Kierowniczka działu klimat i energia w Greenpeace Polska Joanna Flisowska mówi w rozmowie z BiznesAlert.pl o polityce klimatycznej i energetycznej nowego rządu Republiki Federalnej Niemiec. Jej zdaniem, możliwe przyspieszenie daty odejścia Niemiec od węgla do 2030 roku to pozytywny sygnał a Polska powinna pójść podobną drogą.
BiznesAlert.pl: Dwoje współprzewodniczących niemieckiej partii Zielonych Annalena Baerbock i Robert Habeck objęli funkcje odpowiednio minister spraw zagranicznych oraz ministra gospodarki i klimatu. Jakie nadzieje wiążą organizacje ekologiczne w związku z tymi nominacjami?
Joanna Flisowska: Mamy nadzieję, że Annalena Baerbock i Robert Habeck, jako politycy wywodzący się z Partii Zielonych, za priorytet postawią sobie kwestie ochrony środowiska i klimatu, zarówno w zakresie wewnętrznej polityki Niemiec, ale również na arenie międzynarodowej, ponieważ Niemcy są w stanie odgrywać bardzo ważną rolę w międzynarodowej polityce klimatycznej.
W poprzedniej kadencji data odejścia Niemiec od węgla została ustalona na 2038 rok, teraz jest mowa o 2030 roku. Jakie wyjście byłoby Pani zdaniem optymalne?
To bardzo ważny zapis umowy koalicyjnej, że kraj będzie dążył do odejścia od węgla do 2030 roku. Jest to data, którą organizacje pozarządowe postulowały w odniesieniu do Niemiec, ale też reszty Unii Europejskiej. To dobry sygnał, szkoda tylko, że nie został ujęty w mocniejszych sformułowaniach. Jest to natomiast jasny sygnał, że czas węgla w Niemczech się skończył, i odbiera to Polsce „wymówkę”, i wskazywanie na sąsiada używając argumentu, że „skoro oni nie mogą, to my też nie możemy”. Zarówno Niemcy jak i Polska mogą odejść od węgla do 2030 roku.
Pomimo ambitnych planów, głównymi źródłami wytwarzania energii elektrycznej w Niemczech pozostają paliwa kopalne – węgiel i gaz. Co powinien zrobić nowy rząd, by osiągnąć ustalone cele dla odnawialnych źródeł energii?
Przede wszystkim trzeba zwiększyć inwestycje w odnawialne źródła energii. W ramach odnawialnych źródeł energii postawiony został całkiem ambitny cel osiągnięcia 80 procent energii elektrycznej z OZE do 2030 roku. Oczywiste jest, że aby to osiągnąć, trzeba inwestować i budować, budować, budować. Ważne jest też to, by rozsądnie planować gdzie najlepiej umieścić te inwestycje, tak, by nie zaburzać ekosystemów. Nie ma natomiast wątpliwości co do kierunku inwestycyjnego w Niemczech, i jest to cała moc naprzód w kierunku odnawialnych źródeł energii, jednocześnie istotne będzie inwestowanie w efektywność energetyczną i oszczędności energii, by nie zwiększać zapotrzebowania, a najlepiej je zmniejszać. Do tego dochodzą kwestie magazynowania i zarządzania popytem – te elementy zdecydują o sukcesie bądź porażce Energiewende.
Kierowane przez Zielonych ministerstwo klimatu i gospodarki planowało poluzować normy środowiskowe, by ułatwić inwestycje w OZE. Jak powinien wyglądać balans pomiędzy samą ochroną środowiska, a budową źródeł odnawialnych?
Ważne jest to, by nie wylać dziecka z kąpielą. Trzeba znaleźć balans między szybką rozbudową mocy w źródłach odnawialnych, ale z drugiej strony zapewnić odpowiedni poziom ochrony środowiska, chronić najcenniejsze obszary pod względem flory i fauny. Budowa odnawialnych źródeł energii nie może zagrażać środowisku naturalnemu.
Jakich ruchów w zakresie międzynarodowej polityki klimatycznej można się się spodziewać po niemieckiej dyplomacji, na czele której stoi Annalena Baerbock?
Po pierwsze, mam nadzieję, że w kontekście prac nad przepisami pakietu Fit For 55, Niemcy staną na wysokości zadania i będą wspierać jak najbardziej ambitne rozwiązania i cele związane z rozbudową OZE, efektywnością energetyczną, ograniczaniem emisji CO2 i metanu na poziomie unijnym, i również wesprą finansowanie tych rozwiązań. Jednocześnie ważne jest, by zaczęli odgrywać bardziej aktywną rolę na arenie globalnej, gdzie ich rola jako jednej z największych gospodarek świata, jest istotna. Nasuwa się pytanie co dalej z Nord Stream 2 – widać dobry sygnał ze strony minister Baerbock, że na razie nie może być zgody na certyfikację tego projektu. Nasze stanowisko wobec tego jest jasne – domagamy się odejścia od węgla, ale też od pozostałych paliw kopalnych, w tym gazu, do 2035 roku w Europie. W dobie kryzysu klimatycznego nie może być miejsca na nowe inwestycje w paliwa kopalne, dlatego ze strony Niemiec oczekiwalibyśmy, by przygotowali plan odejścia od gazu. W umowie koalicyjnej data odejścia od gazu wyznaczona jest na 2045 rok, ale jest to zbyt słaby zapis i zbyt późna data. Jeśli chodzi o naszą organizację, sprzeciwiamy się Nord Stream 2, uważamy ten projekt za zbędny, i zamiast wydawać pieniądze na gazociąg sprowadzający gaz z Rosji, powinniśmy skierować je na inwestycje w OZE.
Rozmawiał Michał Perzyński
Białas: Moja wygrana ze Szczyrkiem ma dać innym miastom impuls do walki ze smogiem (ROZMOWA)