W ciągu kilku ostatnich lat nad Niemnem zrobiono to, czego nie udało się nad Wisłą – zbudowała sprawny giełdowy system obrotu biomasą, której znaczenie jako paliwa nieustannie rośnie. Dzięki temu odbiorcy mają tańsze ciepło – piszą Rafał Zasuń i Leszek Kadej z portalu WysokieNapiecie.pl
Dzięki reformom struktury państwowych firm, politycznym decyzjom i pewnym regulacjom powstał mocno zdekoncentrowany, płynny rynek, który spełnia swoje podstawowe zadanie – dostarcza paliwa po konkurencyjnej cenie.
W 2017 r. niemal 70 proc. produkcji litewskich ciepłowni pochodziło z biomasy, w 2020 r. ma to być już 80 proc. Rozpowszechnienie biomasy to efekt wysokich niegdyś cen gazu. Gazprom przez lata nie miał wobec Litwy żadnych sentymentów i kraj ten płacił za rosyjski prawdopodobnie najwięcej w Europie. Stąd polityczna decyzja, żeby ograniczając zużycie drogiego gazu, promować biomasę jako źródło ciepła, a giełdowy rynek biomasy powstał jako metoda uzyskania optymalnej ceny paliwa.
Oczywiście uruchomieniu giełdy w 2012 r. musiały towarzyszyć odpowiednie regulacje. Główna zasada jest prosta. Ponieważ ceny ciepła sieciowego na Litwie podlegają regulacji, to ciepłownie, które sprzedają produkt po regulowanej cenie muszą kupić paliwo na giełdzie. Pakiet innych regulacji ułatwił budowę i przyłączanie do sieci ciepłowniczych nowych źródeł.
Wreszcie, w ramach reformy struktur państwowych firm sprzed kilku lat, litewskim lasom państwowym odebrano prowadzenie aukcji na biomasę i przekazanie go niezależnemu operatorowi.
Padło na Baltpool – giełdę energii, należącą do państwowych holdingów energetycznych, która w ramach tej reorganizacji przestała być giełdą energii, a stała się giełdą biomasy, a od niedawna także drewna użytkowego. Bo również handel tym surowcem Litwini zabrali swoim lasom państwowym.
Jakie były efekty i czy można to powtórzyć w Polsce? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl