofalowe trendy oraz wyzwania, którym trzeba będzie sprostać. Następnie warto się zlokalizować w tym procesie: gdzie jesteśmy teraz i gdzie widzielibyśmy Polskę za przynajmniej 30-40 lat. W myśleniu o rozwoju trzeba być dalekosiężnym, gdyż wraz z wydłużaniem horyzontu zyskuje się elastyczność – warunkiem koniecznym wszelkiej zmiany. Przy okazji osłabia się konflikty związane z obroną status-quo, bo wraz z upływem czasu rośnie tort do podziału. Wizji rozwoju może być wiele, jak również wiele ścieżek realizacji. Wybraną drogę trzeba dzielić na małe etapy, łatwe do kontroli i oceny, czy zbliżają nas do celu. Świat się ciągle zmienia i na te zmiany trzeba elastycznie reagować. W wyborze pomaga własny klucz do identyfikacji i interpretacji nadchodzących zmian z punktu widzenia naszego społecznego interesu. Kluczem tym powinna być dalekosiężna misja rozwoju, powiązana z systemem wartości.
W wielu dziedzinach wiele osiągnęliśmy i sporo mamy do zaoferowania. Już dostrzegliśmy, że podążanie za innymi nas ogranicza. Aby wyjść na pozycję lidera, trzeba wiedzieć dokąd zmierzamy i przekonać do naszego celu innych. Ponieważ dróg dojścia do celu jest wiele, by się nie pogubić, potrzebny jest kompas, czyli opartą na wiedzy, społecznie akceptowana misja rozwoju naszego kraju.