icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Esperis: Lewica w Norwegii stoi przed dylematem. Polityka klimatyczna może ucierpieć

Norweska Partia Pracy, największa obecnie siła opozycyjna, stoi przed sporym dylematem. Z jednej strony, coraz to ważniejsza kwestia polityki klimatycznej zmusza laburzystów do wypracowania poglądu dot. cięcia emisji z sektora oil&gas. Z drugiej strony jednak, w partii odczuwalne jest niezadowolenie związków zawodowych, wskazujących na to, że porzucenie wydobycia na szelfie odbije się na interesie klasy pracującej. Sytuacja ta stanowi przykład niełatwego dylematu tradycyjnej, robotniczej lewicy w Europie – piszą Maciej Giers i Filip Rudnik z Esperis Consulting.

W przededniu jesiennych wyborów – które z dużą dozą prawdopodobieństwa okażą się dla niej zwycięskie – Partia Pracy (nor. Arbedierpartiet, Ap) być może stoi przed kolejnym w swojej historii rozłamem. Laburzyści w 1919 r. rozbili się na trzy ugrupowania na skutek kontrowersyjnej decyzji o dołączeniu do sowieckiego Kominternu; w latach 60. zaś wielu działaczy zgłosiło swoją rezygnację z członkostwa przez partyjne poparcie dla dołączenia Norwegii do NATO. Na początku trzeciej dekady XXI w., co pokazują kolejne zjazdy i dyskusje wewnątrzpartyjne, Ap ma nowy problem – pogodzenie ochrony miejsc pracy w norweskim przemyśle wydobywczym z ambitną polityką klimatyczną.

Wiosną tego roku aż trzy ugrupowania zasiadające w norweskim parlamencie ogłosiły, że nie popierają przyznawania nowych licencji wydobywczych i tym samym dalszej eksploatacji nowych złóż na szelfie. Co warte uwagi, oprócz lewicowych Socjalistów, deklaracje te złożyli wchodzący w skład obecnego rządu Liberałowie i Chadecy.

W kraju, w którym od wydobycia węglowodorów zależy bez mała połowa PKB, deklaracje takie można uznać za pewien przełom w polityce. Partia Pracy, największa partia w Norwegii i kandydat do zwycięstwa w wyborach 13 września, póki co nie idzie tak daleko w swoich deklaracjach. Jeden z polityków Ap, Espen Barth Eide, podsumował wizję ugrupowania dla przyszłości oil&gas słowami „przemysł przyszłości musi zostać zbudowany na ramionach sektora wydobywczego, póki go jeszcze mamy”.

Działania Ap wobec tej gałęzi przemysłu spotykają się jednak z coraz większą krytyką wewnątrz partii, jak też związków zawodowych, stanowiących naturalne zaplecze dla partii o rodowodzie robotniczym. Z falą niezadowolenia spotkało się poparcie Ap dla znacznego podwyższenia podatku od emisji dwutlenku węgla z aktywności na szelfie, które w opinii przeciwników legislacji zmniejszy rentowność biznesu i uderzy koniec końców w pracowników przemysłu.

Laburzyści musieli zmierzyć się też w zeszłym roku z odmiennymi oczekiwaniami w sprawie kontrowersyjnej sprawy wydobycia węglowodorów na Dalekiej Północy. Mimo zapewnień, że popiera ona zdanie naukowców w sprawie przesunięcia tzw. „linii lodu” (nor. iskanten), oznaczającej maksymalny zasięg wydobycia na Morzu Barentsa, dalej na południe, ostatecznie poparła rządową, kompromisową propozycję przesunięcia jej o zaledwie 100 km. Decyzja ta spotkała się z zadowoleniem związków zawodowych branży wydobywczej, które widzą w otwarciu Arktyki na wydobycie szansę na nowe miejsca pracy. Przeciwne zdanie prezentują jednak niektóre partyjne frakcje i młodzieżówka, które to oczekują bardziej ambitnych działań na rzecz klimatu i środowiska.

