icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Andralojc-Bodych: Niemcy zawierzyli Rosji i teraz muszą zweryfikować strategię energetyczną (ROZMOWA)

Niemcy widzą przyszłość w odnawialnych źródłach energii. Na tym budują też całą swoją tzw. Energiewende, którą przyjęto wiele lat temu. W ostatnim czasie została ona zweryfikowana przez sytuację geopolityczną, w której się znajdujemy. Poleganie na tylko jednym partnerze, który także okazał się niewarty zaufania, nie jest dobrą drogą. Więc teraz następuje weryfikacja tej strategii – mówi Sylwia Andralojc-Bodych, konsultant ds. współpracy w zakresie polityki klimatycznej Polska-Niemcy w organizacji Germanwatch, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Proszę nam powiedzieć, jaki punkt widzenia odnośnie polityki klimatycznej mają Niemcy?

Andralojc-Bodych: Niemcy widzą swoją przyszłość w odnawialnych źródłach energii. Na tym budują też całą swoją tzw. Energiewende, którą przyjęto wiele lat temu. W ostatnim czasie została ona zweryfikowana przez sytuację geopolityczną, w której się znajdujemy. Poleganie na tylko jednym partnerze, który także okazał się niewarty zaufania, nie jest dobrą drogą. Więc teraz następuje weryfikacja tej strategii. W założeniach obecnego rządu federalnego gaz będzie stosowany do 2040 roku, ale może zakończy się to wcześniej, gdy powstanie wystarczająco dużo odnawialnych źródeł energii oraz zielony wodór.

Czego Niemcy oczekują od Polski w kwestii polityki klimatycznej?

Myślę, że przede wszystkim oczekują poparcia na poziomie Unii Europejskiej podczas rozmów czy negocjacji wokół pakietu “Fit for 55”. Oczekują wsparcia dla wspólnej linii, a jak nie wsparcia, to przynajmniej niezbyt dużej blokady. Oczywiście my, jako organizacja proklimatyczna, zawsze podkreślamy, że daleko idąca polityka klimatyczna czy walka ze zmianami klimatu jest potrzebna i rozsądna, ale nie może ona odbywać się kosztem wszystkich, co też jest zresztą jedną z zasad europejskiego i zielonego ładu – nie pozostawimy nikogo w tyle. To dotyczy nie tylko świata daleko poza granicami Europy, ale również wszystkich państw członkowskich, takich jak Polska. Czyli nie możemy oczekiwać od wszystkich krajów w państwach w Europie czy w Unii Europejskiej tych samych możliwości finansowych i technologicznych, czy też po prostu tempa, które nakładają na siebie Niemcy. I przede wszystkim musi być zawsze jakaś możliwość mechanizmów osłonowych dla gospodarstw domowych.

Natomiast Polska nie zawsze należy do tych naturalnych partnerów dla Niemców, w szczególności w zakresie polityki klimatycznej. Myślę, że Niemcy chętniej spoglądają w kierunku Francji czy też Danii.

Dlaczego Niemcy nie życzą sobie elektrowni atomowych w Polsce?

Myślę, że nie możemy na to pytanie spoglądać w kategorii koncertu życzeń, tylko musimy spojrzeć na regulacje prawne, które mamy w Unii Europejskiej. I one jasno określają, że istnieje tzw. wolność technologiczna. Każdy kraj może wybrać dobrowolną technologię, która będzie oczywiście wspierać wspólne cele, którymi jest transformacja energetyczna i cel neutralności klimatycznej w Unii Europejskiej do 2050 roku. Od strony prawnej Niemcy nie mają możliwości mieszania się do tego, na co zdecyduje się Polska. Oczywiście problem może zaczynać się wtedy, jeżeli budowa elektrowni atomowej mogłaby oddziaływać środowiskowo na Niemcy i jest to jeden z punktów zapalnych. Myślę, że perspektywy ekonomiczne czy względy ekonomiczne mogłyby też przemawiać przeciw takiej budowie. Niemcy uważają, że budowa elektrowni atomowej związana jest z ogromnymi nakładami finansowymi i jest to długoletnia inwestycja, więc zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby te pieniądze zainwestować w odnawialne źródła energii, a nie w energię atomową. Co jesli budowa nie zakończy się przed 2030 rokiem, tylko później? Jak chcemy osiągnąć cele Unii Europejskiej do roku 2033? Celem jest minus 50% gazów cieplarnianych. Ostateczna decyzja, czy taka elektrownia powstaje, należy tylko do Polski. Konsensus, zarówno polityczny, jak i społeczny dotyczący energii atomowej w Niemczech, nie do końca można przenieść na polski grunt, bo w Polsce takiego konsensusu nie ma.

