icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Makuch: Polska musi być przygotowana do wojny gazowej

KOMENTARZ

Grzegorz Makuch

Klub Jagielloński

W konsekwencji ukraińsko-rosyjskiego sporu gazowego i dalszych rewersowych dostaw gazu z Zachodu na Ukrainę może dojść tej zimy do kryzysu gazowego i odcięcia dostaw surowca ze wschodu. Działania Rosji wskazują, że Kreml przygotowuje się do takiej decyzji. I nawet jeśli Moskwa blefuje Polska powinna się na taką ewentualność przygotować, bowiem hipotetyczny scenariusz może stać się rzeczywistością za sprawą jednej decyzji Władimira Putina.

Szef komitetu ds. międzynarodowych przy rosyjskiej dumie Aleksiej Puszkow powiedział, że kontrola nad południowo-wschodnią Ukrainą jest dla Kijowa ważna przez wzgląd na znajdujące się tam zasoby gazu z łupków (od 5,5 bln do 9 bln m3), które firmy zachodnie chcą wydobywać. Puszkow dodał, że tylko na granicy Doniecka i Charkowa znajdują się 4 bln m3 gazu. Ponadto Donbas jest centrum wydobywczym węgla, skąd pochodzi aż 80% przemysłu węglowego i 30% energii elektrycznej. Tymczasem w Ługańsku i Doniecku wstrzymano pracę 50% kopalń, a krajowe wydobycie węgla spadło o 20%. Dlatego w opinii dyrektora DTEK Maksima Timczenko pokój w Donbasie jest warunkiem przetrwania zimy przez Ukrainę. Kijów zdaje sobie z tego sprawę i Jaceniuk zapowiedział, że problem Donbasu powinien zostać przedyskutowany podczas rozmów Ukrainy, USA, UE i Rosji. Bowiem problemy z wydobyciem węgla zwiększa zapotrzebowanie na gaz. I naprawa zniszczeń w infrastrukturze krytycznej powstałych w wyniku prowadzonej wojny na pewno potrwa.

Równolegle prowadzone są dalsze prace nad próbą stworzenia konsorcjum dla ukraińskiego GTS. Rzecznik Naftogazu powiedział, że nie ma już czasu na negocjacje z poszczególnymi firmami, dlatego Ukraina zgodziła się, by to UE zorganizowała „okrągły stół” z kilkudziesięcioma firmami. Rzecz jednak w tym, że wartość ukraińskiej infrastruktury wyceniana jest – przez Andreja Kobolewa – na 25-35 mld USD, a kosz jego modernizacji może wynieść nawet 20 mld USD (wyliczenia Gazpromu). Biorąc pod uwagę, że obecnie przez Ukrainę płynie około 86 mld m3 gazu, a Rosja dąży do budowy Gazociągu Południowego, którego maksymalna przepustowość ma wynieść 63 mld, to w perspektywie 2-3 lat wartość ukraińskiego GTS może być ujemna. A nade wszystko nikt nie zainwestuje w infrastrukturę gazową w kraju, który jest skłócony z sąsiadem – dostawcą gazu. Bowiem ryzyko rośnie niewspółmiernie do zysków, a wartość ukraińskich gazociągów – w sytuacji, gdyby powstał Gazociąg Południowy –  spadnie do ceny  żelaza, z którego je zrobiono.

