icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Szurowska: Europa wiatrakowa dwóch prędkości 

Europejska branża energetyki wiatrowej, pomimo kryzysu, w zeszłym roku odnotowała rekordowy wzrost mocy zainstalowanych. Jednak niemal całość tego sukcesu wypracowano w krajach “starej” Europy – pisze Maryjka Szurowska, współpracowniczka BiznesAlert.pl.

Europejskie zrzeszenie branżowe WindEurope opublikowało statystyki za 2023 rok. Liczbowo wygląda to nieźle: w 2023 roku Unia Europejska zainstalowała rekordową ilość 16,2 GW nowej mocy energii wiatrowej. 79 procent z tego stanowiła lądowa energetyka wiatrowa. Ponad 1 GW pochodziło z modernizacji starych turbin. 

Dodatkowo, udział energii wiatrowej w całkowitym zużyciu energii elektrycznej w UE w 2023 roku wyniósł 19 procent. Kolejne 8 procent pochodziło z energii słonecznej. Łącznie odnawialne źródła energii stanowiły 42 procent miksu energetycznego.

Samo WindEurope wskazuje, że ten wynik to jedynie połowa tego, co powinna zbudować Unia, aby osiągnąć swoje cele klimatyczne na 2030 rok. “Oczekujemy, że UE będzie budować średnio 29 GW nowych farm wiatrowych rocznie w latach 2024-2030. Aby osiągnąć cele klimatyczne i energetyczne na 2030 r., UE musi obecnie budować średnio 33 GW rocznie”, piszą autorzy raportu – Giuseppe Costanzo i Guy Brindley. Zrzeszenie jednak optymistycznie patrzy w przyszłość – “wzrost liczby pozwoleń i inwestycji przybliża osiągnięcie celu wiatrowego na 2030 rok”, czytamy w komunikacie prasowym.

Na rynku nie było łatwo

Nie da się ukryć, że w całej Europie branża wiatrowa, zwłaszcza offshore, nie jest w idealnej kondycji m.in. przez rosnące koszty finansowania i budowy farm wiatrowych. Pandemia Covid-19 wzmogła problemy na rynku podnosząc koszty niemal wszystkiego: materiałów, pracy i finansowania. Większość firm mogła zrównoważyć te wzrosty kosztów, podnosząc ceny. Jednak wiele elektrowni wiatrowych jest związanych umowami na sprzedaż energii po stawkach ustalonych wiele lat temu. Ich właściciele nie mogą więc dostosować ceny energii, którą będą sprzedawać po uruchomieniu projektów. Niektórym liczby przestały się zgadzać i odchodzą z biznesu.

Producenci turbin dokładają swoje na rynku offshore: są w na tyle komfortowej sytuacji, że mogą wybierać, który projekt chcą wyposażyć i niewielkie projekty na nowych rynkach mają mniejsze szanse na znalezienie dostawcy turbin niż np. duża inwestycja u wybrzeża Wielkiej Brytanii. Należy mieć przy tym na względzie, że wysokie ceny materiałów również odcisnęły piętno na tej części branży do tego stopnia, że w 2022 r. wszyscy znaczący producenci turbin odnotowali znaczne straty (pisaliśmy o tym w tym artykule).

W sieci ograniczeń

Oprócz samego rynku, jest też kilka problemów po stronie regulacyjnej. Jednym z podstawowych, przez które unijne cele na 2030 rok mogą być zagrożone, są długie terminy oczekiwania na urzędowe zgody (tzw. przez branżę permitting).  

WindEurope w tym zakresie jest pozytywne w swoich prognozach: “cel unijny w zakresie energii wiatrowej na 2030 r. jest w zasięgu ręki. Dzieje się tak głównie dzięki poprawie w wydawaniu pozwoleń i ożywieniu inwestycji. W 2023 roku nastąpił również znaczący zwrot polityczny dzięki unijnemu pakietowi w sprawie energii wiatrowej, który został następnie zatwierdzony przez 26 rządów w Europejskiej Karcie Energii Wiatrowej”, informuje zrzeszenie w komunikacie prasowym.

