Pierwsza połowa tegorocznych wakacji była nie tylko burzowa, ale i burzliwa. W lipcu odbyła się twarda batalia o kształt unijnych finansów na kolejnych siedem lat. Dla wielu z nas budżet UE to tylko liczby. Ale w tych liczbach zapisane są szanse na rozwój polskich firm i samorządów. Naturalnie, politycy czy eksperci różnią się w ocenie unijnego budżetu. Dobrze jednak, że na szczycie Rady Europejskiej udało się wtedy oddzielić kwestie czysto polityczne od tematów czysto finansowych. To dobra wiadomość dla Polski – pisze prezes PGNiG Jerzy Kwieciński na swoim blogu.
To dobra wiadomość dla UE. Okazało się bowiem, że w polityce spójności na pierwszym miejscu postawiono na spójność, nie na politykę. Chociaż temat powiązania polityk gospodarczych UE z praworządnością cały czas wraca i będzie dyskutowany do czasu zatwierdzenia budżetu przez wszystkie unijne instytucje.
Powróćmy zatem na chwilę do lipcowego szczytu budżetowego. O tym, jak trudne były to rozmowy, świadczy nie tylko fakt, że negocjacje zostały w pewniej chwili zawieszone, ale także fakt, że żaden szczyt Rady Europejskiej od 20 lat nie trwał dłużej od tego, który z zapartym tchem śledziła cała Europa. Można więc powiedzieć, że szczyt trwał tyle, ile musiał, aby każde z państw mogło wyjechać z niego zadowolone. Ale to tylko połowa prawdy. Nie ulega bowiem wątpliwości, że jedni przywódcy opuszczali szczyt w lepszych, a inni w gorszych nastrojach. Cieszę się, że zagraniczna prasa, od Wielkiej Brytanii przez Francję do Niemiec, w relacjach z brukselskich rokowań w jednym była zgodna: Polska jest w gronie dwóch, trzech państw, które osiągnęły w trakcie szczytu najwięcej. To wielki sukces Premiera Mateusza Morawieckiego i jego zespołu negocjacyjnego, w tym ministra Konrada Szymańskiego i minister Małgorzaty Jarosińskiej-Jedynak.
Na co w pierwszej kolejności zwróciłbym uwagę? Chociaż podjęto decyzję o zmniejszeniu budżetu Funduszu Obudowy o ponad 22 procent, pula dla Polski w
wyniku tego radykalnego cięcia zmaleje tylko o 3 procent. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Niewiele osób mówi o tym głośno. Cóż, tu i ówdzie słyszę, jak część polityków wieści dla Polski czarny scenariusz i próbuje wprowadzić Polaków w błąd, twierdząc, że w trakcie szczytu Polska straciła, a nie zyskała. To taka sama prawda, jak twierdzenie, że w Europie ten jest silny, kto poklepuje się po plecach z przywódcami Niemiec i Francji. Nie oszukujmy się: nikt Polsce tych funduszy nie podał na tacy.
Owszem, jest się z czego cieszyć. Zwłaszcza że z UE wystąpiła Wielka Brytania, co przekłada się na wyrwę w europejskim budżecie w wielkości co najmniej 70 miliardów euro. Jednak aby w pełni docenić sukces rządu, czas, abyśmy uczciwie nazwali warunki, w jakich toczyły się rozmowy oraz jakimi informacjami w kilku miesiącach je poprzedzających, aż do połowy lipca, kiedy w Brukseli rozpoczął się szczyt, żyła europejska gospodarka. Eurostat podał wówczas, że w ciągu miesiąca przybyło prawie 400 tysięcy bezrobotnych na terenie UE. PKB Wielkiej Brytanii spadł w kwietniu o ponad 20 procent. W Hiszpanii co czwarty obywatel nie miał na spłatę bieżących rachunków. We Francji bank centralny prognozował, że ich gospodarka skurczy się w tym roku o 10 procent. W Stanach Zjednoczonych, które od lat stanowią dla UE istotnego partnera w zakresie handlu, z powodu koronawirusa bez pracy było 45 milionów osób.
