Jako PGO, firma która może być częścią krajowego łańcucha dostaw dla branży offshore, mamy poczucie potrzeby koordynacji całego procesu. Wiemy, że nikt za nas tego nie zrobi, brakuje jednak jasnej struktury i skrócenia czasu na uzyskiwanie pozwoleń i dostępu do dokumentacji. To procesy, które często trwają miesiące. Nie ukrywam, że przydałby się ktoś w roli moderatora, który nadałby pewną strukturę temu dialogowi poddostawców tak, aby był on szybki i efektywny – powiedział Łukasz Petrus, prezes PGO, w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: PGO to firma z branży przemysłu ciężkiego. Jak może zaistnieć w branży morskich farm wiatrowych?
PGO jest dzisiaj największym krajowym dostawcą odlewów i odkuwek, i w tym się specjalizujemy. Nasza firma ma bogate tradycje, a jeden z naszych zakładów rozpoczął działanie ponad 130 lat temu. Obecnie mamy trzy zakłady produkcyjne oraz centralę, zlokalizowane w czterech różnych miejscach: w Wielkopolsce, na Śląsku, w województwie łódzkim i Małopolsce. Zatrudniamy 1100 osób. Wierzymy, że jesteśmy przykładem firmy, która wpisuje się w krajowy łańcuch dostaw. Nasze doświadczenie w energetyce jest już teraz widoczne na przykładzie produkcji turbin gazowych. Od kilku lat jesteśmy partnerem firm, jak Siemens i GE, które są także ważnymi dostawcami produktów dla morskich farm wiatrowych. Strategią handlową PGO jest dywersyfikacja branżowa tak, aby zależność od jednej branży nie przekraczała 30 procent. Stawiamy na energetykę nisko- i zeroemisyjną. To realizacja polityki dekarbonizacji i ukierunkowanie na onshore i offshore. To dla nas szansa. Często mówi się, że udział komponentu krajowego (local content – przyp. red.) to szansa dla polskiej gospodarki. Jeszcze mocniej widać to na przykładzie przemysłu ciężkiego. Branża offshore może nie tylko dać nowe miejsca pracy, ale także uatrakcyjnić ten sektor dla młodych osób, inżynierów i specjalistów. Przecież możliwość realizacji innowacyjnych projektów, praca w międzynarodowym środowisku, kontakty z takimi partnerami jak np. GE, Siemens czy Vestas to najlepsza rekomendacja.
Czy PGO oferuje produkty, które są certyfikowane przez zagranicznych dostawców i deweloperów?
Zdecydowanie tak. W ostatnich kilku latach dokonaliśmy potrzebnych inwestycji. Są to technologie, dzięki którym produkujemy elementy o podwyższonych właściwościach, dedykowane do pracy w ekstremalnych warunkach. To pozwala spełniać warunki branży offshore. W zakresie certyfikacji naszych produktów, już teraz dostarczymy produkty na potrzeby energetyki gazowej dla podmiotów, które są dostawcami np. turbin na potrzeby offshore. Nasze odlewy wymagają szeregu certyfikacji narzucanych przez odbiorców, jak i odpowiednie towarzystwa i firmy certyfikujące, jak np. DNV – także znany z obszaru offshore. Wreszcie, obsługując branżę energetyczną czy automotive, jesteśmy zobowiązani pracować zgodnie ze standardami. Wszystkie nasze procesy administracyjne i produkcyjne oparte są o standardy ISO i oczekiwania naszych klientów. Przechodzimy szereg audytów klientów i towarzystw certyfikacji. Wydaje mi się jednak, że w przypadku łańcucha dostaw dla offshore na dzisiaj ważniejszy jest inny element.
Jaki?
To możliwości produkcyjne. Patrząc z punktu widzenia potrzeb krajowego, ale także globalnego łańcucha dostaw, ważniejsza może być nasza zdolność operacyjna, możliwości technologiczne i wydajność aniżeli sama certyfikacja.
Jak PGO odnalazła się w roli potencjalnego dostawcy branży offshore? Czy może Pan dać kilka wskazówek jak przebić się do świadomości firm i deweloperów?
Przede wszystkim należy mieć w swojej ofercie know – how, usługę lub produkt, który może zaistnieć na rynku offshore. W PGO przez ostatnie 3-4 lata zainwestowaliśmy ponad 90 mln zł w nowe technologie, dzięki którym taki produkt posiadamy. Jest to rynek, który wymaga strategicznego, procesowego podejścia do produkcji. Nasza strategia na lata 2021 – 2025 zakłada dalszy rozwój naszych kompetencji. Branża nowoczesnej energetyki, w tym wiatrowa, znalazła w niej mocne miejsce. Jeśli pyta Pan o rady, to należy postawić na długofalowy rozwój.
Po jakim czasie spółki, które oferują produkty sektorowi offshore, mogą spodziewać się pierwszych zamówień?
Wydaje się, że najwcześniej po dwóch-trzech latach. Bądźmy jednak realistami. To kwestia długoterminowa, a wspominana strategia wyznacza drogę, którą zamierzamy podążać. Aby podjąć zestaw działań, należy zaakcentować udział w branżowych konferencjach czy Dniach Dostawców organizowanych przez deweloperów. Mamy już kontakt z deweloperami i producentami turbin.
Czy to wystarczy? Czy firmy z łańcucha dostaw potrzebują opieki instytucjonalnej państwa, które doprowadzi do podpisania finalnej umowy z dostawcą?
Trudno jednoznacznie sprecyzować jak to ciało miałoby wyglądać. Chodzi bardziej o rolę, jaką miałoby pełnić. Sprawą drugorzędną jest czy to będzie pełnomocnik offshore czy komisja. Mamy jednak poczucie, że jeśli naprawdę chcemy zrealizować cele udziału local content i zbudować krajowy łańcuch dostaw, to każde wsparcie na pewno będzie bezcenne. Wiemy, że nikt za nas tego nie zrobi, brakuje jednak jasnej struktury i skrócenia czasu na uzyskiwanie pozwoleń i dostępu do dokumentacji. To procesy, które trwają miesiące. Nie ukrywam, że przydałby się ktoś w roli moderatora, który nadałby pewną strukturę temu dialogowi pomiędzy deweloperami, producentami i poddostawcami, którzy aspirują do udziału w łańcuchu dostaw tak, aby był szybki i efektywny. W przypadku firm jak nasza oraz projektów offshore pierwszej fazy jest już przesądzone, że nie będziemy dostarczać elementów. Jednak w odniesieniu do projektów drugiej fazy jest jeszcze czas, ale rośnie konkurencja.
Rozmawiał Bartłomiej Sawicki