icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Koniec medialnego kryzysu gazowego w Polsce. Podsumowanie próby sił

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Manipulując dostawami gazu do Polski, Rosja strzeliła sobie w stopę. Złoty wiek Gazpromu w Europie kończy się a nerwowymi ruchami firma jedynie przyspiesza ten proces. Wszystko odbywa się w kontekście ukraińskiego kryzysu, który jest daleki od zakończenia.

Rewers na Ukrainę znów działa, ponieważ dostawy rosyjskiego gazu dla PGNiG wróciły do normy. Potwierdzi to zapewne komunikat spółki. Jeżeli znów spadną, rewers zostanie zamknięty a Ukraińcy zostaną bez surowca niezbędnego do przetrwania zimy. Dlaczego? Jak podaje Gaz-System, „usługa przesyłu gazu przez punkt Hermanowice w kierunku Ukrainy jest realizowana przez GAZ-SYSTEM S.A. od listopada 2012 roku na tzw. „zasadach przerywanych”. Oznacza to, że w każdej chwili GAZ-SYSTEM S.A. może przestać realizować tę usługę, jeśli warunki techniczne w systemie przesyłowym nie pozwalają na bezpieczny przesył gazu w kierunku Ukrainy. Na takich warunkach podpisywane są umowy z klientami, którzy zamawiają w GAZ-SYSTEM S.A. usługę transportu gazu przez ten punkt. Techniczne możliwości przesyłu gazu przez punkt Hermanowice w kierunku Ukrainy wynoszą obecnie 4 mln m³/dobę.”

Teraz zadaniem prawników będzie ustalenie, czy Gazprom mógł jednostronnie zdecydować o zmniejszeniu dostaw dla PGNiG i jaką karę ma ewentualnie ponieść z tego tytułu. Wiadomo już teraz, że Polacy wytrzymali próbę sił z Rosjanami. Nasz system gazowy obył się bez części rosyjskich dostaw. Surowiec sprowadziliśmy z giełdy niemieckiej, dodatkowo po niższych niż oferowane przez Gazprom cenach. Surowiec zgromadzony w magazynach gazowych pozostał nienaruszony i nie wybuchła panika, na czym na pewno zależało inicjatorom „kryzysu”. Mało znany jest fakt, że PGNiG cały czas zatłacza gaz do rozbudowywanych magazynów w Kosakowie, Wierzchowicach i Husowie. Te ilości nie zostały uwzględnione w wyliczeniach, więc zapasów jest więcej niż 2,7  mld m3. PGNiG powinien odrobić straty giełdowe spowodowane niepokojącymi informacjami o działaniach Gazpromu, które musiały wyjść na światło dzienne, żeby nie pozwolić na zakulisowy szantaż ze strony Rosjan. Najgorszym rozwiązaniem byłoby zamiecenie sprawy pod dywan i szukanie kompromisu na poziomie bilateralnym, bo ten kanał zawsze mścił się na Polsce, jak w przypadku afery Jamałgate.

Jakie konsekwencje powinien ponieść Gazprom? Europa boi się objąć go sankcjami za agresję rosyjską na Ukrainie. Z pomocą przychodzi ambasador Rosji przy Unii Europejskiej. – Europa jest dużo bardziej zależna od rosyjskiego gazu niż od ropy naftowej. Ta może być kupowana dowolnie na międzynarodowym rynku. Tymczasem nie ma dziś alternatywy dla rosyjskiego gazu z rur, nie dzisiaj i nie w możliwej do przewidzenia przyszłości – powiedział Władimir Czyżow w telewizji Rossiya 24. Jeżeli Komisja Europejska nie zdecyduje się na wprowadzenie sankcji przeciwko Gazpromowi, może odmrozić śledztwo antymonopolowe przeciwko tej firmie, ujawnić nieuczciwe klauzule z umów gazowych i zażądać renegocjacji dokumentów. Jeżeli to także za wiele dla zachodnich przyjaciół Gazpromu naciskających na Bruksele, to pomoże tylko czas i konsekwentna budowa wspólnego rynku gazu w Europie oraz włączanie weń Ukrainy, która jest przecież członkiem Europejskiej Wspólnoty Energetycznej.

