icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wiśniewski: Planowanie rozwoju sieci pod OZE nie jest wystarczająco racjonalne (ROZMOWA)

[…] Powstają plany rozwoju sieci  tworzone na pięć, dziesięć lat do przodu. Są one skupione na centralnych inwestycjach, przez co infrastruktura nie jest przygotowana na potrzeby energetyki rozproszonej. […] Należy przeprowadzić studium przyłączeniowe dla OZE i uwzględnić potencjalne obszary lokalizacji przyszłych inwestycji realizowanych przez prosumentów, przemysł i niezależnych inwestorów. Pozwoli to zmniejszyć nakłady na sieci przesyłowe i dystrybucyjne oraz dofinansować sieci niskiego i średniego napięcia. – mówi Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej w rozmowie z BiznesAlert.pl.

  • Problemy, które faktycznie istnieją z przyłączeniami zostały wygenerowane przez rząd i spółki państwowe – mówi Grzegorz Wiśniewski.
  • Szansą na rozwój OZE są lądowe farmy wiatrowe. Muszą one jednak być mądrze lokowane, na przykład na terenach przemysłowych, gdzie istnieją możliwości przyłączeniowe – wyjaśnia prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
  • Aby zoptymalizować i zmniejszyć koszty, potrzebna jest aktualizacja polityki energetycznej z uwzględnieniem źródeł rozproszonych – ocenia.
  • Finanse publiczne służą rozwojowi sieci pod przyłączanie OZE, jednak klucz ich rozdysponowania jest mało precyzyjny, a efekty dotacji nie są weryfikowane -zaznacza.
  • Sposób planowania rozwoju sieci i wydatkowania dotacji nie służy wspieraniu energetyki rozproszonej ani mniejszym operatorom- dodaje prezes Wiśniewski.

BiznesAlert.pl: Spółki zajmujące się OZE deklarują, że są w stanie zwiększyć moc wytwórczą, w niektórych przypadkach nawet trzykrotnie. Czy są odpowiednie możliwości przyłączeniowe?

Grzegorz Wiśniewski: Trzykrotne zwiększenie mocy do 2030 roku ma zastosowanie tylko w przypadku morskiej energetyki wiatrowej, bo warunki przyłączenia są wydane na ok. 10 GW, a starujemy od zera. W świetle wydanych warunków przyłączenia w pozostałych technologiach OZE możemy zwiększyć moce o maksymalnie 20-30 GW do 50 GW łącznie. Wzrost trzykrotny wymagałby uzyskania 75-80 GW mocy OZE w 2030 roku, co obecnie jest nierealne z uwagi na możliwości przełączenia do sieci.  Problemy, które faktycznie istnieją z przyłączeniami zostały wygenerowane przez rząd i spółki państwowe. Próbowano zastąpić centralną elektrownię inną centralną. Pierwotnie były to elektrownie węglowe na Śląsku, następnie pojawił się pomysł dużych elektrowni gazowych zlokalizowanych na północy, ale ostatecznie zdecydowano się na centralne elektrownie jądrowe oraz wiatrowe zlokalizowane czy to na morzu czy nad nim.

Wydając warunki przyłączenia dla morskiego energetyki wiatrowej, atomu czy potencjalnych elektrowni gazowych zablokowano możliwość prywatnych inwestorów przyłączenia rozproszonej energetyki. Skoro została zarezerwowana moc przyłączeniowa dla dużych inwestycji, nie było jej dla lokalnej energetyki.

Szansą na rozwój OZE są lądowe farmy wiatrowe. Muszą one jednak być mądrze lokowane, na przykład na terenach przemysłowych, gdzie istnieją możliwości przyłączeniowe do sieci zakładowych, w tym dla przedsiębiorstw energochłonnych  które same mają potencjał przyłączeniowy  rzędu 6 GW. Zabrakło ze strony rządu ułatwienia takich inwestycji. Gdyby uproszczono procedury inwestycyjne to farmy wiatrowe przyłączałyby się do sieci tam gdzie brakuje generacji energii elektrycznej, podłączano by je bezpośrednio do zakładów konsumujących duże ilości energii.

