Szczyt klimatyczny COP27 kończy się jednym sukcesem w postaci zgody na fundusz rekompensujący zmiany klimatu najbiedniejszym, ale bez przełomu w zakresie wdrożenia planów globalnej polityki klimatycznej. Powód to między innymi kryzys energetyczny i gospodarczy. – Mamy czas kryzysu, dotyka on znacząco bogatą Północ i nie można było spodziewać się wylewności finansowej – przyznaje Michał Kurtyka, doradca prezydenta COP27, przewodniczący COP24 i były minister klimatu RP, po rozmowach w Egipcie.
– To dzięki działaniom dyplomacji egipskiej udało się rozwinąć i wpisać do konkluzji końcowych mechanizm Loss and Damage. Przypominam, że jest on nam bardzo bliski, bo jest on rozwinięciem Warsaw International Machanism for Loss and Damage. To ważny sukces COP27 i ukłon dla Afryki. Nie byłoby to możliwe bez wsparcia USA, a przede wszystkim Unii Europejskiej, która jest największym dawcą wsparcia dla m.in. Afryki i krajów rozwijających się. To właśnie Unia powinna być partnerem w rozwoju współpracy energetycznej między Europą a północną Afryką i rozwoju nowoczesnych technologii. Takie działanie jest korzystne i dla Afryki, ale też dla bezpieczeństwa energetycznego Europy i jej prób na rzecz zerwania z uzależnieniem od Rosji – powiedział Michał Kurtyka w komentarzu dla BiznesAlert.pl. – Oczywiście pozostaje niebagatelna kwestia szczegółów finansowych i modelu funkcjonowania funduszu. To niestety może potrwać, bo po COP widać jeszcze mocniej to, czego się obawialiśmy przed spotkaniem. Mamy czas kryzysu, dotyka on znacząco bogatą Północ i nie można było spodziewać się wylewności finansowej i zasilania rekompensat za zniszczenia spowodowane przez klęski żywiołowe. Otwarte jest pytanie jakie będą konsekwencje prawne tego tekstu, ale wstępna lektura nie wskazuje żeby były daleko idące.
– Zakończony COP27 w Egipcie wbrew założeniu nie stał się niestety COP-em implementacji. Stało się tak niezależnie od naprawdę dużych wysiłków prezydencji egipskiej. Pokazał w mojej opinii to, co podnosiliśmy już wcześniej: konieczność zmiany formuły. Wielkie spotkania negocjacyjne wypracowujące kolejne cele, bez rzeczywistego wdrażania już tych przyjętych, stają się ryzykowną fasadą, że coś się dzieje, coś się wydarzy, podczas gdy formuła zebrania negocjatorów z całego świata nie daje szansy na prawdziwą rozmowę o wdrożeniu. Zbędne jest wyznaczanie jakiś kolejnych celów nie do akceptacji dla wielu państw rozwijających się. To budzi tylko zniechęcenie i brak zaufania. Kolejne COP-y powinny być już implementacyjne nie tylko z nazwy. Ważny jest rzeczywisty rozwój technologii i wsparcie w ich dostępie krajów rozwijających czy właśnie szybkie wdrożenie rozwiązań rzeczywistego wsparcia tam gdzie klęski żywiołowe zbierają żniwo – ocenił Kurtyka. – COP27 w Egipcie i G20 w Indonezji pokazały, że mamy czas dużych napięć i zmian w dotychczasowym funkcjonowaniu świata opartego w dużym stopniu na liberalnym porządku Pax Americana. Fragmentaryzacja świata zaczyna być mocno widoczna, a na styku tych swoistych płyt tektonicznych coraz mocniejszy jest głos dotychczasowych lokalnych graczy. Dla naszego regionu to też duże wyzwanie, które oznacza potrzebę szukania swojego miejsca i utrzymania pozycji.
Opracował Wojciech Jakóbik