Maksymowicz: Chińska monopolizacja na rynku miedzi powoduje nieopłacalność zachodnich inwestycji

9 czerwca 2024, 16:00 Energetyka

– Pod względem zapotrzebowania na miedź, Chiny deklasują wszystkich swoich rywali. Ich zapotrzebowanie na ten metal wynosi 8,7 mln ton rocznie. Na drugim miejscu znajdują się kraje UE łącznie, które zużywają 2.1 mln ton, czyli pond czterokrotnie mniej niż Chiny. Trzecie miejsce przypadło Ameryce Północnej (USA plus Kanada) z 1,4 mln ton. Można zapytać po co Chinom tyle miedzi, kiedy znaczna jej ilość, bez produktywnie zlega w magazynach  tego kraju, skutecznie obniżając jej ceny na rynku – pisze Adam Maksymowicz, współpracownik BiznesAlert.pl.

Miedziane katody. Fot. KGHM
Miedziane katody. Fot. KGHM
  • Prognozy wskazują na znaczny wzrost globalnego zapotrzebowania na miedź do 2035 roku, głównie ze względu na zieloną transformację energetyczną, z przewidywanym wzrostem zapotrzebowania do około 50 milionów ton.
  • Chiny monopolizują wydobycie miedzi, a to dezorganizuje rynek i prowadzi do okresowych spadków cen, czyniąc zachodnie inwestycje w tej branży nieopłacalnymi.
  • KGHM zmaga się z obciążeniami finansowymi i politycznymi, w tym specjalnym podatkiem i wysokim zadłużeniem, co utrudnia jej rozwój mimo dużego potencjału i znaczącego wkładu w gospodarkę.

Na rynku miedzi widoczne są zaburzenia, które nie służą rozwojowi tej branży. Z jednej strony zachodnie prognozy mówią o jej chronicznym braku, dla potrzeb zielonej transformacji energetycznej. Zapotrzebowanie na miedz ma  według amerykańskiej korporacji analiz finansowych S&P Global Market Intelligence do 2035 roku zapotrzebowanie na miedz ma wzrosnąć blisko dwukrotnie do ok. 50 mln ton miedzi. Inne analizy są zbliżone i generalnie prognozują podobny tren zapotrzebowania na miedz. Przyjmując prognozy te za wiarygodne inwestycje związane z tym przemysłem winne być bardzo opłacalne. Tymczasem na ryku dzieją się rzeczy dziwne, bo ceny miedzi zamiast nieustannie wznosić się do góry, to po krótkich okresach wzniosu, mają tendencje spadkowe, co jakby zaprzeczało skąd inąd trafnym prognozom. Te jednak choć oddają rzeczywiste potrzeby, to nie uwzględniają monopolizacji jej wydobycia przez Chiny, co całkowicie dezorganizuje ten rynek.

Kalahari i Argentyna

Przykładem mogą być choćby tylko dwa kraje, które ostatnio stały się zagłębiami złóż rud miedzi. Chodzi tu o afrykańską Namibię i argentyńskie złoża po wschodniej stronie Andów. Oba te kraje mają duże możliwości zaspokojenia globalnego zapotrzebowania na ten metal. Namibia poprzez odkrycie   pasa złóż miedzi Kalahari Copper Belt, który ma podobne położenie do środkowoafrykańskich złóż Pasa Miedziowego, w których znajdują się osady Zambii i DRK. Pas ten o kierunku NE i o długości 800 km oraz szerokości do 250 km, rozciąga się od północnej Botswany po wschodnią Namibię. Do tej beczki miedziowego miodu, dodano łyżkę dziegciu, którą jest wiadomość, że główne dotychczas odkryte tu złoża pod koniec kwietnia tego roku przejęła chińska firma MMG Limited, spółka zależna giganta górniczego China Minmetals Corporation, sfinalizowała przejęcie dużej kopalni miedzi w Botswanie w południowej Afryce. Jak z duma informuje agencja Xinhua, znajdujaca się tu kopalnia miedzi Khoemacau, zlokalizowana w Południowoafrykańskim Pasie Miedziowym Kalahari, dysponuje zasobami miedzi przekraczającymi sześć milionów ton i prawami do wydobycia na obszarze ponad 4000 km2. To samo dziej się w Argentynie, która po ostatnich zmianach udostępniła swoje złoża rud miedzi, które uważa się za podobne do tych w Chile, również chińskim armatorom.                                         