Ukraina zmaga się również z problemem swojej niewypłacalności. Do końca października Naftogaz musiał wykupić obligację na kwotę 1,6 mld USD, co z resztą już uczynił. Premier Arsenij Jaceniuk zapewniał, że wywiązanie się ze zobowiązań wobec zachodnich partnerów jest dla Kijowa priorytetem. Rzecz jednak w tym, że Gazprom – wg. słów Aleksieja Millera – wciąż nie odnotował spłaty pierwszej raty zadłużenia za już pobrany gaz (2 mld USD), sugerując zarazem, że środki finansowe przeznaczone na ten cel poszły na wykup obligacji. Tymczasem podczas trójstronnych rozmów strony przystały na propozycję KE, by do końca 2014 Ukraina spłaciła swoje zadłużenie gazowe 3,1 mld USD (liczone po 268 USD/tys.m3, jak chce Ukraina, a nie po średniej cenie 460, jak wyliczała Rosja) w ratach 2 mld i 1,1 mld USD, i tym samym umożliwi sobie kupno – w formule miesięcznych przedpłat – od 5 do 10 mld m3 gazu po cenie 385 USD/tys. m3. Jednak jak trafnie zauważa Allan Riley, dlaczego Ukraina miałaby spłacać swoje zadłużenie gazowe przed rozstrzygnięciem sporu w sądzie arbitrażowym? Zwłaszcza, że bez wątpienia pogorszyłoby to pozycję negocjacyjną Ukrainy wobec Rosji. Riley neguje również cenę po której Ukraina miałaby kupić brakujące 5 mld m3 gazu – 385 USD, która jest wyższa niż ta, którą płacą państwa Europy Zachodniej, a koszty tranzytu mają duże znaczenie w kształtowaniu się ceny. I na koniec, również system przedpłat nie jest w interesie Ukrainy, bo pozbawi ten kraj wszelkich rezerw finansowych. Na koniec Rilley konkluduje, że komisarz Oettigner przyjął prorosyjską perspektywę – można by dopowiedzieć, że mającą na celu zapewnienie dostaw gazu do UE i ochronę strategicznego sojuszu Niemcy-Rosja.

Ucieczki z tej patowej sytuacji Ukraina szuka na Zachodzie, poprzez import gazu ze Słowacji, Polski i Węgier – a od niedawna również z Norwegii (przez Słowację), skąd Naftogaz importuje 12-15 mln m3 gazu dziennie. Kijów wyliczył, że kupując taniej gaz już zaoszczędził 500 mln USD. Jednak wiceszef Gazpromu Aleksander Miedwiediew już dwa miesiące temu powiedział, że należy wziąć pod uwagę możliwość zmniejszenia dostaw gazu do krajów, które reeksportują surowiec na Ukrainę, skoro „państwa te mają nadwyżki surowców”. Po kilku tygodniach scenariusz zarysowany w formie hipotezy przez prezesa Gazprom został zrealizowany i dostawy gazu do Polski, Słowacji Czech, Austrii, Niemiec i na Węgry zostały zmniejszone. W zeszłym tygodniu wiceszef komisji ds. przemysłu przy rosyjskiej dumie Władimir Guteniew pytał retorycznie, czy sytuacja już dojrzała do tego, by prawnie  ograniczyć  dostaw gazu krajom, które rewersowo przesyłają surowiec na Ukrainę. Guteniew powiedział, że komisja już pracuje nad ustawą, która będzie zakazywać rosyjskim firmom eksportu surowców do krajów, które są dłużnikami, jak i tym, które ten gaz do państw-dłużników reeksportują. Jeśli proponowana przez Guteniewa ustawa wejdzie w życie, to – w przypadku dalszych rewersowych dostaw na Ukrainę gazu przez Gaz-System– należy spodziewać się odcięcia przez Rosję dostaw gazu do Polski jeszcze tej zimy. I jest to scenariusz bardzo prawdopodobny zwłaszcza w świetle ostatnich ruchów Moskwy.

Czy Rosja przygotowuje się do odcięcia dostaw gazu?

