EnergetykaŚrodowisko

Buzek: Kryzys koronawirusa może być szansą dla energetyki (ROZMOWA)

– Każdy kryzys jest również szansą – okazją do zaczęcia pewnych spraw od nowa, inaczej, odważniej. Wykorzystajmy, także jako Polska, tę możliwość – na przykład w energetyce! – przekonuje prof. Jerzy Buzek, były premier, a obecnie członek Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Parlamentu Europejskiego.

BiznesAlert.pl: Jak koronawirus wpłynie na Europejski Zielony Ład? 

Jerzy Buzek: Koronawirus sporo nas nauczył, choćby tego, jak mało przydatne na czas takiego zagrożenia są gigantyczne inwestycje zbrojeniowe, a z drugiej strony – jak groźne dla naszego zdrowia i życia są zaniedbania inwestycji w opiekę zdrowotną. Ze współczuciem, przerażeniem i rosnącym przygnębieniem dowiadujemy się o skali tragedii w USA – największym i najbogatszym, uzbrojonym po zęby, mocarstwie świata, którego prezydent z pogardą odnosił się do ostrzeżeń naukowców przed COVID-19 i z zapałem demontował podstawy systemu zdrowia, które budował jego poprzednik. Dziś przekonujemy się o sile i znaczeniu przekazu nauki i z największą uwagą słuchamy tego, co ludzie nauki mają nam do powiedzenia. Sami naukowcy połączyli zaś siły w skali globalnej, udostępniając sobie wyniki badań i dając przykład prawdziwej współpracy dla wynalezienia szczepionki, która ma nas uratować przed koronawirusem. Jak na ironię – ten sam prezydent największego mocarstwa z nonszalancją mówi o doniesieniach niemal wszystkich uczonych o nadchodzącej katastrofie klimatycznej i wycofał Stany Zjednoczone z Porozumienia Paryskiego.

Realizacja tego porozumienia to siła napędowa Europejskiego Zielonego Ładu w Unii Europejskiej.

Oczywiście, właśnie tak. Wszyscy jesteśmy zszokowani skalą i efektami trwającej pandemii: jej wpływem na zdrowie i życie ludzi, ale również – na miejsca pracy, nasze firmy i przemysł, całą gospodarkę, nasz codzienny styl życia. Ale pamiętajmy, że może to być zaledwie przedsmak tego, co będzie nas czekać, jeśli nie zapobiegniemy katastrofie klimatycznej: szalejące huragany, susze i pożary na niespotykaną skalę, niedobór wody pitnej w jednych miejscach przy jednoczesnych powodziach gdzie indziej, setki tysięcy osób umierających co roku z powodu smogu. Nawiasem mówiąc, badania naukowców z Uniwersytetu Harvarda pokazują, że zanieczyszczone powietrze może wpływać na wyższą śmiertelność na COVID-19.

Mamy nadzieję, że niedługo wynaleziona zostanie na niego szczepionka. Na zmiany klimatu szczepionki jednak nie ma i nie będzie, nie sposób się też na nie uodpornić. Dlatego walkę z globalnym ociepleniem należy kontynuować – w rozsądny, przemyślany, skuteczny sposób – także po pandemii. Ważnym tego elementem może być dążenie do neutralności klimatycznej Unii Europejskiej w 2050 roku – jeden z priorytetów Europejskiego Zielonego Ładu. Co istotne – ma on szanse odegrać kluczową rolę w wychodzeniu unijnej gospodarki z zapaści po epidemii koronawirusa.

No właśnie. Jak Europejski Zielony Ład wpłynie na rekonwalescencje gospodarki?

Europejski Zielony Ład od początku był pomyślany jako nowa strategia osiągnięcia przez Unię ożywienia i wzrostu gospodarczego, wzmocnienia jej globalnej konkurencyjności, tworzenia miejsc pracy. Dzisiaj zatem naturalnie może stać się głównym filarem wielkiego planu odbudowy UE po recesji wywołanej COVID-19 – impulsem do tworzenia atrakcyjnych miejsc pracy dla naszych obywateli, pobudzania przyjaznego dla środowiska rozwoju gospodarczego, do szerszego otwierania się na zieloną energię czy nowe technologie. Każdy kryzys jest również szansą – okazją do zaczęcia pewnych spraw od nowa, inaczej, odważniej. Wykorzystajmy, także jako Polska, tę możliwość – na przykład w energetyce! 

O co powinna walczyć Polska przed Radą Europejską w czerwcu 2020 roku?

To pytanie do rządu. Od początku nie rozumiałem tego szpagatu, w którym ustawił on Polskę po grudniowym szczycie Rady Europejskiej: popieramy neutralność klimatyczną Unii Europejskiej w 2050 roku, ale – jako jedyny kraj członkowski – nie uczestniczymy w osiąganiu tego celu. Dziś, w obliczu trwającej pandemii, wygląda to jeszcze bardziej egoistycznie i źle niż parę miesięcy temu. Dlaczego swój wkład mogą wnieść Bułgaria i Rumunia, ciągle odczuwająca skutki kryzysów ekonomicznego i migracyjnego Grecja czy Chorwacja, która weszła do Unii niemal dekadę po nas – a Polska nie może? Niewykluczone, że to pytanie padnie w czerwcu – i obawiam się, że nie ma takiej prezentacji w power point, która byłaby w stanie na to sensownie odpowiedzieć.

