– Minister Piechociński po powrocie z Rosji do Polski, powiedział mediom, że upubliczni instrukcję negocjacyjną w sprawie Pieremyczki, jaką otrzymał od rządu, jeśli tylko otrzyma na to zgodę. Zgody zapewne nie otrzymał, bo wspomnianej instrukcji nie ujawnił. Ale był obecny przy podpisaniu memorandum z Gazprom Export – piszą Teresa Wójcik i Wojciech Jakóbik z BiznesAlert.pl.
Sąd Okręgowy w Warszawie XX Wydział Gospodarczy 29 listopada 2016 roku ogłosił na podstawie rozpoznania dokonanego 17 listopada 2016 r. wyrok w sprawie powództwa dwóch byłych czołowych menadżerów Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa SA – prezesa spółki Grażyny Piotrowskiej-Oliwy i wiceprezesa Radosława Dudzińskiego (sygnatura akt XX GC 1165/13). Powództwo dotyczyło zapłaty kwot odprawy naliczanych od dnia 13 czerwca 2013 r. po odwołaniu obojga menadżerów przez Radę Nadzorczą PGNiG z podanym uzasadnieniem „utraty zaufania, która, która uniemożliwiała dalszą współpracę.” Odprawa wynosi sześciomiesięczne wynagrodzenie w PGNiG każdego z tych menadżerów Wyrok jest nieprawomocny, apelację złożyła spółka PGNiG 31 stycznia br.
PGNiG ma wypłacić zaległe odprawy z odsetkami
Odprawy były według Sądu należne zgodnie z prawem, jednak po odwołaniu ze stanowisk obojga menadżerów nie zostały im wypłacone. Przed sądem menadżerowie dowodzili, że należą im się na mocy podpisanych kontraktów menadżerskich. Przez ponad rok oboje pełnili funkcje prezesa i wiceprezesa na postawie umowy o pracę. W dniu 4 kwietnia 2013 r. pomiędzy PGNiG a obojgiem powodów zostały zawarte umowy o świadczenie usług zarządzania, czyli kontrakty menadżerskie.
W uzasadnieniu wyroku sądowego czytamy: „W związku ze zmianami na rynku gazu, z uwzględnieniem wytycznych i zaleceń Programu Profesjonalizacji Nadzoru ujętego w projekcie Ministerstwa Skarbu Państwa pod nazwą Dobre Praktyki Wynagradzania Menedżerów, Rada Nadzorcza PGNiG S.A. podjęła decyzję o opracowaniu i zaoferowaniu członkom zarządu współpracy ze spółką w ramach wykonywania obowiązków korporacyjnych w oparciu o umowę o świadczenie usług zarządzania.”
Po odwołaniu przez radę nadzorczą ze stanowisk w zarządzie, w czerwcu 2013 r., była prezes i były wiceprezes zgodnie z tymi kontraktami wystawili spółce PGNiG faktury. Nie uznano tych faktur i odmówiono odpraw. Piotrowska-Oliwa i Dudziński skierowali sprawę do sądu. Postępowanie trwało ponad 3 lata.
Według sentencji nieprawomocnego wyroku, na rzecz powódki Grażyny Piotrowskiej-Oliwy zasądzono od pozwanej spółki PGNiG zapłatę w kwocie 811.800,00 zł wraz z odsetkami ustawowymi. Po pierwsze od dnia 13 czerwca 2013 r. do dnia 31 grudnia 2015 r.. Po drugie – za opóźnienie obliczone zgodnie z art. 481 par. 2 k.c. od dnia 1 stycznia 2016 r. do dnia zapłaty. Wobec drugiego powoda Radosława Dudzińskiego sąd zasądził od pozwanej spółki kwotę 738.000,00 zł z odsetkami takimi samymi jak w przypadku Piotrowskiej-Oliwy. Do należności dla obojga menadżerów dojdą, więc jeszcze wspomniane odsetki, rosnące od połowy 2013 r. Skromnie licząc może to być po 200-300 tys. zł dla każdego z powodów. Co łącznie może obecnie kosztować PGNiG ponad 2 mln zł. Do tego dojdą koszty postępowania, którymi sąd w całości obciążył PGNiG SA.
Sąd: nie było powodów do odwołania menadżerów ze stanowisk
W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że nie ma dowodów na „utratę zaufania” przez oboje menadżerów. Co rada nadzorcza PGNiG podała, jako powód odwołania ze stanowisk. „Sposób dbałości o interesy Państwa Polskiego był odpowiedni i nie budzi zastrzeżeń, a z przedłożonych raportów wynika, iż nie ucierpiały nawet stosunki z Ukrainą.” Sąd ocenił, że „nie można twierdzić, że działania powodów powodowały jakąkolwiek szkodę po stronie pozwanej bądź po stronie skarbu państwa.” Co więcej – choć „strona pozwana podnosiła, że powodowie swoim działaniem naruszyli interesy spółki poprzez nienależyte wykonywanie obowiązków, jednakże na tę okoliczność nie przedstawiono konkretnych dowodów, dlatego trudno jest stwierdzić, na czym polegało to naruszenie”.