Czy jest możliwość, żeby Niemcy zrewidowali swoje podejście do atomu i zrozumieli, że jest to jedna z dróg ratowania naszej planety?

Dziękuję za to pytanie. Niezbyt łatwe, bo oczywiście jako reprezentantka naszej organizacji środowiskowej jestem przeciwna energii jądrowej czy budowania elektrowni atomowych i stawiamy na budowę odnawialnych źródeł energii. Nie wspieramy tego, aby wyłączyć je z dnia na dzień, bo są to pieniądze podatników, które trzeba uszanować i musi być to zrobione rozsądnie, czy zostało to zrobione z głową w Niemczech? O tym można by dyskutować. Natomiast jeżeli miałabym ocenić to ze strategicznego punktu widzenia, to oczywiście odejście najpierw od atomu, a później dopiero od węgla było kompletnie błędną decyzją. Bo jeżeli argumentem miałaby być ochrona środowiska, to oczywiście węgiel byłby pierwszy do odstrzału, jeżeli mogę tak się wyrazić, bo ma on oczywiście ogromny wpływ na nasze środowisko, a później dopiero w drugim kroku powinna być wyłączona energia atomowa. Wyłączenie obu na raz było możliwe, bo Niemcy były pewne, że gaz z Rosji będzie płynął i będzie płynął tak długo, jak będą Niemcy tego potrzebowali. Później były również rozmowy o rozbudowie OZE w Rosji, a potem transportowaniu zielonego wodoru przez Nord Stream 1 i Nord Stream 2. I ten konsensus, o którym wszyscy myśleliśmy jeszcze w zeszłym roku, że istniał, zaczyna się powoli łamać.

Cała dyskusja opiera się jednak tylko na działających obecnie trzech elektrowniach. I tutaj faktycznie trzeba powiedzieć, że z jednej strony wszystkie ręce na pokład, więc wszystkie nośniki energii powinny być oczywiście używane i może się to nawet wydawać po części nie do końca solidarne. Decyzja o wyłączaniu tych elektrowni w momencie, kiedy będzie brakowało gazu nie tylko w Niemczech, bo będzie go brakowało w różnych krajach, może być nie do końca decyzją mądrą. Jest to bardzo trudne w obecnej konstelacji rządu, ponieważ na czele Ministerstwa Gospodarki i Klimatu stoi Robert Habeck, który jest reprezentantem Partii Zielonych, która ma niesamowicie trudne zadanie w obecnym czasie. I powstała taka sytuacja, że dwie z trzech obecnych elektrowni zostaną i będą mogły działać o parę miesięcy dłużej niż zakładano. Powrót do atomu będzie obecnie intensywnie dyskutowany. Można powiedzieć, że ta wizja, że elektrownie atomowe uratują nasz świat, też się nie wydaje teraz taka przekonująca, ponieważ połowa elektrowni we Francji obecnie nie działa.

Rozmawiała Aleksandra Fedorska

*Sylwia Andralojc-Bodych jest konsultantem ds. współpracy w zakresie polityki klimatycznej Polska-Niemcy w organizacji Germanwatch e.V. w siedzibie w Berlinie. Germanwatch jest organizacją pozarządową zajmującą się ochroną klimatu. Jej celem są nie tylko analizy związane z polityką energetyczną, ale także monitorowanie opinii publicznej w krajach poza Niemcami względem niemieckiej polityki energetyczno-klimatycznej.

