Napięcie militarne między Rosją a Ukrainą i NATO spędza sen z powiek dyplomatom po obu stronach barykady. Rosjanie zapewniają, że nie chcą atakować swojego sąsiada, a USA wraz z sojusznikami grożą potężnymi sankcjami, gdyby stało się inaczej. Sytuacja ta każe zadać pytanie o zależność Europy od dostaw gazu i ropy z kierunku wschodniego, co ma szczególne znaczenie dla Polski – w tym roku kończy się kontrakt jamalski. Co dalej?
Sporu Gazprom-PGNiG ciąg dalszy
Tydzień temu Gazprom wezwał PGNiG do arbitrażu oczekując wyższej ceny gazu w kontrakcie jamalskim. W przeszłości Polacy wygrali w sporze arbitrażowym 6 mld złotych odszkodowania i zmianę formuły cenowej. Rosjanie oczekują podwyższenia ceny. Polacy uznają, że to żądanie jest bezzasadne. – Żądanie podwyższenia ceny kontraktowej zawarte w wezwaniu Gazpromu jest całkowicie bezzasadne. Jesteśmy przygotowani, aby wykazać to przed Trybunałem Arbitrażowym – powiedział Paweł Majewski, prezes PGNiG. PGNiG zwrócił się do Gazpromu o rewizję ceny w dół we wniosku z listopada 2020 roku „przy czym, w warunkach rekordowo wysokich cen gazu w Europie, wniosek PGNiG z listopada 2020 r. został zmodyfikowany 28 października 2021 roku” jak informuje ta spółka.. Odpowiedź Rosjan to oczekiwanie w przeciwnym kierunku. PGNiG przypomina, że dwukrotnie, w latach 2011 i 2015 roku, korzystało z prawa do rozpoczęcia arbitrażu przewidzianego w kontrakcie jamalskim. W efekcie postępowania zainicjowanego w 2015 roku, w marcu 2020 roku Trybunał Arbitrażowy zmienił formułę cenową kontraktu, przychylając się do wniosku PGNiG i nakazał Gazpromowi zapłatę 6 mld zł rekompensaty za niesprawiedliwe ceny.
Kommiersant przekonuje, że rekordy cen gazu w dobie kryzysu energetycznego mają posłużyć rosyjskiemu Gazpromowi jako argument za podwyżką cen gazu w nowym sporze arbitrażowym z PGNiG, które domagało się obniżki. Gazeta przypomina, że Rosjanie przegrali poprzedni arbitraż dotyczący cen z okresu między listopadem 2014 a listopadem 2017 roku kiedy arbitraż w 2020 roku orzekł na korzyść Polaków i zasądził zmianę formuły cenowej oraz rekompensatę wartą 1,5 mld dolarów za nadpłacone ceny. PGNiG zwrócił się o zmianę ceny w listopadzie 2020 roku i dokonał modyfikacji wniosku w październiku 2021 roku. Uznaje wniosek Gazpromu o arbitraż za nieuzasadniony. Kommiersant przekonuje, że przez kryzys energetyczny ceny gazu na spocie wynoszą obecnie ponad 1000 dolarów za 1000 m sześc., a ceny w kontraktach uzależnionych od wartości ropy sięgają 300 dolarów za tę samą ilość. Jednakże w okresie od listopada 2017 roku ceny spotowe były regularnie niższe od tych w kontraktach Gazpromu, nie licząc drugiej połowy 2021 roku, od kiedy trwa kryzys energetyczny. Kommiersant nie wspomina jednak o tym, że Międzynarodowa Agencja Energii uznała Gazprom za winnego rekordów cen gazu przez celowe ograniczanie podaży gazu w Europie. Również Komisja Europejska bada skąd się wzięło to ograniczenie, które zdaniem wiceprzewodniczącej Margrethe Vestager „daje do myślenia”. – Rosja nie ma nic wspólnego z kryzysem energetycznym w Europie – powiedział wicepremier Rosji Aleksander Nowak w odpowiedzi na zarzuty MAE. Jego zdaniem winna jest „krótkowzroczna polityka Unii Europejskiej” zmierzająca do uniezależnienia cen gazu od ropy naftowej oraz od kontraktów długoterminowych z Rosją. Kontrakt jamalski PGNiG-Gazprom kończy się z końcem 2022 roku.
