ANALIZA
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
W przyszłym roku LNG może nie spełnić nadziei pokładanych w nim przez zwolenników uniezależnienia Europy od gazu z Rosji. Może tak jednak być w przypadku Korytarza Norweskiego, którego los rozstrzygnie się w 2017 roku. Projekt zbliży Polskę i Ukrainę.
Rynek LNG na świecie zwiększy się 2,5 razy od 2015 do 2040 roku. Zapotrzebowanie na gaz skroplony ma wzrosnąć w tym okresie o około 45 procent – wynika z raportu 2017 Outlook for Energy autorstwa analityków firmy Exxon Mobil.
Zapotrzebowanie ma rosnąć we wszystkich sektorach, a szczególnie w wytwarzaniu energii. Za większość wzrostu ma odpowiadać region Azji i Pacyfiku, gdzie zapotrzebowanie ma się podwoić.
W badanym okresie ma dojść do dywersyfikacji rynków zbytu LNG. Europa i region Azji i Pacyfiku mają odpowiadać za około 90 procent światowego importu. Spadek wydobycia na Starym Kontynencie ma zostać uzupełniony przez wzrost dostaw LNG. Największym eksporterem ma być region Ameryki Północnej.
Z raportu Exxona wynika, że w nadchodzących dziesięcioleciach amerykańskie LNG może rywalizować z gazem z Rosji, który ma być dostarczany przez istniejącą infrastrukturę i planowany gazociąg Nord Stream 2. Jego twórcy zakładają, że znajdzie on zainteresowanie dzięki spadającemu wydobyciu gazu w Europie, a zatem upatrują szansy na wzrost sprzedaży rosyjskiego gazu tam, gdzie Exxon widzi nadzieje dla rozwoju dostaw LNG. Potwierdza to tezę o możliwej wojnie cenowej między Rosją a USA o europejski rynek gazu przedstawioną jeszcze w 2015 roku.
Póki co jednak zainteresowanie amerykańskich dostawców rynkiem europejskim jest niskie. Do Europy dotarły dotąd dwa transporty gazu skroplonego z USA. Pierwszy trafił z terminalu eksportowego Sabine Pass LNG do Portugalii w kwietniu. Drugi dotarł z tego samego obiektu do Hiszpanii w sierpniu. Pozostałe ładunki płynęły do Ameryki Południowej i Azji. Średnioterminowa prognoza Międzynarodowej Agencji Energii zapowiada, że LNG z USA nie wyprze znacznie dostaw gazu z Rosji. Mają się one utrzymać na poziomie 150-160 mld m3 rocznie.
Z tego względu Polska postanowiła po raz trzeci powrócić do projektu Korytarza Norweskiego czyli budowy gazociągu o analizowanej przepustowości 3-10 mld m3 rocznie ze złóż szelfu norweskiego do Polski, skąd gaz mógłby docierać do klientów polskich i ich sąsiadów w Europie Środkowo-Wschodniej. Istotnym narzędziem zwiększenia rentowności gazociągu ma być reeksport na Ukrainę za pomocą Gazociągu Polska-Ukraina o początkowej przepustowości 5 mld m3 rocznie z opcją rozbudowy do 8 mld m3 rocznie.
Studium wykonalności Korytarza ma zostać ukończone do końca roku. Jego wyniki poznamy prawdopodobnie na początku 2017 roku. Wtedy także odbędzie się procedura składania wiążących zamówień na przepustowość norweskiego szlaku. W niewiążącym open season z 8 grudnia zgłosiły się PGNiG, Hermes Energy Group, Statoil i Shell. Jeżeli Korytarz dostanie zielone światło, partnerzy z Polski, Danii i Norwegii zbudują go według planu do 2022 roku. Wtedy na rynek Polski i Europy Środkowo-Wschodniej będzie mógł dotrzeć konkurencyjny względem rosyjskiego surowiec z Norwegii.
Polskie plany zostały już uwzględnione przez konsorcjum Nord Stream 2 odpowiedzialne za kontrowersyjny projekt. Rzecznik Jens Mueller potwierdza, że gaz dostarczany z Norwegii przez Polskę będzie konkurował z ewentualnymi dostawami z nowego gazociągu z Rosji do Niemiec. – Z tego punktu widzenia polityczne obawy wydają się wynikać z oczekiwania konkurencji w przyszłości. Polska chce stać się gazowym węzłem, który odbiera i sprzedaje surowiec w różnych kierunkach.– ocenił Mueller cytowany przez BiznesAlert.pl. Jednocześnie przekonuje, że gaz skroplony nie będzie konkurencyjny. – Inne kraje obawiają się kosztów dostaw LNG z USA – ocenia Niemiec.
