icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Karwowski: Wojna unijno-chińska na cła i technologię

– Unia Europejska wprowadziła tymczasowe cła na chińskie elektryki, Państwo Środka zapowiedziało działania odwetowe. Zagrożenia bezpieczeństwa stwarzane przez chińskie produkty są wskazywane przez polityków, ekspertów i służby. Czy czeka nas wojna celna? I czy jest sens obawiać się chińskiej elektroniki? – zastanawia się Marcin Karwowski, redaktor BiznesAlert.pl.

  • W 2023 roku eksport chińskich elektryków był wart 34,1 miliardy dolarów. 40 procent aut trafiło do krajów Unii Europejskiej.
  • Chińskie samochody elektryczne, podobnie jak podzespoły używane w energetyce, to wyzwanie dla zachodniego bezpieczeństwa. Mogą służyć do zbierania informacji czy wywierania presji.
  • Po wprowadzeniu stałych ceł przez Unię Europejską, Państwo Środka może odpowiedzieć swoimi podatkami wymierzonymi w europejski eksport.

Unia Europejska wprowadziła cła na pojazdy elektryczne sprowadzane z Chin. Podatek dotyczy zarówno chińskich firm, jak i zachodnich, które produkują tam elektryki. Jest to reakcja na subsydiowanie przemysłu przez rząd Państwa Środka. Po przeprowadzeniu śledztwa Bruksela zapowiedziała cła i przystąpiła do rozmów z Chinami, w celu rozwiązania sprawy zgodnie ze Światową Organizacją Handlu (WTO). Nie udało się osiągnąć konsensusu. Jeżeli stan ten utrzyma się, to państwa członkowskie przeprowadzą głosowanie w sprawie wdrożenia ceł na stałe.

Wojna o elektryki

Skąd taka reakcja Unii? Dofinansowanie produkcji pojazdów elektrycznych przez Pekin sprawia, że produkt jest tańszy od swoich odpowiedników na Zachodzie. Jest to prosta droga do wygryzienia konkurencji (cena jest jednym z determinantów zakupu) i do sytuacji podobnej jak na rynku paneli fotowoltaicznych, powolnej dominacji, a w przyszłości być może monopolu. Zielone, mniej emisyjne pojazdy, są koniecznością jeżeli zostaną zachowane cele klimatyczne nakazujące dekarbonizację transportu.

W 2023 roku eksport chińskich elektrów wyniósł 34,1 miliardów dolarów, co jak podaje The Diplomat, oznacza wzrost o 70 procent. Unia Europejska jest największym odbiorcą pojazdów elektrycznych z Państwa Środka, nabywając 40 procent eksportowanych aut. Od początku lipca obowiązuje dodatkowy (tymczasowy) podatek w wysokości około 17 procent na pojazdy BYD, 20 procent na Geely i 38,1 procent na SAIC. Inne firmy zostały obłożone cłem w wysokości 21 procent. Kwota ta nie jest pobierana w gotówce, a gwarancji bankowych, które zostaną ściągnięte w przypadku uchwalenia ceł stałych. Wspomniane cło istnieje dodatkowo do wcześniejszego podatku w wysokości 10 procent.

Z jednej strony oznacza to podniesienie cen dostępnych na rynku pojazdów, czyniąc je mniej osiągalnym dla biedniejszej (czy nawet średnio-zamożnej) części społeczeństwa. Z drugiej strony umożliwi konkurowanie (i rozwój) europejskich marek. A to przekłada się też na miejsce pracy, zysk danych krajów, a przede wszystkim uniknięcie niebezpiecznego monopolu.

