Ekolodzy krytykują plan pływającego gazoportu w Zatoce Gdańskiej uznając, że nie jest potrzebny do porzucenia gazu z Rosji, ale dlaczego w takim razie Niemcy chcą mieć cztery takie jednostki? Pewne fakty mogły umknąć krytykom – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Niemcy chcą wydzierżawić cztery jednostki do magazynowania i regazyfikacji LNG, czyli FSRU, z pierwszą gotową do pracy jeszcze w lutym 2023 roku. Polacy chcą mieć FSRU w 2025-27 roku w zależności od tempa przystosowania infrastruktury na lądzie, którą Niemcy już posiadają. Ministerstwo klimatu potwierdziło BiznesAlert.pl zainteresowanie mocą tej jednostki w Czechach i na Słowacji. Obiekt może mieć zatem nie 6 a 12 mld m sześc. przepustowości dzięki drugiemu statkowi przy nabrzeżu.
FSRU w Polsce stało się przedmiotem krytyki Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, organizacji ekologicznej krytykującej wcześniej wydobycie węgla w Turowie, czy nowy blok węglowy a potem gazowy w Ostrołęce. – Uzasadnieniem budowy ma być pomoc Czechom, Słowacji i Ukrainie, choć odchodzenie od gazu z Rosji to potrzeba najbliższych miesięcy, a nie lat, zanim FSRU powstanie. Nie można pozwolić, aby krótkoterminowe obawy o dostawy energii sprawiły, że Polska i Europa ugrzęzną w długoterminowych, kosztownych umowach i budowie niepotrzebnej infrastruktury do odbioru LNG. Odejście od rosyjskiego gazu jest konieczne i pilne, aby pomóc w zakończeniu wojny w Ukrainie, jednak eksperci wykazali, że można to osiągnąć bez nowych inwestycji w paliwa kopalne. Zamiast marnować lata a potem importować szkodliwe dla klimatu, drogie paliwo z drugiego końca świata, pieniądze te należy inwestować tu i teraz w zmniejszenie zużycia gazu, czyli programy termomodernizacji, pompy ciepła i lokalną infrastrukturę energii odnawialnej – mówi Diana Maciąga, koordynatorka ds. klimatu i energii Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i ekspertka Koalicji Klimatycznej.
Należy zatem przypomnieć, że polskie FSRU także ma być wynajmowane i może zostać odprawione, gdy nie będzie potrzebne, na przykład wobec nadzwyczajnego tempa transformacji energetycznej pozwalającej szybciej porzucić gaz. Alternatywa to przestawienie tej infrastruktury na tak zwane gazy odnawialne: wodór i biometan, pozwalające wykorzystywać instalacje gazowe bez emisji gazów cieplarnianych, choć i te bywają już krytykowane za potencjalne wycieki. Warto dodać, że rewizja unijnej regulacji TEN-E zakłada, że projekty gazowe będą mogły liczyć na wsparcie finansowe Unii Europejskiej z Narzędzia Łącząc Europę (Connecting Europe Facility) do końca 2027 roku, jeżeli będą gotowe do przestawienia na zielone gazy. Oznacza to, że FSRU w Zatoce Gdańskiej może ułatwić Polsce oraz innym krajom regionu porzucenie gazu z Rosji do 2027 roku zgodnie z celem unijnego planu REPowerEU, a przy tym uwzględnić troskę o klimat poprzez pozostawienie furtki dla gazów odnawialnych lub odprawienie go, gdy już nie będzie potrzebny. Torpedowanie tego projektu z użyciem argumentów ekologicznych może zaś doprowadzić do przedłużenia zależności od gazu z Rosji, która dba o klimat znacznie mniej niż Unia Europejska, szczególnie ostatnio wyzwalając olbrzymie ilości gazów cieplarnianych przy okazji niszczenia suwerennej Ukrainy.
Jakóbik: Pływający gazoport w Polsce będzie szybciej, jeśli pomoże polityka (ANALIZA)