Świrski: Net Zero Industry Act – europejska iluzja, szansa dla gospodarki czy ekonomiczna wojna z Chinami w 2030 roku?

16 lutego 2024, 07:20 Energetyka

Świat się zmienia… ale walka o interesy gospodarcze pozostaje taka sama od wieków.  Prognozuje się, że rynek komponentów nowoczesnego przemysłu związanego z zeroemisyjnością – wzrośnie 15 razy do 2050 roku. W najbliższym okresie do 2030 konserwatywnie oceniany jest na około 300 miliardów euro rocznie (minimum 100 miliardów UE). Jest o co walczyć – pisze profesor Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej w BiznesAlert.pl.

  • Producenci z Dalekiego Wschodu oferują najniższe ceny – często słusznie określane jako celowo dumpingowe.
  • Net Zero Industry Act (NZIA) (13 marca 2023) w Unii Europejskiej oraz w pewnym sensie bliźniaczy (choć nawet jeszcze bardziej konkretny) Inflation Reduction Act (1 stycznia 2023 roku) w USA to wielkie programy pomocowe dla lokalnego przemysłu, oczywiście skierowane na technologie zeroemisyjne (a więc globalne obniżenie emisji CO2 i „nowa” energetyka), ale oparte na własnych inwestycjach i produkcję kluczowych elementów w nowych fabrykach zlokalizowanych w UE lub USA.
  • Jeśli chodzi o sukces Net Zero Industry Act w krótkim horyzoncie jestem nieco sceptyczny. Ambitne założenie budowania wielkich fabryk np. dla fotowoltaiki niekoniecznie musi skończyć się powodzeniem.
  • ZIA na pewno zadziała, ale szybko chińskiej konkurencji nie zredukuje […]
  • Net Zero Industry Act może mieć bardzo pozytywny wpływ na polską gospodarkę – która wciąż demograficznie i kosztowo jest jednak bardziej konkurencyjna niż „stara” Europa […]

Obecnie 90 procent fotowoltaiki i jedna czwarta systemów bateryjnych i elektrycznych samochodów są importowane z Chin. Także 90 procent światowych inwestycji produkcyjnych – to fabryki chińskie. Producenci z Dalekiego Wschodu oferują najniższe ceny – często słusznie określane jako celowo dumpingowe (dla utrudnienia budowy lokalnych ośrodków przemysłowych). Świat się zmienia – Unia Europejska i Stany Zjednoczone ogłaszają wielkie programy stymulacji własnej produkcji przemysłowej. Nie bardzo zresztą można coś innego wymyśleć – pozostawienie „as it is” – wraz ze zwiększaniem celów redukcyjnych CO2 w UE (jak ostatnio propozycje 90 procent w 2040 roku) – co doprowadzi do całkowitego uzależnienia od importu kluczowych komponentów (PV, elementy turbin wiatrowych, magazyny energii, elektryczne samochody) z Chin. Próba zmiany obecnego trendu – to aktywne działanie zarówno poprzez tworzenie własnych programów dotacji rozwoju innowacyjnego zeroemisyjnego przemysłu oraz pewnego rodzaju quasi – protekcjonistyczne działania dla ograniczenia importu z Azji.