We wrześniu pojawiła się informacja jakoby Doniecka Republika Ludowa (DRL) i Ługańska Republika Ludowa (ŁRL) miały uzyskać ze strony Moskwy gwarancje dostaw gazu. Ministerstwo energetyki Rosji zaprzeczyło by brało udział w tych rozmowach, ale to nie znaczy, że one nie miały miejsca. Zwłaszcza, że rosyjski gazociąg Sojuz, wchodzący na Ukrainę przez teren ŁRL (Donbastransgaz), mógłby zapewnić dostawy gazu do Donbasu – o czym mówił minister bezpieczeństwa DRL Leonid Baranow. Jednak co ważne, gazociąg Sojuz następnie rozchodzi się na nitkę biegnącą na zachód Ukrainy i na południe (przez Rumunię, Bułgarię do Turcji). Jednak Anakra, po wielomiesięcznych staraniach uzyskała zgodę na zwiększenie przepustowości gazociągu Blue Stream (biegnie z Rosji, przez teren kontrolowany przez separatystów i Morze Czarne, do Turcji) z 16 do 19 mld m3 (roczny eksport Gazpromu do Turcji wynosi 26 mld). Konsekwencją tych działań jest zabezpieczenie dostaw gazu do DRL i ŁRL, jak i większa niezależność Turcji od sytuacji na Ukrainie.

Powyższe wydarzenia czynią prawdopodobną tezę o przygotowaniu przez Rosjan przerwania dostaw gazu via gazociągu Sojuz i jak Braterstwo (wchodzi na teren Ukrainy przez obwód sumski, Kijiwtransgaz, i biegnie na Słowację) tej zimy. Pozwoliłoby to Rosji na odcięcie Ukrainy od dostaw z Zachodu i jej zaszachowanie, jak i zwiększyłoby presję na przyznanie Gazpromowi 100% przesyłu na gazociągu OPAL. Koszty tego ruchu dla Rosjan byłyby stosunkowo niskie, bowiem rozmowy dot. Gazociągu Południowego i tak są zamrożone, współpraca w ramach EU-Russia Energy Cooperation until 2050 również. Ewentualnego odmrożenia postępowania antymonopolowego przeciwko Gazpromowi także trudno oczekiwać, zwłaszcza, że komisarz ds. energii UE Günther Oettinger we wrześniu wyraźnie się sprzeciwił próbom uderzania w rosyjski sektor gazowy. Z kolei w tym tygodniu Oettinger powiedział, że brak dostaw gazu rosyjskiego przez miesiąc nie spowoduje większych konsekwencji dla UE. Ale Wspólnota nie uniknie szkód, jeśli nastąpi przerwa w dostawach na 6 miesięcy.

Dlatego też Gaz-System powinien się przygotować na ewentualność drastycznego zmniejszenia, czy nawet zupełnego przerwania dostaw gazu ze wschodu. W pierwszym scenariuszu, tj. zmniejszenia przesyłu, ilość gazu sprowadzona przez Drozdowicze (Ukraina, 3,8 mld w 2013 r.), Polska może zastąpić poprzez gaz sprowadzany z Lasowa (Niemcy, przepustowość: 1,5 mld), Czech (0,5 mld), pobór z magazynów gazu (2,5 mld), czy rewers z Niemiec. Wówczas polski system wciąż będzie się bilansował. Natomiast w sytuacji przyjęcia przez Rosję ustawy proponowanej przez Guteniewa (zakazującej eksportu do państw reeksportujący surowiec do państw-dłużników) należy brać pod uwagę możliwość odcięcia dostaw gazu ze wschodu również via Jamał (w 2011 r. Gazprom kupił pozostałe 50% udziałów w białoruskim Biełtrasgazie).

Wówczas należałoby uruchomić wszelkie możliwości dostaw (1,5 mld z Lasowa, 5,5 mld w ramach rewersu fizycznego na Jamale, 0,5 mld z Czech), do tego 4 mld własnego wydobycia i 2,5 mld w magazynach gazu (w sumie 14 mld; roczne zużycie 16 mld), co pozwoliłoby na przetrwanie zimy, ale już nie koniecznie przez polskie zakłady chemiczne – i to wciąż przy założeniu, że wszystkie powyższe zmienne zadziałają i dostawy w Lasowie (operator: Ontras) i Mallnow (operator: Gascade – BASF) odbędą się bez zakłóceń. Prawdopodobnie oznaczałoby to również podniesienie ceny gazu w tym okresie.