Gazprom chce wykorzystać w sporze z PGNiG kryzys energetyczny który sam wywołał
Rola dostaw LNG z USA
Źródła Reutersa podają, że rząd USA poinformował o rozmowach z szeregiem dostawców gazu w Europie na temat dostaw kryzysowych w razie nowej wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Dodatkowe LNG już płynie do Europy. USA obawiają się, że Rosja szykuje nowy atak na Ukrainę, a jest głównym dostawcą gazu do Europy odpowiadając za ponad jedną trzecią dostaw tego paliwa. Przerwa dostaw przez Ukrainę mogłaby pogłębić kryzys energetyczny trwający między innymi przez ograniczenie podazy przez Rosjan. Departament Stanu USA miał rozmawiać z firmami europejskimi o tym, o ile mogłyby zwiększyć dostawy na rynek europejski w razie potrzeby. Ustalił, że są niewielkie ilości gazu pozwalające ewentualnie zastąpić dostawy z Rosji. Jedno ze źródeł Reutersa potwierdziło, że Amerykanie pytali je o możliwość opóźnienia prac technicznych na złożu zapewniającym istotną podaż gazu Europie. Przykładem takiego działania może być Holandia zwiększająca wydobycie gazu ze złóż Groningen, które miały być zamknięte w 2022 roku. Kolejne źródło Reutersa podaje, że Amerykanie zabiegają o zwiększenie podaży w firmach eksportujących LNG w USA, ale także Katarze. Bloomberg podał, że do Europy płynie w sumie 41 tankowców LNG w porównaniu z 24 skierowanymi do Azji. Krótszy szlak dostaw i rekordowe ceny na Starym Kontynencie zachęcają dostawców do kierowania tam gazu skroplonego. Jednym z beneficjentów jest Polska sprowadzająca gaz skroplony z Kataru, USA oraz innych kierunków.
USA rozmawiają o dostawach gazu do Europy w razie wojny na Ukrainie. LNG już płynie
Wojna gazowa
O toczącej się wojnie gazowej pisał redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik. – Nieprzypadkowo właśnie w przełomowym 2022 roku rośnie presja na polski PGNiG, aby podpisał nowy kontrakt jamalski z rosyjskim Gazpromem. Elementy tej presji to fałszywe informacje o „pisowskiej formule” ustalonej w arbitrażu wygranym w 2020 roku oraz wniosek Gazpromu o nowy arbitraż w sprawie cen od listopada 2017 roku złożony w połowie stycznia. To zwyczajowa kontra Rosjan, którzy zawsze odpowiadają na wnioski Polaków o obniżki analogicznym apelem podwyżki, pokazując jak traktują swych partnerów. To nie jest „formuła pisowska” jak sugerują anonimowe wrzutki w Internecie, prędzej europejska, poza tym nie została dostosowana w całości do oczekiwań Polaków i Komisji Europejskiej, a jedynie zbliżona. Rosjanie chcą natomiast przekonać Polaków, że gaz będzie tańszy tylko w nowym kontrakcie, a spot i dostawy spoza Rosji nie są już atrakcyjne. Robią to wbrew faktom przedstawionym powyżej, ale mogą zyskać posłuch. Według informacji BiznesAlert.pl część rządu oraz opozycji skłania się ku podpisaniu nowej umowy długoterminowej z Gazpromem – pisał Wojciech Jakóbik.
Jakóbik: Wojna gazowa o Europę dopiero się zaczyna (ANALIZA)
– Zwycięstwo polskiego PGNiG w Trybunale Arbitrażowym w Sztokholmie było możliwe dzięki regulacjom antymonopolowym. Arbitraż zarządził modyfikację formuły cenowej i zmniejszenie jej zależności od wartości ropy naftowej a zwiększenie od giełdy gazu TTF w Holandii. Wbrew obiegowej opinii nie doszło do zastąpienia formuły naftowej giełdową. To orzeczenie było zgodne z duchem liberalizacji rynku gazu w Unii Europejskiej obecnym od prawie ćwierćwiecza. Wnioski PGNiG o rewizję ceny odrzucane przez rosyjski Gazprom w 2014, 2020 i 2021 roku również zmierzały do zmiany formuły cenowej w tym kierunku. Łączenie rynków gazu i rozwój giełd tego surowca w Unii pozwolił obniżyć ceny dostaw dzięki odchodzeniu od indeksu ropy na rzecz giełdy. PGNiG zwrócił się o zmianę ceny w listopadzie 2020 roku i dokonał modyfikacji wniosku w październiku 2021 roku. Uznaje wniosek Gazpromu o arbitraż za nieuzasadniony. Kommiersant przekonuje, że przez kryzys energetyczny ceny gazu na spocie wynoszą obecnie ponad 1000 dolarów za 1000 m sześc., a ceny w kontraktach uzależnionych od wartości ropy sięgają 300 dolarów za tę samą ilość. Jednakże w okresie od listopada 2017 roku ceny spotowe były regularnie niższe od tych w kontraktach Gazpromu, nie licząc drugiej połowy 2021 roku, od kiedy trwa kryzys energetyczny. Kommiersant nie wspomina jednak o tym, że Międzynarodowa Agencja Energii uznała Gazprom za winnego rekordów cen gazu przez celowe ograniczanie podaży gazu w Europie. Również Komisja Europejska bada skąd się wzięło to ograniczenie, które zdaniem wiceprzewodniczącej Margrethe Vestager „daje do myślenia”. Według ustaleń BiznesAlert.pl w rządzie polskim oraz opozycji pojawiają się głosy o tym, że należy podpisać nowy kontrakt długoterminowy z Gazpromem uwzględniający formułę cenową uzależnioną od ropy naftowej. Byłby to sukces nowej gry Rosjan przeciwko Europie, która w najczarniejszym scenariuszu może wykorzystać wojnę na Ukrainie. Być może gra Gazpromu została zaplanowana jeszcze wiosną 2021 roku, kiedy niespodziewanie prezes Gazprom Exportu Jelena Burmistrowa skierowała do Polski ciepłe słowa. – Polska to nasz niezawodny kontrahent, wspaniały kraj. Współpracujemy od dawna, negocjacje tradycyjnie trwają. Niezależnie od realiów historycznych nadal żyjemy, dzięki Bogu, na polu gospodarczym. Oczywiście są wypowiedzi polityków, firm, ale jednocześnie jest taka codzienna rutynowa praca i oczywiście nie możemy tego nie robić. Wciąż prowadzimy wiele sporów z Polakami, ale jednocześnie kontynuujemy negocjacje handlowe – powiedziała Burmistrowa. PGNiG zareagowało wówczas informacją o tym, że nie rozmawia o przedłużeniu kontraktu jamalskiego. Byłoby niewskazane, aby ktoś prośbą i groźbą skłonił tę firmę do zmiany zdania – pisał Jakóbik.
