ROZMOWA
W rozmowie z BiznesAlert.pl prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej mówi o konieczności budowy nowoczesnych bloków węglowych. Przekonuje, że jeśli Polska będzie wspierać energetykę konwencjonalną „w mądry sposób”, zmniejszy się zagrożenie ze strony możliwej podwyżki cen uprawnień do emisji CO2.
BiznesAlert: Jest już projekt rządowy nowelizacji ustawy o OZE. Czy to znaczy, że energetyka odnawialna zajmie niebawem czołowe miejsce w produkcji energii w Polsce?
Prof. Władysław Mielczarski: Rząd zamierza po prostu uporządkować sytuację w energetyce odnawialnej, ma temu służyć zapowiadana nowelizacja ustawy o OZE. Chociaż nie ma jasnej wizji działania np. klastrów energetycznych, potrzebnych energetyce rozproszonej i OZE.
Jaki więc sektor energetyki będzie najważniejszy dla krajowego rynku energii?
W Polsce nadal będziemy wytwarzać energię przede wszystkim z węgla kamiennego i brunatnego. Jeśli chodzi o węgiel brunatny, konieczne są nowe odkrywki, eksploatowane właśnie się wyczerpują. Jeśli chodzi o węgiel kamienny, obecnie realizowany program wydaje się być w miarę racjonalny. Trudno w obecnej sytuacji geopolitycznej opierać wielką energetykę na gazie.
Bardzo ważne moim zdaniem jest zbudowanie nowoczesnych bloków energetycznych na węgiel, ponieważ są to instalacje o wysokiej sprawności, a zatem niskiej emisji CO2. W latach 2022-2035 powinniśmy zbudować w Polsce ok. 10 tys. MW. To ma być głównie budowa nowych bloków. Polska energetyka przede wszystkim musi budować nowe moce wytwórcze. Rośnie zużycie energii. Stare bloki o mocach 100MW powinny być odstawione w ciągu 5 lat, a kolejne z grupy bloków 200MW w następnych 15 latach. Jeśli gospodarka ma się rozwijać musimy dostarczyć jej energii w sposób niezawodny.
Powiedział Pan, że rządowy program reformy górnictwa węgla kamiennego jest w miarę racjonalny. Ale na restrukturyzację kopalń rząd chce przeznaczyć 7 mld zł. Skąd je weźmie? Po reformie ETS ceny za emisję mogą znacznie wzrosnąć i koszty obciążające energetykę będą wyższe.
Wzrost cen uprawnień do emisji oznacza pewne obciążenie dla elektrowni konwencjonalnych. Na ile spowoduje to wzrost cen energii – trudno na razie przesądzać. Ten wzrost może być całkiem nieznaczny. Tym bardziej, kiedy nauczymy się, szczególnie od naszych zachodnich sąsiadów, jak wspierać energetykę konwencjonalną w racjonalny sposób, bo obecne propozycje jakie są dyskutowane, będą zaburzały funkcjonowanie energetyki.
Chociaż obowiązek zakupu pozwoleń na emisje CO2 jest w Polsce postrzegany wyłącznie negatywnie, ma on też pewne zalety, ponieważ te pozwolenia sprzedaje państwo elektrowniom zasilając w ten sposób budżet. Przychody ze sprzedaży uprawnień nie trafiają zagranicę, tylko zostają w Polsce. Tak jest i nie przewiduje się zmian.
Wzrost cen uprawnień na emisję może więc być postrzegany również pozytywnie. Bowiem środki uzyskane ze sprzedaży uprawnień trafią do budżetu państwa. Dyrektywa EU ETS, która zaleca, aby co najmniej 50 proc. z nich było przeznaczonych na technologie niskoemisjne i zwiększenie efektywności energetycznej. Bo jest to zalecenie niewiążące, a więc tymi środkami samodzielnie dysponuje polski rząd.
Rozmawiała Teresa Wójcik