Dołowanie cen miedzi  

W tej konwencji globalna produkcja miedzi będzie prawdopodobnie wzrastać zgodnie z prognozami. Z tą tylko różnicą, że będzie to chińska produkcja. Ponieważ Zachód chcąc się uniezależnić od chińskiego monopolu, będzie unikał dostaw z tego kraju, pozostanie na chronicznym braku tego surowca. Co gorsza, ponieważ rynek miedzi jest jeden, chińskie na nim dostawy tak obniżą jego ceny, ze zachodnie inwestycje będą nieopłacalne i dla chińskiego monopolu będą poza konkurencja. Jest to również w pewnym stopniu wyjaśnienie, dlaczego mimo braku tego metalu na zachodnim rynku, jego ceny przynajmniej okresowo dołują.                

Chiński monopol miedziowy 

Statystyki są nieubłagalne. Pod względem zapotrzebowania na miedź, Chiny deklasują wszystkich swoich rywali. Ich zapotrzebowanie na ten metal wynosi 8,7 mln ton rocznie. Na drugim miejscu znajdują się kraje UE łącznie, które zużywają 2.1 mln ton, czyli pond czterokrotnie mniej niż Chiny. Trzecie miejsce przypadło Ameryce Północnej (USA plus Kanada) z 1,4 mln ton. Można zapytać po co Chinom tyle miedzi, kiedy znaczna jej ilość, bez produktywnie zlega w magazynach  tego kraju, skutecznie obniżając jej ceny na rynku. Oficjalnie to wszystko dzieje się dla własnych potrzeb. Twa jednak wojna handlowa z Chinami, te zaś nic na ten temat nie wspominając blokują, jak tylko mogą zachodni dostęp do potrzebnych im surowców, a miedź najbardziej się do tego nadaje. 

Trudna sytuacja KGHM    

Pozornie wydawałoby się, że nie ma bardziej sprzyjającej sytuacji dla krajowego koncernu miedziowego. Pozory sprzyjają KGHM, ale rzeczywiste okoliczności już nie. Wynika to z tych samych powodów, co chińska ekspansja miedziowa, tylko, że wtym przypadku jakby odwrotnie realizowana. Tym pierwszym powodem jest własność państwowa w oby tych systemach. Chińska jej odmiana polega na tym, ze państwo przekazuje zarządowi i prezesowi firmę na własność , ale tylko na czas ich kadencji. Jednocześnie pilnie przygląda się jej efektom. Jeżeli te są dobre wspiera jej finansowo, gospodarczo politycznie, tak w kraju, jak i poza jego granicami. Jeżeli efekty sa złe natychmiast następują głębokie zmiany personalne. Nie trzeba dodawać, że każda z nich oparta jest na fachowym doświadczeniu i dotychczasowych osiągnięciach w tej branży. U nas jakby na odwrót. Jej zarząd jest polityczny i na ogół dopiero w wraz z przejęciem tego stanowiska uczy się zawodu. Polska firma miedziowa nie jest finansowo wspierana przez państwo, jest dokładnie odwrotnie jest drenowana. I to nie przez obowiązujące wszystkich stawki podatkowe, ale specjalnie dla niej tylko nałożone dodatkowe podatki. Wygląda na to, że kolejne rządy od 2015 roku dążą do zarżnięcia „kury” która znosi im miedziowo – srebrno – złote jaja. 