Niebezpieczny partner

W czasach w których żyjemy coraz więcej urządzeń jest podłączonych do sieci. Inteligentny dom, zegarek czy telefon ułatwiają życie. Nie inaczej jest z nowymi pojazdami, które monitorują użytkowników i otoczenie, aby zapewnić komfort oraz bezpieczeństwo. Przed chińską elektroniką, i możliwością nielegalnego zbierania danych przestrzegają rządy (na ten problem wskazał między innymi Joe Bide, prezydent USA) jak i cywilni eksperci (również na łamach BiznesAlert.pl m.in. Cyprian Gutkowski z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń). Chiny zacieśniają współpracę z Koreą Północną i Rosją tocząc rywalizację z USA, których naturalnym sojusznikiem jest Unia Europejska. Zbieranie informacji od prywatnych użytkowników jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa, jednak monopolizacja rynku sprawi, że potencjalnie nieprzyjazne państwo będzie mogło zbierać informacje o decydentach i osobach ważnych dla funkcjonowania kraju. A to już jest katastrofa.

Problem nie dotyczy tylko elektroników. Infrastruktura również jest zagrożona. Znaczna część sterowników np. w transformatorach pochodzi z Chin. Producent łatwo może zostawić sobie furtkę by później zbierać dane czy wpływać na działanie urządzenia.

– Sektor energetyczny jest prawdopodobnym celem ataków, czy to hakerów, czy to państw wrogich.  Wrażliwym punktem są sterowniki, które mogą nie tylko być celem wrogiej ingerencji, ale dodatkowo w znacznej części są produkowane w Chinach czyli kraju, który nie jest członkiem naszego sojuszu geopolitycznego. Przykładem takich części są inteligentne czujniki czy sterowniki w transformatorach, a nawet naszych domowych licznikach. Mogą zawierać tzw. backdoory, czyli wejście z zewnątrz, niekontrolowane przez użytkownika i o którym wie tylko producent. Tym samym osoba, bądź grupa osób, wiedzących o backdoorze może podłączyć się wykorzystując go do urządzenia i pozmieniać parametry. Taka sytuacja może doprowadzić nawet do blackoutu. Przykładowo jeżeli wszystkie liczniki wyłączą się i przestanie pobierać moc to dojdzie do nadmiaru w sieci energetycznej, którego skutkiem może być nawet jej zniszczenie – wyjaśniał Cyprian Gutkowski w rozmowie z BiznesAlert.pl.

We wszystkich omawianych sektorach jednym z głównych problemów jest cena. Chiński produkt, samochód, sterownik czy panel fotowoltaiczny jest tańszy. Jednocześnie często nie ustępuje jakościowo od zachodniej alternatywy. Tylko czy wręczanie kluczy do europejskiego transportu, energetyki, wodociągów, komunikacji i wielu innych sektorów w chińskie ręce w imię oszczędności jest rozsądne? Bynajmniej.

Samochód elektryczny Voyah Dream. Źródło: Voyah

A co w USA?

Janet Yellen, sekretarz skarbu w USA skrytykowała nadwyżki produkcji w Chinach (zarówno emobilności jak i fotowoltaice) wskazując je jako zagrożenie dla amerykańskiego przemysłu. Według danych prezentowanych The Diplomat eksport elektryków do Stanów Zjednoczonych wyniósł 386 milionów dolarów i importowane pojazdy nie zdominowały lokalnego rynku. Przyczynił się do tego podatek w wysokości 25 procent, nałożony za prezydencji Donalda Trumpa i podtrzymywany przez Joe Bidena.

W lutym obecny prezydent nakazał Departamentowi Handlu wszczęcie śledztwa w sprawie zagrożeń dla bezpieczeństwa jakie stwarzają chińskie elektryki. Inflation Reduction Act, które wspiera rozwój zielonych technologii w USA, wyklucza ze wsparcia pojazdy elektryczne zawierające chińskie komponenty. Spotkało się to ze skargą Państwa Środka do WTO, które oskarżyło Stany Zjednoczone o nieuczciwą konkurencję.

