Kijów zrezygnował w piątek z importu gazu rosyjskiego. Od tego czasu Naftogaz nie odbiera surowca od Gazpromu. Ukraińcy zdecydowali się na ten ruch na dwa tygodnie przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, podczas którego może ale nie musi dość do podpisania umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina.
Redukowanie gry geopolitycznej o Ukrainę do energetyki byłoby błędem. Warto jednak przyjrzeć się temu wycinkowi, ponieważ z panującej w nim sytuacji można wyciągnąć ciekawe wnioski dla Polski.
Ukraiński sektor gazowy przechodzi proces reorientacji dostaw ze Wschodu na Zachód. Docelowo Ukraińcy chcieliby sprowadzać jak najwięcej surowca za pomocą interkonektorów z zachodnimi sąsiadami. Obecnie sprowadzają 2 mld m3 z krajów Unii Europejskiej. Chcieliby aby ten poziom wzrósł do 5-7 mld m3. Krótkoterminowa rezygnacja z dostaw surowca od Gazpromu nie jest jednak elementem procesu, który nie może być błyskawiczny, ponieważ składa się na niego wiele długoterminowych operacji, których efekt jest obecnie trudny do przewidzenia. W tym kontekście należy wymienić np. wpuszczenie Shella i Chevrona do sektora gazu niekonwencjonalnego (podobno Ukraińcy nie stawiają żadnych warunków, chcą zatrzymać dla siebie jedynie 1/3 gazu łupkowego), czy opracowanie projektu Gazociagu Dunajskiego, który w przyszłości doprowadzałby z Chorwacji gaz kaspijski i LNG z tamtejszego terminalu. Proces dopiero się rozpoczął i, chociaż Ukraińcy zgromadzili zapasy gazu, które teoretycznie pozwoliłyby im na przetrwanie zimy, to średnioterminowo pozostaną nadal uzależnieni od dostaw z Rosji.
Ruch Kijowa należy interpretować jako nerwowe zagranie w ramach negocjacji gazowych z Rosjanami. Są one istotnym, ale nie jedynym elementem gry o geopolityczną przyszłość Ukrainy, w której ekipa Wiktora Janukowycza stara się kluczyć do ostatniego momentu, dojąc obie krowy – Unię Europejską i Rosję – dla osiągnięcia jak największych korzyści. Stąd rezygnacja z dostaw z jednej strony i narzekanie na brak konstruktywnej propozycji Unii Europejskiej dla ukraińskiego sektora gazowego z drugiej.
Jest to bardzo ryzykowna gra, ponieważ może wymknąć się spod kontroli. W radzie nadzorczej Naftogazu panuje różnica zdań na temat polityki gazowej. Także Janukowycz nie jest absolutnym depozytariuszem ukraińskich interesów. Jest to przedstawiciel obecnie najsilniejszego gangu zarządzającego Ukrainą. Prorosyjskie frakcje mogą wykorzystać zagrywkę obozu władzy przeciwko własnemu krajowi a w obronie partykularnych interesów z Rosją. Jeżeli Kijów przetarguje, nie podpisze w Wilnie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i spotka się z poważnymi reperkusjami złamania warunków umowy gazowej z Rosjanami.
Kolejnym niestabilnym elementem jest opozycja, która oskarża Janukowycza o tajne rozmowy gazowe z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Zatem Kijów prowadząc ambiwalentną politykę wobec Gazpromu zyskuje samych wrogów, nie otrzymując w zamian żadnych korzyści, poza wątpliwą satysfakcją ze spadku wartości akcji Gazpromu na giełdzie MICEX po piątkowym oświadczeniu Naftogazu.
Zarówno z punktu widzenia Brukseli i Moskwy Kijów zachowuje się obecnie irracjonalnie. Sytuację uspokaja nieco deklaracja przedstawicieli ukraińskich, którzy obiecują utrzymać tranzyt rosyjskiego gazu przez swoje terytorium. Jeżeli zagrywki Ukraińców doprowadziłyby do zatrzymania dostaw do europejskich klientów, Rosja otrzymałaby wspaniały argument w rozmowach z Unią Europejską broniącą póki co Ukraińców przed przejęciem ich systemu przesyłowego (GTS) przez rosyjski kapitał. Także Europejska Wspólnota Energetyczna nie mogłaby już wtedy stanąć po stronie Kijowa. W Unii Europejskiej znajdują się także państwa, jak Bułgaria, która już teraz ustami swego ministra energetyki Dragomira Stojnewa wzbudza panikę, strasząc przed konsekwencjami zatrzymania tranzytu. Po jego zatrzymaniu, krytyka Kijowa w UE tylko się wzmoże.
Ukraiński Kommiersant doniósł, że Naftogaz rzeczywiście zamierza zrezygnować z dostaw z Rosji do końca roku. Jak informuje gazeta, nie ma środków finansowych na ten cel. Dyrektor firmy Wadim Czupryn zapewniał jednak, że zakupy w skali rocznej nie ulegną zmianie. Ten rozdźwięk to dobitny dowód na to, że Ukraińcy próbują zagrać va banque i sprawdzić karty Rosjan. Oby się nie przeliczyli.
Tymczasem dzisiaj wysłannicy Parlamentu Europejskiego – Aleksander Kwaśniewski i Pat Cox – ogłoszą wyniki ich misji nad Dnieprem. Od ich stanowiska w dużym stopniu będzie zależało, czy w Wilnie zostanie podpisana umowa stowarzyszeniowa.
Sytuacja na Ukrainie pozwala wysnuć pewne wnioski dla Polski. Polityka energetyczna względem Rosji musi być jednorodna i nie możemy pozwolić na walki stronnictw w ramach rządu i naszych spółek energetycznych. Jamałgate i jego pokłosie oraz wielokrotne przypadki politycznej gry stanowiskami w sektorze energetycznym pokazują, że niestety nie jest nam wcale tak daleko do bezhołowia znanego z Naftogazu i Wierchownej Rady. Tym gorzej dla nas i naszego sektora gazowego.