Okres zagrożenia na rynku mocy to jedna z możliwych odpowiedzi na coraz większe zapotrzebowanie na energię w Polsce. Ten termin brzmi strasznie, ale chodzi o standardowe działania operatora w sytuacji, gdy elektrownie zapewniają zapotrzebowanie „na styk”, a tak dzieje się coraz częściej wobec widma luki wytwórczej i zapotrzebowania, które rośnie coraz szybciej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Okres zagrożenia na rynku mocy groźny tylko z nazwy
Zgodnie z Instrukcją Ruchu i Eksploatacji Sieci Przesyłowej nasz krajowy operator sieci przesyłowej Polskie Sieci Elektroenergetyczne jest zobowiązany do utrzymania dostępnych mocy wytwórczych (elektrowni gotowych zapewnić energię) na poziomie przekraczającym zapotrzebowanie o dziewięć procent w perspektywie krótkoterminowej, na przykład na dobę naprzód. Jeżeli dostępne moce spadną poniżej tego poziomu, należy sięgnąć po narzędzia rynku mocy.
Sieci tłumaczą, że w horyzoncie krótkoterminowym, tj. w planowaniu dobowym i bieżącym, operator przygotowuje plany pracy systemu uwzględniając aktualne informacje o planowanym stanie systemu, tj. zgłaszane przez uczestników rynku umowy sprzedaży energii, grafiki pracy bloków, plany wymiany międzysystemowej z krajami sąsiadującymi oraz prognozę generacji odnawialnej. Plany pracy w horyzoncie krótkoterminowym są na bieżąco aktualizowane, uwzględniając najnowsze informacje o aktywności uczestników rynku, tj. zawierane przez nich na rynku hurtowym transakcje oraz oferty bilansujące przekazane do Operatora zarządzającego rynkiem bilansującym. – W przypadku ryzyka niedotrzymania wymaganej nadwyżki mocy, ogłaszany jest okres zagrożenia dostaw energii eklektycznej. W takiej sytuacji posiadacze kontraktów mocowych są zobowiązani dostarczyć zakontraktowaną moc do systemu i przedstawić ją do dyspozycji Operatora, składając odpowiednie plany pracy lub oferty bilansujące – tłumaczy PSE.
To oczywiście tylko jedno z narzędzi działania, najmniej drastyczne. PSE egzekwują za jego pomocą kontrakty mocowe podnoszące koszty funkcjonowania systemu elektroenergetycznego właśnie po to, by nie zabrakło mocy w sytuacji zwiększonego zapotrzebowania i nie było potrzeby sięgania po środki bardziej drastyczne, jak ograniczenie poboru energii czy stopnie zasilania znane z problemów 2015 roku. Kolejne rozwiązania to interwencyjne zakupy energii za granicą (drogie), praca w przeciążeniu, przekładanie remontów (które podobno już się zdarza).
Luka wytwórcza rośnie a razem z nią problemy
Krajowe zapotrzebowanie na energię między styczniem a majem 2021 roku wzrosło o 6,7 procent do 72,67 TWh. W tym samym czasie wytwarzanie energii w Polsce wzrosło o 10,52 procent do 69,68 TWh. Oznacza to, że pozostała różnica była pokrywana z importu. Na horyzoncie majaczy już luka wytwórcza, która będzie dobrze widoczna w latach dwudziestych, w których dopiero będą powstawać nowe moce gazowe mające zastąpić stare węglówki, a szczególnie wysłużone 200-tki pamiętające głęboki komunizm. Jeżeli zdarzenie losowe jak usterka w Rogowcu ograniczająca dostawy energii z Elektrowni Bełchatów czy inne, trudne do przewidzenia problemy, pozbawią system kolejnych mocy, Polskie Sieci Elektroenergetyczne mogą ogłosić stan zagrożenia na rynku mocy i wykorzystać narzędzie odsądzane od czci przez zwolenników podejścia bardziej wolnorynkowego do bezpieczeństwa dostaw energii. Jednakże konieczność sięgnięcia po to narzędzie może występować tym częściej, im mniej mocy wytwórczych będzie w systemie polskim. Wytwórcy energii nie zastępują starych jednostek nowymi wystarczająco szybko, a operator może jedynie szukać odpowiedzi na ten problem za pomocą kolejnych narzędzi. Póki co chodzi o rynek mocy, ale jeśli nie będziemy budować nowych elektrowni wystarczająco szybko, Polsce zagrozi znów konieczność ograniczenia poboru energii w bardziej drastyczny sposób przekładający się dodatkowo na wzrost cen energii, który i tak będzie znaczny przez globalne trendy sprawiające, że kryzys energetyczny wisi nie tylko nad naszym krajem, ale także nad całym kontynentem.
Jakóbik: Luka wytwórcza energetyki rośnie. W trzeciej dekadzie nie będzie niczego?