Od momentu przyznania w 1898 r. powszechnego prawa wyborczego mężczyznom w Norwegii Partia Pracy urosła w siłę dzięki pozyskaniu swojej głównej bazy wyborczej: szerokiej klasy robotniczej. Przez stulecie struktura zatrudnienia w Norwegii znacząco się jednak zmieniła – tradycyjną klasę robotniczą wypierają migranci, rośnie też presja społeczna na realizację celów klimatycznych, które stają się powoli politycznym tematem numer jeden w wielu krajach. Ap, próbując pogodzić te dwa kierunki, starała się w ostatnich latach przekształcić się z tradycyjnej partii robotniczej w nowoczesną socjaldemokrację wielkomiejską, co podmywało poparcie swojej bazy wyborczej. Dość powiedzieć, że przewodniczącym Ap jest obecnie Jonas Gahr Støre, były minister spraw zagranicznych w rządzie Jensa Stoltenberga oraz… multimilioner z zamożnej stołecznej rodziny.

Wypracowując swoje podejście na osi przemysł kontra klimat, laburzyści muszą też brać pod uwagę rachunek polityczny. Obecnie w sondażach partia może liczyć na ok. 24% poparcia, co daje jej pewne zwycięstwo w nadchodzących 13 września wyborach (to czy jest w stanie utworzyć koalicję, jest już osobną kwestią). Mocniejszy nacisk na zabezpieczenie interesów pracujących w branży oil&gas może sprawić, że progresywny elektorat odpłynie w kierunku lewicowych Socjalistów. Z drugiej zaś strony, porzucenie robotników na rzecz klimatu może paść łupem populistycznej Partii Centrum, której obecny lider zdobywa poparcie na deklaracjach wsparcia dla klasy robotniczej z mniej zamożnych ośrodków.

Tożsamościowy problem laburzystów częściowo przekłada się na słupki sondażowe – obecny wynik Partii Pracy jest o wiele słabszy niż 35% z nie tak odległych wyborów w 2009 r., nie wspominając nawet o poparciu przekraczającym 45%, które dawało ugrupowaniu samodzielne rządy przez niemal 20 lat pomiędzy 1945 r. a 1965 r. Tym samym, przykład norweskiej Partii Pracy jak w soczewce pokazuje wyzwania przed jakimi stoi „stara lewica” w Europie wobec przemysłu wydobywczego i polityki klimatycznej. Pokazuje też, jak ważny jest udział czynnika społecznego w tworzeniu strategii energetycznych, klimatycznych czy związanych z nimi przepisów.

Tekst został opublikowany w ramach współpracy z Esperis Consulting

Logo Esperis Consulting
Logo Esperis Consulting

Euractiv.pl: Opozycja w Norwegii chce odzyskania suwerenności energetyki

Norweska Partia Pracy, największa obecnie siła opozycyjna, stoi przed sporym dylematem. Z jednej strony, coraz to ważniejsza kwestia polityki klimatycznej zmusza laburzystów do wypracowania poglądu dot. cięcia emisji z sektora oil&gas. Z drugiej strony jednak, w partii odczuwalne jest niezadowolenie związków zawodowych, wskazujących na to, że porzucenie wydobycia na szelfie odbije się na interesie klasy pracującej. Sytuacja ta stanowi przykład niełatwego dylematu tradycyjnej, robotniczej lewicy w Europie – piszą Maciej Giers i Filip Rudnik z Esperis Consulting.

W przededniu jesiennych wyborów – które z dużą dozą prawdopodobieństwa okażą się dla niej zwycięskie – Partia Pracy (nor. Arbedierpartiet, Ap) być może stoi przed kolejnym w swojej historii rozłamem. Laburzyści w 1919 r. rozbili się na trzy ugrupowania na skutek kontrowersyjnej decyzji o dołączeniu do sowieckiego Kominternu; w latach 60. zaś wielu działaczy zgłosiło swoją rezygnację z członkostwa przez partyjne poparcie dla dołączenia Norwegii do NATO. Na początku trzeciej dekady XXI w., co pokazują kolejne zjazdy i dyskusje wewnątrzpartyjne, Ap ma nowy problem – pogodzenie ochrony miejsc pracy w norweskim przemyśle wydobywczym z ambitną polityką klimatyczną.

Wiosną tego roku aż trzy ugrupowania zasiadające w norweskim parlamencie ogłosiły, że nie popierają przyznawania nowych licencji wydobywczych i tym samym dalszej eksploatacji nowych złóż na szelfie. Co warte uwagi, oprócz lewicowych Socjalistów, deklaracje te złożyli wchodzący w skład obecnego rządu Liberałowie i Chadecy.

W kraju, w którym od wydobycia węglowodorów zależy bez mała połowa PKB, deklaracje takie można uznać za pewien przełom w polityce. Partia Pracy, największa partia w Norwegii i kandydat do zwycięstwa w wyborach 13 września, póki co nie idzie tak daleko w swoich deklaracjach. Jeden z polityków Ap, Espen Barth Eide, podsumował wizję ugrupowania dla przyszłości oil&gas słowami „przemysł przyszłości musi zostać zbudowany na ramionach sektora wydobywczego, póki go jeszcze mamy”.