Obecne regulacje stworzyły system, w którym koszty sieciowe  i koszty bilansowania są podwyższane niepotrzebnie. Wystarczyłoby wcześniejsze o 2-3 lata wprowadzenie taryf dynamicznych dla odbiorców i net-billingu dla prosumentów aby zwiększyć możliwości  przyłączania OZE do sieci niskiego napięcia oraz odciążyć sieci średnich napięć dla mniejszych farm OZE. Zmiany w prawie dotyczącym OZE są jednak opóźniane, często z przyczyn politycznych jak np. wybory. Przerzucono nadmierne koszty sieciowe na odbiorców energii, eksplodują one gdy przestanie się mrozić ceny.

Czy infrastruktura przyłączeniowa jest właściwie prowadzona?

Ważne jest to aby koszty rozbudowy infrastruktury sieciowej  nie były za wysokie.  Projekt PEP 2040 mówi o 500 mld  do 2040 roku, a branża – raport PKEE – nawet o 600 mld złotych, co wydaje się kwotą absurdalnie wysoką obarczoną ryzykiem pozostawienia kosztów osieroconych. Koszty są podwyższane przez wspomnianą energetykę centralną, oraz przez koncentrację ich lokalizacji albo na Śląsku albo nad morzem. Na bazie tego powstają plany rozwoju sieci, które są tworzone Polskie Sieci Elektroenergetyczne na dziesięć lat do przodu. Jeżeli plany te są skupione na centralnych inwestycjach to infrastruktura nie jest przygotowana na potrzeby energetyki rozproszonej. Brakuje inwestycji w sieci niskiego i średniego napięcia. Dodatkowo plany są przygotowane pod nieaktualną i megalomańską politykę energetyczną, skupiają się wokół dużych projektów.

Państwowi operatorzy OSD planują w swoich 5 letnich planach rozwój sieci pod zasadniczo już wydane warunki przyłączenia  Uzasadniane jest to tym, że analitycy nie mogą przewidzieć gdzie będą przyszli prosumenci, autoproducenci czy niezależni inwestorzy, a to jest możliwe, bo wiemy gdzie są miejsca dla OZE.

W UE obowiązuje zasada „go to areas”, czyli preselekcji miejsc pod OZE i uproszczeń procesów inwestycyjnych z uwzględnianiem  pozwoleń budowlanych i środowiskowych.  Np. Niemcy zobowiązały landy do przeznaczenia minimum 2 procent powierzchni pod rozwój energetyki wiatrowej – na terenach tych obowiązują ułatwienia w procesie lokalizacyjnym i przyspieszony proces wydawania pozwoleń. Na terenie kraju obowiązuje „EEG fast track” zakładający skrócenie procesu wydawania pozwoleń.

Aby zoptymalizować i zmniejszyć koszty, potrzebna jest aktualizacja polityki energetycznej z uwzględnieniem źródeł rozproszonych. Należy przeprowadzić studium i uwzględnić potencjalne obszary lokalizacji przyszłych inwestycji prosumenckich i farm wiatrowych oraz słonecznych. Pozwoli to zmniejszyć nakłady na sieci przesyłowe i dystrybucyjne oraz dofinansować sieci niskiego i średniego napięcia. Wskaże to jednocześnie inwestorom miejsca gdzie będą mogli łatwiej uzyskać zgodę na przyłączenie ich inwestycji. Takie studium powinno też uwzględnić hybrydyzację, w tym cable pooling aby instalacje wiatrowe i słoneczne mogły się uzupełniać.

Za tym wszystkim powinny iść zmiany w prawie. Wspominane studium powinno zostać koniecznym elementem planów rozwoju sieci tworzonego przez PSE. Musi uwzględniać wszystkich operatorów i sieci wszystkich napięć.

Co z finansowaniem rozwoju sieci przesyłowych? Czy jest ono prowadzone prawidłowo?

