Ceny energii w Polsce sukcesywnie rosną. Rząd Zjednoczonej Prawicy planuje zlikwidować tak zwane obligo giełdowe, które zapewniało transparentność ustalania cen i utrudniało dotowanie nierentownych spółek górniczych. Kolejny raz za ratowanie branży górniczej mają więc zapłacić polskie firmy i gospodarstwa domowe. Propozycja PiS utrwala przestarzały model energetyki i uderza w transformację zmierzającą w kierunku niskoemisyjnych źródeł energii, tym samym oddalając perspektywę neutralnej klimatycznie Polski – piszą Grzegorz Onichimowski i Andrzej Domański z Instytutu Obywatelskiego.
Obligo giełdowe a ceny energii
Ceny energii elektrycznej są w centrum zainteresowania każdego rządu – chodzi bowiem o towar niezbędny dziś dla każdej działalności gospodarczej i każdego gospodarstwa domowego. Od czasów rządów Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii pomysłem na tanią energię jest rynek, czyli konkurencja między producentami a firmami sprzedającymi prąd. Skandynawia do pomysłu brytyjskiego dodała giełdę jako miejsce, gdzie ustala się cenę energii na każdą godzinę i każdy dzień (zarówno popyt, jak i podaż energii charakteryzują wyraźne wahania godzinowe i dobowe). Dzięki koncentracji popytu i podaży na parkiecie giełdowym wszyscy producenci i odbiorcy mają jasny obraz konkurencyjności ofert i wiedzą, czy nie przepłacają. Tym samym ceny dla odbiorców końcowych (czyli dla firm i gospodarstw domowych) są po prostu niższe. Ten sam mechanizm, który sprawia, że nie przepłacamy za zakupy spożywcze (konkurencja), działa również na rynku energii.
Po przejęciu władzy przez PiS zaczął się znany także z innych sektorów gospodarki proces odwrotu od rynku. Na pierwszy ogień poszedł rynek gazu. Wprowadzenie obowiązkowych rezerw gazu zmiotło z rynku niezależnych dostawców. Z energią było niewiele lepiej. Słynna ustawa odległościowa (10H) zahamowała rozwój energetyki wiatrowej; w ramach „polonizacji” spółki Skarbu Państwa odkupiły od zagranicznych inwestorów elektrownie węglowe Rybnik i Połaniec za cenę zdaniem analityków znacznie przekraczającą ich wartość. Konfrontacja tych posunięć z rewolucją technologiczno-organizacyjną, jaka dokonała się w światowej energetyce, i wymogami klimatycznymi szybko przyniosła opłakane skutki. Według najlepszych PRL-owskich wzorców chciano niekontrolowany wzrost cen energii powstrzymać rekompensatami dla odbiorców indywidualnych i… podwyższeniem wspomnianego obliga do 100 procent. Rząd PiS uwierzył, że wzrost udziału giełdy w handlu nie wystarczy, by ceny spadły. Nie zauważył, że istotą problemu było zapóźnienie technologiczne energetyki i zredukowanie konkurencji na rynku.
Jedynym światełkiem dla odbiorców jest gwałtowny spadek cen instalacji fotowoltaicznych. Pozwolił około trzystu tysiącom gospodarstw i małych firm zredukować koszty energii poprzez instalowanie własnych mikroelektrowni. Jest to dziś rozwiązanie dla właścicieli nieruchomości, których stać na inwestycję. Osoby mniej zamożne, mieszkańcy domów wielorodzinnych, a przede wszystkim przedsiębiorstwa, są skazani na wyższe rachunki. Problemy „dużej” energetyki dzięki działaniom PiS nie zmalały, wręcz wzrosły. Upadająca branża węgla kamiennego ciągnie elektroenergetykę na dno i wkrótce znów będzie się domagała pomocy państwa.
Drogą do zmiany nie może być jednak podejmowanie decyzji na podstawie fałszywych argumentów, wywracanie z dnia na dzień kołami do góry całego rynku energii w Polsce, podważanie zaufania do procesu stanowienia polskich cen energii, a finalnie prawdopodobne pogrzebanie instytucji, która przez dwadzieścia lat istnienia odegrała kluczową rolę w budowaniu rynków towarowych w Polsce. Ministerstwo Klimatu powinno zatem podjąć uczciwy dialog na temat organizacji rynku energetycznego, włączyć do niego przede wszystkim odbiorców, wytwórców, ekspertów i przedstawicieli Komisji Europejskiej. Należy dążyć do wypracowania modelu rynku wspierającego sprawiedliwą i szybką transformację sektora w kierunku neutralności klimatycznej, przy jednoczesnym zapewnieniu dostępu klientom (i producentom) do transparentnego mechanizmu stanowienia cen. Czy w tym modelu wciąż jeszcze będzie miejsce na przymus giełdowy? Większość ekspertów uważa, że tak. Warto natomiast rozmawiać o tym, jaki miałby być jego wymiar i kogo miałby dotyczyć. Przykładowo, można by wrócić do pierwotnej wersji. Model rynku powinien naszym zdaniem zmierzać w stronę malejącej roli państwa, rosnącej roli prosumentów oraz bezwarunkowego i płynnego odejścia od spalania paliw kopalnych. Bez spełnienia tych warunków kluczowy dla nas i dla przyszłych pokoleń cel neutralnej klimatycznie Polski w roku 2050 nie zostanie osiągnięty.
Źródło: Instytut Obywatelski