KOMENTARZ
Prof. dr hab. inż. Władysław Mielczarski
Politechnika Łódzka
Chociaż czasem różne osoby czy instytucje mają dobre chęci, to brak profesjonalizmu w ich działaniu przynosi nienajlepsze skutki. Dwa ostatnie przykłady to: Polski Komitet Energii Elektrycznej (PKEE) lobbujący za rynkiem mocy, czy działania PSE SA w sprawie budowy linii energetycznej Kozienice-Ołtarzew.
Nie ulega wątpliwości, że konieczne jest wprowadzenie systemów wsparcia dla jednostek konwencjonalnych, zarówno dla jednostek istniejących, jak i stymulacji budowy nowych jednostek wytwórczych. Takie działania wspomagające nazywane są często rynkiem mocy, który może mieć bardzo różne formy, chociaż akurat w Polsce jest proponowana jego najprymitywniejsza i najmniej efektywna wersja. Chcąc wspomóc lobbyingowo działania na rzecz rynku mocy, PKEE opublikował w sierpniu br. Raport, którego konkluzją jest, że brak rynku mocy oznacza stratę 10 mld zł rocznie. To nic, że raport i symulacje oparte są na nieodpowiedniej, czy błędnej metodologii, ważna jest konkluzja.
Dlaczego akurat 10 mld? No, może 2 mld zł byłoby za mało, a 20 mld zł, to trochę za dużo, a więc 10 mld zł, to taka równa sumka. Raport PKEE wydawałoby się jest bardzo ważny, ale o dziwo nie ma podpisanych autorów. Jest tylko podana informacja, że to eksperci PKEE. No cóż, jak mówi stare przysłowie – każdy ma takich ekspertów na jakich sobie zasłużył. Jednak lobbowanie raportem opartym na błędnej metodologii (LP) dla takich celów, niezbyt dobrze służy temu co chce osiągnąć sektor.
Drugim przykładem jest zmiana tras linii wysokiego napięcia Kozienice-Ołtarzew. Już źle zaczęło się dziać, kiedy w roku 2015 samorząd mazowiecki zmienił plan zagospodarowania uniemożliwiając realizację pierwotnej trasy. Dalej było jeszcze gorzej. Na początku 2016r. PSE SA powołuje grupę ekspercką pod kierunkiem znanego profesora i byłego ministra środowiska, która wytycza nową trasę, lansowaną jako optymalną, a która wywołuje nowe protesty, po czym na początku sierpnia 2016r., PSE SA wycofuje się, z tej podobno najlepszej trasy, wracając do poprzedniej, odnawiając kolejne protesty.
Budowa linii wysokiego napięcia jest stosunkowo prosta technicznie. Nie jest również zbyt kosztowna. Jednak 90 proc. wysiłku przy budowie linii jest skierowanych na pozyskanie zgody społecznej. Nie ma dobrych tras dla linii energetycznych. Każda będzie w jakiś sposób zła, każda będzie komuś nie odpowiadać. Jest to wybór mniejszego zła, czy rozwiązania, na które można uzyskać zgodę społeczną. Kiedy okazuje się, że można z dnia na dzień zmieniać trasę linii energetycznej, to każda protestująca grupa może powiedzieć do operatora sieci, a może jednak ta trasa, którą akurat teraz proponujecie nie jest najlepsza. Może powołacie jakiś nowy komitet ekspertów, a na jego czele stanie jakiś znany profesor i zaproponuje nową trasę. Wszak profesorów u nas dostatek.
Nie chciałbym być złym prorokiem, ale to może być otworzenie puszki Pandory (albo z Pandorą, jak mawiał znany prezydent). Odnowiły się protesty w sprawie budowy linii Piła-Plewiska. Będą kolejne. Każda propozycje wywoła głośne protesty. Co zrobi operator sieci? Poprosi policję czy wojsko o ochronę linii? Czy PSE SA jest w stanie wybudować jakąkolwiek linię w ciągu następnych 5-10 lat?
I na koniec taka smutna refleksja. Znane kiedyś powiedzenie: „wszystko na sprzedaż” można dziś zamienić na „wszystko można kupić”. Ekspertów też, tych bardziej i mniej utytułowanych. Można winić ekspertów, ale chyba bardziej tych co ich „kupują” dla swoich krótkowzrocznych celów. W działaniu społeczeństwa potrzebne jest zaufanie. Nie wszystko można sprawdzić. Komuś trzeba zaufać.