KOMENTARZ

Grzegorz Makuch

Klub Jagielloński

W konsekwencji ukraińsko-rosyjskiego sporu gazowego i dalszych rewersowych dostaw gazu z Zachodu na Ukrainę może dojść tej zimy do kryzysu gazowego i odcięcia dostaw surowca ze wschodu. Działania Rosji wskazują, że Kreml przygotowuje się do takiej decyzji. I nawet jeśli Moskwa blefuje Polska powinna się na taką ewentualność przygotować, bowiem hipotetyczny scenariusz może stać się rzeczywistością za sprawą jednej decyzji Władimira Putina.

Szef komitetu ds. międzynarodowych przy rosyjskiej dumie Aleksiej Puszkow powiedział, że kontrola nad południowo-wschodnią Ukrainą jest dla Kijowa ważna przez wzgląd na znajdujące się tam zasoby gazu z łupków (od 5,5 bln do 9 bln m3), które firmy zachodnie chcą wydobywać. Puszkow dodał, że tylko na granicy Doniecka i Charkowa znajdują się 4 bln m3 gazu. Ponadto Donbas jest centrum wydobywczym węgla, skąd pochodzi aż 80% przemysłu węglowego i 30% energii elektrycznej. Tymczasem w Ługańsku i Doniecku wstrzymano pracę 50% kopalń, a krajowe wydobycie węgla spadło o 20%. Dlatego w opinii dyrektora DTEK Maksima Timczenko pokój w Donbasie jest warunkiem przetrwania zimy przez Ukrainę. Kijów zdaje sobie z tego sprawę i Jaceniuk zapowiedział, że problem Donbasu powinien zostać przedyskutowany podczas rozmów Ukrainy, USA, UE i Rosji. Bowiem problemy z wydobyciem węgla zwiększa zapotrzebowanie na gaz. I naprawa zniszczeń w infrastrukturze krytycznej powstałych w wyniku prowadzonej wojny na pewno potrwa.

Równolegle prowadzone są dalsze prace nad próbą stworzenia konsorcjum dla ukraińskiego GTS. Rzecznik Naftogazu powiedział, że nie ma już czasu na negocjacje z poszczególnymi firmami, dlatego Ukraina zgodziła się, by to UE zorganizowała „okrągły stół” z kilkudziesięcioma firmami. Rzecz jednak w tym, że wartość ukraińskiej infrastruktury wyceniana jest – przez Andreja Kobolewa – na 25-35 mld USD, a kosz jego modernizacji może wynieść nawet 20 mld USD (wyliczenia Gazpromu). Biorąc pod uwagę, że obecnie przez Ukrainę płynie około 86 mld m3 gazu, a Rosja dąży do budowy Gazociągu Południowego, którego maksymalna przepustowość ma wynieść 63 mld, to w perspektywie 2-3 lat wartość ukraińskiego GTS może być ujemna. A nade wszystko nikt nie zainwestuje w infrastrukturę gazową w kraju, który jest skłócony z sąsiadem – dostawcą gazu. Bowiem ryzyko rośnie niewspółmiernie do zysków, a wartość ukraińskich gazociągów – w sytuacji, gdyby powstał Gazociąg Południowy –  spadnie do ceny  żelaza, z którego je zrobiono.