W raporcie czytamy, że nowe przepisy UE dotyczące wydawania pozwoleń już zwiększyły liczbę pozwoleń na nowe farmy wiatrowe. Niemcy i Hiszpania wydały w 2023 rok o 70 procent więcej pozwoleń na lądową energetykę wiatrową niż w 2022 roku, przy czym Niemcy osiągnęły poziom 7,5 GW.

Tymczasem w Polsce, branża nadal czeka na zmianę podstawowych aktów prawnych tj. ustawy wiatrakowej. Po nowelizacji ustawy w 2023 r. farmy można budować w odległości 700 m od najbliższych zabudowań, co jest pewnym udogodnieniem względem poprzedniego prawa, które de facto uniemożliwiało inwestycje w parki wiatrowe. Sektor wiatrowy jednak postuluje o dystans 500 m, aby móc się rozwijać. Bitwa toczy się o ten podstawowy akt prawny; pozostałe aspekty takie jak przyspieszenie wydawania zezwoleń – kluczowe dla branży offshore – też czekają w kolejce. Z kolei w Rumunii dopiero ważą się losy kontraktów różnicowych – to zupełnie inna rzeczywistość niż we wspomnianej Hiszpanii czy Niemczech. 

CEE w tyle

W przypadku nowo wybudowanych mocy wiatrowych w 2023 r. prym wiodą Niemcy – 3,9 GW. Dalej Holandia (2,4 GW), Szwecja (2 GW), Francja (1,8 GW), Wielka Brytania (1,4 GW). Polska też wypada nieźle na tego zestawienia – w zeszłym roku zainstalowaliśmy 1,2 GW. Natomiast, jeśli spojrzeć na pozostałe kraje naszego regionu to okazuje się, że w Czechach, na Węgrzech, Łotwie, czy Słowacji w 2023 roku nie powstał żaden park wiatrowy. Można mówić, że to nieduże rynki, ale nawet w sporej Bułgarii nie powstało nic, a w Rumunii zaledwie 72 MW.

W Rumunii jest 3,1 GW mocy zainstalowanej w lądowej energetyce wiatrowej. Przy celu na 2030 r. wynoszącym 7,6 GW, w kraju będzie musiało powstać 4,5 GW w ciągu najbliższych siedmiu lat. Czy to się uda? Kluczowa jest ustawa o wdrożeniu systemu aukcyjnego kontraktów różnicowych (CfD) dla technologii niskoemisyjnych, a ten nie został jeszcze formalnie przedstawiony parlamentowi.

Dodatkowo, w raporcie czytamy, że 2/3 europejskiej energii wiatrowej jest zainstalowane w zaledwie sześciu krajach i nie są to bynajmniej kraje Europy Środkowo-Wschodniej. W Niemczech jest najwięcej elektrowni wiatrowych w Europie, z łączną mocą zainstalowaną wynoszącą ok 70 GW. Wraz z Hiszpanią (30,6 GW), Wielką Brytanią (29,6 GW), Francją (22,8 GW), Szwecją (16,4 GW) i Turcją (12,3 GW), sześć największych krajów odpowiada za wspomniane dwie trzecie całkowitej mocy zainstalowanej w Europie. Włochy (12,3 GW) i Holandia (11,5 GW) to pozostałe dwa kraje w Europie, w których zainstalowana moc elektrowni wiatrowych przekracza 10 GW.

Zapóźnienie wiatrakowe na horyzoncie

Podsumowując: zarówno kryzys rynkowy, jak i otoczenie prawne działają na korzyść krajów, w których energetyka wiatrowa jest już rozwinięta, co obserwujemy zarówno po mocach zainstalowanych en masse, jak i po zeszłorocznych przyrostach. Europejska branża wiatrowa może więc pochwalić się rozwojem, jednak z pewnością nie zrównoważonym, jeśli mieć na względzie wszystkie kraje Unii Europejskiej. Taka charakterystyka rozwoju powinna być sygnałem, że kraje regionu Europy środkowo-wschodniej zaczynają mieć zapóźnienia cywilizacyjne, pomimo przynależności do wspólnoty europejskiej.