O Grażynie Piotrowskiej-Oliwie sąd w uzasadnieniu orzekł, że „powódka informowała kierownictwo Skarbu Państwa o swoich podejmowanych działaniach”. Niektóre z nich przyniosły PGNiG i Skarbowi Państwa znaczne korzyści finansowe. Mianowicie – Sąd w uzasadnieniu stwierdza, że „ze względu na wzrost cen gazu na rynkach światowych oraz wysoki kurs dolara i ponoszone od 2011 r. przez PGNiG S.A. straty, priorytetowym zadaniem Zarządu w 2012 r. było uzyskanie obniżki cen gazu kupowanego od Gazprom Export w ramach tzw. kontraktu jamalskiego. Po negocjacjach, dzięki podpisanemu aneksowi do Kontraktu Jamalskiego PGNiG S.A. uzyskała tytułem retroaktywności zwrot ponad 3 mld zł za zawyżone ceny gazu w okresie poprzedzającym zawarcie porozumienia oraz dodatkowo zmianę formuły cenowej skutkującą obniżką cen gazu na przyszłość w wysokości ok. 1 mld USD rocznie. Obniżka cen zakupu wprowadziła od 1 stycznia 2013 r. obniżki cen dla klientów”.
Niespodzianką może być odrzucenie przez sąd krytyki działalności obojga powodów wbrew całej argumentacji ówczesnego rządu – zdaniem sądu, niepopartej konkretnymi dowodami. W 2013 roku sam premier Donald Tusk wytoczył przeciw nim w wystąpieniu w Sejmie oskarżenia o utratę zaufania, jednak nie przytaczał faktów.
Kreml chciał wymusić Pieremyczkę
Na przełomie 2012 i 2013 roku bezproblemowe relacje rządu (a także Brukseli) z Moskwą odeszły w przeszłość. Narastał kryzys ukraiński. Pozostały jeszcze interesy.
Rosja już w latach 90. zaproponowała budowę gazociągu biegnącego z Białorusi przez Polskę do Słowacji – zwanego Pieremyczką. Ale dla Polski rura gazowa omijająca Ukrainę oznaczała wzmocnienie wpływów rosyjskiego Gazpromu w Polsce i wątpliwe zyski z przesyłu wobec źle wynegocjowanej umowy tranzytowej. Dlatego kilkukrotnie strona polska nie wyrażała zgody na ten projekt. Z kolei Rosja uważała, że Pieremyczka jest realizacją polsko-rosyjskiej umowy międzyrządowej dotyczącej możliwości budowy drugiej nitki gazociągu Jamał-Europa. Tyle, że gaz z rury Jamału II miał trafiać do Niemiec, a z Pieremyczki – na Słowację i Węgry i dalej na południe Europy, omijając transport przez Ukrainę, czyli ze szkodą dla Kijowa.
W marcu 2013 roku prezydent Rosji Władimir Putin ponownie podjął kwestię Pieremyczki. Zdawało się, że podjął skutecznie – 4 kwietnia w Petersburgu o godzinie 14.00 czasu polskiego prezes EuRoPol Gaz Mirosław Dobrut podpisał z Gazprom Export memorandum określające warunki współpracy przy przygotowaniu studium wykonalności projektu gazociągu Kobryń-Wielkie Kapuszany. Przy czym jak się zdaje – w dokumencie nie była sprecyzowana trasa przebiegu rury. Podpisanie memorandum ogłosił rosyjski prezydent poprzez publikację stenogramów z rozmowy z prezesem Gazpromu na ten temat.
Zdumiewająca była dysproporcja oficjalnej rangi sygnatariuszy. Ze strony rosyjskiej podpis pod memorandum złożył szef Gazpromu Aleksiej Miller. Ze strony polskiej – Mirosław Dobrut z EuRoPol Gaz, polsko-rosyjskiej spółki-operatora polskiej części gazociągu Jamał-Europa.
