Jakóbik: Duńska lekcja dla polskiego portu instalacyjnego offshore

7 lipca 2023, 07:35 Energetyka

Pierwszy i największy port instalacyjny morskich farm wiatrowych na świecie znajdujący się w Danii służy wiedzą Polakom, którzy chcą budować jeden lub kilka własnych. Taki port to być albo nie być polonizacji branży – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Port Esbjerg. Fot. Port Esbjerg.
Port Esbjerg. Fot. Port Esbjerg.

Wioska rybacka zamieniona w port energetyczny

Duńczycy stworzyli piętnaście lat temu, przy okazji szczytu COP15. instytucję State of Green mającą promować duńską transformację energetyczną w mediach. Jest wspierana przez cztery resorty: klimatu, gospodarki, spraw zagranicznych i infrastruktury oraz spółki sektora energetycznego, by tworzyć medialną historię sukcesu Danii. Jednakże ta historia ma kilka znaków zapytania, ważnych także z punktu widzenia planów Polski.

Kryzys naftowy lat 70’ dwudziestego wieku doprowadził w Danii do niedoborów surowca w czasie srogiej zimy. Stacje benzynowe musiały wprowadzić ograniczenia tankowania. Podobnie jak rewolucja łupkowa w USA, transformacja energetyczna Danii została sprokurowana przez kryzys To wtedy ruszyły prace badawcze na rzecz uniezależnienia od surowców kopalnych z Bliskiego Wschodu oraz takich paliw w ogóle. – Mamy na pokładzie prawicę i lewicę. Nie zmieniamy głównych założeń polityki energetycznej. Większość frakcji popiera umowę polityczną w tej sprawie – tłumaczył Magnus Hojberg Mernild, szef komunikacji State of Green, na spotkaniu z dziennikarzami z całej Europy zaproszonymi przez Komisję Europejską do Kopenhagi na wizytę studyjną.

Kryzys naftowy z lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku doprowadził do rozwoju technologii morskich farm wiatrowych. Parlament duński podjął decyzję w 2012 roku, aby uwolnić kraj od paliw kopalnych do 2050 roku z pierwszymi farmami wiatrowymi na morzu do 2020 roku oraz wyłączeniem energetyki węglowej do 2035 roku. Decyzja polityczna z 2020 roku zakłaa redukcję emisji CO2 o 70 procent do 2030 roku. Służą temu porozumienia sektorowe z różnymi branżami. Jest ich obecnie 14 i obejmują mięzy innymi porty, które mogą tworzyć wyspy energetyczne. – Morska energetyka wiatrowa ma wielki potencjał. Pomysł to budowa wysp energetycznych produkujących nadwyżki energii – tłumaczył Jesper Bank, dyrektor ds. handlu Portu Esbjerg. Jest też aspekt gospodarczy. – Możemy konkurować z Chinami głównie jakością, na przykład w odniesieniu do turbin wiatrowych – dodał Bank.

Jego zdaniem Dania będzie w przyszłości czerpać energię „prawie w stu procentach” ze źródeł odnawialnych. Nie chce mieć energetyki jądrowej, więc ma polegać na imporcie energii od sąsiadów: Holandii, Szwecji, Norwegii. – Nie potrzebujemy naszego atomu, bo jesteśmy przyłączeni do elektrowni jądrowych w Szwecji – tłumaczył Jesper Bank. Jego zdaniem zależność od importu nie jest wyzwaniem, ale „kwestią zaufania”. Prawdziwy problem to zarządzanie nadwyżkami energii, które mogą się pojawić jednocześnie np. w Danii i Niemczech. Duńczycy chcą mieć 23,8GW morskiej energetyki wiatrowej do 2035 roku, a zatem przy doskonałej wietrzności na Morzu Północnym i Bałtyku będą kreować regularnie nadwyżki mocy.

– To będzie dużo więcej mocy niż potrzebujemy w Danii. To szansa na pomoc sąsiadom, ale także eksport towaru – przyznała Hanne Storm Edlefsen, wiceprezes operatora sieci przesyłowych energii i gazu w Danii, firmy Energinet.dk. Ona także nie widzi problemu ze stabilizowaniem górek i dolin podaży energii ze źródeł odnawialnych z pomocą energii sąsiadów. Krajowe zabezpieczenie to energetyka węglowa, gazowa i opalana olejem napędowym. – Nie będzie u nas węgla do 2028 roku, a potem powoli wycofamy się z węglowodorów. Możemy w przyszłości używać biogazu i wodoru w tym samym celu. Rozwijamy też magazynowanie energii – przyznaje Edlefsen.

Wyspy energetyczne mają być częścią rozwiązania. Dania planuje pierwszą na Bornholmie na Bałtyku, a kolejną na Morzu Północnym. Ta na Bornholmie jest już budowana, a kolejna jest przedmiotem badań. Takie rozwiązania mają być źródłem elektryczności oraz wodoru na eksport. Energinet.dk chce zbudować stosowne wodorociągi do 2036 roku. Wyspa energetyczna na duńskiej wyspie ma być gotowa w okolicach 2030 roku w zależności od tempa dostaw, które jest obniżone przez pandemiczne i wojenne naprężenie łańcuchów dostaw, na przykład w odniesieniu do kabli. Przekonali się o tym Polacy i Litwini, którzy musieli opóźnić projekt kabla podmorskiego Harmony Link pierwotnie planowanego na 2025 roku ze względu na konieczność oczekiwania na dostawę materiału. Przetarg na morskie farmy wiatrowe na Bornholmie będące elementem wyspy energetycznej ma zostać przeprowadzony latem 2023 roku. Nie wiadomo kiedy odbędzie się taki w odniesieniu do wyspy na Morzu Północnym.

– Mamy porozumienie z niemieckim operatorem 50Hertz o dostawach energii i wodoru do Niemiec wschodnich. Moglibyśmy się połączyć z Polską, Finlandią i Szwecją – wyliczała przedstawicielka Energinet.dk. Według informacji BiznesAlert.pl strona duńska sondowała możliwość udziału Polaków w budowie wyspy energetycznej na Bornholmie, ale nie byli dotąd zainteresowani. – Nawiązaliśmy kontakt z Polakami, ale nie byli zainteresowani. Kryzys na Ukrainie może to zmienić – powiedziała Edlefsen w odpowiedzi na pytanie BiznesAlert.pl. Według informacji naszego portalu pomysł integracji z duńską wyspą energetyczną był blokowany przez pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotra Naimskiego. Obecnie jego stanowisko zajmuje Anna Trzeciakowska z przeszłością pracy w projektach morskiej energetyki wiatrowej Orlenu. To może być okazja do nowego otwarcia.

Jednakże Polacy mogą nie być zainteresowani wyspą energetyczną na Bornholmie, gdyż planują własną infrastrukturę. Mogą w tym celu wykorzystać doświadczenia Danii. Esbjerg był wioską rybacką, by w 1868 roku zamienić się w centrum eksportu wieprzowiny duńskiej słynnej na cały świat, a szczególnie popularnej w Wielkiej Brytanii. W dwudziestym wieku ten port zamienił się w centrum branży morskiego wydobycia węglowodorów, którym trudniła się Dania. XXI wiek upływa pod znakiem transformacji energetycznej i port Esbjerg stał się bazą instalacyjną morskiej energetyki wiatrowej. – Teraz nazywamy siebie portem energetycznym – mówi Jesper Bank. Rozwój portu Esbjerg można porównać do historii międzywojennej Gdyni, która z wioski rybackiej stała się strategicznym portem II Rzeczpospolitej. Polski port instalacyjny offshore mógłby przejść podobną drogę.

Zdaniem Jespera Banka zapotrzebowanie na morską energetykę wiatrową będzie jednak tak duże, że potrzebne będą kolejne porty. – Zainteresowanie jest tak duże, że nie ma wystarczającej przepustowości portów, szczególnie w odniesieniu do celu europejskiego budowy 300 GW offshore wind do 2040 roku – powiedział. – Ambicje są obecnie większe od możliwości. Potrzeba więcej portów i statków – dodał.

Duńczycy wykorzystali zainteresowanie NATO powiększeniem mocy portów europejskich i pozyskali dofinansowanie na rzecz rozbudowy Esbjerg. Mają wydać 115 mln euro na dalsze prace w następnych czterech latach. Na miejscu działają już nie tylko firmy budujące turbiny, monopale i inne komponenty morskich farm wiatrowych, ale także start-upy związane z wizją wysp energetycznych związane z paliwami alternatywnymi oraz magazynowaniem energii. Trwa już pilotażowy projekt dostawienia elektrolizerów o mocy 3 MW na potrzeby wytwarzania wodoru do tankowania ciężarówek odwiedzających port. Tak mała skala gwarantuje sukces ekonomiczny, ale pozwala także zbadać grunt przed wejściem na wyższy poziom w razie sukcesu transformacji energetycznej oraz gromadzenia nadwyżek energii z wysp energetycznych z użyciem wodoru. – Wyzwanie to wyjście ponad 1 GW. Musimy zacząć od czegoś małego – mówił Rene Alcatraz Fredriksen z biura Portu Esbjerg.