Szurowska: Dostawcy turbin kręcą rynkiem offshore

Europejska branża energetyki wiatrowej, pomimo kryzysu, w zeszłym roku odnotowała rekordowy wzrost mocy zainstalowanych. Jednak niemal całość tego sukcesu wypracowano w krajach “starej” Europy – pisze Maryjka Szurowska, współpracowniczka BiznesAlert.pl.

Europejskie zrzeszenie branżowe WindEurope opublikowało statystyki za 2023 rok. Liczbowo wygląda to nieźle: w 2023 roku Unia Europejska zainstalowała rekordową ilość 16,2 GW nowej mocy energii wiatrowej. 79 procent z tego stanowiła lądowa energetyka wiatrowa. Ponad 1 GW pochodziło z modernizacji starych turbin. 

Dodatkowo, udział energii wiatrowej w całkowitym zużyciu energii elektrycznej w UE w 2023 roku wyniósł 19 procent. Kolejne 8 procent pochodziło z energii słonecznej. Łącznie odnawialne źródła energii stanowiły 42 procent miksu energetycznego.

Samo WindEurope wskazuje, że ten wynik to jedynie połowa tego, co powinna zbudować Unia, aby osiągnąć swoje cele klimatyczne na 2030 rok. “Oczekujemy, że UE będzie budować średnio 29 GW nowych farm wiatrowych rocznie w latach 2024-2030. Aby osiągnąć cele klimatyczne i energetyczne na 2030 r., UE musi obecnie budować średnio 33 GW rocznie”, piszą autorzy raportu – Giuseppe Costanzo i Guy Brindley. Zrzeszenie jednak optymistycznie patrzy w przyszłość – “wzrost liczby pozwoleń i inwestycji przybliża osiągnięcie celu wiatrowego na 2030 rok”, czytamy w komunikacie prasowym.

Na rynku nie było łatwo

Nie da się ukryć, że w całej Europie branża wiatrowa, zwłaszcza offshore, nie jest w idealnej kondycji m.in. przez rosnące koszty finansowania i budowy farm wiatrowych. Pandemia Covid-19 wzmogła problemy na rynku podnosząc koszty niemal wszystkiego: materiałów, pracy i finansowania. Większość firm mogła zrównoważyć te wzrosty kosztów, podnosząc ceny. Jednak wiele elektrowni wiatrowych jest związanych umowami na sprzedaż energii po stawkach ustalonych wiele lat temu. Ich właściciele nie mogą więc dostosować ceny energii, którą będą sprzedawać po uruchomieniu projektów. Niektórym liczby przestały się zgadzać i odchodzą z biznesu.

Producenci turbin dokładają swoje na rynku offshore: są w na tyle komfortowej sytuacji, że mogą wybierać, który projekt chcą wyposażyć i niewielkie projekty na nowych rynkach mają mniejsze szanse na znalezienie dostawcy turbin niż np. duża inwestycja u wybrzeża Wielkiej Brytanii. Należy mieć przy tym na względzie, że wysokie ceny materiałów również odcisnęły piętno na tej części branży do tego stopnia, że w 2022 r. wszyscy znaczący producenci turbin odnotowali znaczne straty (pisaliśmy o tym w tym artykule).

W sieci ograniczeń

Oprócz samego rynku, jest też kilka problemów po stronie regulacyjnej. Jednym z podstawowych, przez które unijne cele na 2030 rok mogą być zagrożone, są długie terminy oczekiwania na urzędowe zgody (tzw. przez branżę permitting).  

WindEurope w tym zakresie jest pozytywne w swoich prognozach: “cel unijny w zakresie energii wiatrowej na 2030 r. jest w zasięgu ręki. Dzieje się tak głównie dzięki poprawie w wydawaniu pozwoleń i ożywieniu inwestycji. W 2023 roku nastąpił również znaczący zwrot polityczny dzięki unijnemu pakietowi w sprawie energii wiatrowej, który został następnie zatwierdzony przez 26 rządów w Europejskiej Karcie Energii Wiatrowej”, informuje zrzeszenie w komunikacie prasowym.