To nie były dobre wieści dla Europy. To nie był dobry czas, aby od państw, które szukają oszczędności, oczekiwać, że bez sprzeciwu zechcą dzielić się funduszami, zamiast inwestować je we własne gospodarki, ratując miejsca pracy i wypłacalność firm w swoich krajach. Niech za podsumowanie tego, jak ogromne spustoszenie pandemia wyrządziła europejskiej gospodarce, posłużą wnioski Euler Hermes i Allianz: nie dość, że w drugim kwartale 2020 roku spadek światowego PKB miał osiągnąć 15 procent, to aż 65 milionów pracowników w całej UE może w tym roku potrzebować pomocy. 65 milionów obywateli? To więcej osób, niż mieszka na terenie Polski, Węgier, Czech i Słowacji, czyli w całej Grupie Wyszehradzkiej.
Największy kryzys od Il wojny światowej. Takich słów użył premier Włoch. Największe wyzwanie od Il wojny światowej. Takich słów użyła kanclerz Niemiec. Negocjacje, w wyniku których Unia uchwala budżet, nigdy nie przebiegają łatwo. Tym razem przez pandemię były one jeszcze trudniejsze. A mimo to wśród setek spotkań, rozmów, pertraktacji i sporów o kształt budżetu i formę dystrybucji funduszy premierowi Mateuszowi Morawieckiemu udało się wynegocjować niemal dwa razy większe finansowanie, niż kwota, którą świętowano w 2013 roku jako sukces niemający prawa się powtórzyć.
Abyśmy uniknęli domysłów i nieporozumień: na lata 2014-2020 polskiemu rządowi udało się przywieść do kraju około 400 miliardów złotych (w cenach stałych). Na lata 2021-2027 z funduszy unijnych do m.in. polskich firm i samorządów trafi około 750 miliardów złotych. Sama kwota robi ogromne wrażenie. Zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej priorytetem nowej perspektywy finansowej jak i nowych środków dla odbudowy będzie transformacja w kierunku neutralnej klimatycznie gospodarki. Państwa członkowskie nadal rozmawiają o warunkach i tempie transformacji. Właśnie zakończony kolejny szczyt określił wytyczne dla zmiany poziomu ambicji w zakresie redukcji gazów cieplarnianych na 2030 r. Ustalono, że pod uwagę należy wziąć zarówno specyfikę poszczególnych państw członkowskich jak i zasady sprawiedliwości i solidarności. To ma pozwolić Polsce na transformację zgodnie z jej optymalnym tempem.
Ale zapewnienie odpowiedniej puli środków unijnych to dopiero pierwszy krok. Drugim krokiem będzie zapewnienie w poszczególnych instrumentach możliwości ich wykorzystania zgodnie z naszymi potrzebami i wreszcie zainwestowanie tych środków w polską gospodarkę, w transformację polskiej energetyki, w polskie innowacje, w polskie firmy i w polskich pracowników. Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej od dawna pracuje nad projektem Umowy Partnerstwa, nad kształtem programów operacyjnych, a teraz, zanim dojdzie do uzgodnień z Komisją Europejską, trwają przygotowania do Krajowego Programu Odbudowy. Skoro ta machina działa jak dobrze naoliwiony mechanizm, a rekonstrukcja rządu ma wzmocnić i usprawnić procesy decyzyjne, powinniśmy spać spokojnie: każde euro, które trafi z Brukseli do polskich gmin i powiatów, do polskich miast i miasteczek, każda umowa, która zostanie dzięki tym środkom podpisana, za każdym razem będzie to krok w stronę rozwoju. Gospodarczy szczyt jeszcze przed nami. Jak zwykle, jak to już bywa w Unii Europejskiej, decyzje będą podejmowane w ostatniej chwili, czyli tuż przed końcem roku.
Źródło: Blog Jerzego Kwiecińskiego