Reakcja Chin

Chiny nie ulegają presji. Na etapie negocjacji po zapowiedzeniu nowych ceł nie uległy. A gdy Unia Europejska wprowadziła je tymczasowo zapowiedziały, że mają środki odwetowe. Państwo Środka prowadzi dochodzenie antydumpingowe dotyczące importu europejskich win. Ciężko spodziewać się bierności po tym jak ich główny klient zwiększył cło o średnio jedną piątą. Z jednej strony można spodziewać się większej ilości chińskich fabryk umieszczonych w innych częściach świata (Geely jest zainteresowane produkcją swoich samochodów w fabryce Izery, która ma powstać w Polsce). Z drugiej strony środki odwetowe, i nowa wojna celna również jest prawdopodobna.

Czy wojna o elektryki ma sens?

Kwestia zagrożeń jakie stwarza oparcie się o chińską elektronikę była poruszana również przez służby, między innymi przestrzegał przed tym estoński wywiad. Narzędzia finansowe, które wesprą rodzimy przemysł lub wymuszą na Chinach konkurencję na równych zasadach jest korzystne. Uniezależnią Europę od niebezpiecznego partnera i rozwiną własne sektory, między innymi motoryzację. Co przełoży się na konkretne zyski oraz miejsca pracy. Chiny jednak na pewno nie będą siedziały jak mysz pod miotłą i mogą odpowiedzieć swoimi cłami na towary importowane z Europy.

Przed Europą jest dużo wyzwań. Animacja przemysłu zbrojeniowego, inflacja czy kryzys energetyczny – to wszystko wymaga reakcji i funduszy. Przeciętny obywatel, z jednej strony nakłaniany do zeroemisyjnego transportu, z drugiej strony obserwujący podwyżkę cen tanich elektryków może poczuć się skonfundowany i pokrzywdzony. Dlatego ważne jest aby europejscy decydenci nie zapomnieli o komunikacji. Tak samo jak wrogie działania odbywają się obecnie w cyberprzestrzeni, tak bardzo wrażliwa jest infosfera.

Gibała: Cła unijne spowolnią chińską ekspansję elektryków

– Unia Europejska wprowadziła tymczasowe cła na chińskie elektryki, Państwo Środka zapowiedziało działania odwetowe. Zagrożenia bezpieczeństwa stwarzane przez chińskie produkty są wskazywane przez polityków, ekspertów i służby. Czy czeka nas wojna celna? I czy jest sens obawiać się chińskiej elektroniki? – zastanawia się Marcin Karwowski, redaktor BiznesAlert.pl.

  • W 2023 roku eksport chińskich elektryków był wart 34,1 miliardy dolarów. 40 procent aut trafiło do krajów Unii Europejskiej.
  • Chińskie samochody elektryczne, podobnie jak podzespoły używane w energetyce, to wyzwanie dla zachodniego bezpieczeństwa. Mogą służyć do zbierania informacji czy wywierania presji.
  • Po wprowadzeniu stałych ceł przez Unię Europejską, Państwo Środka może odpowiedzieć swoimi podatkami wymierzonymi w europejski eksport.

Unia Europejska wprowadziła cła na pojazdy elektryczne sprowadzane z Chin. Podatek dotyczy zarówno chińskich firm, jak i zachodnich, które produkują tam elektryki. Jest to reakcja na subsydiowanie przemysłu przez rząd Państwa Środka. Po przeprowadzeniu śledztwa Bruksela zapowiedziała cła i przystąpiła do rozmów z Chinami, w celu rozwiązania sprawy zgodnie ze Światową Organizacją Handlu (WTO). Nie udało się osiągnąć konsensusu. Jeżeli stan ten utrzyma się, to państwa członkowskie przeprowadzą głosowanie w sprawie wdrożenia ceł na stałe.