W poprzednich latach dofinansowano operatorów przesyłowych i dystrybucyjnych. Przeznaczono kilka miliardów złotych z funduszy UE konkretnie na przyłączanie OZE. Nie było to jednak należycie weryfikowane -zwykle pieniądze trafiają do dużych, centralnych inwestycji, ani monitorowane – czy faktycznie inwestycje w sieci służyły OZE. Klucz wydatkowania środków publicznych na inwestycji w sieci jest mało precyzyjny i nie wspiera on energetyki rozproszonej. Problemem jest to, że fundusze nie wspierają OSDn, czyli zamkniętych systemów dystrybucyjnych, które nie są bezpośrednio połączone z siecią przesyłową operatorów przesyłowych (OSP). A to one mają możliwości przyłączeniowe i znacznie lepsze i mniej kosztowne możliwość lokalnego bilansowania energii z OZE.

W kontekście bilansowania mocy i energii dobrze byłoby się nie zamykać w tradycyjnie rozumianym sektorze elektroenergetycznym, bo on wciąż widzi swoje potrzeby, a to jest zasadniczy i kosztowny błąd. Uruchomienie przez lokalne OSDn  taniego instrumentu Sector Coupling i najtańszego magazynowania nadwyżek energii z OZE w cieple otwiera możliwości zwielokrotnienia mocy w OZE bez wzrostu kosztów. Dofinansowania wymagają zatem tzw. nieodwracalne, w tym sezonowe magazyny energii w formie ciepła i wodoru na cele przemysłowe i transportowe.

Państwo może dofinansowywać rozwój sieci, ale problemem jest to jak swobodnie te środki są rozdysponowywane i pomijani są mniejsi operatorzy i zdolności przyłączeniowe przemysłu blokowane cięgle przez tak szkodliwe gospodarczo regulacje jak 10H. Szeroka deregulacja w tym zakresie jednocześnie zazielenilibyśmy przemysł jak i najszybciej uwolniła kilkanaście gigawatów mocy przyłączeniowych dla różnych instalacji OZE.

Niestety obecnie nie potrafimy ani racjonalnie planować rozwoju sieci ani z nich korzystać.

Rozmawiał Marcin Karwowski

Duńczycy budują dolinę wiatrakową w Polsce i chcą razem chronić Baltic Pipe (RELACJA)

[…] Powstają plany rozwoju sieci  tworzone na pięć, dziesięć lat do przodu. Są one skupione na centralnych inwestycjach, przez co infrastruktura nie jest przygotowana na potrzeby energetyki rozproszonej. […] Należy przeprowadzić studium przyłączeniowe dla OZE i uwzględnić potencjalne obszary lokalizacji przyszłych inwestycji realizowanych przez prosumentów, przemysł i niezależnych inwestorów. Pozwoli to zmniejszyć nakłady na sieci przesyłowe i dystrybucyjne oraz dofinansować sieci niskiego i średniego napięcia. – mówi Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej w rozmowie z BiznesAlert.pl.

  • Problemy, które faktycznie istnieją z przyłączeniami zostały wygenerowane przez rząd i spółki państwowe – mówi Grzegorz Wiśniewski.
  • Szansą na rozwój OZE są lądowe farmy wiatrowe. Muszą one jednak być mądrze lokowane, na przykład na terenach przemysłowych, gdzie istnieją możliwości przyłączeniowe – wyjaśnia prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
  • Aby zoptymalizować i zmniejszyć koszty, potrzebna jest aktualizacja polityki energetycznej z uwzględnieniem źródeł rozproszonych – ocenia.
  • Finanse publiczne służą rozwojowi sieci pod przyłączanie OZE, jednak klucz ich rozdysponowania jest mało precyzyjny, a efekty dotacji nie są weryfikowane -zaznacza.
  • Sposób planowania rozwoju sieci i wydatkowania dotacji nie służy wspieraniu energetyki rozproszonej ani mniejszym operatorom- dodaje prezes Wiśniewski.

BiznesAlert.pl: Spółki zajmujące się OZE deklarują, że są w stanie zwiększyć moc wytwórczą, w niektórych przypadkach nawet trzykrotnie. Czy są odpowiednie możliwości przyłączeniowe?