Po rewolucji łupkowej w Stanach Zjednoczonych ów czas działa przeciwko monopolowi Gazpromu. Rosyjski gigant gazowy spodziewa się spadku eksportu gazu ziemnego do Europy wyższego niż prognozował do tej pory. Jeżeli w 2013 wysłał na Stary Kontynent 162 mld m3 surowca, to w tym roku wyśle według szacunków 157 mld m3. Wcześniejsze obliczenia zakładały poziom 158,4 mld m3 w ciągu roku. Spadnie również średnia cena dostaw dla klientów europejskich, która w 2013 roku wynosiła $387/1000m3. W tym roku ma spaść do 350 dolarów. A zatem pomimo zmniejszenia podaży rosyjskiego gazu na europejskim rynku, nie rośnie popyt a przez to cena dalej spada. Gazprom informuje także o spadku zysków związanym z zatrzymaniem dostaw na Ukrainę. Długofalowo Rosjanie szkodzą głównie sobie i jedyną osłodą takich strat będzie zatrzymanie Ukraińców w ich drodze na Zachód, do czego jest blisko, bo Zachód nie podejmuje zdecydowanych decyzji.

Należy mimo to pozytywnie ocenić nowe sankcje Unii Europejskiej blokujące współpracę firm i zachodniego kapitału z rosyjskim sektorem naftowym. To prawdziwa podstawa rosyjskiego budżetu, która chwieje się w posadach, bo analitycy przewidują długofalowo zwiększenie podaży ropy naftowej na światowych rynkach, przez spodziewany eksport z USA do Europy, na który liczy komisarz ds. energii Karel de Gucht po rychłym podpisaniu Transatlantyckiego Traktatu o Partnerstwie Inwestycyjno-Handlowym (TTIP), którego jak dziś widać, nie zdołał storpedować swoimi rewelacjami na temat działalności CIA w Europie Edward Snowden. Tymczasem popyt na ropę naftową w Europie nie będzie rósł ze względu na stagnację gospodarczą. Surowca będzie dużo a chętnych do jego zakupienia niewiele. Cena musi spaść, a razem z nią lwia część dochodów do rosyjskiego budżetu. Tutaj szantaż nie przyniesie skutków, przez powody wymienione przez Ambasadora Czyżowa. Prezydent Władimir Putin wie, że jego okno możliwości zamyka się i ma coraz mniej czasu. Stąd te nerwowe ruchy, z manipulowaniem dostawami gazu do Polski włącznie.

Pozostaje kwestia wspomnianej na początku Ukrainy, która bez pomocy politycznej, wojskowej i finansowej nie zachowa niepodległości w obliczu rosyjskiej agresji. Kruche zawieszenie broni może zostać w każdej chwili przerwane. Moskwa nie musi jednak używać wojska, by zachwiać Kijowem. Wystarczy, że przed wyborami parlamentarnymi skaże go na gazowy głód, który pozwoli zwyciężyć prokremlowskim siłom na Ukrainie. To tylko jeden ze scenariuszy, ale każdy jest czarny, dlatego Zachód nie może pozwolić na ich realizację. Europa może pomóc nie tylko utrzymaniem rewersowych dostaw od niemieckiego RWE dla Naftogazu ale zwiększaniem technicznych możliwości przesyłowe gazu w kierunku wschodnim. Tutaj pole do popisu ma Słowacja (Eustream), który powinien udostępnić duży rewers Wielkie Kapuszany-Użhorod, który ma techniczne możliwości słania 30 mld m3 gazu z Zachodu rocznie. Na przeszkodzie stoi Gazprom i tajne zapisy umowy z Eustreamem. Jednak Komisja Europejska zapewnia, że rewersowe przepływy gazu to jedna z podstaw europejskiego rynku gazu i są zgodne z prawem. Może powinna zacząć je egzekwować na Słowacji? Potrzebne jest także zaangażowanie finansowe w ukraińskie gazociągi. Dla dobra własnego bezpieczeństwa energetycznego Unia Europejska powinna dalej wspierać reformy sektora gazowego nad Dnieprem. Rosja straszy wojną gazową, aby Europa bała się pomagać i poszła na układ. Czy chcemy iść na układ z gangsterami?

