Wiadomo, jak Polska chce zmienić unijny system handlu emisjami CO2 obarczający ich kosztami energetykę. Nieoficjalny dokument opisuje polską propozycję reformy – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Polska chce dialogu o EU ETS
Carbon Pulse poinformował o tym, że Polska chce zaproponować na Radzie Unii Europejskiej zaplanowanej na 23 października własną wizję reformy polityki klimatycznej. Ma ona zakładać utworzenie nowego „funduszu solidarności energetycznej” z przychodów handlu emisjami i alternatywnego, bezpłatnego przydziału uprawnień unijnych.
Dokument non-paper rządu polskiego zatytułowany „Polska propozycja reformy EU ETS” widziany przez BiznesAlert.pl przedstawia wizję usprawnienia tego narzędzia polityki klimatycznej, która „bardziej efektywnie doprowadzi transformację do realizacji celu neutralności klimatycznej Unii Europejskiej”.
Polacy domagają się przekierowania inwestycji unijnych do regionów oraz sektorów zlokalizowanych w biedniejszych krajach członkowskich z mniejszym kapitałem, którym trudniej jest transformować gospodarkę na mniej emisyjną. – Obecny system niestety wyprowadza zasoby z państw członkowskich o największym potencjale redukcyjnym uderzając w transformację na rzecz klimatu w całej Unii Europejskiej – czytamy.
Polska uważa, że kraje niepotrzebujące darmowych uprawnień do emisji CO2 je otrzymują, a te, które ich potrzebują, mają ich za mało. Ma tego dowodzić porównanie przyznanych uprawnień do poziomu emisji CO2 w jednym z państw, które nie zostało wymienione z nazwy. Ilość darmowych uprawnień dla przemysłu w tym kraju może przekraczać zweryfikowaną emisję dwutlenku węgla o 35-55 procent. To zdaniem Polaków wsparcie gospodarcze, które nie ma uzasadnienia w przypadku państw o niższej emisji, które pozbawia potrzebnych środków te, które nadal dużo emitują. Może to być naruszenie zasad konkurencji między firmami na wewnętrznym rynku unijnym.
Z tego względu Polska proponuje w dyskusji o wyższym celu redukcji CO2 do 2030 roku zaproponowanym przez Komisję Europejską na 55 procent rozwiązanie trzech problemów. Pierwszy to niedobór inwestycji w transformację ze względu na konieczność kupowania pozwoleń do emisji CO2 i nieprzekazywanie darmowych pozwoleń krajom, które ich najbardziej potrzebują do realizacji tego procesu. Drugi to niezrównoważona dystrybucja samych pozwoleń, która sprawia, że niektóre kraje dostają ich więcej, niż potrzebują a te, którym są niezbędne są obciążane dodatkowo. Trzeci to odwołanie się w obliczeniach do 2005-2007 roku niezgodnie z generalnym trendem stałej aktualizacji punktów odniesienia pozwalających odzwierciedlić aktualną sytuację.
Polacy proponują zatem powiększenie Funduszu Modernizacyjnego oraz/albo stworzenie Funduszu Solidarności Energetycznej. Ten pierwszy jest zasilany dwoma procentami wartości dostępnych uprawnień i mógłby zostać zwiększony o kolejne pół procent. To według Polski za mało, szczególnie wobec pandemii koronawirusa, która uderzyła także w portfele energetyki. Z tego względu Warszawa proponuje dalej idące powiększenie budżetu Funduszu Modernizacyjnego albo stworzenie nowego funduszu mającego wspierać najbiedniejsze kraje unijne poprzez usuwanie negatywnego oddziaływania społecznego transformacji energetycznej poprzez wyższe ceny energii, wzrost ubóstwa energetycznego poprzez ułatwianie inwestycji w Odnawialne Źródła Energii i efektywność energetyczną. Polska zastrzega, że taki Fundusz Sprawiedliwości Energetycznej nie mógłby zostać wykorzystany do modernizacji starych instalacji ani wspierać budżetu krajowego. Beneficjentami miałyby być kraje z PKB niższym od średniej unijnej z uwzględnieniem populacji oraz udziału kosztów energii w budżetach domowych. Środki miałyby pochodzić ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, jak w przypadku Funduszu Modernizacyjnego i służyć między innymi do tworzenia programów ograniczających koszty energii ponoszone przez gospodarstwa domowe, na przykład po przez zwiększanie efektywności energetycznej budynków.
Polska chce także zmienić klucz dystrybucji uprawnień do emisji CO2. Obecny uwzględnia „w sposób nieuzasadniony” emisje krajowe pokryte z darmowych uprawnień. Instalacje otrzymują przez to darmowe uprawnienia w ramach ETS, a kraje członkowskie, w których się znajdują dostają je w ramach aukcji. – To prowadzi do podwójnego zliczania emisji z instalacji przemysłowych, a zatem należy oddzielić te dwie kwestie, a klucz alokacji w drodze aukcji nie powinien uwzględniać emisji z instalacji już korzystających z darmowych uprawnień – czytamy w non-paperze.
Trzecia propozycja zakłada aktualizację okresu referencyjnego z lat 2005-2007 na 2016-2018. W ten sposób zostaną uwzględnione wysiłki już podjęte na rzecz redukcji emisji. – Póki co porównujemy nasze działania z historycznym punktem odniesienia, który idze zbyt daleko w przeszłość i nie uwzględnia obecnych wyzwań oraz przeszkód. Nie ilustruje rzeczywistości i nie jest wiarygodny w odniesieniu do obecnych i przyszłych wysiłków na rzecz redukcji emisji. Polska wierzy, że aktualizacja z odniesieniem do danych o emisji z lat 2016-2018 byłaby znaczącą oraz niezbędną poprawką – piszą autorzy dokumentu.
Zdaniem Polski reforma polityki klimatycznej zaproponowana w powyższym dokumencie jest niezbędna do realizacji celu osiągnięcia neutralności klimatycznej Unii Europejskiej w 2050 roku. – Powinniśmy zapewnić, aby system EU ETS miał elastyczność i zdolność adaptacji niezbędne do tego, aby stał się wzmocnionym i trwałym mechanizmem dostosowanym do zmieniającej się rzeczywistości. System handlu emisjami powinien być kluczowym narzędziem realizacji celów klimatycznych Unii Europejskiej na poziomie Wspólnoty, ale także państw członkowskich – podsumowują Polacy.
Przykręcać czy odkręcać śrubę polityki klimatycznej?
Polska propozycja to rozwiązanie konstruktywne, które może poprowadzić spodziewaną dyskusję o reformie systemu handlu emisjami naprzód. To echo dyskusji o reformie handlu CO2 w Polsce prowadzonej przed wyborami parlamentarnymi i kontra względem alternatywnych propozycji mających zwiększać obciążenia polityki klimatycznej w sektorze energetycznym (np. podatek od emisji CO2 – carbon tax) w celu przyspieszenia transformacji energetycznej w konsekwencji podniesienia celu redukcyjnego do 55 procent postulowanego przez Komisję Europejską. Polacy chcą przekonać Europę, że to zmniejszenie obciążeń dla energetyki w najbiedniejszych krajach uwolni inwestycje niezbędne do ich transformacji, a przykręcanie śruby spowoduje, że nie będą miały czym opłacić niezbędnych zmian. Dopiero się okaże, czy taki punkt widzenia przekona Brukselę oraz inne kraje członkowskie.