Total i E.on zamierzają wycofać się z realizacji projektu Gazociągu Transadriatyckiego. Docelowo miał zmniejszyć uzależnienie Europy od dostaw rosyjskiego gazu zapewniając dostawy azerskiego surowca wydobywanego z pola Shach Deniz II. Na wspomniane koncerny pewien nacisk wywierał Gazprom za pośrednictwem stałej grupy roboczej ds. energii działającej w ramach międzynarodowej organizacji gospodarczej European Business Congress. W ten sposób, dzięki wykorzystaniu powiązań ekonomicznych, Rosjanie rozkładają plany dywersyfikacyjne Europy.
Opisane fakty pojawiły się niedługo po opublikowaniu przez Komisję Europejską unijnej strategii energetycznej oraz apelu tej instytucji do Bułgarii i innych krajów zaangażowanych w rosyjski gazociąg South Stream o zatrzymanie projektu ze względu na jego niezgodność z unijnym prawem antymonopolowej. Oznacza to, że Rosjanie nie zasypują gruszek w popiele i w odpowiedzi na reakcję KE na kryzys ukraiński przechodzą do kontrataku. Opisywana już przez BiznesAlert.pl organizacja EBC staje się pasem transmisyjnym służącym do łamania solidarności energetycznej firm Unii Europejskiej, które do niedawna popierały budowę Korytarza Południowego tworzącego nowy szlak dostaw gazu dający dostęp do nowych dostawców z regionu kaspijskiego. To powtórzenie zabiegu zastosowanego przy Nabucco. Z poparcia dla projektu wycofali się najpierw Węgrzy z MOL, a potem niemieckie RWE i austriackie OMV – co ostatecznie pogrzebało projekt. Wybrany do realizacji koncepcji Korytarza Południowego TAP ma silne poparcie polityczne w Azerbejdżanie, Turcji i Turkmenistanie. Jest ono tak zdecydowane, że Azerbejdżan deklaruje wolę dopuszczenia do łańcucha rur (Gazociąg Południowokaspijski – SCP, Gazociąg Transanatolijski – TANAP i TAP) potencjalnie konkurencyjnego wolumenu gazu słanego przez Aszchabad. Rosjanie uderzają w najsłabsze ogniwo układu, który miał zagwarantować ułożenie gazociągu z Turcji do Włoch. Chodzi o firmy europejskie, które preferują partykularne interesy biznesowe z Gazpromem kosztem wytycznych wspólnotowej polityki energetycznej.
Odpowiedzią na ten trend, która uratuje kluczowy projekt dywersyfikacyjny Europy będzie wzmocnienie solidarności aparatów politycznych Unii Europejskiej, na przykład poprzez przełożenie wytycznych Strategii na określone zobowiązania dla państw członkowskich. Użytecznym narzędziem będzie hasło Unii Energetycznej promowane przez Polskę, którą przedstawiciele Gazpromu już uznali za absurdalną, co jest swoistym znakiem jakości tej koncepcji. Jeżeli do niedawna można się było obawiać, że jest to zaledwie hasło wyborcze obecnej ekipy w Warszawie to, przy odpowiednim poparciu w kraju i za granicą, dziś owo pojęcie może mieć moc sprawczą i uratować wspólnotową politykę energetyczną.
O tym zdecyduje Rada Unii Europejskiej skupiająca przywódców krajów Wspólnoty. To w toku jej prac przekonamy się, które stolice europejskie nadal cenią bardziej współpracę w ramach UE, a które zapędziły się we współpracę z Rosjanami na tyle daleko, że muszą pogrzebać interes wspólnotowy, by ratować pieniądze swoich biznesmenów. Moskwa podejmie w tym zakresie także działania na poziomie politycznym, w ramach bilateralnych spotkań z przywódcami Europy Zachodniej, które już zostały zapowiedziane. Czy Francja, Niemcy i inne kraje posiadające silne więzi gospodarcze z Rosją, porzucą na ich rzecz interes całej Wspólnoty? Czy Wspólnota przetrwa taki scenariusz? Czy Polacy mogą sobie wyobrazić scenariusz gorszy, niż dezintegracja wspólnotowej polityki wobec Rosji?