Tajemnicza instrukcja negocjacyjna dla wicepremiera Piechocińskiego
Polski rząd na uroczystości reprezentował wicepremier Janusz Piechociński (PSL). Tu mamy coś niebywałego – premier Donald Tusk, zapytany w Warszawie przez dziennikarzy o memorandum, odpowiedział, że nic o tym nie wie. Piechociński, natychmiast po przylocie do Polski, odpowiedział mediom, że upubliczni instrukcję negocjacyjną w sprawie Pieremyczki, jaką otrzymał od rządu, jeśli tylko otrzyma na to zgodę. Zgody zapewne nie otrzymał, bo wspomnianej instrukcji nie ujawnił, ale taka instrukcja była. O uświetniającej roli w Petersburgu wicepremiera, do którego należały kwestie gospodarcze w rządzie Tuska informowały 4 kwietnia 2013 r. wieczorem agencja TASS oraz Russia Today. Jak to możliwe, żeby „nic o tym nie wiedział” szef rządu i minister skarbu państwa, który miał w nadzór nad PGNiG. Od kogo otrzymał wicepremier instrukcję negocjacyjną? Co więcej – 3 kwietnia 2013 roku prezes EuRoPol Gazu poinformował wicepremiera Piechocińskiego o planowanym na 4 kwietnia podpisaniu memorandum. Prezes Dobrut zaznaczył, że jest w tej sprawie uchwała Rady Nadzorczej EuRoPol Gazu oraz że posiada w tym zakresie wszystkie zgody i upoważnienia korporacyjne, w tym zgodę na wyjazd od prezes PGNiG. W raporcie ministra spraw wewnętrznych w związku z tym stwierdzono usprawiedliwiając wicepremiera Piechocińskiego, że „przedstawiona w takiej formie informacja przez prezesa spółki, nad którą wicepremier nie sprawuje nadzoru właścicielskiego, nie zaniepokoiła wicepremiera, w związku, z czym informacja nie została przekazana dalej”. Czyli do premiera Tuska.
W takim razie, dlaczego wicepremier otrzymał instrukcję negocjacyjną od rządu i dlaczego reprezentował rząd przy podpisaniu memorandum? Interesujące jest, że z wyjazdu do Petersburga zrezygnowała prezes PGNiG Piotrowska-Oliwa. Po spotkaniu z zastępcą dyrektora departamentu spółek strategicznych Ministerstwa Skarbu Państwa, prezes odbyła rozmowę telefoniczną z prezesem Gazprom Export, w której poinformowała, że ze względu na niską rangę i techniczny charakter memorandum przedstawiciel PGNiG nie będzie uczestniczył w ceremonii podpisania dokumentu. Informacja ta została również przekazana Zarządowi EuRoPol Gazu.
Konsekwencje personalne
Dalszy wydarzenia to kontynuacja dziwnej gry w Pieremyczkę. Premier na posiedzeniu sejmowej komisji gospodarki zapewniał, że nie miał pojęcia o podpisaniu memorandum w Petersburgu. Dowiedział się o fakcie z mediów i wyjaśnił, że jest zdecydowanie przeciw Pieremyczce. W Sejmie grzmiał także o konsekwencjach personalnych „wobec osób, które utraciły zaufanie”. Najpierw zdymisjonowany został minister skarbu państwa Mikołaj Budzanowski. 29 kwietnia rada nadzorcza PGNiG odwołała Piotrowską-Oliwę i Radosława Dudzińskiego. Wszyscy troje ponieśli odpowiedzialność za brak nadzoru nad EuRoPol Gazem. Prezes tej spółki, który podpisał memorandum, Mirosław Dobrut 8 listopada złożył rezygnację z funkcji. Oburzeni współudziałowcy z Gazpromu opuścili tego dnia obrady WZA spółki, co uniemożliwiło wybór nowych członków zarządu.
Po odwołaniu Piotrowska-Oliwa złożyła oświadczenie, w którym podkreśliła, że „wszystkie działania na poziomie zarządu PGNiG, związane z podpisaniem przez EuRoPol Gaz memorandum z Gazprom Export”, były prowadzone zgodnie z przepisami prawa i z całkowitym poszanowaniem obowiązków w stosunku do akcjonariuszy spółki publicznej, „co potwierdzają przekazane radzie nadzorczej opinie wybitnych autorytetów prawnych”.
Podstawą decyzji personalnych premiera Donalda Tuska był raport przygotowany w trybie pilnym na jego polecenie z dnia 9 kwietnia. Raport firmował ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. Dokument jest obszerny, zawiera kalendarium faktów, analizę procesów decyzyjnych dotyczących memorandum zawartego przez EuRoPol Gaz i Gazprom Export, a także przepływu informacji pomiędzy organami państwowymi. Nie zauważa jednak, że Statut PGNiG § 23 ust. 2 mówił, iż „Zarząd Spółki przedkłada ministrowi właściwemu ds. Skarbu Państwa oraz ministrowi właściwemu ds. gospodarki, na każde żądanie tych organów, szczegółowe informacje na temat zadań wykonywanych dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju.” Obowiązek przepływu informacji należał więc do obu stron, przy czym stroną inicjująca byli wspomniani ministrowie. Raport Sienkiewicza nie informuje, czy realizowali oni swój obowiązek „żądania” szczegółowych informacji itd.