Działania Ap wobec tej gałęzi przemysłu spotykają się jednak z coraz większą krytyką wewnątrz partii, jak też związków zawodowych, stanowiących naturalne zaplecze dla partii o rodowodzie robotniczym. Z falą niezadowolenia spotkało się poparcie Ap dla znacznego podwyższenia podatku od emisji dwutlenku węgla z aktywności na szelfie, które w opinii przeciwników legislacji zmniejszy rentowność biznesu i uderzy koniec końców w pracowników przemysłu.

Laburzyści musieli zmierzyć się też w zeszłym roku z odmiennymi oczekiwaniami w sprawie kontrowersyjnej sprawy wydobycia węglowodorów na Dalekiej Północy. Mimo zapewnień, że popiera ona zdanie naukowców w sprawie przesunięcia tzw. „linii lodu” (nor. iskanten), oznaczającej maksymalny zasięg wydobycia na Morzu Barentsa, dalej na południe, ostatecznie poparła rządową, kompromisową propozycję przesunięcia jej o zaledwie 100 km. Decyzja ta spotkała się z zadowoleniem związków zawodowych branży wydobywczej, które widzą w otwarciu Arktyki na wydobycie szansę na nowe miejsca pracy. Przeciwne zdanie prezentują jednak niektóre partyjne frakcje i młodzieżówka, które to oczekują bardziej ambitnych działań na rzecz klimatu i środowiska.

Od momentu przyznania w 1898 r. powszechnego prawa wyborczego mężczyznom w Norwegii Partia Pracy urosła w siłę dzięki pozyskaniu swojej głównej bazy wyborczej: szerokiej klasy robotniczej. Przez stulecie struktura zatrudnienia w Norwegii znacząco się jednak zmieniła – tradycyjną klasę robotniczą wypierają migranci, rośnie też presja społeczna na realizację celów klimatycznych, które stają się powoli politycznym tematem numer jeden w wielu krajach. Ap, próbując pogodzić te dwa kierunki, starała się w ostatnich latach przekształcić się z tradycyjnej partii robotniczej w nowoczesną socjaldemokrację wielkomiejską, co podmywało poparcie swojej bazy wyborczej. Dość powiedzieć, że przewodniczącym Ap jest obecnie Jonas Gahr Støre, były minister spraw zagranicznych w rządzie Jensa Stoltenberga oraz… multimilioner z zamożnej stołecznej rodziny.

Wypracowując swoje podejście na osi przemysł kontra klimat, laburzyści muszą też brać pod uwagę rachunek polityczny. Obecnie w sondażach partia może liczyć na ok. 24% poparcia, co daje jej pewne zwycięstwo w nadchodzących 13 września wyborach (to czy jest w stanie utworzyć koalicję, jest już osobną kwestią). Mocniejszy nacisk na zabezpieczenie interesów pracujących w branży oil&gas może sprawić, że progresywny elektorat odpłynie w kierunku lewicowych Socjalistów. Z drugiej zaś strony, porzucenie robotników na rzecz klimatu może paść łupem populistycznej Partii Centrum, której obecny lider zdobywa poparcie na deklaracjach wsparcia dla klasy robotniczej z mniej zamożnych ośrodków.

Tożsamościowy problem laburzystów częściowo przekłada się na słupki sondażowe – obecny wynik Partii Pracy jest o wiele słabszy niż 35% z nie tak odległych wyborów w 2009 r., nie wspominając nawet o poparciu przekraczającym 45%, które dawało ugrupowaniu samodzielne rządy przez niemal 20 lat pomiędzy 1945 r. a 1965 r. Tym samym, przykład norweskiej Partii Pracy jak w soczewce pokazuje wyzwania przed jakimi stoi „stara lewica” w Europie wobec przemysłu wydobywczego i polityki klimatycznej. Pokazuje też, jak ważny jest udział czynnika społecznego w tworzeniu strategii energetycznych, klimatycznych czy związanych z nimi przepisów.

Tekst został opublikowany w ramach współpracy z Esperis Consulting

Logo Esperis Consulting
Logo Esperis Consulting

Euractiv.pl: Opozycja w Norwegii chce odzyskania suwerenności energetyki

Najnowsze artykuły