Firma która wszystko potrafi

Od kilkunastu lat skala zaangażowania KGHM w ratowanie polskiej gospodarki zaczyna zmierzać w kierunku wręcz totalitarnym. Miedziowy kolos zaangażowany jest wszędzie, gdzie jest to możliwe.  Trzeba zgazować węgiel brunatny – proszę bardzo – zgazujemy. Trzeba ratować budżet poprzez zakup uzdrowisk polskich – kupujemy. Trzeba budować elektrownię atomową albo gazową – żaden problem  – zbudujemy. Trzeba finansować poszukiwania gazu łupkowego – sfinansujemy. Trzeba, aby Polska mogła pochwalić się globalną firmą – skupujemy złoża na całym świecie. Brakuje kilka miliardów złotych w budżecie – nie ma sprawy – zapłacimy każdy podatek przeznaczony na ten cel. Co bardziej przytomni ekonomiści zastanawiają się, czy starczy dochodów firmy na pokrycie tych wszystkich zobowiązań? Nie starczy – też damy sobie radę twierdzą jej rządowi przedstawiciele.

Nadzwyczajny podatek

Ponieważ KGHM bierze udział w prawie każdym nowym pomyśle gospodarczym rządu, bez specjalnego uszczerbku dla swoich funduszy, słusznie uznaje się, że jest to najbogatsza górnicza firma kraju. To siódmy światowy producent miedzi i pierwszy srebra, z mniej istotnymi dodatkami złota i innych metali szlachetnych. Jest to zatem firma bogata, a względnie większościowy akcjonariat państwa umożliwia realizację programów na  które brakuje funduszy. To z reguły jednak tylko, jakby jednorazowe dotacje dla swego właściciela. Ponieważ były one regularnie realizowane w 2014 roku postanowiono je prawnie usankcjonować  w postaci specjalnego podatku, który Sejm RP ustanowił tylko dla tej jednej firmy. Nazwano go eufemistycznie „podatkiem od wydobycia niektórych kopalin”. Co najciekawsze, ze wobec protestów związkowych, podczas kolejnych kampanii wyborczych najważniejsze partie obiecywały go zlikwidować, jako niesłusznie nałożona kontrybucje dochodowa na wydobywanie polskiej miedzi. Oczywiście zwycięskie ugrupowania polityczne natychmiast o tym zapominały i tak trawa to po dzień dzisiejszy. Średnio przez minione 10 lat jego obowiązywania firma zapłaciła średnio ok. 3 mld zł rocznie, czyli łącznie ok. 30 mld zl.  

Długi i obligacje

W tej sytuacji miedziowa firma, aby sprostać własnym inwestycjom utrzymującym jej poziom wydobycia, musi zaciągać długi. Dla bieżącego funkcjonowania z roku na rok wzrasta zadłużenie KGHM i obecnie zbliżone jest do 7 miliardów zł, co stanowi ok. 25% akcyjnej wartości firmy. Długi nie mogą narastać lawinowo, bo akcje zaczną spadać, a firma będzie tracić zaufanie swoich klientów. Jej dalsze zadłużanie na jakikolwiek inny cel poza utrzymaniem swego istnienia nie jest wskazany. Sięga się więc po inny instrument, którym są obligacje. umowa emisyjna obligacji do 4 mld zł, której stronami są KGHM Polska Miedź jako emitent oraz PKO BP, Pekao i Santander Bank Polska jako organizatorzy i dealerzy, została podpisana 29 maja 2024 r. Zaciąganie długów i emisje obligacji , to nie są instrumenty, do których sięgają firmy znajdujące się w dobrej kondycji finansowej.           

Czas na likwidację nadzwyczajnego podatku

To, że był on niesprawiedliwe naliczany i egzekwowany kosztem załogi i finansów KGHM, jest czymś oczywistym. Choćby tylko z tego powodu, że prawo również finansowe winno dotyczyć gospodarki, jako całości, a nie być stosowane restrykcyjnie i wyjątkowo tylko dla tego, ze ktoś sobie lepiej radzi niż inni. Za jego likwidacją przemawia zarówno destrukcyjny cenowy chiński monopol miedziowy, jak i stale rosnące koszta wydobycia miedzi prze KGHM, związane z głębokością wydobycia na poziomie 1500 m oraz potrzeba schładzania górotworu, którego temperatura przekracza 40ºC.  

Prezydent podpisał ustawę porządkującą administrację wokół CPK i energetyki