Gaz skroplony może być uzupełnieniem i pozwolić na wykorzystanie atrakcyjnych ofert cenowych na rynku spotowym. W tym celu PGNiG uruchamia w Londynie biuro handlu LNG. Jednak długoterminową konkurencją dla dostaw gazu z Rosji za pomocą gazociągów: czy to przy pomocy istniejącej infrastruktury Nord Stream 1-OPAL czy planowanej Nord Stream 2-EUGAL, może zapewnić tylko konkurencyjny cenowo wolumen z nierosyjskiego źródła, czyli np. gaz dostarczony przez Korytarz Norweski.
Pokłosiem politycznym priorytetu dla Korytarza może być zbliżenie w polityce gazowej Polski i Ukrainy, które jest obserwowane obecnie w przypadku krytyki działań Komisji Europejskiej na korzyść Gazpromu. Polacy zaskarżyli do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej decyzję o dopuszczeniu rosyjskiego giganta do większej przepustowości OPAL (z 50 do 80-90 procent), co pozwoli na większe dostawy do Europy Środkowo-Wschodniej bez konieczności budowy Nord Stream 2, a więc da czas na jego obronę przed krytyką Polski i Ukrainy, oraz innych krytyków. Kijów i Warszawa zgodnie krytykują tę decyzję, która może ale nie musi zostać cofnięta przez Trybunał. Ich zdaniem ugoda zagraża pozycji tranzytowej Ukrainy na korzyść szlaku niemieckiego i szansom na dywersyfikację rynku gazu w Polsce oraz regionie na korzyść istniejącego szlaku niemieckiego i jego wzbogacenia przez Nord Stream 2-EUGAL.
Polacy i Ukraińcy mogą zgodnie współpracować przy projekcie Gazociągu Polska-Ukraina. Chociaż Kijów zakłada, że do końca dekady stanie się niezależny energetycznie, to przy ostrożnym potraktowaniu tej prognozy można założyć, że nawet przy małym zainteresowaniu nowymi dostawami nad Dniepr, z powodów politycznych Ukraińcy mogą być zainteresowani zastąpieniem dostaw rewersowych przez Słowację, dostawami z Norwegii przez Polskę ze względu na nierosyjskie źródło i infrastrukturę przesyłową niezależną od Gazpromu w przeciwieństwie do słowackiej. W dłuższej perspektywie Polacy mogliby wykorzystać zapowiadaną prywatyzację ukraińskiej infrastruktury przesyłowej i magazynowej do zasilenia swego hubu gazowego zdolnościami magazynowymi sięgającymi 31 mld m3 rocznie, pozwalającymi grać ceną surowca.
Ze względu na te atrakcyjne perspektywy w 2017 roku należy się spodziewać dalszych prób zdyskredytowania przez Moskwę dostaw gazu szlakiem ukraińskim i promocji szlaku niemieckiego. W poprzednich latach przewidywałem, że nie będzie do tego potrzebny kryzys dostaw przez Ukrainę, który mógłby zmobilizować przeciwko Gazpromowi polityków europejskich, jak bywało w 2006 i 2009 roku. W tym roku Gazprom tradycyjnie straszył możliwością przerwania dostaw i sam zaniżał ciśnienie w gazociągach tranzytowych, ale do przerwy dotąd nie doszło. Do ewentualnej prowokacji mógłby jednak posłużyć pretekst w polityce wewnętrznej Ukrainy, na którą Moskwa ma nadal istotny wpływ. Zakręcenie kurka przez Gazprom bez pretekstu jest mniej prawdopodobne.
Więcej na ten temat można przeczytać w analizie Agnieszki Romy Bojanowicz w BiznesAlert.pl. Chociaż analityczka jest sceptyczna wobec perspektywy wywołania kryzysu gazowego na Ukrainie, to zwykle oszczędny w ostrzeżenia Ośrodek Studiów Wschodnich ostrzega w naszym portalu, że w nadchodzącym roku to ryzyko będzie wyższe.