Net Zero Industry Act (NZIA) (13 marca 2023) w Unii Europejskiej oraz w pewnym sensie bliźniaczy (choć nawet jeszcze bardziej konkretny) Inflation Reduction Act (1 stycznia 2023 roku) w USA to wielkie programy pomocowe dla lokalnego przemysłu, oczywiście skierowane na technologie zeroemisyjne (a więc globalne obniżenie emisji CO2 i „nowa” energetyka), ale oparte na własnych inwestycjach i produkcję kluczowych elementów w nowych fabrykach zlokalizowanych w UE lub USA. NZIA – w pierwszoplanowym założeniu zakłada, że europejska produkcja pokryje 40 procent europejskiego zapotrzebowania (rynku) do 2030 roku. Na liście technologii jest fotowoltaika, technologie odnawialne na lądzie i morzu, technologie baterii i magazynowania energii, pompy ciepła, elektrolizery i ogniwa paliwowe, technologie biogazu/biometanu, CCS oraz technologie sieciowe – czyli tak naprawdę cała nowoczesna energetyka. Program zakłada uproszczenia procedur, tzw. kryterium odporności na aukcjach oraz możliwość stania się projektami strategicznymi – czyli czytając slang europejski przesuniecie na pierwsze miejsca we wszystkich funduszach i programach pomocowo-inwestycyjnych jak KPO. W zasadzie otwiera to drogę do finansowania w okolicach 700 miliardów euro. Warto popatrzeć na analogiczne działania w USA (Inflation Reduction Act). Ocenia się, że przyniesie możliwość około 750 miliardów dolarów możliwości inwestycyjnych (wg niektórych ocen nawet do 1,3 biliona dolarów do 2030 roku) – głównie poprzez zachęty podatkowe (ulgi podatkowe przy wdrażaniu zielonych technologii lub ulgi produkcyjne – inwestycje w produkcje komponentów) plus subsydia do produkcji zielonej energii na dziś na poziomie 30 $/MWh. Europejską strategię należy czytać razem z CBAM (Carbon Border Adjustment Mechanism) (pierwsza faza efektywnie od 2026 roku) dla  produkcji aluminium, żelaza, stali, wodoru, nawozów i cementu co realnie oznacza znakowanie emisji CO2 (carbon footprint) w produkcji tych importowanych elementów i oczywiście możliwość obciążania dodatkowymi opłatami (rodzajem cła CO2), CBAM prawdopodobnie w pełni rozwinie się na granicach UE dla wszystkich importowanych produktów do końca obecnej dekady i będzie miał za zadanie przynajmniej częściowe wyrównanie kosztów towarów importowanych i produkowanych lokalnie. 

Koncepcja europejska Net Zero Industry Act i innych elementów polityki przemysłowej jest więc stosunkowo prosta i holistyczna: 

– rozbudowana własnych mocy produkcyjnych kluczowych komponentów nowej energetyki (jeśli jednocześnie utrzymujemy własny rynek inwestycyjny) – minimum 40procent własnej produkcji na nowe europejskie projekty;

– cały czas rozwijanie tego własnego rynku inwestycji – m.in. właśnie poprzez „podkręcanie” celów redukcji CO2 i włączanie kolejnych sektorów do systemu handlu emisjami (jak również utrzymywanie wysokich cen certyfikatów CO2) co wygeneruje zapotrzebowanie na nowe produkty i nowe technologie produkowane w nowych europejskich fabrykach;

– wprowadzenie systemu ochrony własnych rynków przez CBAM dający finalnie możliwość elastycznego „blokowania” importu z krajów o wysokim śladzie węglowym jednocześnie omijając drażliwy problem bezpośredniego nakładania ceł importowych. 

Jeśli chodzi o sukces Net Zero Industry Act w krótkim horyzoncie jestem nieco sceptyczny. Ambitne założenie budowania wielkich fabryk np. dla fotowoltaiki niekoniecznie musi skończyć się powodzeniem. Kosztowo Europa nie jest w stanie dogonić Chin. Warto popatrzeć tylko na obecny model pracy w Europie (kolejne pokolenia z końcowymi literami alfabetu) i model 996 (zdefiniowany przez Jack Ma – twórcę chińskiej AliBaby) – praca od 9 rano do 9 wieczorem przez 6 dni w tygodniu. W typowym modelu produkcji (znaczący udział kosztów pracy ludzkiej, tania energia, mniejsza troska o środowisko), chińska produkcja będzie zawsze znacząco tańsza. Na dodatek – energia na rynkach hurtowych (Europa i świat) tanieje (tanieją też emisyjne surowce) co będzie prowadzić europejskich inwestorów do dramatycznego szukania oszczędności (czytaj korzystanie z chińskich komponentów). Jedynie masowa automatyzacja i robotyzacja nowej generacji (zredukowanie kosztów prostej pracy ludzkiej) i znaczne wyrównanie kosztów ochrony środowiska (właśnie przez CBAM) może różnice Europa – Chiny nieco zniwelować, ale pewnie dopiero bliżej 2030 roku i przy konsekwentnej europejskiej polityce wspierania własnego przemysłu (tu kluczowe pytanie – dlaczego nie ma robotyzacji w pierwszej fali subsydiowania?). NZIA na pewno zadziała, ale szybko chińskiej konkurencji nie zredukuje – Europa powinna w pierwszym rządzie rozwijać własne fabryki komponentów i produktów o najwyższym stopniu złożoności (najbardziej skomplikowanych i kluczowych elementów) i pilnować europejskich technologii i patentów (a nawet wyrzucać z europejskiego rynku chińskie firmy którym udowodni się naruszenia praw własności). 

