W Sejmie powrócił temat rezygnacji przez Grupę Azoty z inwestycji w blok gazowo-parowy w Puławach. Spółka podjęła decyzję, że nowy blok będzie opalany węglem, a nie gazem. Były minister skarbu państwa Włodzimierz Karpiński, obecnie poseł Platformy Obywatelskiej pytał, czy odpowiedzialni za bezpieczeństwo energetyczne kraju decydenci wiedzieli o tej decyzji i czy była ona z nimi konsultowana. Póki co jednak ministerstwo energii skierowało posła do resortu rozwoju, który sprawuje nadzór nad tą spółką.
Jeszcze więcej węgla zamiast gazu w Puławach
Pod koniec marca 2017 roku Grupa Azoty Puławy podjęła decyzję o zamknięciu przetargu na wybór generalnego wykonawcy na budowę bloku gazowo-parowego klasy 400 MWe. Jednocześnie zarząd uzyskał kierunkową zgodę na prowadzenie działań związanych z przygotowaniami do realizacji projektu polegającego na budowie bloku w oparciu o węgiel kamienny.
Były minister skarbu Włodzimierz Karpiński w maju br. w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl dziwił się podjętej decyzji. Nie dostrzegał on wówczas żadnych racjonalnych przesłanek zmian podjętej wcześniej decyzji.
– Zakład w Puławach to największa firma w Grupie Azoty. W starej elektrociepłowni spala się obecnie 0,5 mln ton węgla. Trzeba ją zmodernizować. Zgodnie z zamierzeniami budowie nowego bloku parowo-gazowego miała towarzyszyć modernizacja przestarzałego bloku węglowego. Bezpieczeństwo dostaw energii miało się zatem opierać na dwóch filarach – węglu i gazie. Wydano już w tym zakresie stosowne decyzje w postaci pozwoleń na budowę oraz zgody środowiskowe. Zmiana technologii wiąże się z korektą tych decyzji, także na poziomie gmin – mówił wówczas były szef resortu skarbu.
Blok ten miał zwiększyć dostawy energii dla całej Grupy, co miałoby przełożyć się na zwiększenie bezpieczeństwa koncernu, a nadwyżki energii elektrycznej mogłyby zasilić region. Blok gazowo-parowy miał powstać w oparciu o najnowocześniejsze technologie. Zgodnie z oficjalnymi danymi do realizacji inwestycji zgłosiły się Siemens oraz General Electric.
Karpiński zwracał uwagę na fakt, że Polska stawia na rozbudowę infrastruktury przesyłowej gazu w postaci gazoportu, Baltic Pipe i połączeń międzysystemowych. Ideę dywersyfikacji dostaw gazu do Polski należy jak najbardziej popierać, także w tym zakresie. Projekt zakłada import 10 mld m sześc. gazu. Inwestując w tego typu projekty, należy poszukiwać zbytu na dodatkowe ilości gazu. W tym kontekście odstąpienie od budowy bloku gazowo-parowego w Puławach budzi wątpliwości. Tu widać chaos w działaniach poszczególnych ministerstw jedno chce sprowadzić więcej gazu, a drugie podejmuje decyzję o ograniczeniu jego konsumpcji – podkreślał wówczas.
Karpiński: Węgiel zamiast gazu w Puławach? A co z Korytarzem Norweskim? (ROZMOWA)
Temat wraca do Sejmu. „Bez tego bloku sobie poradzimy”
Sprawa ta wróciła podczas posiedzenia sejmowej Komisji Energii i Skarbu Państwa. Przedstawiciele rządu oraz spółek z udziałem skarbu państwa na wniosek opozycji przedstawili informację w sprawie realizacji inwestycji w sektorze energetycznym.
Podczas posiedzenia pytał o kontrowersyjną zmianę. – Czy ministrowie ( na sali obecni byli pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej oraz Wiceminister Energii, Andrzej Piotrowski red.) brali udział w jakikolwiek sposób w podejmowaniu decyzji dotyczącej zakończenia inwestycji w bloku parowo – gazowym 400 Mw w zakładzie w Puławach, która to inwestycja miała pozwolenie na budowę, a brakowało tylko wbicia łopaty. Projekt był także na liście projektów, które mogły otrzymać wsparcie z Planu Junckera w wysokości 85 proc. ze środków europejskich. Czy panowie ministrowie wiedzieli o tej decyzji?” – pytał Karpiński.
Odpowiedzi udzielił Wiceminister Energii, który powiedział, że inwestycja w Puławach to część działalności Grupy Azoty, a ta podlega nadzorowi Ministerstwa Rozwoju, którego delegacji na sali nie było. Minister zaznaczył, że to nie Ministerstwo Energii jest właściwe do tego, aby oceniać czy ten blok jest potrzebny czy nie. – My jesteśmy odpowiedzialni za to, aby zapewnić bezpieczeństwo kraju. Zapewniam, że bez tego bloku sobie poradzimy – zakończył.
Bartłomiej Sawicki
Tajemnicza technologia tłumaczy zwrot w projekcie Elektrowni Puławy