Polski port instalacyjny – póki co orlenowski

BiznesAlert.pl ustalił, że port w Esbjerg jest w kontakcie z odpowiednikami ze Szczecina i Świnoujścia, które otrzymały rysunki komponentu instalacyjnego. Orlen (poprzez spółkę Orlen Neptun) zamierza zbudować port instalacyjny we współpracy z Zarządem Morskich Portów Szczecin i Świnoujście. Ma powstać w 2025 roku i posłużyć inwestycjom Orlenu. Prace budowlane ruszą jeszcze w 2023 roku. Ruszył już przetarg w jego sprawie. To propozycja alternatywna wobec ogólnopolskiego portu instalacyjnego w Gdańsku, który nie może się doczekać pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy.

– Porty instalacyjne stanowią niezwykle ważną rolę w przyciąganiu inwestycji w łańcuch dostaw. Doświadczenia państw w których zbudowano już morskie farmy wiatrowe pokazują, że bardzo często wokół portów lokalizowane są duże fabryki głównych komponentów, a to wpływa na zlecenia dla mniejszych podmiotów, a także lokalizację centrów badawczo-rozwojowych – tłumaczy Paweł Wróbel, ekspert branży morskich farm wiatrowych z organizacji Gate Brussels. – Skupienie firm, które budują łańcuch dostaw blisko siebie pozwala na wzmacnianie współpracy i budowanie kompetencji offshorowych łączących doświadczenia z różnych sektorów – głównie energetycznego i morskiego, które mają swoją unikalną specyfikę. Porty to także miejsce przeładunku większości z głównych komponentów, które ze względu na swoją wielkość nie mogą być przewożone drogą lądową.

– Dlatego tak ważne jest przygotowanie infrastruktury polskich portów do rozpoczęcia inwestycji w budowę pierwszych morskich farm wiatrowych na polskim Bałtyku. Terminal w Świnoujściu to bez wątpienia kluczowa inwestycja, jednak należy podkreślić, że jest ona realizowana przez jednego z kilku głównych deweloperów tj. Orlen – wskazuje Wróbel. – Zatem dostęp do niej będzie gwarantowany w pierwszej kolejności dla ich inwestycji. Z uwagi na rosnący popyt na usługi portowe w całym obszarze Bałtyku i Morza Północnego rośnie potrzeba przygotowania kolejnych portów niezbędnych do procesu instalacji farm. Zatem bez zapewnienia takiego dostępu wiele inwestycji nie będzie mogła być realizowana na czas.

– Na potrzeby polskich inwestycji częściowo instalacja może odbywać się z duńskiego Bornholmu, a w przyszłości może nawet z litewskiej Kłajpedy. Jednak z uwagi na małą dostępność i wysokie koszty pracy statków instalacyjnych, chcąc realizować projekty na czas nie tylko w ramach pierwszej fazy, ale również drugiej, powinniśmy zapewnić inwestorom dostęp do drugiego portu instalacyjnego. Tym bardziej, że rząd właśnie zwiększa poziom ambicji do 18 GW mocy zainstalowanych na Bałtyku do 2040 roku – wylicza Paweł Wróbel. – Rosnący popyt u wszystkich naszych bałtyckich sąsiadów tj. w Niemczech, Danii, Szwecji, Litwie, Łotwie i Estonii powoduje, że inwestorzy potrzebują wiarygodnych informacji dotyczących dostępności polskiej infrastruktury portowej, gdyż umowy rezerwacyjne na montaż i instalację morskich farm wiatrowych podpisuje się z dużym wyprzedzeniem.

Być albo nie być polonizacji morskich farm wiatrowych

Według stanu z lipca 2023 roku Polska Grupa Energetyczna chce realizować osiem projektów morskich farm wiatrowych na Bałtyku, a PKN Orlen – sześć. PGE chce mieć 6,5 GW takich mocy do 2040 roku. Orlen planuje 5,8 GW. Nie wiadomo jak duża część tego potencjału zostanie wykorzystana z pomocą polskiego lub polskich portów instalacyjnych. Przykład z Danii pokazuje, że ten udział powinien być jak największy dla dobra gospodarki kraju.

Jest poradnik jak założyć mikroinstalację OZE i produkować własną energię elektryczną