Grzegorz Wiśniewski: Trzykrotne zwiększenie mocy do 2030 roku ma zastosowanie tylko w przypadku morskiej energetyki wiatrowej, bo warunki przyłączenia są wydane na ok. 10 GW, a starujemy od zera. W świetle wydanych warunków przyłączenia w pozostałych technologiach OZE możemy zwiększyć moce o maksymalnie 20-30 GW do 50 GW łącznie. Wzrost trzykrotny wymagałby uzyskania 75-80 GW mocy OZE w 2030 roku, co obecnie jest nierealne z uwagi na możliwości przełączenia do sieci.  Problemy, które faktycznie istnieją z przyłączeniami zostały wygenerowane przez rząd i spółki państwowe. Próbowano zastąpić centralną elektrownię inną centralną. Pierwotnie były to elektrownie węglowe na Śląsku, następnie pojawił się pomysł dużych elektrowni gazowych zlokalizowanych na północy, ale ostatecznie zdecydowano się na centralne elektrownie jądrowe oraz wiatrowe zlokalizowane czy to na morzu czy nad nim.

Wydając warunki przyłączenia dla morskiego energetyki wiatrowej, atomu czy potencjalnych elektrowni gazowych zablokowano możliwość prywatnych inwestorów przyłączenia rozproszonej energetyki. Skoro została zarezerwowana moc przyłączeniowa dla dużych inwestycji, nie było jej dla lokalnej energetyki.

Szansą na rozwój OZE są lądowe farmy wiatrowe. Muszą one jednak być mądrze lokowane, na przykład na terenach przemysłowych, gdzie istnieją możliwości przyłączeniowe do sieci zakładowych, w tym dla przedsiębiorstw energochłonnych  które same mają potencjał przyłączeniowy  rzędu 6 GW. Zabrakło ze strony rządu ułatwienia takich inwestycji. Gdyby uproszczono procedury inwestycyjne to farmy wiatrowe przyłączałyby się do sieci tam gdzie brakuje generacji energii elektrycznej, podłączano by je bezpośrednio do zakładów konsumujących duże ilości energii.

Obecne regulacje stworzyły system, w którym koszty sieciowe  i koszty bilansowania są podwyższane niepotrzebnie. Wystarczyłoby wcześniejsze o 2-3 lata wprowadzenie taryf dynamicznych dla odbiorców i net-billingu dla prosumentów aby zwiększyć możliwości  przyłączania OZE do sieci niskiego napięcia oraz odciążyć sieci średnich napięć dla mniejszych farm OZE. Zmiany w prawie dotyczącym OZE są jednak opóźniane, często z przyczyn politycznych jak np. wybory. Przerzucono nadmierne koszty sieciowe na odbiorców energii, eksplodują one gdy przestanie się mrozić ceny.

Czy infrastruktura przyłączeniowa jest właściwie prowadzona?

Ważne jest to aby koszty rozbudowy infrastruktury sieciowej  nie były za wysokie.  Projekt PEP 2040 mówi o 500 mld  do 2040 roku, a branża – raport PKEE – nawet o 600 mld złotych, co wydaje się kwotą absurdalnie wysoką obarczoną ryzykiem pozostawienia kosztów osieroconych. Koszty są podwyższane przez wspomnianą energetykę centralną, oraz przez koncentrację ich lokalizacji albo na Śląsku albo nad morzem. Na bazie tego powstają plany rozwoju sieci, które są tworzone Polskie Sieci Elektroenergetyczne na dziesięć lat do przodu. Jeżeli plany te są skupione na centralnych inwestycjach to infrastruktura nie jest przygotowana na potrzeby energetyki rozproszonej. Brakuje inwestycji w sieci niskiego i średniego napięcia. Dodatkowo plany są przygotowane pod nieaktualną i megalomańską politykę energetyczną, skupiają się wokół dużych projektów.

Państwowi operatorzy OSD planują w swoich 5 letnich planach rozwój sieci pod zasadniczo już wydane warunki przyłączenia  Uzasadniane jest to tym, że analitycy nie mogą przewidzieć gdzie będą przyszli prosumenci, autoproducenci czy niezależni inwestorzy, a to jest możliwe, bo wiemy gdzie są miejsca dla OZE.

