Krytyka dyrektywy o prawach pokrewnych do praw autorskich (tzw. ACTA 2) jest w Niemczech głośniejsza niż w jakimkolwiek innym kraju UE. W ubiegłą sobotę przeciwko niej protestowały dziesiątki tysięcy demonstrantów w kilku miastach. Frankfurter Allgemeine Zeitung pisze, że Niemcy poprą zmiany w dokumencie w zamian za ustępstwa Francji przy głosowaniu nad dyrektywą gazową, dotyczącą między innymi spornego gazociągu Nord Stream 2.
Krytycy dyrektywy o prawach pokrewnych do praw autorskich twierdzą, że dokument może zachęcać platformy takie jak Youtube do używania filtrów treści podatnych na błędy. Istotą reformy praw autorskich jest z jednej strony rozporządzenie, które powinno przenosić platformy takie jak Youtube, aby płacić wyższe taryfy za muzykę. Zmian wynikających z wprowadzenia dyrektywy obawiają się też niemieckie start-upy. Sam minister gospodarki i energii Peter Altmaier, który lubi żartować ze swojego wyglądu, uspokajał młodych przedsiębiorców, że dba o ich interesy „całą swoją polityczną wagą”.
Na horyzoncie zaczyna się jednak malować scenariusz, w którym Niemcy poprą Francuzów, tradycyjnie należących do zwolenników bardzo surowych praw autorskich w UE. Na przykład we Francji zabronione jest nawet przesyłanie zdjęć z graffiti lub oświetlonej Wieży Eiffla z platform fotograficznych. Francja z kolei była niechętna ustąpić w sprawie unijnej dyrektywy gazowej, co jest ważne dla budowy gazociągu Nord Stream 2 – ostatecznie dokument został przyjęty w znacznie mniej restrykcyjnej formie, niż chciały tego państwa sprzeciwiające się projektowi, w tym Polska. Czasowa zbieżność z głosowaniem nad dyrektywą o prawach autorskich stworzyła możliwość przełamania węzła politycznej zależności. Sami przedstawiciele Francji mówią o użytecznej czasowej zbieżności głosowań nad tymi dwoma dyrektywami.
Frankfurter Allgemeine Zeitung/Michał Perzyński
Jakóbik: Nord Stream 2 za ACTA 2? To nie takie proste (FELIETON)