Uwolnienie cen energii to bardzo dobry pomysł, który powinien być realizowany już od wielu lat. Dziś polska energetyka wyglądałaby inaczej – mówi prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej w rozmowie z BiznesAlert.pl.
Według Profesora Mielczarskiego będzie konieczne uwolnienie cen energii w przypadku taryfy G, czyli odbiorców indywidualnych. – Obecne utrzymywanie cen energii dla grupy G jest jednym z największych błędów polskiej energetyki ostatnich lat. Tym działaniem sztucznie zaniżamy cenę energii dla odbiorców indywidualnych i przerzucamy ją na grupę C i B czyli podmioty gospodarcze, mały i średni biznes. To te dwie grupy są głównym motorem napędu polskiej gospodarki. Obecne subsydiowanie grupy G odbywa się właśnie kosztem tych, którzy najbardziej przyczyniają się do obecnie dobrej sytuacji polskiej gospodarki, ale również polskich obywateli jako całości. – mówi profesor Mielczarski.
Według niego, sama taryfa G jest zbudowana w sposób wadliwy. – Błędem jest niesprawiedliwe traktowanie samych klientów indywidualnych. Tę samą cenę energii płaci osoba biedna, zużywająca powiedzmy 1000 kWh rocznie i tyle samo płaci odbiorca, który jest majętny i zużywa 10000 czy 20000 kWh rocznie posiadając energochłonną willę – mówi Mielczarski.
Rozwiązaniem korzystnym dla biznesu i obywateli byłby mechanizm amortyzacyjny. – Powinno się utrzymać taryfę G w obecnym kształcie dla odbiorców, którzy rocznie zużywają do 1000 kWh rocznie. Przypomnę, że w Polsce średnio zużywamy rocznie 2000 kWh rocznie, czyli ten mechanizm by obejmował tych najbiedniejszych. – twierdzi ekspert.
W opinii Mielczarskiego uwolnienie cen energii jest konieczne z punktu widzenia polskiej energetyki, również w kontekście postępującej inflacji, która będzie rosła wraz ze wzrostem cen energii dla przedsiębiorców. Profesor przypomina również, że w historii Polski był okres uwolnionych cen energii dla odbiorców z grupy G.
– Mało kto dziś o tym pamięta, ale mieliśmy już w Polsce wolne ceny energii w grupie G. Pierwsza próba została podjęta w październiku 2007 roku, kiedy ówczesny prezes URE Adam Szafrański decyzją administracyjną zdecydował się całkowicie uwolnić ceny energii, również dla odbiorców indywidualnych. Jednak pod wpływem presji politycznej, a pamiętać należy, że działo się to przed przyśpieszonymi wyborami, premier Jarosław Kaczyński odwołał Szafrańskiego z urzędu, a następny prezes, Mariusz Swora, przywrócił regulację cen energii wobec taryfy G – przypomina Mielczarski. – Wycofanie się z tamtego ruchu uważam za jeden z większych błędów. Dziś nasza energetyka wyglądałaby całkiem inaczej. Warto pamiętać, że Niemcy, mają całkiem inną politykę, w której to właśnie biznes jest subsydiowany. Oni wychodzą z założenia, że skoro biznes odpowiada za rozwój państwa, w biznesie najwięcej Niemców znajduje zatrudnienie, to warto wspierać właśnie tę gałąź gospodarki. Bo dobrze zarabiających ludzi stać na opłacenie nawet wyższych cen energii. Inaczej jest w przypadku, kiedy ludzie są biedni. Patrząc na rozwój Niemiec i ich zarobki, wydaje się, że to słuszna droga.
– Ponadto, pozbylibyśmy się problemu ukrywania wzrostów cen energii w galopującej inflacji. My i tak wszyscy płacimy za kontrolę rynku cen energii, ale robimy to naokoło – wskazuje rozmówca BiznesAlert.pl.
Opracował Mariusz Marszałkowski