Wojna o elektryki

Skąd taka reakcja Unii? Dofinansowanie produkcji pojazdów elektrycznych przez Pekin sprawia, że produkt jest tańszy od swoich odpowiedników na Zachodzie. Jest to prosta droga do wygryzienia konkurencji (cena jest jednym z determinantów zakupu) i do sytuacji podobnej jak na rynku paneli fotowoltaicznych, powolnej dominacji, a w przyszłości być może monopolu. Zielone, mniej emisyjne pojazdy, są koniecznością jeżeli zostaną zachowane cele klimatyczne nakazujące dekarbonizację transportu.

W 2023 roku eksport chińskich elektrów wyniósł 34,1 miliardów dolarów, co jak podaje The Diplomat, oznacza wzrost o 70 procent. Unia Europejska jest największym odbiorcą pojazdów elektrycznych z Państwa Środka, nabywając 40 procent eksportowanych aut. Od początku lipca obowiązuje dodatkowy (tymczasowy) podatek w wysokości około 17 procent na pojazdy BYD, 20 procent na Geely i 38,1 procent na SAIC. Inne firmy zostały obłożone cłem w wysokości 21 procent. Kwota ta nie jest pobierana w gotówce, a gwarancji bankowych, które zostaną ściągnięte w przypadku uchwalenia ceł stałych. Wspomniane cło istnieje dodatkowo do wcześniejszego podatku w wysokości 10 procent.

Z jednej strony oznacza to podniesienie cen dostępnych na rynku pojazdów, czyniąc je mniej osiągalnym dla biedniejszej (czy nawet średnio-zamożnej) części społeczeństwa. Z drugiej strony umożliwi konkurowanie (i rozwój) europejskich marek. A to przekłada się też na miejsce pracy, zysk danych krajów, a przede wszystkim uniknięcie niebezpiecznego monopolu.

Niebezpieczny partner

W czasach w których żyjemy coraz więcej urządzeń jest podłączonych do sieci. Inteligentny dom, zegarek czy telefon ułatwiają życie. Nie inaczej jest z nowymi pojazdami, które monitorują użytkowników i otoczenie, aby zapewnić komfort oraz bezpieczeństwo. Przed chińską elektroniką, i możliwością nielegalnego zbierania danych przestrzegają rządy (na ten problem wskazał między innymi Joe Bide, prezydent USA) jak i cywilni eksperci (również na łamach BiznesAlert.pl m.in. Cyprian Gutkowski z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń). Chiny zacieśniają współpracę z Koreą Północną i Rosją tocząc rywalizację z USA, których naturalnym sojusznikiem jest Unia Europejska. Zbieranie informacji od prywatnych użytkowników jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa, jednak monopolizacja rynku sprawi, że potencjalnie nieprzyjazne państwo będzie mogło zbierać informacje o decydentach i osobach ważnych dla funkcjonowania kraju. A to już jest katastrofa.

Problem nie dotyczy tylko elektroników. Infrastruktura również jest zagrożona. Znaczna część sterowników np. w transformatorach pochodzi z Chin. Producent łatwo może zostawić sobie furtkę by później zbierać dane czy wpływać na działanie urządzenia.

– Sektor energetyczny jest prawdopodobnym celem ataków, czy to hakerów, czy to państw wrogich.  Wrażliwym punktem są sterowniki, które mogą nie tylko być celem wrogiej ingerencji, ale dodatkowo w znacznej części są produkowane w Chinach czyli kraju, który nie jest członkiem naszego sojuszu geopolitycznego. Przykładem takich części są inteligentne czujniki czy sterowniki w transformatorach, a nawet naszych domowych licznikach. Mogą zawierać tzw. backdoory, czyli wejście z zewnątrz, niekontrolowane przez użytkownika i o którym wie tylko producent. Tym samym osoba, bądź grupa osób, wiedzących o backdoorze może podłączyć się wykorzystując go do urządzenia i pozmieniać parametry. Taka sytuacja może doprowadzić nawet do blackoutu. Przykładowo jeżeli wszystkie liczniki wyłączą się i przestanie pobierać moc to dojdzie do nadmiaru w sieci energetycznej, którego skutkiem może być nawet jej zniszczenie – wyjaśniał Cyprian Gutkowski w rozmowie z BiznesAlert.pl.