Naimski: Kontrakt jamalski po negocjacjach Pawlaka do dziś sprawia problemy
Co właściwie jest w umowie?
Wojciech Jakóbik pisał także o sporze politycznym wokół kontraktu jamalskiego: – Śledztwo antymonopolowe Komisji Europejskiej potwierdziło w 2017 roku nieprawidłowości w kontrakcie jamalskim dające Gazpromowi nieuprawniony wpływ na tę infrastrukturę. Jednakże Komisja przyznała, że nie ma wpływu na ustalenia międzyrządowe Polski oraz Rosji. Gazprom został zobowiązany do uwolnienia punktów odbioru oraz wycofania zakazu reeksportu ograniczających możliwości PGNiG, jego klienta. Dzięki temu może odbierać gaz gdzie chce i odsprzedawać go dalej w Unii Europejskiej. Po arbitrażu wygranym przez PGNiG w 2020 roku została zbliżona, ale nie przestawiona na zależność od giełdy holenderskiej TTF w zgodzie z kilkudziesięcioletnią polityką polską oraz unijną budowy wspólnego rynku gazu z rolą cenotwórcza. Chodziło o to, aby cena zależała od sytuacji na rynku a nie woli politycznej na Kremlu. Nie jest to „formuła pisowska” jak chcieliby autorzy popularnych lecz niedorzecznych analiz na ten temat, ale polska lub wręcz unijna, zgodna z interesem klientów, którzy w normalnych warunkach czerpią z niej korzyści, o czym pisałem szeroko w innymi miejscu. Polska wnioskuje o drugie śledztwo antymonopolowe przeciwko Gazpromowi, który według Międzynarodowej Agencji Energii celowo ogranicza dostawy gazu do Europy. To oznacza, że ten dostawca nie zrezygnował z praktyk monopolistycznych i nadal istnieje przesłanka do porzucenia zależności od niego – pisał Wojciech Jakóbik.
Jakóbik: Skoro kontrakt jamalski z Gazpromem jest taki dobry, to o co Polsce chodzi?
– Obecne warunki sprawiają za to, że kontrakty uzależnione od ceny gazu na giełdzie Henry Hub, a za taki jest uznawany nieoficjalne kontrakt PGNiG-Cheniere na dostawy LNG z USA, są najbardziej atrakcyjne. Witold Gadomski podliczył w grudniu 2021 roku różnicę między ceną na giełdzie amerykańskiej a europejską na giełdzie TTF. Firmy w Europie płacą obecnie za gaz na giełdzie piętnaście razy więcej niż amerykańskie, które nie doświadczają kryzysu energetycznego widocznego na Starym Kontynencie, bo mają dostęp do gazu łupkowego. W obecnych warunkach LNG z USA może być najtańsze na rynku i dlatego biją się o niego klienci z całego świata. Tymczasem umowa PGNiG z szeregiem dostawców amerykańskich, w tym Cheniere, daje do niego pewny dostęp. Jeżeli krytycy PGNiG pokazują cenę na TTF jako dowód winy, powinni chwalić Polaków za podpisywanie kontraktów na LNG. Wolą jednak bronić kontraktu jamalskiego, wpisując się w głosy płynące z Rosji. To nie znaczy, że LNG z USA będzie zawsze tańsze. Dostawy długoterminowe z Norwegii za pomocą Baltic Pipe to kolejny element alternatywy dający możliwość podpisania kontraktu długoterminowego z Equinorem bądź innym dostawcą z szelfu oraz importu ze złóż własnych PGNiG, które mogą być w długim terminie bardziej atrakcyjne – pisał redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Małecki: Zdążymy z Baltic Pipe i Polska będzie uwolniona od Gazpromu