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Manipulując dostawami gazu do Polski, Rosja strzeliła sobie w stopę. Złoty wiek Gazpromu w Europie kończy się a nerwowymi ruchami firma jedynie przyspiesza ten proces. Wszystko odbywa się w kontekście ukraińskiego kryzysu, który jest daleki od zakończenia.

Rewers na Ukrainę znów działa, ponieważ dostawy rosyjskiego gazu dla PGNiG wróciły do normy. Potwierdzi to zapewne komunikat spółki. Jeżeli znów spadną, rewers zostanie zamknięty a Ukraińcy zostaną bez surowca niezbędnego do przetrwania zimy. Dlaczego? Jak podaje Gaz-System, „usługa przesyłu gazu przez punkt Hermanowice w kierunku Ukrainy jest realizowana przez GAZ-SYSTEM S.A. od listopada 2012 roku na tzw. „zasadach przerywanych”. Oznacza to, że w każdej chwili GAZ-SYSTEM S.A. może przestać realizować tę usługę, jeśli warunki techniczne w systemie przesyłowym nie pozwalają na bezpieczny przesył gazu w kierunku Ukrainy. Na takich warunkach podpisywane są umowy z klientami, którzy zamawiają w GAZ-SYSTEM S.A. usługę transportu gazu przez ten punkt. Techniczne możliwości przesyłu gazu przez punkt Hermanowice w kierunku Ukrainy wynoszą obecnie 4 mln m³/dobę.”

Teraz zadaniem prawników będzie ustalenie, czy Gazprom mógł jednostronnie zdecydować o zmniejszeniu dostaw dla PGNiG i jaką karę ma ewentualnie ponieść z tego tytułu. Wiadomo już teraz, że Polacy wytrzymali próbę sił z Rosjanami. Nasz system gazowy obył się bez części rosyjskich dostaw. Surowiec sprowadziliśmy z giełdy niemieckiej, dodatkowo po niższych niż oferowane przez Gazprom cenach. Surowiec zgromadzony w magazynach gazowych pozostał nienaruszony i nie wybuchła panika, na czym na pewno zależało inicjatorom „kryzysu”. Mało znany jest fakt, że PGNiG cały czas zatłacza gaz do rozbudowywanych magazynów w Kosakowie, Wierzchowicach i Husowie. Te ilości nie zostały uwzględnione w wyliczeniach, więc zapasów jest więcej niż 2,7  mld m3. PGNiG powinien odrobić straty giełdowe spowodowane niepokojącymi informacjami o działaniach Gazpromu, które musiały wyjść na światło dzienne, żeby nie pozwolić na zakulisowy szantaż ze strony Rosjan. Najgorszym rozwiązaniem byłoby zamiecenie sprawy pod dywan i szukanie kompromisu na poziomie bilateralnym, bo ten kanał zawsze mścił się na Polsce, jak w przypadku afery Jamałgate.

Jakie konsekwencje powinien ponieść Gazprom? Europa boi się objąć go sankcjami za agresję rosyjską na Ukrainie. Z pomocą przychodzi ambasador Rosji przy Unii Europejskiej. – Europa jest dużo bardziej zależna od rosyjskiego gazu niż od ropy naftowej. Ta może być kupowana dowolnie na międzynarodowym rynku. Tymczasem nie ma dziś alternatywy dla rosyjskiego gazu z rur, nie dzisiaj i nie w możliwej do przewidzenia przyszłości – powiedział Władimir Czyżow w telewizji Rossiya 24. Jeżeli Komisja Europejska nie zdecyduje się na wprowadzenie sankcji przeciwko Gazpromowi, może odmrozić śledztwo antymonopolowe przeciwko tej firmie, ujawnić nieuczciwe klauzule z umów gazowych i zażądać renegocjacji dokumentów. Jeżeli to także za wiele dla zachodnich przyjaciół Gazpromu naciskających na Bruksele, to pomoże tylko czas i konsekwentna budowa wspólnego rynku gazu w Europie oraz włączanie weń Ukrainy, która jest przecież członkiem Europejskiej Wspólnoty Energetycznej.