We wszystkich omawianych sektorach jednym z głównych problemów jest cena. Chiński produkt, samochód, sterownik czy panel fotowoltaiczny jest tańszy. Jednocześnie często nie ustępuje jakościowo od zachodniej alternatywy. Tylko czy wręczanie kluczy do europejskiego transportu, energetyki, wodociągów, komunikacji i wielu innych sektorów w chińskie ręce w imię oszczędności jest rozsądne? Bynajmniej.

Samochód elektryczny Voyah Dream. Źródło: Voyah

A co w USA?

Janet Yellen, sekretarz skarbu w USA skrytykowała nadwyżki produkcji w Chinach (zarówno emobilności jak i fotowoltaice) wskazując je jako zagrożenie dla amerykańskiego przemysłu. Według danych prezentowanych The Diplomat eksport elektryków do Stanów Zjednoczonych wyniósł 386 milionów dolarów i importowane pojazdy nie zdominowały lokalnego rynku. Przyczynił się do tego podatek w wysokości 25 procent, nałożony za prezydencji Donalda Trumpa i podtrzymywany przez Joe Bidena.

W lutym obecny prezydent nakazał Departamentowi Handlu wszczęcie śledztwa w sprawie zagrożeń dla bezpieczeństwa jakie stwarzają chińskie elektryki. Inflation Reduction Act, które wspiera rozwój zielonych technologii w USA, wyklucza ze wsparcia pojazdy elektryczne zawierające chińskie komponenty. Spotkało się to ze skargą Państwa Środka do WTO, które oskarżyło Stany Zjednoczone o nieuczciwą konkurencję.

Reakcja Chin

Chiny nie ulegają presji. Na etapie negocjacji po zapowiedzeniu nowych ceł nie uległy. A gdy Unia Europejska wprowadziła je tymczasowo zapowiedziały, że mają środki odwetowe. Państwo Środka prowadzi dochodzenie antydumpingowe dotyczące importu europejskich win. Ciężko spodziewać się bierności po tym jak ich główny klient zwiększył cło o średnio jedną piątą. Z jednej strony można spodziewać się większej ilości chińskich fabryk umieszczonych w innych częściach świata (Geely jest zainteresowane produkcją swoich samochodów w fabryce Izery, która ma powstać w Polsce). Z drugiej strony środki odwetowe, i nowa wojna celna również jest prawdopodobna.

Czy wojna o elektryki ma sens?

Kwestia zagrożeń jakie stwarza oparcie się o chińską elektronikę była poruszana również przez służby, między innymi przestrzegał przed tym estoński wywiad. Narzędzia finansowe, które wesprą rodzimy przemysł lub wymuszą na Chinach konkurencję na równych zasadach jest korzystne. Uniezależnią Europę od niebezpiecznego partnera i rozwiną własne sektory, między innymi motoryzację. Co przełoży się na konkretne zyski oraz miejsca pracy. Chiny jednak na pewno nie będą siedziały jak mysz pod miotłą i mogą odpowiedzieć swoimi cłami na towary importowane z Europy.

Przed Europą jest dużo wyzwań. Animacja przemysłu zbrojeniowego, inflacja czy kryzys energetyczny – to wszystko wymaga reakcji i funduszy. Przeciętny obywatel, z jednej strony nakłaniany do zeroemisyjnego transportu, z drugiej strony obserwujący podwyżkę cen tanich elektryków może poczuć się skonfundowany i pokrzywdzony. Dlatego ważne jest aby europejscy decydenci nie zapomnieli o komunikacji. Tak samo jak wrogie działania odbywają się obecnie w cyberprzestrzeni, tak bardzo wrażliwa jest infosfera.

Gibała: Cła unijne spowolnią chińską ekspansję elektryków

Najnowsze artykuły