Ukraina zmaga się również z problemem swojej niewypłacalności. Do końca października Naftogaz musiał wykupić obligację na kwotę 1,6 mld USD, co z resztą już uczynił. Premier Arsenij Jaceniuk zapewniał, że wywiązanie się ze zobowiązań wobec zachodnich partnerów jest dla Kijowa priorytetem. Rzecz jednak w tym, że Gazprom – wg. słów Aleksieja Millera – wciąż nie odnotował spłaty pierwszej raty zadłużenia za już pobrany gaz (2 mld USD), sugerując zarazem, że środki finansowe przeznaczone na ten cel poszły na wykup obligacji. Tymczasem podczas trójstronnych rozmów strony przystały na propozycję KE, by do końca 2014 Ukraina spłaciła swoje zadłużenie gazowe 3,1 mld USD (liczone po 268 USD/tys.m3, jak chce Ukraina, a nie po średniej cenie 460, jak wyliczała Rosja) w ratach 2 mld i 1,1 mld USD, i tym samym umożliwi sobie kupno – w formule miesięcznych przedpłat – od 5 do 10 mld m3 gazu po cenie 385 USD/tys. m3. Jednak jak trafnie zauważa Allan Riley, dlaczego Ukraina miałaby spłacać swoje zadłużenie gazowe przed rozstrzygnięciem sporu w sądzie arbitrażowym? Zwłaszcza, że bez wątpienia pogorszyłoby to pozycję negocjacyjną Ukrainy wobec Rosji. Riley neguje również cenę po której Ukraina miałaby kupić brakujące 5 mld m3 gazu – 385 USD, która jest wyższa niż ta, którą płacą państwa Europy Zachodniej, a koszty tranzytu mają duże znaczenie w kształtowaniu się ceny. I na koniec, również system przedpłat nie jest w interesie Ukrainy, bo pozbawi ten kraj wszelkich rezerw finansowych. Na koniec Rilley konkluduje, że komisarz Oettigner przyjął prorosyjską perspektywę – można by dopowiedzieć, że mającą na celu zapewnienie dostaw gazu do UE i ochronę strategicznego sojuszu Niemcy-Rosja.

Ucieczki z tej patowej sytuacji Ukraina szuka na Zachodzie, poprzez import gazu ze Słowacji, Polski i Węgier – a od niedawna również z Norwegii (przez Słowację), skąd Naftogaz importuje 12-15 mln m3 gazu dziennie. Kijów wyliczył, że kupując taniej gaz już zaoszczędził 500 mln USD. Jednak wiceszef Gazpromu Aleksander Miedwiediew już dwa miesiące temu powiedział, że należy wziąć pod uwagę możliwość zmniejszenia dostaw gazu do krajów, które reeksportują surowiec na Ukrainę, skoro „państwa te mają nadwyżki surowców”. Po kilku tygodniach scenariusz zarysowany w formie hipotezy przez prezesa Gazprom został zrealizowany i dostawy gazu do Polski, Słowacji Czech, Austrii, Niemiec i na Węgry zostały zmniejszone. W zeszłym tygodniu wiceszef komisji ds. przemysłu przy rosyjskiej dumie Władimir Guteniew pytał retorycznie, czy sytuacja już dojrzała do tego, by prawnie  ograniczyć  dostaw gazu krajom, które rewersowo przesyłają surowiec na Ukrainę. Guteniew powiedział, że komisja już pracuje nad ustawą, która będzie zakazywać rosyjskim firmom eksportu surowców do krajów, które są dłużnikami, jak i tym, które ten gaz do państw-dłużników reeksportują. Jeśli proponowana przez Guteniewa ustawa wejdzie w życie, to – w przypadku dalszych rewersowych dostaw na Ukrainę gazu przez Gaz-System– należy spodziewać się odcięcia przez Rosję dostaw gazu do Polski jeszcze tej zimy. I jest to scenariusz bardzo prawdopodobny zwłaszcza w świetle ostatnich ruchów Moskwy.

Czy Rosja przygotowuje się do odcięcia dostaw gazu?