Jednak należy pamiętać, że walka o własne rynki obejmuje już cały świat i analogiczna jest koncepcja amerykańska:

– gigantyczne ulgi inwestycyjne (produkcyjne) dla rozbudowy własnego przemysłu (ewentualnie kraje najbliższe Meksyk, Kanada); 

– budowa własnego rynku zielonych inwestycji (tu przede wszystkim wielkie ulgi podatkowe); 

– bezpośrednie subsydiowanie energii niskoemisyjnej ;

– ograniczenia w eksporcie zaawansowanej technologii (cały czas Chiny są oskarżane nie bez pewnych dowodów o kradzieże technologii i brak przestrzegania prawa patentowego); 

– prawdopodobne działania protekcjonistyczne dla importu towarów z krajów Dalekiego Wschodu, ale być może także i z Europy. 

Niestety patrząc na to „globalnie” widać też jasno koniec „globalnej ekonomii” a raczej powrót do protekcjonistycznych własnych rynków co może w konsekwencji prowadzić do rodzaju „wojny technologicznej” Chiny – USA (z pewnym dodatkiem EU) w perspektywie do 2030 roku lub nawet wcześniej. Niestety historia ludzkości pokazuje, że od wojen gospodarczych tylko jeden krok do „wojen realnych” – więc jak widać świat obecnych lat jest naprawdę na krawędzi stabilności.  

Patrząc na potencjalne konflikty (gospodarcze i wojskowe) można mieć jedynie nadzieje, że nieco wygasną w przypadku lepszego stanu światowej gospodarki i będziemy mieli jedynie napięcia prowadzące do „innego podziału gospodarczego ciastka”, gdzie nowoczesna produkcja nie będzie zdominowana przez Chiny, ale bardziej równomiernie rozłożona w ultranowoczesnych fabrykach europejskich i nowych inwestycjach w USA. Net Zero Industry Act może mieć bardzo pozytywny wpływ na polską gospodarkę – która wciąż demograficznie i kosztowo jest jednak bardziej konkurencyjna niż „stara” Europa, wobec czego część nowych inwestycji (np. przemysł offshore) może być lokalizowanych w Polsce – wymaga to jednak wielkiej uwagi i bardzo proaktywnego podejścia a przede wszystkim szybkiej transformacji energetycznej i radykalnego zmniejszania „śladu węglowego”. Nie możemy być bowiem europejskim centrum produkcyjnym nowych technologii z wysokoemisyjną, „brudną” energią. Właśnie nowe inwestycje OZE (jak druga faz offshore, dalsza szybka ścieżka PV, magazyny) mogą jeszcze dodatkowo otworzyć nasz lokalny rynek inwestycyjny. Przy umiejętnym wykorzystaniu koncepcji local content (trzeba tylko to realnie liczyć a nie tylko propagować politycznie). NZIA prawdopodobnie w przyszłości daje możliwość preferencji polskich producentów w polskich projektach energetycznych. Natomiast widać jak absurdalne (przy obecnym układzie rynku światowego) jest kurczowe trzymanie się węgla lub starego przemysłu energetycznego. Nie daje to nic (poza powiększającymi się stratami), oddala nas od światowych rynków i jeszcze bardziej zamyka w kręgu starych technologii (warto popatrzeć na kłopoty Rafako). NZIA to unikatowa możliwość wskoczenia do szybko odjeżdżającego pociągu, ale jak wiadomo niektórzy wolą czekać na peronach.

Świrski: Atom z kontraktem różnicowym w Polsce będzie drogi