W UE obowiązuje zasada „go to areas”, czyli preselekcji miejsc pod OZE i uproszczeń procesów inwestycyjnych z uwzględnianiem  pozwoleń budowlanych i środowiskowych.  Np. Niemcy zobowiązały landy do przeznaczenia minimum 2 procent powierzchni pod rozwój energetyki wiatrowej – na terenach tych obowiązują ułatwienia w procesie lokalizacyjnym i przyspieszony proces wydawania pozwoleń. Na terenie kraju obowiązuje „EEG fast track” zakładający skrócenie procesu wydawania pozwoleń.

Aby zoptymalizować i zmniejszyć koszty, potrzebna jest aktualizacja polityki energetycznej z uwzględnieniem źródeł rozproszonych. Należy przeprowadzić studium i uwzględnić potencjalne obszary lokalizacji przyszłych inwestycji prosumenckich i farm wiatrowych oraz słonecznych. Pozwoli to zmniejszyć nakłady na sieci przesyłowe i dystrybucyjne oraz dofinansować sieci niskiego i średniego napięcia. Wskaże to jednocześnie inwestorom miejsca gdzie będą mogli łatwiej uzyskać zgodę na przyłączenie ich inwestycji. Takie studium powinno też uwzględnić hybrydyzację, w tym cable pooling aby instalacje wiatrowe i słoneczne mogły się uzupełniać.

Za tym wszystkim powinny iść zmiany w prawie. Wspominane studium powinno zostać koniecznym elementem planów rozwoju sieci tworzonego przez PSE. Musi uwzględniać wszystkich operatorów i sieci wszystkich napięć.

Co z finansowaniem rozwoju sieci przesyłowych? Czy jest ono prowadzone prawidłowo?

W poprzednich latach dofinansowano operatorów przesyłowych i dystrybucyjnych. Przeznaczono kilka miliardów złotych z funduszy UE konkretnie na przyłączanie OZE. Nie było to jednak należycie weryfikowane -zwykle pieniądze trafiają do dużych, centralnych inwestycji, ani monitorowane – czy faktycznie inwestycje w sieci służyły OZE. Klucz wydatkowania środków publicznych na inwestycji w sieci jest mało precyzyjny i nie wspiera on energetyki rozproszonej. Problemem jest to, że fundusze nie wspierają OSDn, czyli zamkniętych systemów dystrybucyjnych, które nie są bezpośrednio połączone z siecią przesyłową operatorów przesyłowych (OSP). A to one mają możliwości przyłączeniowe i znacznie lepsze i mniej kosztowne możliwość lokalnego bilansowania energii z OZE.

W kontekście bilansowania mocy i energii dobrze byłoby się nie zamykać w tradycyjnie rozumianym sektorze elektroenergetycznym, bo on wciąż widzi swoje potrzeby, a to jest zasadniczy i kosztowny błąd. Uruchomienie przez lokalne OSDn  taniego instrumentu Sector Coupling i najtańszego magazynowania nadwyżek energii z OZE w cieple otwiera możliwości zwielokrotnienia mocy w OZE bez wzrostu kosztów. Dofinansowania wymagają zatem tzw. nieodwracalne, w tym sezonowe magazyny energii w formie ciepła i wodoru na cele przemysłowe i transportowe.

Państwo może dofinansowywać rozwój sieci, ale problemem jest to jak swobodnie te środki są rozdysponowywane i pomijani są mniejsi operatorzy i zdolności przyłączeniowe przemysłu blokowane cięgle przez tak szkodliwe gospodarczo regulacje jak 10H. Szeroka deregulacja w tym zakresie jednocześnie zazielenilibyśmy przemysł jak i najszybciej uwolniła kilkanaście gigawatów mocy przyłączeniowych dla różnych instalacji OZE.

Niestety obecnie nie potrafimy ani racjonalnie planować rozwoju sieci ani z nich korzystać.

Rozmawiał Marcin Karwowski

Duńczycy budują dolinę wiatrakową w Polsce i chcą razem chronić Baltic Pipe (RELACJA)

Najnowsze artykuły