W raporcie czytamy, że nowe przepisy UE dotyczące wydawania pozwoleń już zwiększyły liczbę pozwoleń na nowe farmy wiatrowe. Niemcy i Hiszpania wydały w 2023 rok o 70 procent więcej pozwoleń na lądową energetykę wiatrową niż w 2022 roku, przy czym Niemcy osiągnęły poziom 7,5 GW.

Tymczasem w Polsce, branża nadal czeka na zmianę podstawowych aktów prawnych tj. ustawy wiatrakowej. Po nowelizacji ustawy w 2023 r. farmy można budować w odległości 700 m od najbliższych zabudowań, co jest pewnym udogodnieniem względem poprzedniego prawa, które de facto uniemożliwiało inwestycje w parki wiatrowe. Sektor wiatrowy jednak postuluje o dystans 500 m, aby móc się rozwijać. Bitwa toczy się o ten podstawowy akt prawny; pozostałe aspekty takie jak przyspieszenie wydawania zezwoleń – kluczowe dla branży offshore – też czekają w kolejce. Z kolei w Rumunii dopiero ważą się losy kontraktów różnicowych – to zupełnie inna rzeczywistość niż we wspomnianej Hiszpanii czy Niemczech. 

CEE w tyle

W przypadku nowo wybudowanych mocy wiatrowych w 2023 r. prym wiodą Niemcy – 3,9 GW. Dalej Holandia (2,4 GW), Szwecja (2 GW), Francja (1,8 GW), Wielka Brytania (1,4 GW). Polska też wypada nieźle na tego zestawienia – w zeszłym roku zainstalowaliśmy 1,2 GW. Natomiast, jeśli spojrzeć na pozostałe kraje naszego regionu to okazuje się, że w Czechach, na Węgrzech, Łotwie, czy Słowacji w 2023 roku nie powstał żaden park wiatrowy. Można mówić, że to nieduże rynki, ale nawet w sporej Bułgarii nie powstało nic, a w Rumunii zaledwie 72 MW.

W Rumunii jest 3,1 GW mocy zainstalowanej w lądowej energetyce wiatrowej. Przy celu na 2030 r. wynoszącym 7,6 GW, w kraju będzie musiało powstać 4,5 GW w ciągu najbliższych siedmiu lat. Czy to się uda? Kluczowa jest ustawa o wdrożeniu systemu aukcyjnego kontraktów różnicowych (CfD) dla technologii niskoemisyjnych, a ten nie został jeszcze formalnie przedstawiony parlamentowi.

Dodatkowo, w raporcie czytamy, że 2/3 europejskiej energii wiatrowej jest zainstalowane w zaledwie sześciu krajach i nie są to bynajmniej kraje Europy Środkowo-Wschodniej. W Niemczech jest najwięcej elektrowni wiatrowych w Europie, z łączną mocą zainstalowaną wynoszącą ok 70 GW. Wraz z Hiszpanią (30,6 GW), Wielką Brytanią (29,6 GW), Francją (22,8 GW), Szwecją (16,4 GW) i Turcją (12,3 GW), sześć największych krajów odpowiada za wspomniane dwie trzecie całkowitej mocy zainstalowanej w Europie. Włochy (12,3 GW) i Holandia (11,5 GW) to pozostałe dwa kraje w Europie, w których zainstalowana moc elektrowni wiatrowych przekracza 10 GW.

Zapóźnienie wiatrakowe na horyzoncie

Podsumowując: zarówno kryzys rynkowy, jak i otoczenie prawne działają na korzyść krajów, w których energetyka wiatrowa jest już rozwinięta, co obserwujemy zarówno po mocach zainstalowanych en masse, jak i po zeszłorocznych przyrostach. Europejska branża wiatrowa może więc pochwalić się rozwojem, jednak z pewnością nie zrównoważonym, jeśli mieć na względzie wszystkie kraje Unii Europejskiej. Taka charakterystyka rozwoju powinna być sygnałem, że kraje regionu Europy środkowo-wschodniej zaczynają mieć zapóźnienia cywilizacyjne, pomimo przynależności do wspólnoty europejskiej.

Szurowska: Dostawcy turbin kręcą rynkiem offshore

Najnowsze artykuły