Po rewolucji łupkowej w Stanach Zjednoczonych ów czas działa przeciwko monopolowi Gazpromu. Rosyjski gigant gazowy spodziewa się spadku eksportu gazu ziemnego do Europy wyższego niż prognozował do tej pory. Jeżeli w 2013 wysłał na Stary Kontynent 162 mld m3 surowca, to w tym roku wyśle według szacunków 157 mld m3. Wcześniejsze obliczenia zakładały poziom 158,4 mld m3 w ciągu roku. Spadnie również średnia cena dostaw dla klientów europejskich, która w 2013 roku wynosiła $387/1000m3. W tym roku ma spaść do 350 dolarów. A zatem pomimo zmniejszenia podaży rosyjskiego gazu na europejskim rynku, nie rośnie popyt a przez to cena dalej spada. Gazprom informuje także o spadku zysków związanym z zatrzymaniem dostaw na Ukrainę. Długofalowo Rosjanie szkodzą głównie sobie i jedyną osłodą takich strat będzie zatrzymanie Ukraińców w ich drodze na Zachód, do czego jest blisko, bo Zachód nie podejmuje zdecydowanych decyzji.

Należy mimo to pozytywnie ocenić nowe sankcje Unii Europejskiej blokujące współpracę firm i zachodniego kapitału z rosyjskim sektorem naftowym. To prawdziwa podstawa rosyjskiego budżetu, która chwieje się w posadach, bo analitycy przewidują długofalowo zwiększenie podaży ropy naftowej na światowych rynkach, przez spodziewany eksport z USA do Europy, na który liczy komisarz ds. energii Karel de Gucht po rychłym podpisaniu Transatlantyckiego Traktatu o Partnerstwie Inwestycyjno-Handlowym (TTIP), którego jak dziś widać, nie zdołał storpedować swoimi rewelacjami na temat działalności CIA w Europie Edward Snowden. Tymczasem popyt na ropę naftową w Europie nie będzie rósł ze względu na stagnację gospodarczą. Surowca będzie dużo a chętnych do jego zakupienia niewiele. Cena musi spaść, a razem z nią lwia część dochodów do rosyjskiego budżetu. Tutaj szantaż nie przyniesie skutków, przez powody wymienione przez Ambasadora Czyżowa. Prezydent Władimir Putin wie, że jego okno możliwości zamyka się i ma coraz mniej czasu. Stąd te nerwowe ruchy, z manipulowaniem dostawami gazu do Polski włącznie.

Pozostaje kwestia wspomnianej na początku Ukrainy, która bez pomocy politycznej, wojskowej i finansowej nie zachowa niepodległości w obliczu rosyjskiej agresji. Kruche zawieszenie broni może zostać w każdej chwili przerwane. Moskwa nie musi jednak używać wojska, by zachwiać Kijowem. Wystarczy, że przed wyborami parlamentarnymi skaże go na gazowy głód, który pozwoli zwyciężyć prokremlowskim siłom na Ukrainie. To tylko jeden ze scenariuszy, ale każdy jest czarny, dlatego Zachód nie może pozwolić na ich realizację. Europa może pomóc nie tylko utrzymaniem rewersowych dostaw od niemieckiego RWE dla Naftogazu ale zwiększaniem technicznych możliwości przesyłowe gazu w kierunku wschodnim. Tutaj pole do popisu ma Słowacja (Eustream), który powinien udostępnić duży rewers Wielkie Kapuszany-Użhorod, który ma techniczne możliwości słania 30 mld m3 gazu z Zachodu rocznie. Na przeszkodzie stoi Gazprom i tajne zapisy umowy z Eustreamem. Jednak Komisja Europejska zapewnia, że rewersowe przepływy gazu to jedna z podstaw europejskiego rynku gazu i są zgodne z prawem. Może powinna zacząć je egzekwować na Słowacji? Potrzebne jest także zaangażowanie finansowe w ukraińskie gazociągi. Dla dobra własnego bezpieczeństwa energetycznego Unia Europejska powinna dalej wspierać reformy sektora gazowego nad Dnieprem. Rosja straszy wojną gazową, aby Europa bała się pomagać i poszła na układ. Czy chcemy iść na układ z gangsterami?

Najnowsze artykuły