Konsorcjum Nord Stream 2 AG, które w 100 proc. jest własnością Gazpromu informuje, że podpisało dzisiaj umowy na finansowanie projektu gazociągu Nord Stream 2 z Engie, OMV, Shell, Uniper i Wintershall. Wartość dofinansowania sięga połowy łącznej wartości projektu, która ma wynieść 9,5 mld euro.Komisja Europejska ma jednak wątpliwości.
W pierwotnych założeniach dofinansowanie projektu miało polegać na wykupie akcji konsorcjum Nord Stream 2 AG, tak się jednak nie stało ze względu na uwagi polskiego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jak informuje spółka Nord Stream 2 AG, pięć europejskich firm zobowiązało się do zapewnienia długoterminowego finansowania w wysokości 50 proc. całkowitych kosztów projektu, który jest obecnie szacowany na 9,5 mld euro. Każda zachodnioeuropejska firma wyłoży 950 mln euro. Dofinansowanie projektu ma opierać się na kredytach udzielonych Gazpromowi. Rosyjski koncern pozostanie jednak jedynym akcjonariuszem spółki Nord Stream 2 AG. Nie powstanie więc konsorcjum, któremu sprzeciwiał się UOKiK.
Polska opóźniła projekt
W sierpniu zeszłego roku polski UOKiK na skierowany przez konsorcjum wniosek o zgodę na koncentrację zgłosił szereg zastrzeżeń dot. dominującej pozycji Gazpromu na rynku. Nord Stream 2 AG, nie odpowiedziało na tę prośbę, wycofując jednocześnie z UOKiK skierowany wcześniej wniosek. Dzięki uwagom Polaków, Gazprom przez prawie rok poszukiwał innej możliwości finansowania projektu, co według informacji BiznesAlert.pl doprowadziło już do opóźnienia projektu.
– Zobowiązanie finansowe złożone przez europejskie przedsiębiorstwa podkreśla strategiczne znaczenie projektu Nord Stream 2 dla europejskiego rynku gazu, przyczyniając się do zwiększenia konkurencyjności, jak i średnio- i długoterminowego bezpieczeństwa energetycznego, zwłaszcza w kontekście oczekiwanego spadku wydobycia surowca w Europie – czytamy w stanowisku konsorcjum. Warto jednak pamiętać, że w liście skierowanym przez Komisję Europejską do ministrów energii Szwecji i Danii, Bruksela podkreśla, że Unia nie wspiera tego projektu, który nie służy dywersyfikacji i jest przez to „niepotrzebną infrastrukturą”. Nord Stream 2 to nowy gazociąg, który ma przesyłać z Rosji do Niemiec północnym szlakiem 55 mld m3 gazu rocznie. Długość gazowej magistrali ma wynieść 1200 km. Zgodnie z zapowiedziami jedynego właściciela spółki Nord Stream 2 AG, czyli rosyjskiego.
Komisja Europejska ma wątpliwości
W nieoficjalnym komentarzu dla Wall Street Journal po podpisaniu umowy o nowym modelu finansowania Nord Stream 2 urzędnik unijny związany z tematem podkreślił, że Unię czeka bardzo trudna dyskusja na ten temat. – Nord Stream 2 jest projektem, który dzieli Wspólnotę. Musimy podjąć działania kontrolujące ryzyko wystąpienia szkód – powiedział rozmówca WSJ. Przypomnijmy, że rządy Danii i Szwecji zabiegały o stanowisko Komisji Europejskiej w tej sprawie, przenosząc ją tym sposobem na poziom europejski. Pod koniec marca Komisja w liście do ministrów energii tych państw podkreśliła, że Nord Stream 2 jest niepotrzebny, nie posiada jednak prawnych narzędzi umożliwiających zablokowanie projektu. Dlatego chce zabiegać o mandat krajów Wspólnoty do negocjacji z Rosją o podporządkowaniu gazociągu prawu unijnemu.
Jednocześnie przedstawiciel Nord Stream 2 w Brukseli Sebastian Sass zachowawczo uprzedza, że „sankcje UE wobec Rosji nie stanowią przeszkody w porozumieniu o finansowaniu projektu przez Gazprom i jego europejskich partnerów”.
Postawa Niemiec
Nadal nie wiadomo, czy Komisja otrzyma zielone światło do rozmów z Gazpromem. Niemiecki minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel poinformował rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, że Berlin zapobiegnie zaangażowaniu Komisji w dyskusję na temat budowy kontrowersyjnego gazociągu. – Nord Stream 2 to biznesowe przedsięwzięcie, którego jak zwykle nie komentujemy – przekazuje rzeczniczka ministerstwa gospodarki RFN Tanja Alemany Sanchez de León.
Berlin twierdzi, że gazociąg jest projektem komercyjnym w który rząd nie może ingerować, dopóki jest on zgodny z prawem niemieckim i unijnym. – To, co jest pewne – projekt ten ma ogromne znaczenie dla Niemiec, na pewno będą oni bardzo zaangażowani w jego realizację – powiedział europejski dyplomata w Brukseli. – Dyskusja dotarła do punktu, w którym wszystkie strony wyraziły swoje obawy. Nie jestem pewien, co może się wydarzyć – mówi rozmówca WSJ.
Wall Street Jornual/Wojciech Jakóbik/Bartłomiej Sawicki
AKTUALIZACJA: godz. 16:35, 25.04.2017