Fedorska: Czy Niemcom wystarczy węgla?

Niemcy widzą przyszłość w odnawialnych źródłach energii. Na tym budują też całą swoją tzw. Energiewende, którą przyjęto wiele lat temu. W ostatnim czasie została ona zweryfikowana przez sytuację geopolityczną, w której się znajdujemy. Poleganie na tylko jednym partnerze, który także okazał się niewarty zaufania, nie jest dobrą drogą. Więc teraz następuje weryfikacja tej strategii – mówi Sylwia Andralojc-Bodych, konsultant ds. współpracy w zakresie polityki klimatycznej Polska-Niemcy w organizacji Germanwatch, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Proszę nam powiedzieć, jaki punkt widzenia odnośnie polityki klimatycznej mają Niemcy?

Andralojc-Bodych: Niemcy widzą swoją przyszłość w odnawialnych źródłach energii. Na tym budują też całą swoją tzw. Energiewende, którą przyjęto wiele lat temu. W ostatnim czasie została ona zweryfikowana przez sytuację geopolityczną, w której się znajdujemy. Poleganie na tylko jednym partnerze, który także okazał się niewarty zaufania, nie jest dobrą drogą. Więc teraz następuje weryfikacja tej strategii. W założeniach obecnego rządu federalnego gaz będzie stosowany do 2040 roku, ale może zakończy się to wcześniej, gdy powstanie wystarczająco dużo odnawialnych źródeł energii oraz zielony wodór.

Czego Niemcy oczekują od Polski w kwestii polityki klimatycznej?

Myślę, że przede wszystkim oczekują poparcia na poziomie Unii Europejskiej podczas rozmów czy negocjacji wokół pakietu “Fit for 55”. Oczekują wsparcia dla wspólnej linii, a jak nie wsparcia, to przynajmniej niezbyt dużej blokady. Oczywiście my, jako organizacja proklimatyczna, zawsze podkreślamy, że daleko idąca polityka klimatyczna czy walka ze zmianami klimatu jest potrzebna i rozsądna, ale nie może ona odbywać się kosztem wszystkich, co też jest zresztą jedną z zasad europejskiego i zielonego ładu – nie pozostawimy nikogo w tyle. To dotyczy nie tylko świata daleko poza granicami Europy, ale również wszystkich państw członkowskich, takich jak Polska. Czyli nie możemy oczekiwać od wszystkich krajów w państwach w Europie czy w Unii Europejskiej tych samych możliwości finansowych i technologicznych, czy też po prostu tempa, które nakładają na siebie Niemcy. I przede wszystkim musi być zawsze jakaś możliwość mechanizmów osłonowych dla gospodarstw domowych.

Natomiast Polska nie zawsze należy do tych naturalnych partnerów dla Niemców, w szczególności w zakresie polityki klimatycznej. Myślę, że Niemcy chętniej spoglądają w kierunku Francji czy też Danii.

Dlaczego Niemcy nie życzą sobie elektrowni atomowych w Polsce?

Myślę, że nie możemy na to pytanie spoglądać w kategorii koncertu życzeń, tylko musimy spojrzeć na regulacje prawne, które mamy w Unii Europejskiej. I one jasno określają, że istnieje tzw. wolność technologiczna. Każdy kraj może wybrać dobrowolną technologię, która będzie oczywiście wspierać wspólne cele, którymi jest transformacja energetyczna i cel neutralności klimatycznej w Unii Europejskiej do 2050 roku. Od strony prawnej Niemcy nie mają możliwości mieszania się do tego, na co zdecyduje się Polska. Oczywiście problem może zaczynać się wtedy, jeżeli budowa elektrowni atomowej mogłaby oddziaływać środowiskowo na Niemcy i jest to jeden z punktów zapalnych. Myślę, że perspektywy ekonomiczne czy względy ekonomiczne mogłyby też przemawiać przeciw takiej budowie. Niemcy uważają, że budowa elektrowni atomowej związana jest z ogromnymi nakładami finansowymi i jest to długoletnia inwestycja, więc zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby te pieniądze zainwestować w odnawialne źródła energii, a nie w energię atomową. Co jesli budowa nie zakończy się przed 2030 rokiem, tylko później? Jak chcemy osiągnąć cele Unii Europejskiej do roku 2033? Celem jest minus 50% gazów cieplarnianych. Ostateczna decyzja, czy taka elektrownia powstaje, należy tylko do Polski. Konsensus, zarówno polityczny, jak i społeczny dotyczący energii atomowej w Niemczech, nie do końca można przenieść na polski grunt, bo w Polsce takiego konsensusu nie ma.