Sprzeczności w raporcie Sienkiewicza
Raport zawiera też wnioski, skrótowo są one następujące. Memorandum podpisane 4 kwietnia było pochodną uchwały Rady Nadzorczej EuRoPol Gazu z 5 listopada 2012 roku, która to uchwała była z kolei elementem taktyki negocjacyjnej ze stroną rosyjską w kwestii uzyskania obniżki ceny gazu. Aneks w sprawie tej podwyżki stanowił realizację strategicznego interesu państwa polskiego. „Podpisane memorandum nie narusza tych interesów – nie pociąga za sobą zobowiązań inwestycyjnych, a na gruncie obecnie obowiązujących przepisów prawa jedynym operatorem gazociągów przesyłowych jest spółka w 100 proc. kontrolowana przez Skarb Państwa.” W obrębie procesów decyzyjnych – stwierdza Raport – nie można doszukać się zatem uchybień w zakresie regulowanym prawem, ani w przypadku działań MSP, ani Zarządu PGNiG. Działania podjęte przez EuRoPol Gaz były natomiast wewnętrzną decyzją Zarządu tej spółki, w której polski Skarb Państwa nie posiada większości udziałów.
Ostatni wniosek z Raportu Sienkiewicza brzmi: – „Nie ulega wątpliwości fakt, wynikający z analizy całości problemu: Zarząd PGNiG posiadał wiedzę poświadczoną odpowiednimi pismami o negocjacjach nad memorandum podpisanym przez EuRoPol Gaz i Gazprom (…). Jednak wiedzy takiej, poświadczonej zarejestrowaną korespondencją lub bezspornymi oświadczeniami stron zainteresowanych nie posiadał minister Skarbu Państwa, nadzorujący z ramienia Rządu RP spółkę PGNiG”. Dlatego minister Budzanowski musiał odejść. Raport Sienkiewicza nie sięga dalej, do ministra gospodarki i wicepremiera Janusza Piechocińskiego. Młyny sprawiedliwość powoli mielą nawet w drobnych sprawach. Co dopiero, gdy chodzi o miliony złotych i gdy tło konfliktu między byłym rządem PO-PSL, a powodami sięga znacznie głębiej. Do geopolitycznych relacji z Gazpromem, do bezpieczeństwa energetycznego. Tu niewątpliwie odpowiedzialność leżała po stronie rządu.
Zagadka kontraktu jamalskiego
Tajne pozostają fakty na temat negocjacji gazowych takich, jak te, które doprowadziły do propozycji układu – „tańszy gaz za Pieremyczkę”. W listopadzie 2013 roku, po odwołaniu ze stanowiska ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, Najwyższa Izba Kontroli przygotowała raport na temat kulisów rozmów polsko-rosyjskich z lat 2006-2011. Jednak ze względu na decyzję kolejnego ministra odpowiedzialnego za gospodarkę – Janusza Piechocińskiego – dokument pozostał utajniony. Obecnie za energetykę odpowiada ministerstwo energii, a raport mógłby odtajnić minister Krzysztof Tchórzewski. Część informacji zawartych w raporcie Najwyższej Izby Kontroli być może ma znaczenie dla rozmów prowadzonych przez PGNiG i Gazprom obecnie. Jednak po ich wykluczeniu z materiału pozostałe dane mogłyby posłużyć lepszemu zrozumieniu, w jaki sposób przebiegały polsko-rosyjskie negocjacje.
Ujawnienie faktów na ten temat na pewno utrudni manipulowanie polską opinią publiczną przez wrzutki, jak stenogramy z rozmów Putina z prezesem Gazpromu, które wywołały burzę polityczną w Polsce zwaną aferą Jamałgate, której ofiarami stali się między innymi ówczesny minister skarbu państwa oraz prezes PGNiG. Co ciekawe, stanowiska nie stracił wicepremier, który w sprawie odegrał istotną rolę, podobnie jak jego kolega partyjny – Waldemar Pawlak – przy rozmowach o kontrowersyjnym kontrakcie jamalskim. Do dziś nie wiadomo, dlaczego w negocjacje musiała interweniować Komisja Europejska, upominając się o zapisy bardziej korzystne dla Polski. Ujawnienie materiału Izby jest także konieczne, aby przeciąć spekulacje na temat tak zwanej afery Jamałgate. O odtajnienie raportu apelowaliśmy jeszcze w 2014 roku. Czas wreszcie odtajnić ten dokument.