Jakie mogły być powody zeszłorocznej decyzji?

Rząd próbował tłumaczyć, że nie chodzi wcale o kampanię przed wyborami prezydenckimi, tylko o pieniądze dla Polski. Fakty są jednak takie, że dziś, gdy rozstrzyga się na przykład kształt Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST) – jestem jego sprawozdawcą w komisji ITRE – Polska jest na marginesie, choć nasze regiony mogłyby dostać z tego Funduszu najwięcej środków. Co więcej, zaczynają pojawiać się sugestie, że FST musi mocniej wspierać regiony najbardziej dotknięte koronawirusem. Łatwiej byłoby te głosy neutralizować, gdybyśmy – jak Włosi czy Hiszpanie, dramatycznie walczący dziś z COVID-19 – zadeklarowali w grudniu przystąpienie do realizacji celu na 2050 rok.

Jak Pan ocenia postulat zamrożenia systemu handlu emisjami (ETS)?

Mówiąc najkrócej, jako klasyczny przykład tłuczenia termometru, który pokazał, że mamy gorączkę: nie wyzdrowiejemy od tego, ale przynajmniej już nic nie przypomni nam o chorobie. To prawda, że polska energetyka i przemysł energochłonny ponoszą  koszty związane z cenami uprawnień do emisji CO2. Ale przecież środki z opłat ETS trafiają do naszego, polskiego budżetu i powinniśmy za nie modernizować naszą gospodarkę. Pytam więc: dlaczego rząd nie wydaje w całości tych ogromnych, wymienianych przez „zamrażaczy ETS” pieniędzy, na modernizację?

Cel systemu handlu emisjami jest jeden: w sposób rynkowy zachęcać do stopniowego odchodzenia od wysokoemisyjnych źródeł energii – nie emitujesz, nie płacisz. ETS nie byłby oczywiście przedmiotem ataku „zamrażaczy”, gdyby nie uzależnienie Polski od emitującego ogromne ilości CO2 węgla – w dużej mierze sprowadzanego dziś zresztą zza granicy, głównie z Rosji, co w oczywisty sposób osłabia nasze bezpieczeństwo energetyczne.

Na czym polegały Pana zdaniem mankamenty działań rządu w ostatnich latach? 

Gdyby rząd w ostatnich latach wspierał na przykład sektor OZE – zamiast rzucać mu kolejne kłody pod nogi – dziś moglibyśmy zapewne trochę mniej przejmować się cenami uprawnień do emisji CO2. I jeszcze jedno: kiedy dwa lata temu pracowaliśmy nad reformą ETS na kolejne lata, polski rząd nie protestował przeciw ostatecznie uzgodnionym rozwiązaniom. Zgłaszany zatem dzisiaj postulat zawieszenia całego systemu postrzegam jako skrajnie nieodpowiedzialny – policzony na użytek wyborczy w kraju i szkodliwy dla pozycji Polski w Unii Europejskiej.

A wracając jeszcze do systemu handlu emisjami: dekadę temu był pomysł, aby z ETS – a więc pieniędzy, które trafiają do naszego budżetu – odprowadzać solidarnościowo parę procent (2-3 procent) na specjalny Fundusz dla biednych krajów trzeciego świata, które już dzisiaj mają niewyobrażalne problemy z zalewaniem milionów hektarów przez morze, z katastrofalnymi suszami, pożarami, brakiem wody. Ten pomysł wtedy upadł. Szkoda! W sprawach klimatu potrzeba nam bowiem równie dużo solidarności, jak w tym, czego doświadczamy dzisiaj – w trakcie ataku koronawirusa. Globalne ocieplenie to też pandemia, tylko rozciągnięta w czasie – i możemy ją jeszcze powstrzymać.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Tobiszowski: Zamrożenie systemu handlu emisjami CO2 da ponad 5,5 mld zł polskiemu przemysłowi


Powiązane artykuły

OZE, foto: orlen

Orlen pozyskał 2,5 mld zł na zieloną transformację

Grupa Orlen zakończyła sukcesem emisję zielonych euroobligacji o wartości 600 mln euro (ponad 2,5 mld zł). Spółka przeznaczy środki na...
Stacja ładowania Ekoen na MOP. Fot. Ekoen

Polska firma zwycięzcą mega przetargu na szybkie ładowarki przy sieci dróg TEN-T

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad rozstrzygnęła przetarg na dzierżawę terenów pod ogólnodostępne stacje ładowania samochodów elektrycznych dużej mocy w...

Rośnie ryzyko ataków na statki na szlakach Bliskiego Wschodu

Po amerykańskim ataku na irańskie instalacje nuklearne wzrosło ryzyko dla żeglugi w rejonie Półwyspu Arabskiego, co spotęgowało obawy o bezpieczeństwo...

Udostępnij:

Facebook X X X