We wrześniu pojawiła się informacja jakoby Doniecka Republika Ludowa (DRL) i Ługańska Republika Ludowa (ŁRL) miały uzyskać ze strony Moskwy gwarancje dostaw gazu. Ministerstwo energetyki Rosji zaprzeczyło by brało udział w tych rozmowach, ale to nie znaczy, że one nie miały miejsca. Zwłaszcza, że rosyjski gazociąg Sojuz, wchodzący na Ukrainę przez teren ŁRL (Donbastransgaz), mógłby zapewnić dostawy gazu do Donbasu – o czym mówił minister bezpieczeństwa DRL Leonid Baranow. Jednak co ważne, gazociąg Sojuz następnie rozchodzi się na nitkę biegnącą na zachód Ukrainy i na południe (przez Rumunię, Bułgarię do Turcji). Jednak Anakra, po wielomiesięcznych staraniach uzyskała zgodę na zwiększenie przepustowości gazociągu Blue Stream (biegnie z Rosji, przez teren kontrolowany przez separatystów i Morze Czarne, do Turcji) z 16 do 19 mld m3 (roczny eksport Gazpromu do Turcji wynosi 26 mld). Konsekwencją tych działań jest zabezpieczenie dostaw gazu do DRL i ŁRL, jak i większa niezależność Turcji od sytuacji na Ukrainie.

Powyższe wydarzenia czynią prawdopodobną tezę o przygotowaniu przez Rosjan przerwania dostaw gazu via gazociągu Sojuz i jak Braterstwo (wchodzi na teren Ukrainy przez obwód sumski, Kijiwtransgaz, i biegnie na Słowację) tej zimy. Pozwoliłoby to Rosji na odcięcie Ukrainy od dostaw z Zachodu i jej zaszachowanie, jak i zwiększyłoby presję na przyznanie Gazpromowi 100% przesyłu na gazociągu OPAL. Koszty tego ruchu dla Rosjan byłyby stosunkowo niskie, bowiem rozmowy dot. Gazociągu Południowego i tak są zamrożone, współpraca w ramach EU-Russia Energy Cooperation until 2050 również. Ewentualnego odmrożenia postępowania antymonopolowego przeciwko Gazpromowi także trudno oczekiwać, zwłaszcza, że komisarz ds. energii UE Günther Oettinger we wrześniu wyraźnie się sprzeciwił próbom uderzania w rosyjski sektor gazowy. Z kolei w tym tygodniu Oettinger powiedział, że brak dostaw gazu rosyjskiego przez miesiąc nie spowoduje większych konsekwencji dla UE. Ale Wspólnota nie uniknie szkód, jeśli nastąpi przerwa w dostawach na 6 miesięcy.

Dlatego też Gaz-System powinien się przygotować na ewentualność drastycznego zmniejszenia, czy nawet zupełnego przerwania dostaw gazu ze wschodu. W pierwszym scenariuszu, tj. zmniejszenia przesyłu, ilość gazu sprowadzona przez Drozdowicze (Ukraina, 3,8 mld w 2013 r.), Polska może zastąpić poprzez gaz sprowadzany z Lasowa (Niemcy, przepustowość: 1,5 mld), Czech (0,5 mld), pobór z magazynów gazu (2,5 mld), czy rewers z Niemiec. Wówczas polski system wciąż będzie się bilansował. Natomiast w sytuacji przyjęcia przez Rosję ustawy proponowanej przez Guteniewa (zakazującej eksportu do państw reeksportujący surowiec do państw-dłużników) należy brać pod uwagę możliwość odcięcia dostaw gazu ze wschodu również via Jamał (w 2011 r. Gazprom kupił pozostałe 50% udziałów w białoruskim Biełtrasgazie).

Wówczas należałoby uruchomić wszelkie możliwości dostaw (1,5 mld z Lasowa, 5,5 mld w ramach rewersu fizycznego na Jamale, 0,5 mld z Czech), do tego 4 mld własnego wydobycia i 2,5 mld w magazynach gazu (w sumie 14 mld; roczne zużycie 16 mld), co pozwoliłoby na przetrwanie zimy, ale już nie koniecznie przez polskie zakłady chemiczne – i to wciąż przy założeniu, że wszystkie powyższe zmienne zadziałają i dostawy w Lasowie (operator: Ontras) i Mallnow (operator: Gascade – BASF) odbędą się bez zakłóceń. Prawdopodobnie oznaczałoby to również podniesienie ceny gazu w tym okresie.

Najnowsze artykuły