Czy jest możliwość, żeby Niemcy zrewidowali swoje podejście do atomu i zrozumieli, że jest to jedna z dróg ratowania naszej planety?

Dziękuję za to pytanie. Niezbyt łatwe, bo oczywiście jako reprezentantka naszej organizacji środowiskowej jestem przeciwna energii jądrowej czy budowania elektrowni atomowych i stawiamy na budowę odnawialnych źródeł energii. Nie wspieramy tego, aby wyłączyć je z dnia na dzień, bo są to pieniądze podatników, które trzeba uszanować i musi być to zrobione rozsądnie, czy zostało to zrobione z głową w Niemczech? O tym można by dyskutować. Natomiast jeżeli miałabym ocenić to ze strategicznego punktu widzenia, to oczywiście odejście najpierw od atomu, a później dopiero od węgla było kompletnie błędną decyzją. Bo jeżeli argumentem miałaby być ochrona środowiska, to oczywiście węgiel byłby pierwszy do odstrzału, jeżeli mogę tak się wyrazić, bo ma on oczywiście ogromny wpływ na nasze środowisko, a później dopiero w drugim kroku powinna być wyłączona energia atomowa. Wyłączenie obu na raz było możliwe, bo Niemcy były pewne, że gaz z Rosji będzie płynął i będzie płynął tak długo, jak będą Niemcy tego potrzebowali. Później były również rozmowy o rozbudowie OZE w Rosji, a potem transportowaniu zielonego wodoru przez Nord Stream 1 i Nord Stream 2. I ten konsensus, o którym wszyscy myśleliśmy jeszcze w zeszłym roku, że istniał, zaczyna się powoli łamać.

Cała dyskusja opiera się jednak tylko na działających obecnie trzech elektrowniach. I tutaj faktycznie trzeba powiedzieć, że z jednej strony wszystkie ręce na pokład, więc wszystkie nośniki energii powinny być oczywiście używane i może się to nawet wydawać po części nie do końca solidarne. Decyzja o wyłączaniu tych elektrowni w momencie, kiedy będzie brakowało gazu nie tylko w Niemczech, bo będzie go brakowało w różnych krajach, może być nie do końca decyzją mądrą. Jest to bardzo trudne w obecnej konstelacji rządu, ponieważ na czele Ministerstwa Gospodarki i Klimatu stoi Robert Habeck, który jest reprezentantem Partii Zielonych, która ma niesamowicie trudne zadanie w obecnym czasie. I powstała taka sytuacja, że dwie z trzech obecnych elektrowni zostaną i będą mogły działać o parę miesięcy dłużej niż zakładano. Powrót do atomu będzie obecnie intensywnie dyskutowany. Można powiedzieć, że ta wizja, że elektrownie atomowe uratują nasz świat, też się nie wydaje teraz taka przekonująca, ponieważ połowa elektrowni we Francji obecnie nie działa.

Rozmawiała Aleksandra Fedorska

*Sylwia Andralojc-Bodych jest konsultantem ds. współpracy w zakresie polityki klimatycznej Polska-Niemcy w organizacji Germanwatch e.V. w siedzibie w Berlinie. Germanwatch jest organizacją pozarządową zajmującą się ochroną klimatu. Jej celem są nie tylko analizy związane z polityką energetyczną, ale także monitorowanie opinii publicznej w krajach poza Niemcami względem niemieckiej polityki energetyczno-klimatycznej.

Fedorska: Czy Niemcom wystarczy węgla?

Najnowsze artykuły